37.
- Witaj w domu Adrien. - powiedział cicho Liam wchodząc z dzieckiem w nosidełku do mieszkania. Odstawił je na komodę i zajął się ściąganiem wierzchniego ubrania. Wszedł do salonu i wziął chłopca na kolana rozbierając go z kurtki. - Ej, co to za mina. - spytał widząc jak chłopiec wykrzywia buzię w grymasie. - Kolego, poczekaj trochę, za chwilę się wszystkim zajmę, musisz być wyrozumiały chociaż przez pierwszy tydzień. - chłopiec niestety go nie posłuchał i już chwilę później po domu rozległ się głośny krzyk dziecka. Liam kompletnie nie wiedział jak ma się zachować, nie wiedział czy najpierw ściągnąć z niego kurtkę czy najpierw sprawdzić czego potrzebuje. - Csii, skarbie. - zaczął go lekko bujać. Gdy to nic nie pomagało ściągnął z niego kurtkę i poszedł do przewijaka, aby zmienić mu pieluchę, na całe szczęście pielęgniarka i jego mama uczyły go jak to zrobić, jednak mimo wszystko gdy został z chłopcem sam na sam cała nauka poszła na marne, bo gdy tylko miał ściągnąć z niego ubrania strach zapanował nad jego ciałem. Nie wiedział jak ma się zachować, jednak ostatecznie wyciągnął telefon ze swojej kieszeni i zadzwonił do swojej matki. Na jego szczęście kobieta odebrała po kilku sygnałach.
- Co tam synku? - spytała spokojnie, jednak od razu zareagowała, gdy usłyszała głośny płacz w tle. - Dlaczego on tak płacze?
- Muszę mu chyba zmienić pieluchę, nie wiem co mam robić, boję się mamo. - powiedział na jednym wdechu.
- Spokojnie kochanie. - kobieta starała się go uspokoić. - Dokładnie tak jak robiłeś to w szpitalu. Włącz głośnomówiący, będę dokładnie mówić ci co masz robić. - szatyn od razu posłuchał swojej matki i zrobił to co powiedziała mu kobieta. - Teraz ostrożnie odepnij mu body i podnieś je. - chłopak robił wszystko z wielką ostrożnością.
- Oh cholera, Adrien co ty jesz?! - skrzywił się, gdy odpiął mu pieluchę czym wywołał głośny śmiech swojej rodzicielki.
- Przyzwyczajaj się, ten smrodek nie opuści cię jeszcze przez długi czas. - usłyszał i ściągnął do końca pieluchę odkładając ją na bok. - Teraz wytrzyj wszystko chusteczką nawilżaną, tylko pamiętaj od przodu do tyłu nie na odwrót. - przypomniała mu. Dłonie chłopaka bardzo drżały, gdy obracał chłopca na boki. - Tylko dokładnie każde miejsce, te miejsca między fałdkami też. I najważniejsze cały czas utrzymuj z nim kontakt wzrokowy i mów do niego.
- Po co mamo, przecież on i tak nie ogarnia na razie kim jestem.
- Musisz z nim nawiązywać jakiś kontakt, jesteś jego tatą.
- Ale to dziwne mamo, nie wiem co mam mówić. - sapnął.
- To może ja się rozłączę, a ty spróbujesz? - zaproponowała kobieta.
- Ale mamo, co mam później zrobić?
- Później jak upewnisz się, że wszystko dokładnie wyczyściłeś, musisz posmarować to takim kremem w żółtej tubce i założyć pieluszkę, dasz sobie radę, kochanie, wierzę w ciebie. - kobieta jeszcze pożegnała się z nim i rozłączyła.
-Więc zostaliśmy sami Adrien, mam nadzieję, że niedługo zaczniesz ogarniać, że jestem twoim tatą. - starał się wszystko dokładnie wytrzeć. Wziął do ręki tubkę z kremem i wylał trochę na swoją dłoń rozsmarowując na skórze chłopca. W końcu założył na chłopca pieluchę i zapiął body. - I co już nie czujesz potrzeby krzyczenia? - ostrożnie podniósł niemowlę podtrzymując mu głowę i poszedł do salonu, gdzie na całe szczęście stał wózek, wsadził je tam i przykrył po czym ruszył do kuchni, aby zrobić mleko. Przeczytał dokładnie na instrukcji jak to zrobić i już kilkanaście minut później siedział z chłopcem na kanapie i karmił. - Musisz dużo jeść kolego, musisz być silny jak tatuś, tylko musisz podejmować mądrzejsze decyzję niż tatuś. - zaśmiał się, gdy dziecko zjadło większość swojej porcji, Liam oparł je na swojej piersi i uderzył kilka razy w jego plecy dopóki nie odbiło mu się.
-A teraz idziemy lulu? - uśmiechnął się i zaczął usypiać go w swoich ramionach, na jego szczęście nie było to takie trudne, bo już kilka minut później chłopiec spał. Włożył go do łóżeczka w swoim pokoju i wyszedł z niego nie chcąc mu przeszkadzać. Odetchnął i wiedząc, że będzie miał teraz chwilę spokoju postanowił sam coś zjeść, bo przez to jak rano się stresował nie był w stanie przełknąć ani kęsa, co spowodowało u niego burczenie w brzuchu. Wszedł do kuchni i zaczął robić sobie kanapki, nie miał siły robić nic innego, bo wiedział, że im dłużej stał przy kuchni tym były większe szanse na to, że Adrien się obudzi i nie zdąży zjeść. Usiadł przy stole wgryzając się w kanapkę, jednak podskoczył lekko na krześle, gdy ktoś szybko otworzył drzwi robiąc mnóstwo hałasu.
- No mówię ci Louis, on się na mnie uparł, jestem pewny że zrobiłem to zadanie dobrze. - donośny głos Harry'ego rozniósł się po mieszkaniu, a chwilę później słychać było śmiech szatyna. Liam zerwał się z krzesła i pobiegł do korytarza.
- Bądźcie ciszej, dopiero uśpiłem Adriena. - powiedział szeptem, jednak zacisnął oczy gdy usłyszał ciche kwilenie ze swojego pokoju. - Dziękuję. - odchylił głowę do tyłu zrezygnowany.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś, że już dzisiaj będzie w domu? - Louis szybko się rozebrał i poszedł do pokoju Liama biorąc dziecko na ręce.
- Bo nie poszlibyście na zajęcia. - wywrócił oczami i odetchnął, gdy chwilę później chłopiec przestał płakać.
- Ale jesteś cudowny. - Harry przejechał palcem po jego policzku.
- Pozwólcie mu spać, później jak nie będzie taki marudny to się będziecie nim zachwycać. - Louis pokiwał głową i zaczął bujać chłopcem w swoich ramionach nucąc mu cicho. Niemowlę kilka minut później ponownie zasnęło i cała trójka wyszła z pokoju.
- Nie masz ochoty na coś ciepłego? - spytał Harry widząc kanapki na talerzu.
- O niczym innym nie marzę, ale chce zjeść zanim się Adrien obudzi.
- Daj spokój teraz jesteśmy całą trójką w domu to Louis pójdzie. - zaśmiał się. - To może zamówimy coś, mam ochotę na ryż po wietnamsku. - wyciągnął telefon siadając przy stole.
- Może być. - przytaknął Liam.
- Jak się czujesz w roli ojca? Teraz będziesz nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie będzie odpoczynku. - Louis uśmiechnął się lekko i usiadł przy stole obok nich.
- Jestem zestresowany jak cholera, będę musiał nauczyć się przebierać go jedną ręką, a drugą robić mu mleko. - zaśmiał się. - Jest najlepszym co mnie w życiu spotkało, ale trochę potrwa zanim się dogadamy.
- Nie będzie tak źle, pamiętam jak byłem w domu i bliźniaki były małe to przez pierwsze kilka miesięcy było najgorzej, później trochę się uspokoiło, ale jak zaczęło się ząbkowanie to było jeszcze gorzej.
- Dzięki stary pocieszyłeś mnie. - wywrócił oczami. - Ale musimy obmyślić jakiś plan na wigilię, jedziemy do Zayna i Nialla tylko co zrobię z Adrienem.
- No jak to co? Uśpimy go i położymy w ich sypialni, nie martw się. - Harry wzruszył ramionami.
- Mam nadzieję, że nie będzie bardzo marudny. W szpitalu jak z nim byłem to potrafił spokojnie poczekać aż mu pieluchę zmienię, a dzisiaj jak go poprosiłem, żeby dał mi chwilę to od razu zaczął koncert.
- Ma charakterek po tatusiu, przecież ty jesteś taki sam. - odparł Louis.
- Ja? Gdyby on miał charakter po mnie to byłby najgrzeczniejszym chłopakiem pod słońcem.
- Za dwadzieścia pięć minut powinno być. - poinformował Harry odkładając telefon na stół.
- Dobra zdążę przed wyjściem zjeść. - szatyn wstał z krzesła i wstawił wodę na herbatę.
- A gdzie idziesz? - zainteresował się brunet.
- Wychodzę z kolegami do baru, chcesz iść? - odwrócił się do niego, jednak Harry pokręcił głową.
- Nie, spędź z nimi trochę czasu. - uśmiechnął się.
- Jakby ci się nudziło to pisz, zawsze możesz przyjść.
- Będę pamiętał, chociaż dzisiaj dotrzymam towarzystwa Liamowi, mam nadzieję, że nie przychodzą do ciebie rodzice. - upewnił się.
- Nie przyjdą jutro na chwilę, więc jestem jak najbardziej za tym żebyś spędził ze mną czas. - napił się swojej wody i oparł głowę o ścianę przymykając oczy.
- Może ty idź się przespać po obiedzie, co? W nocy może być z tym ciężko, a jutro ostatni dzień zajęć musisz chociaż trochę funkcjonować.
- Loueh ma rację, wezmę małego do kołyski i popilnuję go w salonie. - zgodził się Harry, widział zmęczenie na twarzy szatyna i chciał go chociaż trochę odciążyć, wiedział że ten ostatnimi czasy nie miał zbyt dobrego snu.
- Pomyślę. - pokiwał głową.
Prowadzili luźną rozmowę do czasu przyjazdu jedzenia, na całe szczęście Harry był na tyle mądry, że w wiadomości do dostawcy poprosił o zadzwonienie na telefon zamiast do drzwi. Zjedli powoli wszystko i gdy Harry zajął się sprzątaniem, Louis poszedł przebrać się na wyjście.
- Tylko nikogo mi nie podrywaj. - zaśmiał się odwracając do niego ze ściereczką w ręce.
- Nie będę, możesz być spokojny. - zaśmiał się i podszedł do niego składając lekkiego buziaka. - Nie przemęczaj się, posprzątamy jutro, nie musisz nic robić.
- Nic nie będę robił, zabiorę tylko Adriena do salonu i będę się nim opiekować. Liam potrzebuje dużo odpoczynku, sam fakt, że dzisiaj go odbierał pewnie spędził mu sen z powiek.
- Z pewnością, ale to nic dziwnego, dziecko w tym domu to wielka rewolucja. Zero alkoholu, bo alkohol oznacza hałas, zero imprez, nawet tych małych.
- Ale na imprezy to można do klubu wyjść. - wzruszył ramionami. - I przynajmniej sprzątać później nie trzeba.
- Racja. - przytaknął. - Dobra, lecę bo za chwilę się spóźnię. - poszedł do korytarza zakładając na siebie wierzchnie ubrania.
- Baw się dobrze. - uśmiechnął się.
Harry i ruszył w stronę pokoju Liama, gdy tam dotarł zauważył, że chłopak usnął trzymając chłopca na swojej klatce piersiowej. Najchętniej by ich tak zostawił, ale wiedział też, że było to niebezpieczne biorąc pod uwagę, że dziecko ma dopiero kilka dni, a szatyn nie jest przyzwyczajony do jego obecności. Ostrożnie zabrał niemowlę w swoje ramiona i położył w wózku ruszając do salonu, na całe szczęście chłopiec się nie obudził przez co przybił sobie mentalnie piątkę. Obawiał się co się stanie, gdy chłopiec obudzi się i będzie czegoś potrzebować, on sam nie miał styczności z takimi małymi dziećmi, a chciał dać szatynowi odpocząć, aby ten miał siłę wstawać w nocy. Spojrzał na chłopca i automatycznie zaczął zazdrościć Liamowi, on sam marzył o dzieciach, a wiedział, że dopóki nie będzie miał masy pieniędzy i dużego domu nie ma nawet co liczyć na dziecko, na dodatek drugim problemem było to, że był w związku z mężczyzną, tak naprawdę ich szanse malały prawie do zera. Mimo wszystko wiedział, że ma jeszcze dużo czasu na to, żeby założyć rodzinę, wiedział że powinien myśleć o tym dopiero wtedy, gdy będzie miał stałą pracę, jednak nie zawsze potrafił, od zawsze był domowym typem osoby, lubił spędzać czas w rodzinnych gronie nawet jeśli nie zawsze wyglądało to tak jak sobie marzył. On sam chciał stworzyć w domu taką atmosferę, żeby dzieci siedziały z nim z własnej woli, a nie z przymusu. Z rozmyślań wyrwało go ciche kwilenie Adriena, przez co zerwał się z kanapy i zaczął bujać wózkiem mając nadzieję, że pomoże to wystarczająco. Na całe szczęście chwilę później kwilenie ucichło, a Harry usiadł na kanapie bujając lekko wózkiem.
- Daj spać tacie, musi mieć siłę wstawać do ciebie w nocy. - uśmiechnął się i zaprzestał bujania, gdy zobaczył zamknięte oczy chłopca. Szczęście mu dzisiaj dopisało i chłopiec dopiero po ponad godzinie zaczął płakać, brunet wiedział, że teraz bujanie nic nie da i musi obudzić Liama, jednak ten jak na zawołanie pojawił się w salonie.
- Co chcesz? - zaspany chłopak podszedł do wózka i wyciągnął ostrożnie dziecko. - Nie dasz mi dłużej pospać, co? Harry, mógłbyś wstawić wodę? Pójdę sprawdzić czy nie trzeba go przebrać. - ruszył do swojego pokoju. Brunet pokiwał głową i ruszył do kuchni. Usiadł na blacie czekając aż woda się zagotuje, chwilę później gdy usłyszał głośny gwizd wyłączył kuchenkę i nalał wodę do kubka od razu wstawiając go do zimnej wody. Liam wszedł do kuchni z niemowlakiem na rękach. - Okej, teraz weź mleko z szafki i wsyp dwie miarki. - usiadł na krześle obserwując Harry'ego. - I jak mleko wystygnie to wlej sześćdziesiąt mililitrów wody.
- Widzę, że już wszystko znasz na pamięć. - zaśmiał się brunet.
- Wyuczyłem się jego miar jedzenia na cały pierwszy miesiąc, nawet na studiach się tyle nie nauczyłem co dla niego. - parsknął i pocałował chłopca w głowę. Zielonooki zrobił szybko mleko i podał je szatynowi, ten poszedł razem z nim do salonu i zaczął karmić.
- Co będziesz z nim robić gdy wrócisz na studia? - usiadł na fotelu obserwując ich.
- Będę się nim opiekował tak długo jak będę mieć czas, a w czasie zajęć będę go wozić do rodziców, na całe szczęście mama już prawie nie pracuje, więc będzie mogła z nim siedzieć. - uśmiechnął się do malucha i gdy w butelce już nic nie zostało odstawił ją na stół i położył sobie pieluchę na ramie poklepując plecy dziecka przez niewielka ilość pokarmu wyleciała na materiał. Wytarł dokładnie buzie chłopca i uśpił wkładając go do łóżeczka. - Obejrzymy coś? - zaproponował siadając z westchnieniem na kanapę.
- Włącz coś. - odparł. - Pójdę sobie po piwo, ty nie możesz pić, ale ja chętnie wypiję twoją część. - ruszył do kuchni.
- Tylko nie opij się, wystarczy, że Louis przyjdzie nawalony do domu.
- Nie no, mam nadzieję, że zachowa umiar, chociaż czasem z tym ciężko u niego. Chociaż to prawie jego urodziny, to może sobie pozwolić. - wzruszył ramionami i włączył film, który ustawił Liam.
- Chyba jednak dzisiaj nie obejrzymy. - westchnął szatyn słysząc płacz swojego dziecka z pokoju. - Idę maluchu, nie musisz tak wrzeszczeć. - wstał z kanapy i ruszył do swojego pokoju.
🦄🦄🦄
Cholernie nie podoba mi się ten rozdział, ale nie chciałam was zostawiać z niczym.
Miłego dnia! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top