Epilog

- Gdzie ty mnie w ogóle prowadzisz Harry? - Louis wywrócił oczami, gdy znaleźli się już na obrzeżach Londynu. Nie miał ochoty iść na tak długi spacer, nie miał dobrego nastroju, bo musiał oddać auto do naprawy i wszędzie musiał chodzić na piechotę. 

- Nie narzekaj, jest wiosna i mamy aż dwadzieścia stopni. Spacer ci się przyda, odkąd wywalili cię z pracy prawie w ogóle nie wychodzisz z mieszkania. - tak właściwie odkąd skończyli studia ich życie się bardzo zmieniło co prawda Harry nadal pracował w herbaciarni, ale Louis zaraz po studiach zatrudnił się w firmie jako sekretarz, też nie miał zbyt dużych zarobków, jednak spokojnie mogli odkładać na kupno mieszkania, lecz niestety po pół roku pracy zwolnili go i do tej pory nie mógł znaleźć niczego. Liam nadal był samotnym ojcem z dwuletnim synem, jednak trzeba było przyznać, że świetnie sobie radził. - Podoba ci się ten dom? - stanął przed średniej wielkości domem.

- Podoba mi się Hazz, ale dobrze wiesz, że nie stać nas na taki dom. - westchnął, widział błysk w oczach chłopaka i ciężko było mu kolejny raz mówić nie.

- A co gdybym ci powiedział, że niedługo będzie nasz? - zaczął się bujać na piętach.

- Jeśli wziąłeś ten kredyt, o którym ostatnio gadałeś to cię zabiję. - zmrużył oczy, Harry miał czasami szalone pomysły i nie raz się o nich przekonał

- Nie wziąłem, niestety nie mam aż takiej zdolności kredytowej. - wywrócił oczami. - Ale ostatnio dowiedziałem się, że przechodzi na mnie spadek po ciotce i takim sposobem niedługo ten dom będzie nasz.

- Czemu on przechodzi akurat na ciebie? - szatyn zmarszczył brwi. - Przez ostatnie trzy lata nie spotkałem ani jednej twojej ciotki.

- No bo wiesz to jedna z tych ciotek które mieszkają nie wiadomo gdzie, a później okazuje się, że masz po nich spadek. - wzruszył ramionami.

- A tak na serio? - wywrócił oczami, kompletnie mu nie wierzył.

- A tak na serio to mój tatuś się przydał, bo wyprowadził się do swojej narzeczonej, sprzedali z mamą dom, mama dała mi część pieniędzy, trochę udało nam się oszczędzić i proszę bardzo. - wskazał ręką na budynek.

- Nie mogłeś kupić czegoś mniejszego? Tak żebyśmy mieli jeszcze za co żyć?

- Mamy za co żyć, nie był bardzo drogi ten dom. A tutaj w pobliżu jest szkoła, więc może spróbujesz się tam zatrudnić. Zrobisz kursy na pedagoga i przez jakiś czas będziesz mógł tam pracować.

- Cholera, nie wiem czy jestem gotowy na przeprowadzkę.

- To zostań u Liama, ja się tutaj przeprowadzam. - wywrócił oczami, uraziło go trochę to, że Louis ani trochę nie ucieszył się z jego decyzji. - Pieniądze, które pożyczyłem oddam ci w ratach. - naburmuszył się i ruszył w powrotną stronę.

- Trzy cholerne lata ze sobą jesteśmy, a wciąż tak samo łatwo cię urazić. - szatyn zaśmiał się i złapał go za rękę zatrzymując.

- No bo nie cieszysz się, że go kupiłem? Myślałem, że ci się spodoba, długo szukaliśmy mieszkania, ale myślę, że dom jest lepszy.

- Cieszę się, ale się boję. Nie mam pracy Hazz, nie znajdę jej w ciągu sekundy, a musimy przecież jeść. - westchnął.

- Zostało nam prawie dziesięć tysięcy, myślisz że nie starczy nam na najbliższe trzy miesiące?

- Jesteś szalony, skarbie. - pokręcił głową.

- Wiem. - uśmiechnął się. - A teraz czeka nas długi powrót do domu. - złapał go za rękę po czym obydwoje zaczęli iść w stronę centrum.

- Albo zadzwonimy do Malików i od razu zaprosimy ich do siebie. - bo tak, w tej kwestii też się dużo zmieniło. Zayn dokładnie rok po pierwszych zaręczynach założył pierścionek i sam oświadczył się też Niallowi w obecności rodziców. Wtedy już nie martwił się o ludzi z uczelni, stwierdził, że jest już na tyle dorosłym mężczyzną, że powinien tak myśleć o przyszłości.

- Zróbmy tak. W sumie Adrien dawno nie widział swoich wujków. - Harry wyciągnął telefon i zadzwonił do Nialla, a ten poinformował go, że będą po nich za dwadzieścia minut.

- Dobra to co robimy do czasu ich przyjazdu?

- Czekamy. - odparł brunet.

- Harry, nie bądź dziadkiem, nie mam zamiaru tutaj siedzieć i czekać. - Louis czasami naprawdę zachowywał się jak dziecko, nie raz zdarzało się, że chodził naburmuszony po domu jeśli brunet nie chciał czegoś zrobić. 

- Możesz pobiegać. - wywrócił oczami.

- Nie bądź wredny. Wiem, porozmawiajmy o przyszłości.

- A jest o czym rozmawiać? Będziemy mieszkać w tym domu do końca życia, zaadoptujemy kota, uzbieramy pieniądze, założę firmę, zatrudnię ciebie i jako szef zostanę twoim sugar daddy, co ty na to?

- Bardzo podoba mi się ten pomysł, tylko czy kiedykolwiek bottom był sugar daddy? - uniósł brew.

- To będzie pretekst żebym jednak częściej topował.  - wzruszył ramionami. - Ale to będziesz musiał poczekać jeszcze z dziesięć lat.

- Poczekam, ja jestem bardzo cierpliwy. - pokręcił głową rozbawiony. Usiadł na trawie i pociągnął bruneta za nogawkę, aby ten zrobił to samo, co oczywiście po chwili uczynił.

- Wiesz, że wyglądamy jak debile? - oparł się mimowolnie o niego.

- Jakoś nie bardzo mnie to obchodzi, niech sąsiedzi nas poznają od razu. - wzruszył ramionami. - Niall pisze, że za pięć minut będą. I kupili piwo. - zaśmiał się.

- No tak, gdzie Niall tam i piwo. Ciekawe czy to kiedykolwiek się zmieni.

- Mam nadzieję, że nie, już wystarczy, że zaczął jeździć na rowerze i mnie na niego ciągnie.

- Ja tam widzę same plusy tego, że jeździsz.

- Tak, jakie?

- Twoje pośladki, są o wiele lepsze. - wzruszył ramionami. - Nie żeby wcześniej nie były dobre, ale teraz znacznie bardziej mi się podobają.

- Może to był ukryty cel Nialla. - zaśmiał się i złapał jego dłoń. Louis wsunął delikatnie palce w jego włosy i zaczął pociągać za końcówki, co jakiś czas robił to mocniej sprawiając, że Harry mruczał cicho na przyjemne uczucie. Obydwoje uwielbiali bawić się włosami bruneta.

- Nadal nie mogę zaakceptować tego, że je ściąłeś tak krótko. - pociągnął mocniej za pasmo włosów powodując, że brunet syknął.

- Były na szczytny cel, ciesz się. - wywrócił oczami. Harry bardzo dbał o swoje włosy, nie starał się tak bardzo dla siebie, ale bał się, że nie przyjmą ich w celach charytatywnych, a to było dla niego bardzo ważne. 

- Nie mam za co ciągnąć cię teraz. - sapnął oburzony. Jego małe  uzależnienie względem włosów Harry'ego w ciągu tego czasu w ogóle nie zmalało, ale nie mógł nic poradzić na to, że uwielbiał je, jeszcze nigdy nie spotkał się z tak miękkimi włosami.

- Masz, nie są aż tak krótkie. - wsunął palce w swoje włosy i gdy zobaczył nadjeżdżające auto Zayna wstał z trawy i wsiadł do niego, gdy tylko ci się zatrzymali. - W samą porę, o mało nie doszło do kłótni o długość moich włosów.

- On nadal to przeżywa? - spytał Niall odwracając się do naburmuszonego Louisa.

- Uwielbiałem je, dobra? - zapiął pasy. - Następnym razem masz zakaz nawet ścinania końcówek, rozumiesz? - spojrzał na niego, a ten zaśmiał się i pokiwał głową.

- Właśnie, kiedy ślub? -spytał Harry przypominając sobie o tym, że ci byli w trakcie planowania tego pięknego dnia.

- Nie mamy jeszcze dokładnej daty. - Zayn skrzywił się nieznacznie. - Chciałbym w lipcu, ale Niallowi nie pasuje.

- Bo ja chciałbym w maju. - burknął niezadowolony. To nie była jego wina, że był bardzo niecierpliwy, odkąd Zayn nie przyjął za pierwszym razem jego zaręczyn pojawiło się w nim ziarenko niepewności, które niestety za każdym razem dawało o sobie znać, gdy tylko musieli coś przekładać. 

- Ale to za ponad miesiąc, mielibyście mało czasu. - Louis zmarszczył brwi.

- I tak nie mamy zamiaru robić wielkiego wesela, chcemy małe spotkanie na kilka osób.

- Ty chcesz małe spotkanie na kilka osób. - odparł mulat. 

- To nie moja wina, że jesteś przyzwyczajony do swojej kultury. Ja nie mam zamiaru zapraszać całej mojej rodziny.

Niestety takie kłótnie pojawiały się u nich średnio dwa razy w tygodniu, żaden z nich nie chciał odpuścić i za każdym razem siłą próbowali przeciągnąć drugiego na swoją stronę. Niall jako swoją mocną stronę wybrał sobie swoją umiejętność wywoływania płaczu, natomiast Zayna argumentem było to, że to właśnie on w większości płaci za ten ślub i powinni to zrobić tak jak on chce. 

- Ej dobra, skończcie, nie chcę słyszeć waszej kłótni, macie jeszcze trochę czasu, dogadacie się, spokojnie. - westchnął Louis. - Równie dobrze możecie wziąć ślub w jesień, jakie to ma znaczenie. - wywrócił oczami.

- Ma.. - zaczął blondyn, jednak przerwał mu Harry, gdy dotarli na miejsce.

- Wysiadaj, później ogadacie. - poczekał aż wszyscy wyjdą z auta i wszedł do bloku, a chwilę później wszedł do mieszkania. - Mamy gości. - poinformował ściągając buty. Do korytarza wbiegł Adrien, który gdy tylko zobaczył Zayna rzucił mu się na nogi krzycząc.

- Adrien. - powiedział zdenerwowany Liam przez co chłopiec spojrzał na niego i schował głowę w nogawkach bruneta.

- Hej wyluzuj. - odparł mulat i wziął go na ręce. - Wszystko w porządku u ciebie? - spytał chłopca, a ten pokiwał głową. - Słuchaj taty i nie krzycz następnym razem, co? - zaśmiał się, a ten przytaknął zgadzając się.

- Idziemy spać maluchu. - szatyn podszedł do swojego syna biorąc go na ręce.

- Czemu? - sapnął chłopiec.

- Bo duzi chłopcy powinni spać. - pocałował go w czoło i zaniósł do sypialni. Reszta poszła do salonu i rozsiadła się wyciągając alkohol.

- Tylko nie pij zbyt dużo. - upomniał blondyna Zayn.

- Jak zawsze. - wywrócił oczami i wziął butelkę do ręki. Chociaż i tak nie miał zamiaru go słuchać, był na niego zły, że ten nie zgadza się z jego zdaniem i miał w planach wypić tak dużo jak tylko da radę. 

- Musze wam coś powiedzieć. - odparł Liam wchodząc do salonu.

- Coś poważnego? - mulat zmarszczył brwi, gdy tylko wszedł zauważył, że coś jest nie tak. 

- Będę miał dziecko.

- Kolejne? Liam do cholery, nie wiesz co to są prezerwatywy?! - krzyknął zdenerwowany Louis.

- Wiem. - sapnął i opadł na kanapę.

- To dlaczego ich nie używasz? Masz zamiar robić sobie dziecko za każdym razem, gdy tylko będziesz uprawiał seks? - spojrzał na niego zirytowany, a Harry złapał go za dłoń próbując trochę uspokoić. 

- Co z matką? - spytał spokojnie Niall przerywając im. 

- Planujemy je razem wychować. - wziął butelkę ze stołu i otworzył ją sobie, wiedział, że nie powinien pić alkoholu, gdy jego syn jest w pokoju obok, ale wiedział, że prawdopodobnie Harry nie będzie pił i się nim zaopiekuje. 

- Jak ma na imie? Wie o Adrienie? - dopytał zielonooki. 

- Maya i wie o nim. 

- Nieźle się wpakowałeś. - zaśmiał się Zayn i poklepał go po ramieniu. - Ja nawet ślubu jeszcze nie wziąłem, a ty już na drugie dziecko się szykujesz. 

- Dziękuję za słowa wsparcia. - wywrócił oczami. 

- A to niby ja z Harrym się spieszyłem. - Louis zaśmiał się. 

- Stary nikt normalny po pół roku się nie oświadcza. - blondyn zarzucił nogi na kolana swojego narzeczonego. 

- W porównaniu do tego, że Liam niedługo będzie miał już dwójkę dzieci z kobietami, których nie zna to nasze zaręczyny to były nic, prawda Hazz? - ten pokiwał głową rozbawiony. 

- A my się przeprowadzamy. - przyznał loczek. 

- Gdzie? - spojrzał na nich zdziwiony Liam. 

- Do domu na przedmieściach. Tak właściwie to kupiłem go i nikt o tym nie wiedział. - wzruszył ramionami. - Musiałem się w końcu tym zająć, Adrien jest coraz większy, a Louis za bardzo z tym zwlekał. 

- Straciłem pracę to nie moja wina, że bałem się że nie damy sobie rady. - oburzył się. 

- Jasne, powiedz po prostu, że bałeś się zamieszkać ze mną sam na sam. - spojrzał w jego oczy i zaśmiał mu się prosto w twarz. 

- Ja ci powiem, że się bał. - odparł Niall. - Na pierwszy rzut oka widać, że jest wystraszony. 

- Czy ty sugerujesz, że ja boję się Harry'ego? - szatyn spojrzał na niego niedowierzając. 

- Dokładnie to sugeruję. 

- Ni, piwko do główki strzeliło? - zaśmiał się mulat. 

- Nie, ale dziwne że się go nie boi. Jak ja kiedyś uderzyłem Harry'ego dla zabawy to jak mi oddał to przez miesiąc miałem siniaka na ręce! - poskarżył się. 

- O tak, to akurat racja, Hazz ma mocną rękę. - pokiwał głową. 

- W końcu po coś ćwiczę nie? - wywrócił oczami. 

Gdy w końcu tą wymianę zdań przerwał Liam określając ją za bezsensowną, włączyli cicho muzykę. Niall zaproponował zamówienie jedzenia, twierdząc że za chwilę rzuci i się na lodówkę przez to że od śniadania nic nie jadł, na co Zayn przytaknął potwierdzając, że nie mieli czasu zjeść obiadu. Prawie wszyscy zgodzili się na pizzę, jedynie Harry kręcił nosem mówiąc, że on zamówi sobie frytki, ponieważ mdli go gdy je pizzę. Blondyn spojrzał na niego ze zniesmaczeniem i nazwał go kosmitą. 

- Jak można nie jeść pizzy? - Niall kolejny raz przeżywał jedząc swój trzeci kawałek. 

- Normalnie, nadal mi jest niedobrze jak sobie przypomnę o pizzy, którą jadłem z Louisem trzy miesiące temu. - skrzywił się przypominając o tym, jednak pomimo to wsunął do swoich ust pieczone ziemniaki. 

- Nie przeżywaj tak kochanie i zajmij się swoim jedzeniem. - mulat wywrócił oczami i otworzył sobie piwo. 

- Jak wrócimy? - blondyn spojrzał na niego. 

- Taksówką. - uniósł butelkę do góry chcąc zbić pierwszy tego wieczoru toast, dawno nie spotkali się w takim gronie i nie chciał być jedyną osobą, która nie piję, ponieważ nawet Harry skusił się na jedną butelkę. Na całe szczęście nie musieli się martwić o Adriena, bo gdy tylko chłopiec wstał Liam zadzwonił do swoich rodziców, którzy przeprowadzili się do Londynu na stałe, i poprosił ich aby ci zajęli się swoim wnukiem tej nocy. 

- Za nowe dziecko Liama. - zaśmiał się blondyn stukając z wszystkimi butelką. - Mam nadzieję, że ostatnie. - wszyscy spojrzeli na niego rozbawieni i usiedli na swoich miejscach. 

Wszyscy rozsiedli się wygodnie i w tej samej chwili Louis sięgnął do kieszeni swoich spodni wyciągając małe granatowe pudełeczko i otwierając je przed brunetem.

- Wyjdziesz za mnie?


🦄🦄🦄

Dzień dobry, więc tak oto ostatni rozdział tej wspaniałej książki. 
Będę za nią tęsknić, jednak cieszę się, że ją skończyłam. Być może zakończenie nie jest najlepszej jakości, ale musicie mi wybaczyć, sprawy prywatne pochłonęły mnie całą. 

Dziękuję każdemu, kto to czytał na bieżąco, musieliście być bardzo wytrwali, bo często czekanie na kolejny rozdział trwało ponad miesiąc, a wy wciąż ze mną byliście.

Dziękuję każdemu, kto jest dopiero od niedawna, ponieważ widząc tak dużą ilość nowych czytelników moja motywacja wzrastała. 

Oraz dziękuję też każdemu, kto czytał tę książkę już po publikacji, wy mieliście to szczęście, że nie musieliście czekać miesiące na rozdział. 

Jestem wam bardzo wdzięczna, będę tęsknić, jak zawszę. Mam nadzieję, że niektórzy zostaną ze mną i cierpliwie będą czekać na moją kolejną książkę. 

Trzymajcie się cieplutko! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top