19.
Związek Louisa i Harry'ego ostatnimi czasy zatrzymał się w miejscu. Nie mogli spędzać ze sobą tyle czasu przez studia i pracę. Ten brak kontaktu doskwierał Louisowi, który czasami po ciężkich dniach w pracy potrzebował ciepłych ramion swojego chłopaka. Nie miał mu tego za złe, wiedział że Harry jest ambitny i zależy mu na dobrych ocenach.
Dzisiejszego dnia kolejny raz powitał go chłód mieszkania i cisza, która niemal aż go bolała. Liam pojechał kilka dni temu do swoich rodziców i nawet nie mógł liczyć na jego towarzystwo. Wszedł do kuchni, gdzie zrobił sobie herbatę i razem z nią usiadł na kanapie w salonie. Jedyne co musiał zrobić to napisać referat, ale był na niego wystarczająco przygotowany i wiedział, że to kwestia dwóch trzech godzin. Odchylił głowę opierając ją o zagłówek rozmyślając nad tym co powinien zrobić, nudziło mu się i choćby chciał posprzątać to nie miał co, bo ostatnio spędzali w mieszkaniu tak mało czasu, że nie dali rady nawet zabrudzić.
-Louis? - usłyszał głos Harry'ego, gdy drzwi się otworzyły. Miał nadzieje, że jego chłopakowi przypomniało się, że miał dzisiaj wolne całe popołudnie i postanowił zrezygnować ze swoich wcześniejszych planów dotyczących popołudnia. Naprawdę miał taką nadzieję, jego serce radowało się na myśl o spędzeniu czasu ze swoją miłością.
-Jestem w salonie. - poinformował go.
-Muszę iść na dodatkowe zajęcia, dowiedziałem się o nich dzisiaj. - wszedł szybko do salonu i zaczął zbierać z komody kartki, które zostawił tutaj wczorajszego wieczoru. Prawdziwy uśmiech od razu zszedł z twarzy Louisa i zamiast tego pojawił się ten wymuszany.
-Jasne. - uśmiechnął się i napił się łyka herbaty. Nie sądził, że zostanie tak chłodno powitany, takie coś rzadko zdarzało się Harry'emu. Brunet jeszcze chodził chwilę po mieszkaniu mówiąc coś o zamianie książek, chociaż to nie bardzo obchodziło Louisa.
-Będę na kolację, pa. - podszedł do niego, pocałował go w policzek i wyszedł z mieszkania. Zrezygnowany szatyn stwierdził, że teraz nie pozostało mu nic do roboty jak napisanie tego referatu, w końcu i tak nie ma co robić przez kilka następnych godzin. Wszedł do sypialni swojej i Harry'ego i westchnął widząc lekki bałagan jaki ten zostawił, wiedział że się spieszył, ale odłożenie książek normalnie do szafki nie powinno być problemem, szczególnie dla niego biorąc pod uwagę to, że to on zawsze dbał o to, aby w ich pokoju był porządek.
Zaczął podnosić wszystkie książki odkładając je do szafki, jednak jego uwagę przykuła mała żółta karteczka, która wypadła z jednej z książek, które chwilę wcześniej trzymał w rękach. Przeczytał jej treść i całe ostatnie zachowanie Harry'ego stało się jasne. Nigdy nie sądził, że chłopak, który zapewniał go niemal codziennie o swojej miłości będzie w stanie go zdradzać, bo raczej słowa "spotkajmy się dzisiaj u mnie, moja kanapa będzie wygodniejsza od krzesła" mówiły same za siebie. Louisa aż zemdliło, gdy tylko pomyślał co to mogło oznaczać. Zgniótł kartkę i rzucił nią w ścianę. Jego serce bolało, a z oczu popłynęły łzy. Nawet on i Harry tego nie zrobili, ale jak widać jego kochanek pospieszył się.
Nie był wstanie myśleć o tym dłużej. Ta myśl zabijała go od środka i im dłużej o tym myślał tym bardziej nienawidził Harry'ego. Wytarł swoje mokre policzki i wyciągnął torbę, która należała do bruneta i zaczął wrzucać w nią wszystkie jego ubrania, nie obchodziło go to czy będzie miał gdzie iść. Niech śpi na tej wygodniej kanapie, którą jego kochaś tak wychwala.
Nie sądził, że chłopak, którego tak pokochał odejdzie tak szybko z jego życia. Potrzebował teraz Liama, który zawsze był pomocny w takich sytuacjach, tylko ta była poważniejsza, bo zdążył się już zakochać na zabój i nie było to tylko zwykłe zauroczenie. Trzydzieści minut później po rzeczach Harry'ego nie było już śladu, nie dbał o to, że prawdopodobnie potłukł mu kilka figurek, bo te były niczym w porównaniu do jego złamanego serca. Gdy torby stały przy drzwiach ten usiadł przy biurku z zamiarem napisania referatu, nie chciał mieć zaległości.
Pisanie co jakiś czas przerywał łykami piwa, które przyniósł sobie po pierwszych pięciu minutach pisania. Nie dałby rady zrobić to bez alkoholu, w innym przypadku on załamałby się jeszcze bardziej a referat poszedłby w niepamięć. Ponad trzy godziny później praca została zrobiona, nie była ona do dobrym poziomie, ale przez promile krążące w jego żyłach nie przejmował się tym. Odchylił się na fotelu nie przejmując godziną i dopiero otwieranie drzwi uświadomiło go, że jest wieczór.
-Ktoś przyjechał Lou? - usłyszał zdziwiony głos Harry'ego.
-Nie, ty się wyprowadzasz. - czknął wychodząc na korytarz.
-Dlaczego, coś się stało? - spojrzał na niego niczego nie rozumiejąc, nie wydawało się jakby coś między nimi się psuło, mieli trudniejsze chwile, ale nie aż takie żeby wywalać drugiego z domu.
-Idź do tego chuja, z którym mnie zdradzasz, może on będzie miał dla ciebie trochę miejsca w domu. - otworzył drzwi do domu nie chcąc nawet słuchać jego tłumaczeń. Oczy Harry'ego zaszły łzami, bo nie spodziewał się takich słów.
-Loueh, z nikim cię nie zdradzam. - pokręcił głową. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
-Wyjdź stąd, nie obchodzi mnie to co z sobą zrobisz! - krzyknął i wyrzucił wszystkie jego torby za drzwi.
-Porozmawiajmy, proszę. - szepnął podchodząc do niego.
-Odejdź ode mnie, brzydzę się tobą. - splunął na niego, dosłownie wyrzucając go z domu.
Gdy tylko zamknął drzwi rozpłakał się całkowicie. Poszedł do pokoju Liama i tam po grzebaniu mu w półkach znalazł prawie pełną butelkę tequili, ten nie pił dużo alkoholu, ale czasami kupował sobie butelkę alkoholu i raz na jakiś czas pił drinka. Usiadł z alkoholem na kanapie i zaczął pić z butelki. Nie przejmował się jutrzejszą pracą ani wykładami, teraz nic go nie obchodziło. Kilkanaście minut później butelka była połowicznie opróżniona, a on zaczął odlatywać. Chciał zapomnieć o całym dzisiejszym dniu, ale za każdym razem miał przed oczami Harry'ego z innym facetem, zastanawiał się czego on nie miał, skoro brunet wolał kogoś innego, dał mu dom, miłość, dbał o jego matkę jak o swoją. Starał się być kurwa dla niego lepszym człowiekiem i nie oczekiwał podziękowań w takim wydaniu. Jego umysł był tak przyćmiony, że nawet nie zauważył Liama wchodzącego do salonu, jego mina pokazywała niezadowolenie, ale Louisa nie bardzo go to obchodziło.
-Dlaczego tu śmierdzi taką meliną? - rozejrzał się.
-Nie wiem, ale użyczyłem trochę twojego alkoholu. - wskazał na butelke w swojej ręce. Szatyn zmarszczył brwi i zabrał mu ją odkładając na szafkę w kuchni.
-Co się dzieje? - usiadł obok niego, wiedział że z nim musi porozmawiać na spokojnie, Louis należał do tych osób, które mówiły co im leży na sercu, szczególnie jemu lubił się zwierzać.
-Nie jestem już z Harrym. - mruknął zamykając oczy, nie chciał się rozpłakać. Liam rozszerzył oczy, w tym momencie cieszył się, że jednak postanowił być krócej u rodziców.
-Dlaczego? - westchnął.
-Zdradzał mnie. - zaśmiał się, jednak nie było tu ani grama zadowolenia, sam ból. - Wywaliłem go z domu, nie chce na niego patrzeć. - przysunął się do szatyna i wtulił w jego klatkę piersiową. Ten od razu objął go ramieniem uspokajając. Nie wierzył w to, że Harry mógłby zdradzić Louisa, albo po prostu nie chciał w to wierzyć, brunet zawsze wydawał mu się porządnym i odpowiedzialnym chłopakiem.
-Oh Loulou, nie przejmuj się nim. Najwyraźniej nie był ciebie wart skoro cie skrzywdził, znajdziesz kogoś innego. Na pocieszenie powiem Ci, że mnie też zdradzała dziewczyna, pozbierasz się i pójdziesz dalej. - Louis rozpłakał się i usiadł na jego kolanach. Nie obchodziło go, że był dorosłym facetem, potrzebował go teraz.
-Ale ja go naprawdę kochałem, pierwszy raz tak bardzo wpadłem. - pokrecił głową. - Harry był chłopakiem, dla którego mógłbym zrobić wszystko. Nie obchodziło go to, że czasami nie mieliśmy pieniędzy, pomimo że dokładnie widział jak odkładałem na auto, nie przeszkadzały mu te tandetne randki w domu, gdy siedzieliśmy na łóżku z kubkami herbaty i graliśmy w planszówki. On był dla mnie idealny. - schował twarz w jego szyi i wtedy Liam wiedział, że szatyn nie pozbiera się tak szybko. Zawsze mówił o Harrym jak o miłości swojego życia i wiedział, że przed nimi długa droga nim uda im się wyrzucić bruneta z pamięci.
-Musisz sobie dać czas. - pogładził jego plecy. - Może teraz połóż się do łóżka i pójdź spać, czeka cię ciężki poranek. - wziął go na ręce i zaczął z nim iść do pokoju.
-Mogę spać w twoim? - uchylił oko. - Nie zmieniłem pościeli. - Liam pokiwał głową i zaniósł go do swojej sypialni. Tam położył go na łóżku i zdjął z niego ubrania.
-Dobranoc Loulou. - zgasił światło i wyszedł z pokoju. Od razu skierował się do pokoju szatyna, gdzie zmienił szybko pościel i wrócił do kuchni w celu przygotowania sobie kolacji. Jego złość na Harry'ego z każdą minutą coraz bardziej rosła, pomimo że lubił go, to nienawidził osób, które skrzywdziły jego przyjaciela. Nie znali się z Louisem długo, ale zdecydowanie wystarczająco, aby wiedzieć jak ten reaguje na takie rzeczy. I niech każdy mu uwierzy, widok łez w oczach Louisa to coś co łamie serce.
🦄🦄🦄
Koniec książki?
Krótki rozdział, ale jak się postaracie następny będzie dłuższy 😎
Miłego dnia! ♥️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top