Głębia

Moje oczy to bezkresny błękit pokryty żalem, smutkiem

Ja - jak samotny żeglarz, co jest gotów ruszyć w morską pustkę

Wszyscy wokół mi tak obcy, zamknięci w swych światach na kłódkę

Ślą blade uśmiechy w pchlim biegu, by nie przejmować się jutrem

Każdy widzi unikat, kiedy w lustrze przegląda się rano

Choć wszystkie marzenia ich, troski pachną jak kłamstwo - to samo

Wszystkich porywa ten rytm, nieważne, czego by nie zagrano

Wszyscy z żalem, gdy grajek zaśnie, mówią ostatnie "dobranoc"...

Lecz jest ktoś na parkiecie, patrzy w te oczy ciut dłuższą chwilę

I szepce "Jak się cieszę, że w moim tańcu się pojawiłeś"

Zamykam oczy, by ruszyć w morze, strach mi każe uciekać 

Skrycie wierzę, że miłość, prawdziwa miłość, na mnie poczeka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top