1

Minhyun:
Leżałem na łóżku.Nie miałem ochoty odebrać telefonu.Bałem się zresztą jak wszyscy,ale najbardziej bałem się,że mój młodszy brat Tao zostanie zarażony tym wirusem o którym mówili dzisiaj w wiadomościach.
Po moich policzkach spłyneły dwie słone łzy które wytarłem szybko rękawem mojego czarnego swetra.
Tao był teraz poza zasięgiem mnie.Wyjechał do Shingeki dwa miesiące temu.Dzwonił do mnie ostatnio w sobotę a dziś jest poniedziałek.Dlatego zacząłem się martwić.Co jeśli i on został zarażony tym wirusem?
Co jeśli on już nie żyję..?Natychmiast odgoniłem od siebie tą straszną myśl.
Nie,Minhyun..Nie myśl tak.On na pewno żyję..On żyję.
Nagle moje myśli przerwał niespodziewany dzwonek do drzwi.Niechętnie wstałem z łóżka i ruszyłem do przedpokoju.
-Kto tam?-spytałem.
-Minhyn,proszę otwórz szybko drzwi!To ja Ren!
Otworzyłem drzwi i stanąłem w nich,gdy Minki wszedł szybko do mieszkania pociągając mnie w stronę mojego pokoju.
-Ren..Drzwi-jakimś cudem udało mi się je zamknąć i w ostatniej chwili przekręcić klucz w zamku.
Gdy znaleźliśmy się w moim pokoju Ren usiadł na brzegu mojego łóżka i poklepał wolne miejsce obok siebie.
Usiadłem obok niego i czekałem na to co Choi ma mi zapewne ważnego do powiedzenia.Spojrzeliśmy sobie w oczy.
Ren wyglądał na zestresowanego i zmarwionego.
-Boisz sie tak jak my,prawda?-spytał blondwłosy chłopak patrząc na mnie.
-A ty się nie boisz?-odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie.
-Każdy z nas się boi.Nigdy nie wiemy co może się zdarzyć w nocy lub w dzień.Mieszkańcy Surei powinni mieć się na baczności,ale jak widać niektórzy wolą umrzeć niż być bezpiecznym.
-A co z tym wirusem?
-Dobre pytanie..Jak narazie naszym celem jest dostać się do miasta Shingeki i zabić jednego z krwiopijców.
-Chcesz pobrać próbkę krwi?-zacząłem powoli czaić o co Minkiemu chodzi.
-Dokładnie.-uśmiechnął się słabo Ren i klepka mnie dłonią w ramię dodał:
-Ale to nie koniec naszego zadania.Musimy dotrzeć do laboratorium.Mam pewien plan który Ci wyjawię w trakcie lotu do miasta Shingeki.
-Lecieli?Ty naprawdę chcesz zginąć?To niebezpieczne Ren.Nie możemy tam polecieć sami.
-A kto powiedział,że polecimy tam tylko my..?-widziałem ten błysk w oku chłopaka który świadczył o tym,że coś kombinuje.-Twój brat Tao wciąż tam jest,prawda?-Ren zmienił temat pytając smutno.
Westchnąłem.
-Nie wiem..Ja,już sam nie wiem..Nie wiem czy wciąż tam jest czy żyję.A jeśli on naprawdę..
-Nie myśl tak Minhyun.Musimy być dobrej myśli.Nie możesz wmawiać sobie czegoś czego nie wiesz lub tego co się nie stało.
-Dzięki,Minki..-uśmiechnąłem się nieco i przytuliłem się do niego.
Teraz miałem tylko jego.Moi i Tao rodzice zmarli w wypadku samochodowym parę lat temu.Przeżyłem jakimś cudem tylko ja i mój młodszy brat.
Od tamtego dnia wciąż śnią mi się koszmary w nocy.Czasami budzę się z krzykiem zalany cały potem a potem nie mogę już zasnąć.
-Pamiętaj,Minhyun,że masz mnie i nie wiem co zrobiłbym jakby stała ci się jaka kolejek krzywda.Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy..-powiedział mi cicho do ucha.W odpowiedzi przytuliłem się do niego mocniej i odpowiedziałem:
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-poczułem jak ciało Rena zaczęło drżeć.Płakał..
Już sam nie wiedziałem co robić.Tak bardzo się bałem,że któreś z nas zginie.Musimy mieć nadzieję na to,że zdołamy uratować nasze miasto od tego wirusa.Nadzieję na to,że uratujemy całą ludzkość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top