12.
Harry spojrzał lekko wystraszony na swojego chłopaka po czym skierował się za swoim szefem na zaplecze. Nie wiedział czego może się spodziewać, ciągle przychodził do pracy na czas, nikt na niego się nie skarżył. Był naprawdę zestresowany.
-Coś się stało szefie? - stanął na przeciwko niego zaciskając dłonie na spodniach.
-Nie będę ukrywał Harry, że jesteś jednym z lepszych pracowników. Jak do tej pory nie mam żadnych zastrzeżeń, jednak ostatnio dostałem zgłoszenie, że w czasie pracy doszło do stosunku na zapleczu między tobą a twoim chłopakiem. Ja nie mam nic przeciwko twojej informacji, jesteś tylko moim pracownikiem i nie powinno mnie obchodzić co robisz po pracy, jednak czegoś takiego nie mogę zbagatelizować. - westchnął mężczyzna.
-Nie wiem kto to panu powiedział, ale to kłamstwo. Nigdy nie robiłbym takiego czegoś w pracy, dobrze pan wie. - pokręcił głową czując coraz większy strach, wiedział że takie oskarżenia są naprawdę poważne. - Mogę poprosić tutaj swojego chłopaka?
-Oczywiście, zawołaj go to porozmawiamy razem. - starszy pokiwał głową opierając się o blat.
-Louis, chodź tutaj. - wychylił się. Szatyn od razu podszedł do niego łapiąc na rękę. - Ktoś wysłał donos, że my uprawialiśmy seks na zapleczu w czasie pracy. - wytłumaczył wzdychając.
-Ale że my? - spojrzał na jednego i na drugiego. - Przepraszam, ale to musi być jakaś pomyłka. -spojrzał na szefa bruneta marszcząc brwi. Oni nigdy nie mieli innego zbliżenia niż całowanie i przytulanie, więc to było wręcz absurdalne.
-Możemy wiedzieć, kto to zgłosił? Musiał się jakoś podpisać. - zielonooki ścisnął mocniej rękę swojego chłopaka.
-Prosił o anonimowość, jednak w tym przypadku muszę chyba zrobić wyjątek, bo sytuacja jest wyjątkowo poważna, a nie mogę wyciągać konsekwencji pochopnie nie mając żadnych dowodów. Osoba, która to wysłała podpisała się nazwiskiem Campbell. Któryś z was zna osobę o takim nazwisku? - spytał, a Louis słysząc to dobrze znane mu nazwisko zbladł. Harry od razu wyczuł jak ciało jego chłopaka się napina.
-Kojarzysz to nazwisko Lou? - spojrzał na niego marszcząc brwi.
-Kojarzę, nawet bardzo dobrze znam osobę o tym nazwisku. - westchnął. - To moja znajoma ze studiów. Nie utrzymujemy jakichś wielkich kontaktów, jednak gdy ją odrzuciłem stała się natarczywa, nie sądziłem że posunie się aż tak daleko, aby zniszczyć Harry'ego. Myślę, że wie pan, że jesteśmy wystarczająco dorośli i rozsądni i nie robimy takich rzeczy w pracy.
-Oczywiście, że wam wierze, ale załatwcie to szybko póki nie wpłynęło to na reputacje herbaciarni. - wytłumaczył mężczyzna. Harry cieszył się, że miał tak wyrozumiałego szefa. Nie wie co by zrobił gdyby stracił pracę.
-Już dzisiaj się tym zajmę, dziękuje. - odparł szatyn podając mu rękę, którą ten chętnie przyjął. - Przepraszam kochanie. - złapał dłonie bruneta, gdy wyszli z zaplecza. - Nie sądziłam, że jest zdolna do takiego czegoś.
-To nie twoja wina, dobrze że wszystko się wytłumaczyło. Porozmawiaj z tą dziewczyną, nie chce żeby ktoś wtrącał się do naszego związku.
-Zrobię to skarbie. - pocałował go w czoło. - A teraz trochę ci pomogę. - uśmiechnął się i podszedł do niego wycierając kubki, aby Harry nie musiał tego robić później.
-Nie musisz tego robić Loulou. Takie coś w międzyczasie to nic męczącego. - zaśmiał się siadając na średniej wysokości krześle.
-Ale chce ci jakoś pomóc. Później musisz iść na uczelnie, a nie możesz tam być bardzo zmęczony. - wytłumaczył czym rozczulił bruneta, który czuł ciepło na sercu słysząc to jak ten się o niego martwi.
-Dziękuje. - uśmiechnął się i pocałował go w policzek. - Otwarcie za chwilę, pewnie do dziesiątej i tak nie będziemy mieli wielkiego ruchu, prawdopodobnie przyjdą może trzy lub cztery osoby, które chcą herbatę na wynos. - wytłumaczył uśmiechając się. Cieszył się, że szatyn chciał z nim tutaj przyjść, odkąd zostali parą i nie szczędzą sobie czułości chcieli być przy sobie jak najdłużej. Obydwoje wiedzieli, że okres, w którym zachowują się jak szaleńcy nie mogący bez siebie żyć w końcu minie. To było normalne na początku każdego związku.
-Na całe szczęście będę mógł być z tobą do końca zmiany. Pierwsze zajęcia mam dopiero o siedemnastej. Będziesz w mieszkaniu jak wrócę? - podszedł do niego i przyciągnął do siebie.
-Nie wiem, Lou. Chyba wypadałoby mi wrócić do akademiku. - westchnął. Z całego serca nienawidził tego miejsca, jednak nie chciał aż tak bardzo męczyć szatyna. Ten wywrócił oczami i wyciągnął z kieszeni klucze do domu.
-Widzę cię tam wieczorem z pyszną kolacją w pakiecie. - pocałował go lekko.
-Czy to zaproszenie na randkę panie Tomlinson? - uśmiechnął się.
-Być może. - zjechał dłońmi nad jego pośladki mimo wszystko nie chcąc przekraczać jego granicy komfortu.
-Dosyć słabe, skoro to ja muszę wszystko szykować. - mruknął, jednak chwilę później zaśmiał się u obiecał zrobić coś smacznego na kolację.
-Koniec czułości, za minutę otwarcie. - z zaplecza wyszedł szef Harry'ego, uśmiechnął się na widok tego jak ta dwójka okazywała sobie miłość. Z resztą w takiej sytuacji każdy kto nie jest homofobem by się uśmiechnął. Louis odsunął się niechętnie i usiadł na krześle barowym.
-Będę twoim pierwszym klientem Hazz i poproszę herbatę. - uśmiechnął się opierając głowę na dłoni.
-Czarna herbata dla przystojnego mężczyzny raz! - pokiwał głową odwracając się i zabierając do zrobienia naparu. Louis nawet już nie próbował poprosić o zrobienie innej herbaty, raz gdy poprosił o zieloną Harry obraził się na niego, wtedy szatyn stwierdził, że młodszy zdecydowanie ma bzika na punkcie czarnej herbaty, ale nie przeszkadzało mu to, takie błahostki sprawiały, że był chłopakiem, w którym się zakochał.
-Włóż w nią dużo serca. - uśmiechnął się obserwując jak Harry zwinnie porusza się między dwoma blatami. Chwilę później przed nim pojawił się napar wraz z płatkiem róży na wierzchu.
-Ta róża miała wyglądać trochę lepiej, ale gorąco trochę ją zniszczyło. - skrzywił się widząc jak płatek niemal rozleciał się pływając.
-Jest pięknie kochanie. - pocałował go w czoło nachylając się.
-Jak wypijesz to pójdziesz po coś do zjedzenia? Robię trochę głodny. - poprosił opierając łokcie na blacie przed sobą.
-Mogę iść już teraz. - odparł szatyn.
-Nie, herbata ci wystygnie, a gorąca jest najlepsza. Z resztą, nie jestem małym dzieckiem Lou. - pokręcił głową. - Wytrzymam bez jedzenia jeszcze to trzydzieści minut. - usiadł na krześle cały czas mimo wszystko obserwując Louisa.
-Wiem, że wytrzymasz, ale nie chce żebyś chodził głodny. - burknął.
-Pij, nie marudź. - zaśmiał się. - Do której masz dzisiaj zajęcia? Muszę wiedzieć do której mam się wyrobić z kolacją.
-Myślę, że o dwudziestej powinienem być w domu. Maksymalnie dwudziesta trzydzieści.
-To dobrze, będę mieć dużo czasu. - uśmiechnął się do siebie.
-A co mi przyszykujesz? - spytał szatyn, Harry zawsze miał mnóstwo pomysłów na różnego rodzaju dania, na całe szczęście wszystkie mu wychodziły, więc ten mógł być spokojny, że coś zje.
-A to będzie niespodzianka, obiecuje ci że się nie zawiedziesz. - zapewnił. Przez swoje pomysły w głowie aż nie mógł się doczekać powrotu do domu. Miał nadzieje, że wszystko wyjdzie idealnie tak jak to sobie zaplanuje. - Można powiedzieć, że to będzie nasza kolejna randka. Tylko Liam się chyba nie obrazi jak wyproszę go na wieczór. - rozmyślał brunet.
-Cieszę się, że zapraszasz mnie na randkę. - uśmiechnął się, świadomość że nie tylko tu starasz się w związku była niesamowitym uczuciem. - Liam ma się na ciebie obrazić? - roześmiał się. - Jeszcze teraz gdy ma dziewczynę? On ci jeszcze podziękuje, że będziesz kazał mu wyjść. - pokręcił głową cały czas się śmiejąc.
-Dobra, przestań już bo cię brzuch rozboli on tego śmiechu. Spędzasz za dużo czasu z Niallem, jego też wszystko śmieszy. - westchnął.
-Niall jest fajny odwal się. - mruknął.
-Wiem, że jest fajny. - wywrócił oczami. - Byłem z nim ostatnio na zakupach.
-Na tych, na których kupił sobie te obcisłe spodnie, które nie mógł później zdjąć? - zaśmiał się.
-Na tych. - wybuchnął śmiechem. - Zapewniał mnie, że przymierzał te spodnie i będą idealne. Wierzyłem mu na słowo.
-Zayn się przekonał jak idealnie obcisłe były, gdy próbował je ściągnąć. - pokręcił głową ścierając kciukiem łzę, która pojawiła się w kąciku jego oka.
-Ale to musiało być okropne. Pomyśl sobie, że jesteś niesamowicie na kogoś napalony i dzielą cię od niego jedynie spodnie, które nie chcą zejść. - wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
-To już wiesz jak ja się czuję, gdy wchodzisz do pokoju w samych bokserkach a później zakładasz moje piżamy, które wszystko zasłaniają. - odparł nie mogąc się powstrzymać.
-Ty na takie widoki masz czas. - pokręcił głową. Być może te słowa powinny go urazić, ale dobrze wiedział, że Louis nie chce się spieszyć i nie zmusza go do żadnych intymnych rzeczy.
-Mam mnóstwo czasu, bo nie mam zamiaru cie nigdzie puszczać. - dopił do końca herbatę, którą zdążył wypić w trakcie ich rozmowy.
-To było urocze, panie Tomlinson. - uśmiechnął się. - Ale teraz twój chłopiec potrzebuję jedzonka, aby wytrzymać do południa. - podszedł do niego całując lekko.
-Idę kochanie, nie umieraj. - złapał go za biodra. Gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi od razu się od siebie odsunęli, a Harry wrócił za ladę. - Wrócę za chwilę. - uśmiechnął się i po zmierzeniu wzrokiem osoby, która weszła do lokalu wyszedł z herbaciarni od razu kierując się do jakiegoś miejsca, gdzie będzie mógł wziąć coś ciepłego na wynos.
🦄🦄🦄
Luźny, spokojny rozdział, ale czyżby to była tylko cisza przed burzą? 🤔
Miłego wieczora/dnia! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top