33.
- Wreszcie u siebie - odsapnął Harry, gdy leżał w sypialni w ich mieszkaniu. - Wszystko już przyniosłeś, Lou?! - krzyknął do chłopaka widząc jak ten wchodzi do korytarza z jedną torbą.
- Jeszcze jedna torba. - oparł się o framugę oddychając ciężko. - Musiałeś brać tyle toreb? Gdybym chciał to sam zaoferowałbym sobie jakiś fitness i na pewno nie byłoby to wchodzenie po schodach. - wywrócił oczami i wyszedł z mieszkania.
Harry zaśmiał się głośno i poprawił lekko na łóżku. Jego noga już nie bolała, jednak cały czas bał się, żeby nic sobie nie zrobić. Od następnego tygodnia miał zacząć rehabilitacje i bardzo się tym stresował, pomimo że nie miał już większych problemów z chodzeniem. On sam nie chciał nigdzie iść jednak Louis bez poinformowania go załatwił rehabilitanta i zapłacił z góry, żeby tylko brunet się nie rozmyślił.
- Już wszystko. - rzucił torbę na podłogę i położył się obok chłopaka.
- Liam kiedy przyjeżdża? - spojrzał na szatyna.
- Nie wiem, nie pytałem się, pewnie jakoś niedługo, jak się dowie, że my już jesteśmy to od razu się spakuje i przyjdzie. - zaśmiał się.
- To trzeba mu napisać. - sięgnął do kieszeni Louisa i wyciągnął jego telefon. - Nie wiem gdzie jest mój. - odpowiedział, gdy zobaczył pytające spojrzenie szatyna.
- A co ci się tak spieszy, żeby Liam przyjechał, co? - zmarszczył brwi.
- Nie widziałem go długo. - wzruszył ramionami. - Od początku lipca nie miałem w sumie z nim kontaktu nie licząc kilku pojedynczych wiadomości w czasie wakacji.
- A może ja powinienem widzieć w nim konkurenta? Odkąd zaczęliśmy się spotykać częściej wymawiasz jego imię niż jego. - zmarszczył brwi.
- Przestań zazdrośniku głupi. - zaśmiał się. - Zaprzyjaźniłem się z Liamem i powinieneś się z tego cieszyć, bo możemy spotykać się w trójkę i nie musisz rozdzielać czasu pomiędzy nas. - odłożył telefon na szafkę. - Muszę teraz trochę poćwiczyć. - usiadł na łóżku i złapał do ręki kule. Podszedł do krzesła stojącego z boku ściany i postawił je na środku pokoju.
- Daj, potrzymam ci kule. - Louis od razu pojawił się obok niego i odebrał od niego kule gdy tylko ten przytrzymał się krzesła. Brunet zaczął wykonywać wahadłowe ruchy najpierw jedną nogą, a następnie drugą cały czas starając się zachować miarowy oddech, w ostatnim czasie jego kondycja była niemal na minusie i obawiał się co będzie gdy tylko w pełni stanie na nogi. - Okej, świetnie, teraz poczekaj chwilę położę koc na podłodze. - szybko zabrał z łóżka złożony koc i rozłożył go na panelach. - Daj mi rękę. - podszedł do Harry'ego i pomógł mu ostrożnie położyć się na prawym boku. - No i teraz ostrożnie unoś nogę do góry.
- Nienawidzę tego ćwiczenia. - mruknął przymykając oczy po czym zacisnął szczękę i kolejny raz uniósł nogę. - Ile jeszcze zostało?
- Jeszcze pięć, dasz rade skarbie. - szatyn odgarnął loki z jego czoła i głośno zaczął liczyć każde uniesienie, gdy w końcu udało im się zakończy ćwiczenie złożył na ustach bruneta czuły pocałunek mówiąc jak bardzo jest z niego dumny.
- Nie mam siły na więcej, Lou. - zapłakał czując się bardzo bezsilnym, niby ćwiczył codziennie po dwadzieścia minut, jednak to wcale nie sprawiało, że te ćwiczenia stały się łatwiejsze.
- Dawaj Hazz, to ćwiczenie nie jest takie męczące. Po prostu będziesz unosił się na palcach. - podeszli do krzesła. - Wiem, że jest ci ciężko kochanie, ale to ćwiczenie z unoszeniem nogi musisz robić codziennie. Teraz dam ci jeszcze dwa łatwe ćwiczenia i zakończymy, okej? - uśmiechnął się do niego lekko. Brunet pokiwał głową i spokojnie unosił się na palcach, jego nogi lekko drżały, ale nie zwracał na to uwagi, chciał być silny.
- I co teraz? - odparł, gdy opadł na pięty.
- Teraz.. - zamyślił się szatyn chcąc przypomnieć sobie wszystkie ćwiczenia. - Może przysiady na jedną nogę, hm? - spojrzał na zielonookiego, który nie wyglądał na zadowolonego. - Tylko osiem, w porywach do dziesięciu. - Harry pokiwał głową i zaczął robić przysiady, w głowie sam liczył ile zrobił, bo nigdy nie ufał Louisowi w tej kwestii.
- Ile jeszcze? - zapytał, gdy zrobił w końcu dziesięć przysiadów.
- Jeszcze trzy, dalej kochanie.
- Kłamiesz! - zaśmiał się. - Liczyłem razem z tobą i już zrobiłem dziesięć.
- A kto tutaj jest teraz twoim rehabilitantem? Ja tych niedokładnych nie liczyłem. - założył ręce a piersi.
- Mój własny chłopak chce mnie wykończyć. - pokręcił głową wykonując ćwiczenie.
- Czyli widzę, że to już taka obraza, że nawet straciłem tytuł narzeczonego? - uniósł brew.
- Dokładnie, stałeś się tylko chłopakiem musisz się trochę postarać, żeby znowu go zyskać. I co dalej, głodny się już zrobiłem.
- Wykroki. Dam ci fory możesz zrobić tylko siedem i nawet sam je policzyć. - wywrócił oczami śmiejąc się cicho. Gdy brunet tylko skończył złapał za swoją kule i ruszył w stronę kuchni. - Mam ochotę na kanapki. - mruknął starszy i otworzył lodówkę przeglądając jej zawartość.
- Masz rację Lou, po ponad dwóch miesiącach nieobecności na pewno w lodówce masz jedzenie. - pokręcił głową patrząc na niego niedowierzając.
- Cholera, dobra jednak Liam powinien przyjechać, bo nie ma kto na zakupy chodzić. - usiadł z głośnym westchnieniem na krześle.
- A czemu ty nie możesz tego zrobić?
- Bo mi się nie chce? - odparł jakby to była oczywista rzecz.
- Louis, ja naprawdę robię się głodny, idź do sklepu. Nie musisz robić wielkich zakupów na cały miesiąc wystarczy parę rzeczy na obiad, kolacje i jutrzejsze śniadanie. - wywrócił oczami. - Powinieneś o mnie dbać, za chwilę jak się wkurzę to sam pójdę.
- Idę, nie denerwuj się kochanie. - wywrócił oczami i pocałował go w czoło wyciągając z szafki karteczkę i długopis w celu zrobienia listy zakupów.
- Daj mi to, ja napisze czego potrzebujemy, a ty idź się przebrać, twoja koszulka nie pachnie dobrze. - skrzywił się i zaczął zapisywać potrzebne produkty na kartce.
- Liam napisał, że wróci za trzy dni. - krzyknął Louis z pokoju. - Ale coś się dzieje, bo napisał, że chce zrezygnować ze studiów.
- Oh. - Harry zmarszczył brwi. - Nie spodziewałem się, ostatnio nawet więcej się uczył niż ja.
- Trzeba z nim pogadać, może zmieni zdanie, został mu tylko rok bez sensu byłoby to zakończyć. - wszedł do kuchni naciągając na siebie koszulkę. - Może od razu kupie piwo na tę rozmowę, nie będzie ona łatwa.
- Przyda się. - Harry pokiwał głową. - Zayn i Niall wracają dopiero w następnym tygodniu do Londynu, Niall mi pisał, że prawdopodobnie objechali połowę Anglii. - zaśmiał się.
- Im się powodzi. - pokręcił głową ze śmiechem. - Dobra, idę. - podszedł do niego i wyciągnął z jego palców kartkę. Pożegnał się z brunetem krótkim pocałunkiem i wyszedł z mieszkania. Harry w tym czasie podniósł się z krzesła i poszedł do salonu ostrożnie siadając na kanapie, położył koc na swoich kolanach i włączył telewizor, wiedział, że prawdopodobnie o tej porze nic ciekawego nie będzie, ale nie miał siły nawet rozmyślać nad jakąś inną rozrywką. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, miał wrażenie, że minęła ponad godzina, a tak naprawdę Louis niecałe dwadzieścia minut wcześniej wyszedł z mieszkania.
Gdy oglądanie telewizji mu się znudziło wszedł w galerie na swoim telefonie przeglądając zdjęcia z wakacji, spędził bardzo dużo czasu z Louisem, tak naprawdę dom jego mamy czasami prawie przez całe dnie był wolny, gdy ta miała drugie zmiany i wtedy cały czas siedzieli tam z Louisem, uśmiechał się widząc ich wspólne zdjęcia. Mieli ich mnóstwo tak naprawdę robili je na każdym kroku, nawet jeśli połowa zdjęć nie miała sensu. Między ich wspólnymi zdjęciami miał również mnóstwo zdjęć samego Louisa, nie wszystkie były przeznaczone do oglądania dla dzieci i właśnie te sprawiły, że jego oddech przyspieszył i stał się cięższy. Zawsze tak reagował na szatyna, jednak nigdy nie sądził, że aż tak podnieci się oglądając samego jego nagie zdjęcia. Nie wiedział ile ma czasu dopóki Louis nie wróci, ale nie wiele myśląc wstał i zsunął spodnie ponownie siadając, koc który wcześniej znajdował się na jego kolanach teraz leżał zwinięty na podłodze, a on odłożył telefon i owinął swoją dłoń wokół swojej długości. Początkowe wolne ruchy dłonią dawały mu wystarczająco przyjemności, jednak po chwili i one stały się niewystarczające, a on zaczął szybko poruszać ręką. Kilka minut później czuł, że jest naprawdę blisko, przyjemne uczucie kumulowało się w jego podbrzuszu, jednak gdy tylko wypchnął z przyjemności biodra wypuścił z dłoni penisa i zacisnął ją na podłokietniku, krzyknął głośno z bólu i zacisnął zęby, przez przyjemność jaką odczuwał w ogóle zapomniał o swojej nodze. Ponad minutę później, gdy cały ból z niego zszedł odchylił głowę i przetarł policzki z łez, ból nie był nie do zniesienia, jednak kompletnie nie był gotowy na jakikolwiek ból w tamtym miejscu. Chwilę później przykrył nogi kocem wiedząc, że nie da rady przez jakiś czas się podnieść, w momencie w którym to zrobił do mieszkania wszedł Louis.
- Już jestem, Hazz. - poinformował go na wejściu i odłożył torbę w kuchni. - Co tam? - wszedł do salonu, gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi ze strony bruneta. - Hej, czemu płaczesz? - usiadł obok niego widząc zaszklone oczy.
- To nic takiego, tak jakoś mi łzy poleciały. - uśmiechnął się.
- Jeśli coś się dzieje, to mi powiedz. - zmarszczył brwi widząc wystającą nagą skórę spod koca. Złapał delikatnie materiał w dłoń i odsunął od razu zauważając zsunięte bokserki. Harry od razu zrobił się cały czerwony na twarzy i naciągnął bardziej na siebie koc. - Przeszkodziłem ci. - uśmiechnął się lekko. - Ej, czy ty dlatego płaczesz kochanie? Jak chcesz to mogę wyjść z mieszkania, pójść na spacer a ty możesz dokończyć, tylko powiedz a już mnie nie ma. Nie masz się czym krępować to całkowicie naturalne, skarbie, nie musisz się wstydzić takich rzeczy, jednak rozumiem, że mogłeś poczuć się zażenowany. - pocałował go w skroń.
- To nie tak Lou. - Harry w końcu się odezwał podnosząc głowę. - Po prostu chciałem sobie zrobić dobrze, ale moje biodro zabolało, cholernie.
- Mogłeś na mnie poczekać, teraz lepiej nic nie robić, ale gdy kiedyś będziesz jeszcze podniecony to ja ci pomogę, wydaje mi się, że trzymając twoje biodra będziemy mieli większą kontrolę. Ale niestety dzisiaj musisz przecierpieć robienie czegokolwiek mogłoby być troszkę niebezpieczne. Musisz zapytać się swojego rehabilitanta o to.
- Ty chcesz, żebym spytał się go o takie rzeczy? - Harry zmarszczył brwi.
- Nie o takie rzeczy, tylko o to czy ból przy ruszaniu biodrami jest niebezpieczny. - wywrócił oczami. - Pomogę ci założyć spodnie. - ściągnął koc i delikatnie nasunął na niego spodnie razem z bokserkami. - Teraz jedzenie? Pomógł mu wstać i asekurował, gdy ten szedł do kuchni.
- Co kupiłeś?
- Wszystko co mówiłeś, na dzisiejszy obiad kupiłem nam jakiś sos do makaronu, to jest chyba coś co nie popsuje, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- W takim razie rób, a ja będę ci pomagał z krzesła. - zaśmiał się i usiadł na wcześniej wspomnianym przedmiocie
🦄🦄🦄
Sama nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale naprawdę musicie mnie zmotywować komentarzami
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top