To nie tak miało być...
To jest jakieś dziwne. Liam to tylko mój przyjaciel, nie chłopak... A z nim śpię. To nie pierwszy raz no, ale jest to coś nietypowa sytuacja. Nie ukrywam jednak, że było to całkiem no... Fajne. Jednak dalej czułam coś w stylu "niepokoju". Podeszłam do łóżka i niepewnie się położyłam. Nie mogę sobie wybaczyć, że ręce Liama są teraz tak bardzo poturbowane. Po chwili rozmyślań zasnęłam...
- Buu! - ktoś palnął za mną, a ja przerażona prawie wstałam z łóżka
- Idiota - warknęłam
- Nie przesadzaj, ja jestem szczęśliwy. Ważne, że nic Ci Nate nie zrobił - usiadł obok mnie
- Przestań, zniszczyłam ci imprezę - bąknęłam
- I tak był już koniec - wzruszył ramionami i położył się na łóżku
- Obiecaj mi, że kiedyś znowu będziemy przyjaciółmi - palnęłam i położyłam się bardzo blisko niego. Chłopak wyciągnął rękę i pogłaskałam nie po głowie, plecach...
- Chciałbym, ale obawiam się, że to niemożliwe... Śpij już Cassidie - mruknął. Co ja mam teraz o tym myśleć? Może jest na dragach? Wątpię, zachowywał się normalnie. Ja chcę przyjaźń, żadną miłość. Zasypiałam. Było mi tak dobrze, mimo traumatycznych przeżyciach dzisiejszego dnia. Obudziłam się około dziesiątej. Już chciałam wstawać, ale Liam wszedł do pokoju z tacką, a na niej jedzenie. On się dobrze czuje?
- Śniadanie dla mojej księżniczki - powiedział
- Człowieku, ty nie umiesz nawet krajalnicy włączyć - prychnęłam
- Ale ja umiem! - usłyszałam stłumiony głos Maddie
- Oszukujesz - palnęłam i zaczęłam jeść popijając kawą.
- Jak zjesz to pojedziemy do ciebie i się przebierzesz - powiedział siadając obok
- Po co?
- Pojedziemy do sklepu, lodówka 4obi się trochę...pusta? A teraz jest jeszcze Maddie.
- Liam, mogę iść na nocowanie do Rose? - do pokoju wleciała Maddie - Wrócę jutro po południu, a teraz wystarczy, ze mnie zawieziesz
- Dobrze, dawno się nie widziałyście. Tak się składa, że zaraz jadę z Cass do sklepu to cie zawieziemy - odparł
- To ja jestem gotowa - na jej twarzy pojawił się banan
- Łooo, siora widać, że po mnie masz kondychę - powiedział. Ubraliśmy się (...XD) i zeszliśmy do samochodu. Maddie była taka szczęśliwa, jak się uśmiecha jest jeszcze ładniejsza. Dojechaliśmy do domu Rose. Liam poczekał w samochodzie, a ja poszłam odprowadzić Madd.
- Pa Cassie - powiedziała wchodząc do domu Rose. Przytuliła mnie, ja ją też. Wróciłam do samochodu i kazałam pojechać Liamowi do Auchan (Lokowanie produktu). Gdy tylko wyszliśmy oczy Liama zabłysnęły. O Boziu...
- Kupimy żelki?
- Są w domu... *chwilę później*
- Mmm... Weźmy tą czekoladę. Dobra jest
- Jedną - Liam i tak wziął trzy -.-
- Ja proponuję wziąść jakiś ser, owoce? - spytałam ironicznie
- Ale słodycze są lepsze - bąknął
- Dalej zachowujesz się jakbyś miał rozjebanie mózgowe - palnęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę lodówek. Nagle Liam złapał mnie w biodrach i wsadził do koszyka. Wyszliśmy na niewyżyte zabawą dzieci z przedszkola dla bardziej wymagających. I to ja mam 18 lat, a on prawie 20. Logika ^^ (Tak Liam ciupnął się rok). Spotkałam Zarę. Ashton..?
- Zara, czemu nic mi nie powiedziałaś - spytałam podchodząc do mojej przyjaciółki
- Dobrze wiem, że Ashton jest dla ciebie bardzo ważny i nie chciałam truć Ci bardziej życia - odchrząknęła
- Zara, ja jestem szczęśliwa, że kogoś nareszcie masz! - krzyknęłam na cały sklep
- Ja też się ciesze, ze ci się układa z Liamem. A tak w ogóle co ty robiłaś w wózku..? - dopytała
- Coś w stylu protestu Liama - palnęłam a on akurat wracał z rękami pełnymi jedzenia
- Ash? Zara? W jesteście... - chłopak lekko się zdziwił
- Jesteśmy razem - powiedział Ashton - My się w sumie śpieszymy, więc pa!
- Pa? - dodałam - Co za zakręcone ludki
- Odezwała się normalna - prychnął Liam, a ja pokazałam mu język
- Dobra, mamy już wszystko? - spytałam - Czaaj, co to jest? - spytał wkurzona wyciągając dwie butelki piwa
- O nie! Dostane karę od mamusi! - wrzasnął a ludzie dziwnie się na nas popatrzyli
- Ech, weź jeszcze jedną - uśmiechnęłam się specyficznie i poszłam z wózkiem do kasy. Po chwili Liam wrócił jednak z dwoma butelkami.
- Poświęce trochę moich pieniędzy i zarunduje ci korki z maty - powiedziałam. Zapłaciliśmy i wyszliśmy. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Starbucks'a. Ostatnie dni były mocno powalone. Nie miałam siły już na nic. Poprosiłam Liama, aby zawiózł mnie do domu. Na szczęście rodzice dali znać, że jednak będą jutro późno w nocy. Dobrze się składa, bo ostatnimi czasy wyglądam jak menel spod monopolowego. Zawsze zazdrościłam urody Zarze. Jest taka śliczna. Taka słodka. Co jakiś czas ma ciemne ombre. Bardzo pasują do jej wyrazistych oczu. Liam odstawił mnie do domu. Odprowadził pod same drzwi. Jaki on miły.
- Dzięki ZA WSZYSTKO - westchnęłam. A czy kiedykolwiek powiedziałam Wam, że czuje coś więcej do Liama? No właśnie.
- Nie ma za co księżniczko - odparł. Nastała niezręczna cisza. Przerwałam ją podchodząc do niego i... Oczywiście namiętnie go pocałowałam. Tylko tym razem nie skończyło się na jednym pocałunku. Powoli zaczęliśmy wchodzić do domu. Liam podniósł mnie i położył na kanapie. Po około 10 minutach powiedziałam:
- Dobra, idź już - mruknęłam
- Idę, idę - odparł, wstał całując mnie w czoło i wyszedł.
- Pa książę!
---------------------------------------------------------
W załączniku ni z tąd, ni z owąd macie zdjęcie Samanthy. Poznajcie? 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top