Swan Lake

Pacjenci szpitala psychiatrycznego właśnie jedli śniadanie w stołówce, gdy nagle usłyszeli nuconą melodię Jeziora Łabędziego autorstwa Piotra Czajkowskiego. Kraty oddzielające stołówkę od korytarza przesunęły się, a do środka tanecznym krokiem w rytm muzyki, weszła dziewczyna, która przyjechała do szpitala dziś w nocy. Nie miała już na sobie stroju baletnicy, tylko ubranie szpitalne, a jej wcześniej upięte włosy były rozpuszczone. Przetańczyła całą długość stołówki. Wykonała développé* i zajęła wolne miejsce przy oddzielnym stoliku. Pracownik szpitala postawił przed nią tacę z jedzeniem, a ona podziękowała. Po chwili na miejsce naprzeciw niej wskoczył chłopak o rudych włosach, na oko w jej wieku. W jej oczach można było dostrzec iskierki zachwycenia, a radość malowała się na jej twarzy.
- Cześć, piękna - przywitał się z uśmiechem na twarzy. - Jestem Jerome.
- Hejka, rudy - dziewczyna zmierzwiła jego grzywkę - A ja Madeleine.
Chłopak ujął dłoń dziewczyny w swoją, lekko ją ucałował i spojrzał na nią szarmancko.
- Miło jest mi ciebie poznać, Mad.
Dziewczyna przygryzła wargę i oparła się o stół i przyjrzała mu się dokładnie.
- A więc, dlaczego tu trafiłaś? - zapytał z entuzjazmem w głosie.
- Nic takiego! - machnęła ręką i zrobiła zobojętniałą minę - Tylko sprawiłam, że dziewczyna, która miała grać główną rolę w Jeziorze Łabędzim nie przyszła na spektakl, a ja zajęłam jej miejsce.
Powiedziała zadowolona, ale po jednej sekundzie jej twarz zmieniła się diametralnie. Z delikatnej i dziewczęcej, zmieniła się w przepełnioną złością z morderczym wzrokiem. Zacisnęła ręce po bokach stołu i wysyczała:
- Udusiłam chłopaka, który w czasie spektaklu ośmielił się zaśmiać, gdy w kluczowym momencie straciłam równowagę i potknęłam się. Wydrapałam oczy jego ojcu i odryzłam ucho matce. Dźgnęłam metalowym drutem kilka razy w szyję mężczyznę, który próbował mnie powstrzymać.
Chłopak przyglądał się z fascynacją dziewczynie.
- Jesteś zła... - powiedział uśmiechając się coraz szerzej.
Wyraz twarzy Madeleine momentalnie się zmienił. Rysy złagodniały, a z jej ust uformował się szeroki uśmiech.
- A ty? Zabiłeś kogoś? Zgwałciłeś? Uwięziłeś i znęcałeś nad nim? A może chciałeś popełnić samobójstwo?
Każde słowo wypowiadała z coraz większą fascynacją i zaciekawieniem w głosie.
- Ach, nic takiego - machnął ręką tak jak dziewczyna wcześniej - Zabiłem własną matkę.
Dziewczyna zachichotała.
- I jak było? Czułeś tą adrenalinę? Te emocje?!
- Poczułem ulgę, że już nie będę musiał wysłuchiwać zżędzeń tej starej baby.
Madeleine zahaczyła paznokieć palca wskazującego o dolne zęby i zaczęła się śmiać. Po chwili chłopak się do niej dołączył.
- To jesteś baletnicą tak? - powiedział zakładając nogę na nogę.
- Tak, najlepszą w mojej szkole.
- To czemu od razu nie dostałaś głównej roli? - zaśmiał się, ale po chwili żałował swojego zachowania. Dziewczyna wściekła wstała z krzesła, schyliła się nad stołem tak, że prawie stykali się ze sobą nosami.
- Wątpisz w to, że jestem najlepszą baletnicą? - wysyczała.
- Skoro od razu nie przydzielili ci...
Chłopak nie dokończył zdania, bo dziewczyna udarzyła pięścią w stół tak, że miseczki z owsianką wywróciły się, a inni pacjęci podskoczyli ze strachu. Zagroziła palcem rudzielcowi.
- Zdobyłabym tą rolę, gdyby moi rodzice nie zabronili mi iść na przesłuchanie! 
Nagle na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Pyknęła palcem w nos chłopaka, zajęła swoje miejsce i jakby nigdy nic zaczęła jeść śniadanie.
- Mam mieć dzisiaj rozmowę z psychiatrą- stwierdziła.
Po chwili wpakowała do buzi łyżkę z owsianką i uśmiechnęła się.
- Masz taki śliczny uśmiech - powiedział opierając się dłonią o policzek i przyglądając się dziewczynie uważnie.
Madeleine uciekła wzrokiem od chłopaka, bo poczuła jak czerwień wkrada się na jej twarz, ale Jerome nie pozwolił na to. Chwycił ją lekko za podbródek i skierował jej twarz w swoją stronę.
- Wybacz, rzadko słyszę komplementy.
- Naprawdę? To muszę powiedzieć ci jeszcze jeden: wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz.
Brunetka uśmiechnęła się na te słowa, a chłopak razem z nią.
- To, Jerome, powiesz mi kogo mam się tutaj strzec, a z kim trzymać? - powiedziała rozglądając się po stołówce.
Głównie, wszyscy wyglądali niegroźnie. Typowe ofiary chorób psychicznych o mózgu dzieci, a wyglądzie niesprzyjającym wzroku. Jedynie jeden mężczyzna wyglądał tak, że można było się go bać.
- Jeżeli będziesz trzymać ze mną to wszyscy będą potulni jak baranki.
- A ten - kiwnęła głową na mężczyznę o budowie goryla.
- A to jest Aaron. Może i wygląda na groźnego, ale ma umysł 5-latka, nic ci nie zrobi.
- A ten cichy w okularach.
- To Richard Sions, miliarder, zabił 25 osób wyłącznie dla zabawy. Jeżeli będziesz czegoś potrzebować, on ci to załatwi.
- Za darmo? - dziewczyna podniosła jedną brew niedowierzając.
- No nie do końca, ale spokojnie, ja ci mogę wszystko załatwić.
Madeleine przechyliła głowę w jego kierunku i uśmiechnęła się.
- Właściwie, to czemu jesteś dla mnie taki miły?
- Bo ty jesteś.
- Ale czemu się do mnie przysiadłeś?
- Bo wydaje mi się, że możemy być niezłymi partnerami.
Dziewczyna nachyliła się nad stołem, złapała chłopaka za koszulkę, przyciągnęła do siebie i złączyła ich usta. Chłopak wytrzeszczył oczy z zaskoczenia, ale po chwili zamknął je i oddał pocałunek. Brunetka odsunęła się od Jerome'a.
- Albo i kochankami. - powiedziała, uśmiechnęła się i odeszła od stołu tanecznym krokiem w rytm nuconego  dalszego ciągu Jeziora Łabędziego. 

*développé - balansowanie na jednej nodze przy jednoczesnym uniesieniu i wyprostowaniu drugiej (gif w mediach)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top