Rozdział I, cz. 1 - Ogłoszenie końca świata.

Czasem jakaś chwila trwa w nieskończoność. Wydaje się, że minęła już godzina, bądź więcej, a jednak, kiedy w końcu spojrzy się na zegarek okazuje się, że wskazówka przesunęła się maksymalnie o dziesięć minut. Zawsze tak się dzieje kiedy czegoś się wyczekuje. Takim przypadkiem jest czekanie na koniec nudnej lekcji, wybicie północy na imprezie sylwestrowej, na którą nie chciało się iść, moment kiedy wszyscy śpiewają ci "Sto lat" stojąc przed twarzą z torem, albo chwila obecna.

Od pół godziny siedziałam na kuchennym blacie z nogami wyciągniętymi na jednym z wielu zlewów, wyczekując, aż zegar ścienny wskaże dziewiętnastą. Już dawno sprzątnęłam swoje stanowisko, zmyłam naczynia, dokroiłam składniki na jutrzejszą zmianę i zebrałam niewielkie ilości pustego szkła z sali. Odpalając papierosa przeglądałam internet, jednak niewiele się zmieniło. Wszyscy dalej publikowali posty o dbaniu o siebie, o bezpieczeństwie i o tym jaka ciężka sytuacja nadeszła. Czasami zauważyłam, jakieś zabawne memy jej dotyczące.

Typowe, przy każdej głośniejszej sprawie piwniczaki tworzą treści nacechowane czarnym humorem na dany temat, próbując się jakoś odnieść do sprawy lub złagodzić nieco swoje obawy.

Poranny barman w tym czasie siedział przy barze rozmawiając ze swoim zmiennikiem, pokazując mu przy tym coś na ekranie smartfona i popijając standardowo prosecco z wysokiego kieliszka. Zazdrościłam. Nie mogłam się doczekać, aż sama skończę swoją zmianę i wyciągnę z lodówki zimne piwo.

Kiedy weszła druga barmanka machnęłam jej przez całą długość baru. Najpierw przywitała się zresztą barmanów, a następnie wkroczyła do kuchni strzepując reszki kropel z parasola.

- Cześć, młoda - rzuciłam do mnie, wieszając kurtkę na wieszaku przy drzwiach pracowniczej toalety. - Jeszcze tu siedzisz?

- Tak - odpowiedziałam, zaciągając się następnie papierosem. - Jeszcze zostało mi kilka minut do odpokutowania tu. Plus i tak chwilę jeszcze zostanę. Ponoć szefowa ma zaraz wpaść, chce pogadać co z knajpą, i odrobinę świruje ze strachu w obecnej sytuacji.

- Dziwisz się jej?

Machnęłam przecząco głową w odpowiedzi.

Odkąd wybucha epidemia, ludzi sparaliżował strach, i słusznie. Jednak odbijało się to na Melinie. Ludzie nie wychodzili z domów, więc widok spacerujących po mieście jest rzadkością. Łącząc to z paskudną w ostatnich dniach pogodą wychodzi średnio przyjemna mieszanka, przez którą praktycznie nie miałam zajęcia w pracy, a przy braku klientów oczywistością był zerowy utarg. Na miejscu szefowej również bałabym się o przyszłość firmy.

Kiedy wskazówki wskazały godzinę dziewiętnastą zeszłam z blatu, zdjęłam krótki fartuch, który był moim uniformem i wyszłam z kuchni. Zaraz przy przejściu znajdowała się lodówka z piwem, więc wyciągnęłam z niej jedną butelkę pszenicznego z miodem i usiadłam za barem.

- Marcin?

- Hm? - Chłopak stojący za barem spojrzał na mnie wyczekująco, czyszcząc jednocześnie spieniacz do mleka.

- Wpisz mi to na rachunek - powiedziałam wskazując na butelkę. - Wiesz może kiedy szefowa będzie?

Ledwie skończyłam wypowiadać ostatnie zdanie a usłyszałam jak drzwi się otwierają.

- Dzień dobry, moi drodzy. - Szefowa kiwnęła nam głową na przywitanie z niemrawym, ironicznym, tak bardzo typowym dla niej uśmiechem. - Mam nadzieję, że macie lepszy humor niż ja, bo inaczej będziemy wymagać zbiorowej pomocy psychologa, a ubezpieczenie od wypadków w pracy tego nie pokrywa.

- A weź, nawet nie mów. - Marcin westchnął dramatycznie, kończąc swoje porządki przy kawomacie. - Siedzę tu od godziny i nalałem może jedno piwo stałemu klientowi. I prosecco dla Kota. Pustki, po prostu pustki. Dramat.

Szefowa westchnęła w odpowiedzi.

- Słyszałam, że jest coraz więcej zarażeń i zgonów - oznajmiła Karola wychodzą zza zaplecza. - W Hiszpanii ponoć zabiło się już prawie trzysta osób. Wszyscy panikują i siedzą w domu. I słusznie jakby nie patrzeć.

- Dlatego musimy porozmawiać o tym co robimy z barem. Jakieś pomysły?

Wszyscy siedzieli cicho, kiedy szefowa zdjęła jedną popielniczkę ze stosu stojącego przy ścianie i kładąc obok nas wyciągnęła tytoń i bibułki. Zaczęła skręcać papierosa, nie odzywając się słowem. Między jej oczami pogłębiła się zmarszczka ze skupienia. Mimo, że była w wieku mojej mamy, nigdy nie było widać po niej upływu czasu. Aż do teraz, bo wydawała się zmięta jak papierowa kulka wyrzucona do śmietnika. Wyciągnęła zapalniczkę, i dopiero po odpaleniu podniosła na nas wzrok.

- No słuchajcie, chcę znać też waszą opinie, zanim podejmę jakąkolwiek decyzję. Czy jeszcze jakiś czas chcecie pracować i nie boicie się zarazić, czy może zamykamy na jakiś czas?

Każdy miał inne zdanie. Kot z Karolą twierdzili, że trzeba na jakiś czas zawiesić Melinę. Z kolei ja z Marcinem chcieliśmy pracować dalej, z racji tego, że inaczej nie mielibyśmy za co się utrzymać. Rozważaliśmy również opcję, by przeczekać do końca weekendu, sprawdzić czy w ogóle się opłaca trzymać knajpę otwartą i ona wydawała się najbardziej racjonalna. Jeśli byłoby to opłacalne, to do pracy przyjdzie ten, co będzie chciał. Mimo, że średnio wesołym pomysłem było narażanie własnego zdrowia, jednak perspektywa śmierci głodowej i wyrzucenie z mieszkania, była dla mnie jeszcze gorszą wizją.

W czasie dyskusji, weszła trójka Anglików. Barman nie przerywając rozmowy zrobił im cappucino, a następnie nalał dwa piwa. Kiedy już wszyscy goście zapłacili i otrzymali swoje zamówienia, odeszli w głąb lokalu. To byli pierwsi klienci od ponad godziny.

W końcu temat zszedł na to, co działo się dziś w pracy. Odpowiedzieliśmy, że nie wiele się działo. Głównie przychodziły osoby, które są u nas regularnie. Pan Tomasz, dwóch gości, których imion nikt nie zna, a zawsze prowadzą przy kuflu odrobinę głośne dyskusje na temat polityki, Ania, która wpadła z psem i kiedyś u nas pracowała, oraz kilkoro innych ludzi.

Ja w tym czasie, żeby zająć sobie myśli, chyba po raz setny, zaczęłam czytać wycinki z gazet, które jako obsługa przykleiliśmy systematycznie na ścianie z wywieszonym menu.

"Wódka, która koi nerwy i leczy depresję".

"Czarownice urządziły zakrapiany sabat na Wawelu".

"Rząd ukrywa kosmitów i destylarnie spirytusu".

"Karolina ukradła korale".

- Słyszałem, że o dwudziestej trzydzieści prezydent ma wydać jakieś oświadczenie - powiedział siedzący obok mnie Kot, przerywając posępną ciszę, która trwała już od dłuższej chwili.

- A która jest? - spytałam, dopijając resztkę piwa.

- Dwadzieścia trzy po. - Szefowa spojrzała na zegarek. - Wiecie, czy będzie transmisja online?

- Chyba tak. Czekaj pójdę sprawdzić. - Kot podszedł do stojącego na zapleczu komputera i wstukał coś na klawiaturze. Patrzyliśmy na niego wyczekując, aż znajdzie odpowiednią stronę. - Mam. Włączyć?

- Pewnie.

Chłopak wyciszył grającą w głośnikach muzykę i uruchomił na nich transmisję. Poza nami na ostatniej sali siedziała jedynie tamta grupka obcokrajowców, więc niezbyt się tym przejmując zaczęliśmy słuchać konferencji prasowej. Najpierw padło parę pytań dotyczących epidemii, na które osoba udzielająca wywiadu odpowiadała bardzo wymijająco. Trudno było dowiedzieć się czegoś nowego. W kółko publikowano tylko te same informacje: o tym, że jest ciężko, że nasza gospodarka jest w nietypowej sytuacji, że szkoły i uczelnie zostały pozamykane i, że zbliżają się ciężkie czasy dla wszystkich. Całe szczęście nie minęło wiele czasu i punktualnie usłyszeliśmy głos prezydenta.

"SZANOWNI RODACY,

PATRZĄC NA OBECNĄ SYTUACJĘ NA ŚWIECIE ZWIĄZANĄ Z EPIDEMIĄ OBŁĘDU MUSIMY, JAKO WŁADZE PAŃSTWA PODJĄĆ ODPOWIEDNIE KROKI.

OD JUTRZEJSZEGO DNIA ZAMYKAMY NASZ KRAJ DLA LUDZI ODWIEDZAJĄCYCH GO W CELACH TURYSTYCZNYCH. WSZYSCY BEZ WYJĄTKU PO PRZYBYCIU DO KRAJU BĘDĄ MUSIELI NATYCHMIASTOWO SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z NAJBLIŻSZĄ STACJĄ EPIDEMIOLOGICZNĄ I ODBYĆ PRZYMUSOWĄ MIESIĘCZNĄ KWARANTANNĘ, Z BEZWZGLĘDNYM ZAKAZEM WYCHODZENIA Z DOMU. Z OCZYWISTYCH WZGLĘDÓW KWARANTANNĄ OBJĘCI TEŻ BĘDĄ WSZYSCY LUDZIE MIESZKAJĄCY Z OSOBĄ, KTÓRA POWRÓCIŁA DO DOMU.

ZE WZGLĘDÓW BEZPIECZEŃSTWA OD PÓŁNOCY ZAMKNIĘTE BĘDĄ WSZYSTKIE WSZYSTKIE MIEJSCA, W KTÓRYCH MOŻLIWE JEST GROMADZENIE SIĘ WIĘKSZEJ ILOŚCI OSÓB TYPU: KINA, BASENY, PARKI, URZĘDY, PUBY I LOKALE GASTRONOMICZNE. DODATKOWO APELUJEMY DO POZOSTANIA W DOMU. JEŚLI NIE MUSICIE WYJŚĆ Z DOMU W CELACH TAKICH JAK OPIEKA NAD OSOBĄ CHORĄ, PRACA, LEKARZ CZY ZAKUPY, PROSIMY ABYŚCIE ZAPRZESTALI WYCHODZENIA."

Wszyscy patrzyliśmy po sobie w milczeniu. Miałam wrażenie, że szare, przesiąknięte dymem papierosowym ściany kurczą się przytłaczając mnie coraz bardziej i bardziej.

Czyli jednak będziemy musieli się zamknąć i to w dodatku za kilka godzin.

- Oni żartują? - Spytała z niedowierzaniem szefowa. - Mamy zamknąć się w dwie i pół godziny?

- Przecież sama rozważałaś taką możliwość - zauważyła Karola przecierając przy tym blat z wymalowaną na twarzy silną koncentracją.

- Wiem. Jednak myślałam, że w chwili, kiedy będzie to nakazem od rządu dostaniemy informację znacznie wcześniej, a nie dwie godziny przed. Przecież to niepoważne.

- No, ale co z tym zrobisz? Nic.

- To co? Zamykamy? - wtrąciłam.

- Musimy. Marcin, idź zamknij drzwi na klucz. Niech ktoś wydrukuje informację o zamknięciu na kartce i przyklei do drzwi. Ja napiszę do Bartka, by opublikował to na naszym fanpage'u. - Na chwilę zamilkła i popatrzyła się na nas szeroko otwartymi oczami wciąż lekko zszokowana. - Przysięgam, że jak długo żyję, tak nigdy nie przeżyłam czegoś takiego.

Trudno było się z tym nie zgodzić.

cdn.

.......................................................

Część, pewnie mało kto mnie pamięta, kiedyś publikowałam tu "Wizje Śmierci", "Kolejne durne romansidło" i "Chamskie recenzję" (o których wolę zapomnieć). Obecnie zdjęte są wszystkie opowiadania, może kiedyś wrócą, ale aktualnie rozpoczęłam pisanie nowego opowiadania, którego pierwszy rozdział, a dokładniej jego pierwszą część, właśnie przeczytaliście.

Do napisania go zainspirowały mnie ostatnie wydarzenia. Tylko zamiast COVID-19 ludzkości zagraża Obłęd, inny i znacznie groźniejszy wirus. Mam nadzieję, że tym rozdziałem umilę Wam trochę nudę wywołaną siedzeniem w domu. Opiszcie w komentarzach swoje wrażenia, po przeczytaniu tego rozdziału. Przy okazji może macie jakieś ciekawe propozycję co obejrzeć na Netflix lub HBO GO? Mam wrażenie, że obejrzałam już wszystko.

Buziaki od Palcia, miłej kwarantanny. :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top