Miś

Jest mały, wełniany, buroszary, wręcz brzydki
Ma oczko przekrzywione, wystające nitki
Rudawy, gruby ogon zwisa zaś przygodnie
Śmieszny dla mruczków, co na półce stoją zdolnie
A on ani stoi, ani leży, szyty chyba był na ślepo

Gdy szewc go ujrzał, mało pracę stracił przeto
Lecz nie chciał na los śmieci skazać łapserdaka
Więc zamiast czekolady wnuczce dał misiaka
Wprawdzie był pewien, że kot szybko skończy w szafie
Jak laleczka, klocki, flet, pomazany papier
Ale kotek swe miejsce znalazł w jej łóżeczku
Snuł jej baśnie o księciach, Belli czy Dzwoneczku
Na małej radość mrugał przekrzywionym okiem
Długo cieszył się dziadek tym szczerym widokiem

A gdy przyszedł na dziadka czas, płakali razem
Potem wspólnie przez życie szli, sięgali marzeń
Bał się tej chwili, wiedział, że wkrótce dorośnie
Łapserdak przestanie być już potrzebnym kotkiem
Skończą się ich wszystkie nocne śmiechy, rozmowy
I wyrzuci go wreszcie i z domu, i z głowy

I przestała się mała do kota odzywać
W szafie schowany, a przed nim pluszowy dywan

Po latach mama w ubraniach palta szukała
"Zobacz, łapserdak!" "Mamo, nie jestem już mała!"
Kotek to słysząc, już łezkę po buzi toczył
I wtem czyiś dotyk na ogonie swym poczuł
"Ja...musiałam do ciebie na nowo dorosnąć"
I na biurku ułożyła kota na prosto

Oglądał kocur, jak życie swoje układa
I chociaż już nigdy więcej do niej nie gadał
Czasem zamrugał tym starym felernym oczkiem
"Niech od dorosłości mała czasem odpocznie"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top