Że co..?!

        Kolejny nudny dzień w szkole na horyzoncie. Już nie mogę się doczekać. Skaczę ze szczęścia. Ubrałam się i szybko coś zjadłam. Sam po mnie przyszła.
- Sammy! - krzyknęłam wchodząc
- Cass! - odkrzyknęła - Tęskniłam! Tylko się śpieszmy, bo zostało nam 8 minut!
- No to lecim! - powiedziałam. Zawsze trafiałyśmy na zielone światła więc w szkole byłyśmy punktualnie. Zara jak zwykle zbierała książki z podłogi. A to cymbał. Pomogłyśmy jej i weszłyśmy do sali z j.polskiego.
- Kochani, idziemy na apel do auli. Zostawicie torby i do sali - powiedziała nagle. Zostawiłam duperele i poszłam z Zarą do auli. Był niesamowity tłok, ale coś tam widziałam. Pół dupy dyrektorki. Lepsze to niż nic.
- Moi drodzy, witajcie! Z okazji 100 lecia istnienia naszej szkoły organizujemy 30 dni otwartych dla 30 szkół z naszego województwa. Każda para dostanie dzień i tematykę związaną z danym dniem. Pragnę również, aby równoległe klasy III liceum przestały ze sobą rywalizować. Każdy z was dostanie partnera z innej klasy. Nie ma wymian ani nic tego typu. Mam nadzieje, ze będziecie się dobrze bawić. Już jestem ciekawa efektu, wiem na co was stać! - zaapelowała - Losowanie zaczyna klasa III a. Zapraszam!
   Obym była z jakąś dziewczyną. Byle by nie jakaś diva, proszę? Zanim wszyscy wylosowali swoich partnerów trochę czasu minęło. Ok, wszyscy są gotowi. Do mojego Lukasa podeszła Taylor. Był perfidnie podniecony. Koniec naszego związku przewiduje za kilka dni. Do mnie zbliżała się Addison, ale ona szła do Sam. Ktoś położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Liama.
- Witaj, moja partnerko - powiedział cwaniacko pokazując mi karteczkę z moim imieniem i nazwiskiem
- Nieee...
- Taaak - odparł patrząc na mnie - Nie ma wymian, kotki
- Nie mów tak do mnie - warknęłam. Cały dzień byłam rozproszona. Na szczęście nie było żadnej kartkówki czy sprawdzianu. Dostałabym najwyżej dopa. Ostatnią lekcje nam odwołali. Babka z histy ma alergie i puchnie jak worek do kartofli jak tylko wyjdzie na dwór. Obawiam się, że nie wytrzymam z samokochającym się Liamem. Wątpię, żebyśmy byli przyjaciółmi jak dawniej. Nadzieja matką głupich. Przez jakiś czas Liam był mi całkowicie obojętny, albo za nim tęskniłam. Częściej jednak go nienawidziłam. Wracając do szkoły lało jak z cebra. Opętało tą matkę  naturę. Szłam sama, bo po resztę rodzice przyjechali. W pewnym momencie zauważyłam jakieś rozpędzony samochód jadący w moją stronę. Uskoczyłam na bok, ale i tak zostałam ochrzczona brudną, zimną wodą z ogromnej kałuży.
- Wszystko ok? - zobaczyłam obok mnie Liama
- Skąd się tu wziąłeś? - spytałam zaskoczona
- Pojawiam się i znikam w twoim życiu - pokazał coś ręką - Puff
- To już możesz sobie iść, żyję - warknęłam
- Nie, do domu masz daleko, a jesteś przemoczona jak szczur. Ja mieszkam dwa domy dalej. Chodź do mnie - zaproponował patrząc na mnie prawie czarnymi oczami. Znowu to dziwne uczucie. Tak jak kiedyś... kiedyś, niestety
- Od kiedy tak się mną interesujesz? Idź do swoich pustych lalek - odchrząknęłam  pociągając nosem
- Widzisz, chora zaraz będziesz. Chodź ze mną, proszę. Nie zniknę z twojego życia tak szybko - odparł
- Już zniknęłeś - prawie krzyknęłam odchodząc od Liama
- Nigdzie nie idziesz - powiedział wkurzony łapiąc mnie w talii. Nie wyrwałam się, nie miałam z nim szans. Heloł, to sportowiec. Po chwili szłam juz dobrowolnie. Czasem się do siebie uśmiechnęliśmy. Dziwnie się czułam. Nawet pamiętałam gdzie mieszka. Heh. Weszłam do jego domu. Skromnie, ale ładnie.
- Gdzie są twoi rodzice? - spytałam ściągając mokre buty
- Mama ma problemy ze zdrowiem, pojechała z tatą do szpitala i podobno będzie za 5 dni - odparł
- Wszystko będzie dobrze - powiedziałam wchodząc do salonu
- Dam Ci suche ubrania i zrobię herbatę, poczekaj tu - stwierdził spokojnie
- Dziękuję - dodałam załamanym głosem. Usiadłam powoli na krześle i czekałam na Liama. Czułam się cholernie nieswojo. Dawno u niego nie byłam. Sami wiecie...
- Proszę - usłyszałam jego głos, podał mi ubrania
- To są twoje ubrania - obrzuciłam
- No i? - spytał zdziwiony
- Pójdę do łazienki
- Wiesz gdzie?
- Pamiętam - mruknęłam. Weszłam i ściągnęłam ubrania. Położyłam je na kaloryferze. Zarzuciłam na siebie jego długą bluzę. Spodnie nie były potrzebne. Bluza była bardzo długa. Oczywiście bieliznę zostawiłam. Nie jestem prostytutką... Wróciłam do Liama.
- Dziwnie się u ciebie czuje - rzuciłam
- Dlaczego? - zmarszczył brwi - Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi
- Właśnie Liam, byliśmy - dodałam
- Możemy to odbudować, myślę - zawahał się - Brakowało mi Ciebie przez te kilka lat
- Mnie ciebie też - odparłam przytulając go - Dzięki, że jesteś
- Napisz do mamy, że zostajesz u Sam czy Zary na noc, nie mamy nic w tym tygodniu. Musimy nadrobić stracony czas - powiedział uradowany
- Spoko - odparłam. Napisałam SMS-a do mamy, że zostaję na noc u Zary. Magicznie się zgodziła. Pograliśmy na konsoli, zrobiliśmy pizze, pośpiewliśmy i obejrzeliśmy film. Trwał prawie 2 godziny! Byłam potem strasznie padnięta.
- Ja będę spał w pokoju obok - powiedział nagle Liam
- Dobrze, a ja w twoim?
- Tak, zaprowadzę cie - po tych słowach poszłam z nim na górę i położyłam się spać
- Dobranoc Liam - powiedziałam pół żywa
- Dobranoc Cass - odparł wchodząc do swojego pokoju obok. Czyżby nasza przyjaźń się odbudowała?

.                                                                      .

W załączniku dodałam zdjęcie Liama 💪

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top