Rozdział 16
W salonie byli wszyscy Avengersi i wiedziałam, że coś się święci.
Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Wandy.
- Dobra. Ślepa to ja nie jestem. Mówcie czego chcecie - powiedziałam.
Kapitan Ameryka westchnął i zaczął mówić:
- Kojarzysz może Lokiego?
- Tego boga kłamstw i brata Thora? - dopytałam.
- Tak - powiedział Steve.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? - zapytałam, bo byłam naprawdę ciekawa.
- Chodzi o to, że potrzebujemy kogoś kto z nim by porozmawiał - powiedziała Natasha.
- Dlaczego ja? - zapytałam zaskoczona - Nie może jakiś agent?
- No właśnie nie. Loki potrafi czytać w myślach i zawsze gdy ma z nim porozmawiać agent on o tym wie i po prostu z nim nie rozmawia - powiedział tata.
- I ja mam z nim porozmawiać? - powiedziałam unosząc brwi.
- Tak - powiedział Clint.
- Kiedy niby miałabym to zrobić? - zapytałam.
- Kiedy tylko chcesz - powiedział Steve.
- No to idziemy - powiedziałam wstając z kanapy.
- Teraz? - zapytał Clint.
- A kiedy? - odpowiedziałam.
Wszyscy ruszyliśmy do windy, a tam ojciec wciska numer piętra na którym jeszcze nie byłam. Jak się domyśliłam było to więzienie.
Kiedy winda się zatrzymała najpierw wysiedli Avengersi, a potem ja. W windzie ustaliliśmy, że oni wpuszczą mnie do środka i sobie pójdą, abym mogła spokojnie z nim porozmawiać.
- Co się stało, że wielcy Avengersi mnie odwiedzili? - zapytał Loki.
- Przyprowadziliśmy Ci kogoś do rozmowy - powiedziała chłodno Natasha.
Loki jakby dopiero teraz mnie zauważył. Bóg kłamstw spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Kto to? - zapytał.
Tata podszedł do mnie i powiedział cicho do mnie:
- Jeśli będziesz chciała wyjść to wystarczy słowo.
Kiwnęłam głową i weszłam do środka do Lokiego. Avengersi wyszli.
Spojrzałam na Lokiego, który przyglądał mi się z... zaciekawieniem? Chyba tak.
Loki właśnie siedział na wstawionej tutaj kanapie.
- A więc córka puszki? - zapytał Loki.
Podeszłam do niego i wyciągnęłam do niego dłoń.
- Tak. Nazywam się Liliana Rush - powiedziałam.
- Loki Laufeyson, bóg kłamstw i oszustw - powiedział Loki i pocałował moją dłoń.
Czułam się trochę dziwnie, bo ludzie zwykle uściskiwali moją dłoń, a nie całowali. No, ale w końcu Loki to Asgardczyk.
- Mogę usiąść? - zapytałam.
Loki kiwnął głową na zgodę. Usiadłam obok niego.
- A więc kazali Ci ze mną porozmawiać? - zapytał Loki.
- Tak - odpowiedziałam.
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedział Loki.
- Cóż by tu mówić - westchnęłam - Rok i dwa miesiące temu zmarła moja mama. Trafiłam do domu dziecka z którego uciekłam. Żyłam na ulicy dopóki szkoła do której obecnie uczęszczam nie odkryła mojego talentu. Potem szkoła nie mogła już się mną opiekować, więc musiałam skontaktować się z ojcem. Uwielbiam grać na gitarze, ale potrafię też grać na innych instrumentach oraz śpiewać. Too, chyba już wszystko - powiedziałam.
- Przykro mi z powodu twojej mamy - powiedział Loki.
- Dzięki - powiedziałam.
- Zagrasz mi coś na gitarze? - zapytał Loki.
- Ale, że teraz? - zapytałam zdziwiona.
Loki pokiwał głową. Powiedziałam mu, że zaraz wracam i wyszłam. Gdy wyszłam z tego pomieszczenia od razu zaatakował mnie ojciec i reszta.
- I co? - zapytał Steve.
- Co? - zapytałam, bo wiem o co mu właśnie w tej chwili chodzi.
- Powiedział Ci coś? - zapytał Steve.
- No pogadaliśmy chwilę, a potem zapytał czy bym mu czegoś nie zagrała na gitarze, więc... teraz pójdę po gitarę - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju po wspomnianą rzecz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top