6.
Większa aktywność = szybciej rozdział 😏
Louis wszedł do herbaciarni starając się zachować zimną krew, nie mógł pokazać Harry'emu, że przychodził tutaj tylko ze względu na niego. Usiadł przy jednym ze stolików ściągając kurtkę wieszając ją na krześle. Dzisiaj zdecydowanie był jeden z zimniejszych dni jak do tej pory. Chuchnął sobie w dłonie chcąc je trochę ocieplić.
-Co podać? - usłyszał po chwili głos bruneta.
-Herbatę i szarlotkę na ciepło.
-Już przynoszę. - odparł odchodząc. Podczas przyrządzania herbaty cały czas obserwował szatyna, od ich rozmowy minął tydzień i naprawdę brakowało mu tych wspólnych popołudni. Zrobił szybko herbatę i po podgrzaniu szarlotki położył ją na talerzyku i nałożył podwójną porcje bitnej śmietany wiedząc, że szatyn miał do niej słabość. Stwierdził, że nie da rady dłużej nie odzywać się do szatyna, to było dla niego zbyt trudne. Dlatego wziął polewę czekoladową i napisał z boku talerzyka mały napis ''przepraszam" mając nadzieję, że to załagodzi sytuację. Wziął głęboki oddech po czym podszedł do jego stolika i postawił to wszystko i spuścił głowę. Było mu strasznie wstyd, nie powinien był reagować tak na uczucia innych.
-Hazz? - zdziwiony spojrzał na niego, nawet nie zwracając uwagi, że skrócił jego imię.
-Przepraszam Lou. Jest mi tak bardzo wstyd. - westchnął. - Nie wiem dlaczego się tak zachowałem, przecież to nie twoja wina, że ci się podobam. - Bardzo jesteś na mnie zły?
-Już dawno przestałem być zły. Wiem, że mogłeś być zdenerwowany, to normalne. Chodź tutaj. - wstał i przytulił bruneta widząc, że ten wciąż nie jest przekonany. Uważał, że zachowanie bruneta było strasznie urocze i nie mógł podjąć innej decyzji niż wybaczenie.
-Dziękuje, bardzo mi ciebie brakowało. - wtulił się w niego.
-Mnie ciebie też. - szepnął. - Kończysz za chwilę pracę, prawda?
-Tak, dokładnie za piętnaście minut. Wiedziałeś, o której przyjść. - zaśmiał się.
-To już chyba z przyzwyczajenia. - uśmiechnął się. - Ale skoro kończysz już pracę to weź też drugi kawałek ciasta dla siebie i chodź w końcu porozmawiamy. - uśmiechnął się siadając z powrotem na krześle.
-Nie mogę Lou, przytyłem ostatnio i nawet Nick mi to powiedział. - westchnął.
-Dlaczego wciąż jesteś z tym dupkiem? Nawet jeśli przytyłeś, chociaż ja i tak tego nie widzę, to co z tego? To jest tylko ciało. - wywrócił oczami.
-Niby tak, ale chcę mu się podobać. - wzruszył ramionami.
-Oj, coś mi się wydaje że ja będę musiał się za ciebie wziąć. W tej chwili przyniesiesz sobie kawałek ciasta i go zjesz, rozumiemy się? - uniósł brew.
-Ale Lou.. - jeknął.
-Żadnego ale. - założył ręce na piersi. - No dajesz. - spojrzał na niego. Ten mruknął coś pod nosem i poszedł wziąć sobie kawałek ciasta. Po chwili wrócił z kawałkiem ciasta i pod czujnym wzrokiem szatyna zaczął je jeść. Rozmawiali ze sobą delektując się ciastem.
-Znowu jesz słodycze? - nawet nie zorientowali się gdy obok nich pojawił się Nick.
-To tylko ciasto Nick. - westchnął cicho.
-Ta i dodatkowe kilka centymetrów. - wywrócił oczami. Te słowa sprawiły, że Harry odsunął od siebie talerzyk, zupełnie stracił apetyt na to ciasto.
-Daj mu jeść co chce. - warknął szatyn. - Nawet jeśli przybędzie mu kilka kilogramów to jakie to ma znaczenie? - uniósł się, denerwował go coraz bardziej.
-Wielkie, dbam o jego zdrowie. Nadwaga jest niebezpieczna dla zdrowia.
-Jemu wiele brakuje do nadwagi. - zakpił. - Hazz chodźmy do mnie. Najemy się słodyczy, a twój chłopak niech martwi się o te centymetry. - wstał od stołu i podał brunetowi jego kurtkę. - W sumie, skoro jedzenie dodaje centymetrów to wydaje mi się, że powinieneś zacząć dużo ich jeść, jeśli wiesz o co mi chodzi. - spojrzał przelotnie na jego krocze po czym niemal siłą wyciągnął brunetka z herbaciarni. - Twój chłopak to kutas. - warknął.
-Wiem. - westchnął. - Trochę się zmienił odkąd zostaliśmy parą. Na początku był idealny, ale teraz już nie jest tak kolorowo.
-Jak długo jesteście razem?
-Miesiąc, ale dopiero teraz postanowilismy się razem pokazywać, nigdy nie byłem aż tak odważny. - wzruszył ramionami i przysunął się bliżej Louisa gdy zaczęło mu się robić zimno.
-Za chwilę będziemy. - owinął wokół niego rękę. - Obejrzymy coś, z tego co wiem dzisiaj nie ma Liama po południu więc mamy caly dom dla siebie.
-Dziękuję Lou, to dla mnie dużo znaczy. Wiesz chciałem z nim zerwać już jakiś czas temu ale wciąż wierzyłem, że jednak może coś się zmieni. - westchnął.
-Rozumiem cię Harry. To normalne w tym wieku że chcesz zatrzymać przy sobie kogoś jak najdłużej. - potarł jego ramię i odetchnął widząc swój dom, naprawdę robiło się coraz zimniej. - Wejdź. - otworzył przed nim drzwi. - Za chwilę przygotuję coś ciepłego. Kawa, herbata czy kakao? - uśmiechnął się ściągając kurtkę.
-Kakao. - uśmiechnął się do niego szeroko i poszedł za nim do kuchni. Usiadł na blacie przyglądając się szatynowi. Uwielbiał jego towarzystwo, od pewnego czasu czuł się przy nim lepiej niż przy swoim chłopaku. Louis nalał gorący napój do dwóch kubków i wyciągnął z lodówki bitą śmietanę, którą najpierw wycisnął na sam wierzch a później do ust bruneta, który zaśmiał się ostatecznie wszystko jedząc.
-Chodź do salonu tam jest wygodniej. - podał mu jeden kubek i szybko poszedł do wcześniej wspominanego miejsca. Ten ruszył za nim i rzucił się na kanapę wcześniej odkładając kubek.
-Twoja kanapa jest taka wygodna. - przymknął oczy. - Mógłbym na niej nawet spać. - zaśmiał się.
-Nie dałbyś rady Harry, jesteś zbyt wielki. - pokręcił głową, usiadł na fotelu i wziął w dłoń pilot z zamiarem włączenia telewizora.
-Chodź tutaj, nie będziesz siedział tak daleko. - poprawił się na kanapie. - Dasz mi jakiś koc?
-Już przynoszę - wstał i poszedł do swojej sypialni wyciągając z szafy gruby, ale bardzo miły w dotyku koc. Wrócił do salonu i przykrył nim bruneta od razu siadając obok niego. Po drodze wziął ze swojego pokoju jeszcze dwie paczki ciastek i czekoladę. - Niech Nick się pieprzy. Zjemy dzisiaj tak niezdrowo jak nigdy dotąd. - otworzył jedno opakowanie ciastek od razu wkładając sobie jedną sztukę słodyczy do ust.
-Masz racje, wyglądam dobrze. On po prostu jest dziwny. - zaśmiał się i od razu zaczął jeść ze smakiem ciastko. - Uhm.. Te ciastka są pyszne! - zachwycił się.
-Tak, moje ulubione. - uśmiechnął się przez co wokół jego oczu pojawiły się zmarszczki. Schylił się biorąc jeden kubek kakao i od razu upijając łyk. - To co robimy? - spytał przysuwając się do niego i patrząc prosto w jego oczy.
-Nie wiem, a na co masz ochotę? - uśmiechnął się zalotnie.
-Ja? Ja mam ochotę na przytulanie się na moim małym łóżku z pięknym zielonookim chłopcem. - zagryzł wargę nie wiedząc czy może sobie pozwolić na takie komentarze.
- Nie wiem, czy jestem aż tak piękny, ale mam zielone oczy więc chodź. - złapał go za rękę zrzucając z siebie koc i ciągnąc w stronę jego pokoju. Gdy tylko się tam znaleźli położył się na łóżku co po chwili uczynił również szatyn. Wtulił od razu w siebie Harry'ego. - Poczekaj chwilkę, pójdę do łazienki i za chwilę wrócę. - wstał z łóżka i skierował się do łazienki, w której od razu się zamknął. Podszedł do umywalki i przepłukał szybko twarz wodą. - Spokojnie Harry, nie możesz się za szybko przywiązywać. Przed chwilą prawdopodobnie zerwałeś z chłopakiem, wyjdziesz na dziwkę. - mruknął do siebie starając się uspokoić swoje emocje, które nim szargały. Gdy trochę ochłonął wyszedł z łazienki i wrócił do Louisa, który zajęty był telefonem. - Nie było mnie dosłownie pięć minut a ty już znalazłeś sobie pocieszenie.
-Przykro mi Hazz, ktoś naprawdę potrzebuje moich korepetycji w porównaniu do ciebie. - zaśmiał się z czułością.
-Kto? - położył się kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Aidan. - pokazał mu konwersacje.
-Czemu każda osoba, z którą się zadajesz jest płci męskiej? - uniósł głowę.
-Bo wszystkie dziewczyny, wstydzą się do mnie podejść lub ogólnie o coś zapytać. - wzruszył ramionami. Nie wyczuł tej zazdrości w głosie bruneta. - Więc niestety nie mogę przyjść jutro do herbaciarni.
- O nie, jak ja teraz przeżyje? - dramatyzował udając przejętego. Chwilę później zaśmiał się i przerzucił nogę przez niego. - Idę spać. - zamknął oczy naciągając na nich kołdrę.
-Zostajesz na noc? - odgarnął loczki z jego twarzy.
-A mogę? - mruknął sennie.
-No oczywiście że tak. Głupie pytanie. Tylko musisz iść wziąć prysznic. - zrzucił jego nogę z siebie.
-Loueh, bądź łaskawy. Jestem śpiący. - burknął.
-A jest dopiero dziewiętnasta. To tylko dziesięć minut, nie zaśniesz w trakcie. No dalej, nie ociągaj się. - wstał i podszedł do szafy w celu wyciągnięcia jednej ze swoich większych koszulek po czym rzucił nią w bruneta.
-No Lou.. - jęknął zakrywając się bardziej kołdrą.
-Nie Harry. Idziesz wziąć prysznic. - stanął z rekami na biodrach.
-Jesteś głupi. - wstał biorąc koszulkę. - Gdybym jeszcze śmierdział czy coś, ale wczoraj się myłem. - mruczał pod nosem wychodząc z pokoju, czym spowodował śmiech szatyna, który pokręcił głową na jego zachowanie.
-Będziesz coś jadł? - spytał przechodząc przez korytarz do kuchni.
-Tak, chce kanapki, ale zrób mi też czarną herbatę. - zarządził.
Szatyn otworzył szerzej oczy i od razu otworzył szafkę, w której on i Liam przechowywali kawę i herbatę. Westchnął widząc, że jedyne co tam było to dwa opakowania jego czerwonej herbaty i słoik kawy. Oparł się o blat po czym wyparował z mieszkania idąc do sąsiadki, z którą utrzymywał dobre kontakty. Pożyczył od niej kilka torebeczek czarnej herbaty i wrócił do siebie. W tym samym momencie z toalety wyszedł brunet i od razu wszedł do kuchni.
-Co ty robiłeś tyle czasu, gdy brałem prysznic? - uniósł brew. Podszedł do kuchenki i wstawił wodę kręcąc głową.
-Zamyśliłem się. - uniósł ręce w obronnym geście. - Już robię, nie denerwuj się. A mówią, że jak dziewczyna jest głodna to jest niebezpieczna. - pokręcił głową.
-Oh cicho bądź. - zarumienił się. - Idź teraz ty. Ja to już dokończę. - zabrał mu nóż i masło i wygonił go z kuchni. Zaczął robić wolno kanapki nucąc pod nosem jedną z piosenek jego ulubionego artysty. Kilkanaście minut później obok niego na blacie stał talerz z kanapkami, a szatyn z ręcznikiem owiniętym wokół bioder wszedł do kuchni. -Louis! Ubierz się! - krzyknął zakrywając oczy.
-Jejku Harry, przecież to nic takiego, na pewno nie raz widziałeś gołą klatkę mężczyzny.
-No widziałem, ale to nie to samo. Idź się po prostu ubierz i zjedzmy w spokoju kolacje. Ustawił wszystko na stole i usiał przy nim czekając na szatyna. Chwilę później Louis wszedł do kuchni i usiadł przy stole zaczynając jeść. Kilkanaście minut później w akompaniamencie spokojnej rozmowy zaczęli po sobie sprzątać.
-Louis, wyłaź z pokoju. Kupiłem nam piwo. - usłyszeli krzyk Liama, który dopiero co wszedł do mieszkania.
-Przykro mi, dzisiaj spędzam wieczór z Harrym. - wychylił się z kuchni.
-No wiedziałem, że tak będzie! - dramatyzował. - Ledwo masz chłopaka, a już olewasz swojego najlepszego przyjaciela. - złapał się na serce wchodząc do kuchni. - Cześć Harry. - zwrócił się do bruneta. - Może jeszcze powiedz, że nie pójdziesz ze mną na imprezę w piątek.
-Liam. - zaśmiał się. - Przestań, Hazz po prostu zostaje na noc, bo jest zbyt śpiący, aby wrócić do domu. Dobra, ale teraz idziemy już do pokoju, bo on naprawdę jest śpiący. - spojrzał na bruneta, który stał z zamkniętymi oczami oparty o lodówkę. - Chodź. - złapał go za rękę ciągnąc do pokoju. Położył się na łóżku i pociągnął bruneta na siebie, który automatycznie się w niego wtulił.
-Jesteś przyjemny. - mruknął sennie brunet ściskając go.
-Idź spać Hazz, bredzisz. - szepnął mu do ucha i pocałował w skroń. - Dobranoc.
-Dobranoc Lou. Obudź mnie jutro wcześnie, muszę iść na zajęcia rano.
-Ty chodzisz codziennie na zajęcia i do herbaciarni?
-Mhm.. - mruknął układając głowę w zgięciu jego szyi.
-Przecież tak się nie da. - westchnął.
-Da się, idź spać i daj mi spokój. - położył dłoń na jego ustach uciszając go.
🦄🦄🦄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top