18.
-Louis, czy ty siebie w ogóle do cholery słyszysz?! - to są pierwsze słowa które słyszy Liam wchodząc do domu i zdecydowanie nie był przygotowany na kłótnie wracając od swojej dziewczyny.
-Słyszę, wiesz dziwne by było gdybym tego nie robił. - prycha co jeszcze bardziej rozwściecza Harry'ego.
-Jesteś idiotą! - kolejny krzyk bruneta dochodzi z pokoju Louisa przez co postanawia tam pójść.
-Co się dzieje? - otwiera drzwi i patrzy na zdenerwowanego zielonookiego, który chodził po pokoju i rzucał niemal w szatyna piorunami z oczu.
-Ten idiota postanowił sobie kupić pieprzone auto! - warknął.
-I? - uniósł brwi. Nie rozumiał zachowania bruneta, przecież Louis od dawna mówił o aucie.
-I to, że planowaliśmy jechać na wakacje, a on jak go kupi to nie będzie miał na nie pieniędzy. - powiedział już bardziej spokojnie. To nie było w jego stylu takie krzyczenie na ludzi, ale on naprawdę był zły. Naprawdę rozumiał Louisa i jego chęć kupienia auta, ale planowali te wakacje od miesiąca, zbliżał się czerwiec wielkimi krokami i tak naprawdę dzieliło ich tylko zakończenie roku studenckiego.
Planowali kilka dni nad jeziorem i nawet jeśli nie potrzebowali na to zbyt dużo pieniędzy to jednak musieli tam dojechać, a miejsce do którego planowali pojechać, tak naprawdę znajdowało się niemal na drugim końcu kraju. Namiot, którego niestety żaden z nich jednak nie miał, też nie kosztował mało.
-Jesteś głupi, Harry. - zaśmiał się Louis, gdy wreszcie zrozumiał dlaczego jego chłopak ma do niego pretensje o to auto, które swoją drogą wcale nie było takie drogie, bo mężczyzna, który je sprzedawał dosyć bardzo zszedł z ceny za namową szatyna.
-Dlaczego? - burknął patrząc na niego przelotnie.
-Liam wyjdź już stąd, nie potrzebujemy twojego towarzystwa, a za chwilę będziemy sobie dosadnie ukazywać uczucia, chyba nie chcesz na to patrzeć. - mówi Louis a Liam wychodzi z pomieszczenia jak najszybciej, bo zdecydowanie wystarczy mu patrzenie na to, co ta dwójka robi w salonie wieczorami.
-Więc o co chodzi? - Harry siada na krześle i przypatruje mu się z ciekawością.
-Niby taki inteligentny a nie potrafi dodać dwa do dwóch. - pokręcił głową opierając się o ścianę. - Popatrz Hazz, potrzebujemy pieniędzy na dojazd, prawda? - brunet kiwa głową zgadzając się z nim. - Kupię sobie samochód i nie będziemy tego aż tyle potrzebować, nie sądzisz? - uniósł brwi patrząc na bruneta niedowierzająco. Dla niego to było oczywiste. Brunet zmarszczył brwi a po chwili zarumienił się ze wstydu. To było oczywiste i gdyby nie naskoczył na Louisa to nawet nie mieliby swojej sprzeczki.
-Okej, możesz mieć rację. - uśmiechnął się lekko i wstał z krzesła siadając na jego kolanach. - Ale musisz mnie zrozumieć, myślałem że kompletnie zapomniałeś o naszych wakacjach.
-Nie mógłbym, robię to z myślą o nas. Czasami wdaje mi się, że za dużo myślisz na zapas. - łapie go za biodra i składa lekki pocałunek na jego ustach.
-Być może, ale to czasami dobrze. - wzrusza ramionami.
-Wiesz o czym sobie teraz pomyśl? - spojrzał w jego oczy, a ten kiwnął głową nakazując niemo, aby kontynuował. - O nas na tylnich siedzeniach auta. - przjechał językiem po jego szyi. To było oczywiste, że chciał go podniecić i chociaż Harry zdawał sobie z tego sprawę, to nie chciał przerywać tej chwili.
-Wiesz co? - brunet spojrzał na niego usmiechając się. Louis zmarszczył brwi patrząc na niego, bo cóż Harry podekscytowany i poddenerwowany w tym samym momencie to nie był codzienny widok. - Zróbmy to. - przeniósł dłonie na jego kark.
-To, czyli? Idźmy kupić auto i od razu zacznijmy się w nim obściskiwać? - zaśmiał się i przyciągnął go bardziej do siebie.
-Nie, bardziej mam na myśli.. - westchnął nie wiedząc jak dobrać słowa. - Po prostu.. - jęknął opierając czoło na jego ramieniu, jego policzki były całe czerwone i paliły przez co nie był w stanie podnieść głowy.
-No mów skarbie, nie krępuj się. To tylko ja. - głaszcze go po plecach, aby ten nie krępował się aż tak bardzo.
-No bo wiesz, może moglibyśmy pójść tak dalej w tych kwestiach? - odważył się na niego spojrzeć.
-Masz na myśli obciąganie, wspólną masturbacje? - uśmiechnął się nie kryjąc zdziwienia, nie spodziewał się tego po Harrym.
-Myślę, że chciałbym pójść jeszcze trochę dalej. - patrzy w jego oczy przygryzając wargę. Myślał nad tym długo i nie chciał z tym czekać nie wiadomo ile. Louis od początku związku szanował jego zdanie i nawet odwracał wzrok, gdy ten się przebierał, aby nie czuł się zbyt niekomfortowo.
-Ty tak naprawdę? - uniósł brwi będąc w szoku.
-Tak. Chyba, że się ośmieszyłem to możemy o tym zapomnieć. - spuścił głowę, bo nie wiedział co Louis o tym sądzi.
-Nie skarbie, jestem po prostu zaskoczony. Wiesz, to pokazuje jak bardzo mi ufasz i naprawdę jestem z ciebie dumny. - spojrzał na niego i pocałował mocno. - Zdobyłem twoje zaufanie na tyle, że jesteś w stanie mi się oddać, a to oznacza, że jestem dobrym chłopakiem, prawda? - uśmiechnął się.
-Najlepszym. - zaśmiał się. - Więc, jesteś na tak?
-Myślę, że nawet bardziej niż tylko tak. Mam na myśli, cholera Hazz, jestem na celibacie od kilku miesięcy i wiesz co to oznacza.
-Pewnie to samo co celibat na masturbacje. - śmieje się.
-Może nie tak tragicznie. - pokręcił głową. - Ale dobrze, że chociaż mnie rozumiesz.
-Na tym polega związek, mamy sobie ufać i rozmawiać. Ale wiesz, skoro już porozmawialiśmy na ten temat i tak jakby mogę Ci już wszystko powiedzieć to.. - spuścił głowę jednak chwilę później, gdy nabrał trochę więcej odwagi szybko spojrzał w jego oczy oblizując wargi. - Możesz mi obciągnąć? Ręką? - Louis wytrzeszczył oczy i zakaszlał dławiąc się śliną.
-O cholera Hazz. - wziął głęboki oddech. - Oczywiście zrobię to z przyjemnością, ale mogłeś mnie uprzedzić wcześniej, że planujesz takie coś to wziąłbym jakieś leki na serce.
-Nie przesadzaj. - zaśmiał się. Postanowił nie czekać na Louisa i wstał z łóżka ściągając swoje spodnie razem z bokserkami. Jego koszulka była dosyć duża przez co skutecznie zasłaniała jego półtwardego penisa. Odłożył ubrania na bok i usiadł okrakiem na jego kolanach. Cały czas się rumienił, ale nie mógł tego powstrzymać.
-Jesteś cholernie piękny. - położył dłonie na jego udach przejeżdżając nimi wzwyż. Koszulka lekko uniosła się, a Harry wstrzymał oddech. Koszulka drażniła jego penisa co powodowało drżenie jego ciała. Chłopak wypchnął lekko biodra, jednak chwilę później zacisnął dłonie na jego koszulce. Ruchy szatyna były naprawdę powolne, drażnił się z Harrym, oddech bruneta był przyspieszony a on sam miał przymknięte oczy.
-Lou. - sapnął i oparł głowę na jego klatce piersiowej. Szatyn uśmiechnął się i wreszcie przesunął dłonią po jego penisie powodując wstrzymanie oddechu młodszego. - Mój Boże. - szepnął po czym wyprostował się i pocałował Louisa. Uczucie swojej dłoni na intymnym miejscu nie mogło się równać z tym co czuł właśnie teraz.
-Skarbie, możesz podać mi lubrykant z szuflady? - spytał, gdy odsunęli się od siebie zasapani. Brunet pokiwał głową i podniósł się aby dosięgnąć buteleczki, usiadł ponownie na jego udach i podał nawilżacz.
-Wygodnie ci w takiej pozycji? - chciał upewnić się, że szatynowi też jest wygodnie.
-Myślę, że to najlepsza pozycja na takie coś, widzę twoją twarz i mam cie całego blisko. - wsunął dłoń pod jego koszulkę. Ostatecznie zdjął ją z bruneta spojrzał na jego ciało. Harry nie był bardzo chudy, na jego brzuchu i boczkach był tłuszczyk jednak dla Louisa wyglądał idealnie, nie zależało mu na kimś kto będzie umięśniony, chciał kogoś kto nie będzie przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu, a według niego tłuszczyk dodawał uroku brunetowi.
-Możesz się mną już zająć? - spojrzał na niego. - Tak jakby wiesz, jestem twardy. - wywrócił oczami.
-Już. - pokręcił głową i wylał trochę nawilżacza na swoją dłoń.
Od razu przeniósł ją na twardą męskość młodszego, patrzył na jego twarz obserwując jak jego mimika zmienia się ze względu na to z jaką prędkością rusza ręka. Chciał zrobić to jak najlepiej, w końcu to było pierwsze takie zbliżenie bruneta i nie chciał, żeby ten miał z tym złe wspomnienia. Czubek penisa Harry'ego był już cały czerwony i niemal ociekał preejakulatem przez co szatyn przejechał po nim kciukiem powodując dosyć głośny jęk bruneta.
Ten nie mógł już powstrzymać jęków, odchylił głowę i zaczął ruszać biodrami pieprząc jego dłoń.
-Musisz być troszkę ciszej, kochanie. - sapnął Louis, nie był zadowolony z tego, że musiał uciszać bruneta, dla niego mógłby być jeszcze głośniejszy, ale Liam na pewno nie był chętny na taką muzykę.
-Łatwo ci powiedzieć. - przygryzł wnętrze policzka. Szatyn położył lewą dłoń na jego ustach, aby choć trochę go uciszyć. Przyspieszył ruchy dłonią, bo wiedział, że Harry już długo nie wytrzyma. - L-loueh... - sapnął bezsilnie a chwilę później doszedł na koszulkę i dłoń Louisa. Ostatnie jęki wydobywały się z jego podpuchniętych ust, które były całe czerwone przez zaciskające się na nich zębach bruneta. Opadł na jego klatkę piersiową z uśmiechem. Był zmęczony, ale zdecydowanie zadowolony.
-Podobało się? - szatyn wytarł rękę w poduszkę i przejechał dłońmi po jego plecach.
-Podobało się. - odsunął się od niego lekko i pocałował. - Dziękuje Ci za to. - spojrzał w jego oczy uważnie się mu przyglądając.
-To ja dziękuje Ci za zaufanie. To wymagało dużo odwagi. - wziął koc i nakrył nim ciało chłopaka, aby ten nie czuł się zbyt obnażony.
-Tobie łatwo było zaufać. - uśmiechnął się i wtulił w jego ciało. Siedzieli tak przez kilka minut ciesząc swoją obecnością. Lubili tak robić w wolnych chwilach, po prostu siedzieć razem i cieszyć się swoją obecnością.
-Chyba będziesz musiał się przebrać, bo czuje moją sperme na twojej koszulce. - skrzywił się.
-Zrobimy to za chwilę. - ziewnął i zsunął z Harry'ego koc owijając nim tylko jego biodra. - Musisz częściej tak chodzić nago.
-Jak mieszkałem w rodzinnym domu to prawie codziennie chodziłem nago po domu. - zaśmiał się. - Musiałem się oduczyć jak zamieszkałem w akademiku.
-Teraz możesz to robić znowu, ale tylko w naszym pokoju, rozumiemy się? - powiedział poważnie, a Harry pokiwał głową śmiejąc się.
-Nie przeszkadzam? - Liam wszedł do pokoju bez pukania.
-Teraz już nie, ale mógłbyś pukać, wiesz przyszedłbyś trochę wcześniej i zdecydowanie byś nam przeszkodził. - kiwnął głową na bruneta.
-Nie jestem głupi, najpierw podsłuchałem czy jest cicho. - wywrócił oczami. - Ale przyszedłem się tylko zapytać czy chcecie wietnamskie jedzenie na obiad, nie chce mi się nic robić, a jestem cholernie głodny.
-Może być. - odparł Harry uśmiechając się. Bardzo lubił Liama i często chętnie spędzał z nim czas.
-Dobra, to ja idę zamówić, zawołać was czy może z łaski swojej przyjdziecie do salonu spędzić ze mną trochę czasu? - mruknął unosząc brwi.
-Zadzwoń do Zayna. - odpowiedział Louis.
-Nie mogę, Niall go trochę ciśnie. - zaśmiał się.
-Przyjdziemy za chwilę. - uśmiechnął się Harry. - Wyciągnij piwo z lodówki, my za chwilę będziemy. - Liam pokiwał głową i wyszedł z pokoju.
-Myślałem, że będziesz miał ochotę na drugą rundę. - mruknął szatyn i przejechał nosem po jego policzku.
-Lou, jutro też możemy coś porobić, przecież to nie tak, że nagle jutro zmienię zdanie. - pocałował go i wstał z jego kolan jęcząc cicho, że kości mu się zastały. Przeciągnął się i ubrał szybko w swoje wcześniejsze ubrania.
-Możesz zmienić pościel na poduszce? - wyciągnął poszewkę, którą podał brunetowi a sam z siebie ściągnął koszulkę rzucając ją na krzesło.
-Naprawdę wytarłeś moją spermę w poduszkę? - skrzywił się zaczynając ją zmieniać.
-Tak, a co miałem z tym zrobić?
-Wytrzeć w koszulkę albo zlizać? - wywrócił oczami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Będę pamiętał. - zaśmiał się. Czuł, że teraz wszystko idzie w dobrym kierunku. On znalazł chłopaka, jego mama zaczęła spotykać się z nowym facetem przez co mógł odkładać pieniądze dla siebie, jeszcze teraz wspólne mieszkanie z Harrym, które tylko wzmocniło ich związek. Chciał żeby teraz jego życie tak wyglądało, to było to o czym marzył. Pragnął jeszcze rzeczy, ale miał czas, żeby porozmawiać o tym z Harrym.
🦄🦄🦄
Słodko, słodko, ale za słodko 🤔
W następnym będzie się dużo działo 😎
Miłego dnia/wieczora! ♥️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top