4.
Nie obrażę się za kilka ładnych komentarzy.
Uwielbiam je czytać!
___________________________
-Cześć Lou! - Harry uśmiechnął się do szatyna, gdy tylko ten przekroczył próg herbaciarni.
-Hej. - mruknął. Kompletnie nie podzielał jego humoru. On od rana miał zły dzień. Najpierw zdjęcie Harry'ego całującego się z Nickiem na wczorajszej imprezie, a później okazało się, że wykłady na które przygotowywał się od kilku dni zostały odwołane. Dla niektórych z jego roku było to zbawienie, ale nie dla niego. On naprawdę się na nie przygotował i specjalnie dzisiaj wstał wcześniej aby jeszcze przeczytać referat, który przygotował i w razie czego poprawić kilka błędów.
-Czemu jesteś taki nie w humorze? - przysiadł się do niego.
-Po prostu zły dzień. - wymusił uśmiech.
-Wiem co ci pomoże. - uśmiechnął się szczęśliwy. Chciał poprawić szatynowi humor, bo jego samemu się to zaczynało się to udzielać.
-Czarna herbata. - odpowiedział za niego.
-Dokładnie. - wstał z krzesła. - Nie smuć się. Za kilkanaście minut kończę zmianę to porozmawiamy. -przejechał palcami po jego włosach i odszedł do lady. Wrócił z kubkiem parującego napoju i położył przed szatynem. - W sumie to i tak nie mam co robić. Nikogo oprócz ciebie, więc mogę sobie chwilę usiąść.
-Dziękuję. - uśmiechnął się do niego. - Może lepiej powiedz jak idzie twój związek z Nickiem? - popatrzył na niego i zmarszczył brwi widząc jak brunet spiął się lekko.
-Dobrze. - odpowiedział krótko i szatyn już wiedział, że coś jest nie tak, to nie było do niego podobne.
-Coś ci nie wierze. - mruknął.
-No dobra, trochę się pokłóciliśmy. - mruknął.
-Zdjęcie na instagramie mówiło coś innego. - spojrzał na niego przenikliwie.
-Od tego się zaczęło. - wywrócił oczami przypominając sobie sytuację z imprezy. - On chciał iść ze mną do łóżka, a ja nie dość, że nadal tego nie chce, to nie jestem cholernym bottomem. - prawie krzyknął, jakby to co powiedział było czymś normalnym.
-Co za dupek. - Louis mruknął do siebie. - Nie zasługujesz na niego. - popatrzył w oczy bruneta.
-Nie mów tak. Jestem na niego zły, ale on nie chciał źle. Wypił trochę za dużo, nie kontrolował tego. - odparł przez co szatyn spojrzał na niego z niedowierzaniem. - Mówiłeś, że gdy będę potrzebował korepetycji to mam się do ciebie zgłosić. - zmienił temat widząc minę szatyna.
-Tak, to z czego potrzebujesz tych korepetycji? - próbował zapomnieć o wcześniejszej wymianie zdań, co było ciężkie, bo Louis nie dowierzał w do jak bardzo Harry jest zaślepiony.
-Nie wiem czy się znasz, ale ostatnio zapisałem się na filologię angielską. Nie ma to nic wspólnego z moim kierunkiem, ale chciałem spróbować czegoś nowego. Jednak okazało się, że to nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać i tak naprawdę to ja nic nie umiem. Każą mi interpretować wiersze a dla mnie żaden nie ma sensu. - wyrzucił z frustracji ręce w górę.
-Masz szczęście loczku. Filologia angielska to mój kierunek, jednak tutaj za bardzo ci nie pomogę. Raczej informacje z trzeciego roku nie bardzo ci się przydarzą patrząc na to, że są to zajęcia dodatkowe. - zaśmiał się.
-Tak, rzeczywiście. - parsknął. - To może innym razem,
-A może po prostu pójdziesz ze mną do domu i tam się pouczymy, powinienem mieć wszystkie notatki z wcześniejszych lat, myślę że ci się przydadzą.
-Naprawdę? - spojrzał na niego zaskoczony po czym pokiwał głową. - Bardzo chętnie. Przyda mi się trochę nauki i wieczór ze swoim prawie przyjacielem. - zaśmiał się. - Poczekaj chwilę, pójdę sobie załatwić wcześniejsze wyjście. - wstał od stolika i pobiegł na zaplecze. Szatyn podczas nieobecności bruneta dopił do końca herbatę i napisał wiadomość do Liama informując go, że przyjdzie z Harrym. - Jestem gotowy. - uśmiechnął się po czym gdy zobaczył pusty kubek ostawił go na ladę i po chwili razem z szatynem wyszli z herbaciarni.
-Do mojego mieszkania, są niecałe dwa kilometry. Wolisz jechać autobusem, czy nie przeszkadza ci spacer? - ruszył w odpowiednim kierunku.
-W miłej atmosferze nigdy nie przeszkadza mi spacer. - zarumienił się po czym dogonił go dorównując mu kroku.
Kilkanaście minut później dotarli do mieszkania szatyna, ten otworzył drzwi i przepuścił w nich bruneta. Od razu w korytarzu pojawił się Liam, który nie chciał zaprzepaścić okazji spotkania się z obiektem westchnień swojego przyjaciela.
-Cześć, chłopaku o niesamowitych zielonych oczach. - podał mu rękę.
-Liam. - Louis warknął patrząc na niego, wiedział że jego przyjaciel nie będzie umiał utrzymać języka za zębami.
-No co, powtarzam twoje słowa. - wzruszył ramionami, posyłając Harry'emu swój firmowy uśmiech i udając jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło.
-Cześć Liam. - zaśmiał się. - To może pójdziemy się już pouczyć? - tym razem zwrócił się do Tomlinsona, który zabijał wzrokiem swojego przyjaciela.
-Tak, tak będzie najlepiej. A ty wróć do tego co robiłeś. - pchnął go w stronę jego sypialni i sam pociągnął bruneta w stronę swojej.
-Miły jest twój przyjaciel. - brunet usiadł na łóżku zupełnie nie krępując się jego obecnością. Czuł się bardzo swobodnie, co nawet dla niego było dziwne. Rzadko kiedy prowadził dłuższą rozmowę z innymi ludźmi, a z Louisem przychodziło mu to z taką łatwością, że czasami miał tyle tematów do rozmów, że o większości nawet nie zdążyli napomknąć.
-Bardzo. Próbuje zrobić wszystko, żeby cie zrazić do mnie, jest idiotą - wywrócił oczami śmiejąc się. Podszedł do szafki, w której było mnóstwo zeszytów i po wyciągnięciu jednego z nich podał go brunetowi. - Tutaj jest wszystko z mojego pierwszego roku. Od pierwszych kultur po jakieś tam bzdety, o których naprawdę już nie pamiętam. - pokręcił głową i usiadł obok niego na łóżku tak blisko, że ich nogi stykały się .
-Dużo tego. - westchnął przeglądając zapisane w całości kartki. -Nawet nie wiem od czego zacząć. - zakłopotał się.
-Harry, spokojnie przecież nigdzie mi się nie spieszy, nikt nas nie pogania. Zastanów się na spokojnie czego chcesz się nauczyć, a ja spróbuje ci to w najprostszy sposób wytłumaczyć. - uśmiechnął się do niego chcąc dodać mu otuchy.
-Nie to nie o to chodzi. - podrapał się po karku. Nie wiedział jak ma wytłumaczyć całą tą sprawę szatynowi. - Chodzi o to, że ja tak naprawdę nie mam dodatkowych zajęć z filologi angielskiej. - westchnął czując się pierwszy raz skrępowany w obecności szatyna. - Po prostu kiedyś zobaczyłem u ciebie w torbie książkę z filologi, a bardzo cię polubiłem i chciałem spędzać z tobą czas poza herbaciarnią, a ty zaproponowałeś mi korepetycje i myślałem, że to będzie świetny pomysł. - wzruszył ramionami.
-Hazz. - pokręcił głową czule się na niego patrząc. - Wystarczyło powiedzieć, naprawdę. Ale jest mi niezmiernie miło że wymyśliłeś taki plan tylko po to, żeby się ze mną spotkać. - założył kosmyk włosów za jego ucho.
-Naprawdę nie jesteś zły? Zmarnowałeś tylko przeze mnie wieczór, bo wkopałem ci się do domu. -westchnął.
-Harry, ja mógłbym codziennie tak marnować wieczory, jeśli to ty miałbyś być moim gościem. - położył się plecami na łóżku cały czas obserwując bruneta.
-To chyba dobrze. - spojrzał na niego niepewnie.
-Bardzo dobrze. Jesteś głodny? Myślę, że Liam też będzie chętny na zamówienie jakiegoś hamburgera.
-Z przyjemnością. Od rana nic nie jadłem, bo zapomniałem wziąć jedzenie z domu. - skrzywił się.
-Mogłeś mi powiedzieć, przyniósł bym ci coś. - westchnął.
-Zapomniałem. - wzruszył ramionami. - To jak z tymi hamburgerami? - wstał z łóżka i spojrzał wyczekująco na szatyna.
-Już idziemy. - stanął naprzeciwko niego patrząc w te zielone piękne oczy, które chciałby widzieć codziennie do końca swojego życia, później jego wzrok padł na pełne usta i uśmiechnął lekko do bruneta. Chwilę później stało się coś czego nikt by się nie spodziewał. Szatyn połączył ich usta w gorącym pocałunku, całowali się tak długo dopóki nie brakło im powietrza. -Hazz, przepraszam, nie powinien był tego robić, ty masz chłopaka. - szatyn podkręcił głową. - Proszę cię powiedz coś. - zamknął oczy słysząc jedynie cisze ze strony bruneta.
🦄🦄🦄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top