3

Ren:
Gdy dotarliśmy już prawie do miasta nagle przed moimi oczami mignął jakiś cień.
Stanąłem i powiedziałem cicho do wszystkich:
-Czekajcie!Tam ktoś jest-wskazałem palcem na cień który nagle znikł z mojego pola widzenia.
Wszyscy spojrzeli na budynek.
-Ren,musiało ci się przewidzieć.Nikogo tu nie ma-odezwał się G-Dragon,jeden z żołnierzy.
"Cholera a mógłbym przysiądz,że widziałem kogoś.Najwidoczniej musiało mi się przewidzieć"-pomyślałem i ruszyłem za innymi.
Znaleźliśmy się w mieście w którym panowała niesamowita cisza mogąca doprowadzić człowieka do szału.
Wszyscy szliśmy sporą grupą,gdy w końcu pożegnaliśmy się ze sobą i rozstaliśmy.
Minhyun i JR ruszyli za mną.
Moim celem było dotrzeć do Tao który nie wiadomo gdzie teraz mógłby być i krew wampira dzięki której dowiem się w końcu o co w tym wszystkim chodzi.
Nagle usłyszałem jakiś męski krzyk który dochodził z szejściogwiazdkowego hotelu.
JR spojrzał na mnie znacząco i przyległ do ściany hotelu mając pistolet w gotowości podobnie jak i ja,i Minhyun który spojrzał na mnie niepewnie.
-Dobra.Na mój znak wchodzimy-powiedziałem szeptem.
W myślach policzylem do pięciu i krzyknąłem:
-Już!
Wpadliśmy do środka.Naszym oczom ukazał się Tao i..Luhan?
Ale to nie był nasz Luhan.On już w połowie był wampirem,ale widziałem,że walczył ze sobą.
Zaczęliśmy ostrożnie podchodzić do Tao i Luhana,gdy Tao krzyknął ostrzegawczo:
-Nie podchodźcie!
Tylko Minhyun nie posłuchał i podszedł bliżej,ale nie na tyle blisko by nie zostać zaatakowanym.
-Tao co ty chcesz zrobić?-spytał Minhyun swojego brata Tao który przychylił głowę na bok odsłaniając ją.
W pewnej chwili tuż za nim stanął Luhan.Blondyn pogładził opuszkami palców jego szyi,po czym spojrzał na mnie.
-Ani się waż go ruszać!-krzyknął Minhyun.
JR i ja staliśmy tylko nie wiedząc co robić.Po prostu patrzyliśmy na tą całą scenkę chodź ja miałem już ochotę podbiec i rzucić się na wampira,lecz nie mogłem.Tam stało dwoje,żywych ludzi którym mogłaby się stać w każdej chwili krzywda.Nie chciałem żeby któremuś z nich stała się krzywda.
-Luhan,posłuchaj mnie.Wiem,że jeszcze zostało w tobie coś z człowieka!Wysłuchaj mnie..-mówi Minhyun-Nie możesz tego zrobić,słyszysz?!To mój brat i twój przyjaciel!
Jeśli go zabijesz obydwoje będziemy na tym cierpieli a chyba nie chcesz tego,prawda?
Wampir wplótł palce w ciemnobrązowe włosy Tao i pocałował go w szyję jakby nie przejął się tym co mówi Minhyun,ale pomimo to bacznie przyglądał się mu i naszej stojącej z tyłu dwójce.
-Luhan na co czekasz..-odezwał się cicho Tao do wampira.-Zrób to..Tak długo na to czekałem..Nie możesz się teraz wycofać ze swojej decyzji..Zrób to w końcu!
Luhan zawahał się przez chwilę patrząc na mnie i JRa.
Nie wiedziałem o czym myśli teraz wampir,ale widziałem po jego oczach,że wie co się stanie,gdy zamieni chłopaka w drugiego siebie.
Minhyun spojrzał na mnie.
Był już bezsilny.Nie wiedział co robić.Cholera,musimy coś zrobić..
Nagle usłyszeliśmy krzyk Tao.Wszyscy w trójkę spojrzeliśmy na niego.
Po szyi Tao cieniutkimi strożkami leciała krew.
Tao miał lekko rozchylobe usta i przymrużone oczy.
Chciałem biec,ale JR złapał mnie za ramię mówiąc:
-Za późno,Ren..Luhan już to zrobił..
-Ale..On nie może..
-Ren,przecież dobrze obydwoje wiemy,że Tao da radę walczyć z tym,czym został zarażony.Musimy mu zaufać..
-Skoro tak uważasz,ale nie jestem pewny czy on zdoła wygrać z tym wirusem.A jeśli on naprawdę nad nim nie zapanuje?Co jeśli będziemy zmuszeni go zabić?Minhyun nigdy nam tego nie wybaczy.
-Jeśli zapanuje nie będziemy mieli wyboru.-JR spojrzał w stronę Tao który momentalnie zrobił się blady.Nagle zorientowałem się,że nie ma z nami Luhana.Cholera,zwiał nam!
-Tao..-odezwał się Minhyun i rzucił się na szyję brata przytulając się do niego.Po jego policzkach spływały słone łzy skapując na białą koszule Tao na której widniało parę plam krwi.
Tao uśmiechnął się ukazując przy tym koniuszki swoich ostrych jak brzytwa kłów i zaczął gładzić Minhyuna czule po głowie.
-Już,braciszku..Jestem przy tobie..-powiedział cicho Tao do Minhyuna.
Wciąż coś nie dawało mi spokoju:Dlaczego Tao będąc wampirem nie chce nas zabić?
-Jak to możliwe,że Tao nie próbuje nas nawet zabić?-wyrwało się pytanie z ust JRa.Czytał mi w myślach?
-Sam nie wiem..To wszystko zaczyna się robić dziwne i podejrzane.To musi mieć jakiś związek z tym wirusem.Może ludzie którzy zostają zamienieni w krwiopijców nie są do końca nimi.Walczą z tym wirusem,ale my nie potrafimy tego zobaczyć.
JR kiwnął porozumiewawczo głową.
Podszedłem z JRem ostrożnie do Tao opuszczając powoli broń.
Chciałem mu pokazać,że może nam ufać.
-Wygląda na to,że sytuacja jest opanowana.-stwierdził JR.
-Tao-odezwałem się-Musisz nam pomóc.Muszę pobrać od ciebie próbkę krwi która będzie mi potrzebna do badania w laboratorium.Wiem,że rozumiesz nasze zamiary.Nie chcemy zabić waszej rasy tylko was uratować..
Wampir spojrzał na Minhyuna i pogładził go po policzku.
-Jesteś pewny braciszku,że mogę im zaufać?-spytał niepewnie patrząc mu w oczy.
-To dla dobra całej ludzkości.
-Jeśli musicie to zrobić..-powiedział odsłaniając rękaw białej koszuli-Zróbcie to szybko dopóki macie jeszcze czas.
Chłopak usiadł na podłodze prostując w łokciu rękę.
Uklękłem i wyjąłem z torby którą miałem na ramieniu probówkę i igłę.
Minhyun ukucnal obok brata patrząc na to co robię.
Szybko pobrałem krew od Tao i schowałem probówkę do torby.
-Dziękujemy Tao za to,że nam pomagasz-odezwał się nagle JR.
-Przestań-zaśmiał się słabo Tao-Ja też chcę brać z wami udział w tej zabijance.
JR zaśmiał się słysząc słowa chłopaka.
-To ja rozumiem.-uśmiechnął się JR.
-Dobra chłopaki chyba czas już wyjść na światło dzienne..-mówiłem,gdy nagle moja słuchawka w uchu wydała charakterystyczny dźwięk.
-Baekho do Rena,Baekho do Rena.Słyszysz mnie?
Straciliśmy dwóch z naszych.
-Kto?-spytałem.
Chłopak westchnął po drugiej stronie słuchawki i odpowiedział:
-Arona i Daesunga.Zostali porwani przez te pijawki.
Nie,nie..Tylko nie to..-pomyślałem.
-Rozumiem.Ren do Baekho rozłączam się.
-Coś nie tak?-spytał Minhyun.
-Jakieś pijwaki porwały Arona i Daesunga.Eh..Wszystko safzyna się komplikować foraz bardziej.Jeśli tak dalej pójdzie zginiemy.
-Cholera!-krzyknął JR.
-Lepiej żebyśmy się stąd wynieśli i to jak najszybciej.Pachnie mi tu nieproszonym gościem.-odezwał się Tao patrząc na mnie.
-Jesteś pewny,że ktoś tu jest prócz nas?
Tao kiwnął głową.
Wszyscy zaczeliśmy się rozglądać dookoła.Nie wierzę..Nie chcę tu więcej problemów..
Chcę już wrócić do domu,lecz nie mogę.Nie mogę tu zostawić Arona.
Nagle z cienia wyskoczył jakiś wampir.Wszyscy przygotowaliśmy się do strzelania,gdy poznałem go.W ostatniej chwili krzyknąłem:
-Czekajcie!Opuśćcie broń.Wszyscy bez żadnych wyjątków.To Luhan.
-Miło,że pamiętasz moje imię-odezwał się wampir znajdując się po chwili przy bracie Minhyuna.
-Czego tu szukasz?-spytał Minhyun.
-Ja?Nikogo.
-To po co tu przyszedłeś?
-Nakarmić twojego brata chyba,że wolisz,żeby się rzucił na ciebie nie wytrzując z głodu?-wampir uśmiechnął się nieco.
Minhyun spojrzał na mnie i na innych po czym wbił wzrok w Tao i Luhana.
Luhan trzymał w dłoni mały kawałek szkła którym szybkim ruchem przeciął sobie nadgarstek prawej ręki.Na nadgarstku pojawił się bąbelek krawi który stawał się coraz większy,aż w końcu krew spływała po ręku blondyna swobodnie skapując na podłogę.
-Proszę Tao.Musisz się napoić dopóki nie wymyślę czegoś lepszego.-wampir podsunął powoli swoją dłoń do ust Tao.
Tao delikatnie zaczął rozcierać krew blondyna na swoich drżących wargach..
W końcu napoił się krwią drugiego wampira i oblizał usta.
-Wyjdźmy już stąd!Nie chcę tu zostać ani chwili dłużej-odezwał się Minhyun najwyraźniej zdenerwowany tym,że to wszystko się tak dłuży i nie chcę przestać..
I tak też zrobiliśmy.

Hejoo!
Uważam,że ten rozdział jest najfajniejszy od tych co pisałam wcześniej.Jest przede wszystkim dłuższy i ciekawszy..
Mam nadzieję,że te opowiadanie się Wam dobrze czyta.^^

10 gwiazdek i 3 komentarze-lecimy dalej z pisaniem.
XOXO
~Ravi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top