Dziecko? Fake!
Bez wahania odebrałam telefon. Ciekawe o co znowu chodzi...
- Halo?
- Cześć Cass.
- Hej?
- Mam prośbę...
- Wiem, zostawiłeś u mnie kilka rzeczy. Jutro dam Ci je w szkole, obiecuję.
- Co mnie jakieś rzeczy obchodzą! Ja mam roczne dziecko na głowie!
- Że co?
- No to co słyszysz.
- Po co dzwonisz?
- No bo... Nigdy nie opiekowałem się takim małym dzieckiem...
- I co w związku z tym?
- Przyjdziesz i mi pomożesz?
- Liam, wiesz jaka jestem zmęczona? Skąd w ogóle u ciebie dziecko?
- Wyjaśnię Ci jak przyjdziesz.
- Dobra, wezmę taksówkę i będę za 15 minut.
- Dziękuję, jesteś najlepsza. Paaa.
- Nara ciulu.
Wzięłam kilka najważniejszych rzeczy. Przy okazji zabrałam rzeczy od Dammera. Zadzwoniłam po taxi. Nie wiem czemu, ale nie lubię taksówek. Skąd wiesz, że kierowca gdzieś cie nie wywiezie? No właśnie. Główka pracuje. Przyjechała. W ciągu 6 minut byłam pod domem mojego przyjaciela. Zapłaciłam tyle ile trzeba było i zadzwoniłam do chłopaka, aby otworzył mi furtkę. Tak też zrobił. Następnie weszłam do domu. Ten widok zawsze zostanie mi w pamięci. Liam z paniką w oczach z dzieckiem na rękach. Wybuchłam śmiechem.
- Przestań się śmiać! - krzyknął
- Prz - przepraszam - brakowało mi tlenu
- No to pomożesz, czy przyjechałaś tu tylko, żeby się ze mnie nabijać? - spytał zdenerwowany
- Spokojnie - odparłam i wzięłam mu dziecko z rąk - Opowiedz, skąd ta śliczna dziewczynka się u ciebie wzięła?
- Sąsiadka se niańkę znalazła - prychnął - Jej koleżanka miała wypadek i musiała dać komuś dziecko. Męża nie ma, więc komu miała je dać?
- Wydaje mi się, że nawet byłoby lepiej gdyby zostawiła je samo, niż dawała tobie - powiedziałam ze śmiechem
- W tej torbie - wskazał na czarną torbę na stole - są rzeczy od małej
- Jak ma na imię? - spytałam kołysając małą na rękach
- Mia - odparł
- O jakie śliczne imię - dodałam całując Mię w policzek na co dziewczynka się uśmiechnęła - Idę dać jej mleko... Zagotuj wodę w czajniku
- Ok - chłopak poszedł do kuchni, a ja poszłam położyć Mię do wózka, potem zaniosę ją do łóżka. Po dwóch minutach mleko było już gotowe. Musiałam je jednak ostudzić. Nakarmiłam butelką mleka małą i zaśpiewałam jej jakąś piosenkę. Nie umiem żadnych kołysanek, więc zaśpiewałam "One Call Away" od Charliego Puth'a. Zadziałało, bo Mia zasnęła dość szybko.
- Śpi - powiedziałam do Liama, który właśnie schodził ze schodów
- Jak ty to robisz - to nie było pytanie
- Daj mi coś do jedzenia, błagam - schowałam twarz w rękach. Po chwili chłopak przyniósł bułki, masło i różne dodatki na wierzch. Jedząc rozmawialiśmy i wspólnie żartowaliśmy. W jego towarzystwie czuje się wspaniale. W końcu znamy się od dziecka. Gdy sprzątaliśmy po czymś na wzór kolacji nie wytrzymałam i przytuliłam z całej siły chłopaka...
- Dziękuję - mruknęłam
- Za co? To ja dziękuję, że mi pomagasz - odwzajemnił uścisk
- Za to, że jesteś... - szepnęłam czując, że moje oczy są mokre - Bez ciebie byłoby nudno...
- Wiem, beze mnie życie to nie życie - prychnął Liam
- Skromność górą - dodałam - Muszę zanieść Mię do sypialni. Jak będziemy spać?
- Będziemy imitować rodzinę! Mia będzie na środku a my po obu stronach - zaproponował
- Brzmi zachęcająco - puściłam mu oczko. Ogólnie pocałowałabym go, ale obiecałam sobie, że będziemy tylko przyjaciółmi. Zawsze. I na zawsze. Wciągnęłam malutką z wózka i powoli zaniosłam na górę. Delikatnie położyłam ją na środek łóżka. Zamknęłam drzwi i przebrałam się w piżamę. Liam wszedł już w piżamie (bokserki i podkoszulek...). Położyłam się bez przerwy patrząc na Liama... Jego ciało jest zajebiste. Tak, musiałam to powiedzieć.
- Cassidie, dobrze wiem, że jestem seksowny - powiedział i się położył
- Nie dodajesz sobie zbyt dużo? - zrobiłam pytającą minę. Chłopak się uśmiechnął i zgasił małą lampkę.
- Odwdzięczę się - powiedział po pięciu minutach
- Ciekawe jak - byłam ciekawa co znowu wymyśli
- Jutro umówiłem się z chłopakami na imprezę do klubu - odparł
- Chcesz mi powiedzieć, że idziesz z Victorią i mam się opiekować Mią? - spytałam całkiem serio
- Rano przyjdzie mama Mii, więc nie o to chodzi. Chciałem się zapytać czy pójdziesz ze mną na tą imprezę? - spytał
- Ja? W sumie dawno nigdzie nie byłam... To będzie dobra okazja się nachlać i mieć spokój - prychnęłam
- No właśnie - dodał - Dobra śpimy, bo zgaduje, że jeszcze będziemy musieli nieraz wstać, dobranoc...
- Dobranoc... - odparłam i zasnęłam. Śniły mi się chodzące ciasteczka. Nawet ze mną rozmawiały. Były rzeki z czekolady, drzewa z chałwy i lizakowe kwiatki! Ale niestety usłyszałam płacz dziecka i momentalnie się obudziłam... Musiałam przebrać Mię. Liam też wstał. Jak przebrałam małą chłopak wziął ją na ręce i chodził z pokoju do pokoju. Opowiadał jej o gwiazdkach, które śpią, a ona nie. Nie wiem czy Liam byłby dobrym ojcem, ale jak na razie jest dobrze. Dammer chodził tak chyba z 25 minut, aż w końcu Mia zasnęła. Położył ją na łóżko.
- Bycie rodzicem to istna tragedia - powiedział wzdychając
- Przypomnij to sobie jak będziesz chciał przelecieć Victorię - bąknęłam - Nikt nie powiedział, że rodzicielstwo jest łatwe.
***
Była chyba szósta rano, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. To zapewne mama Mii. Obudziłam Liama i zeszliśmy na dół. Dammer miał malutką na rękach, żeby nie było. Ja zostałam w kuchni... Usłyszałam młody głos kobiety.
- Liam, nie wiem jak ci się odwdzięczyć! - powiedziała - Może pójdziesz ze mną na kolacje dziś wieczorem?
- Jaa... - chłopak się jąkał. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Podeszłam do Liama przeciągając się. Objęłam go w pasie.
- Ma pani wspaniałą córeczkę - zaczęłam
- Dziękuję, Maddie. Ale ty wyrosłaś dziecko! - ja jestem głucha? Pardon?
- Maddie jest u mojej mamy. To jest Cassidie, moja dziewczyna - odparł Liam przyciskając mnie do siebie.
- Aha. Wybacz... Cassidie - dziewczyna sztucznie się uśmiechnęła i wyszła.
- Dziewczyna? - spytałam ironicznie
- Może w końcu się ode mnie odczepi, idiotka - warknął - Raz to mnie zaprosiła na romantyczną kolację!
- Powiedz mi jeszcze, że to jest wasze dziecko - walnęłam
- Co to to nie - burknął. Spokojnie poszłam do łazienki się odświeżyć. Umyłam się, pomalowałam i pofalowałam włosy. Ułożyłam je w luźnego koka. Zanim się zorientowałam była już siódma. Poszłam więc się ubrać. Dziś wybrałam biały top z Batmanem, krótkie, czarne szorty i buty sportowe. Chłopak ubrał bluzkę z krótkim rękawem i spodnie z szerokim krokiem. Pojechaliśmy. Jak na połowę maja było bardzo gorąco. Dotarliśmy do szkoły. Przeszliśmy RAZEM obok Sam. Boże, jak ona znowu coś wymyśli? Na szczęście zjawiła się Zara. Pobiegłam do niej i przytuliłam. Pierwsza lekcja to matematyka... Chyba przeżyję....
----------------------------------------------------------
Moi drodzy! Kocham Was mimo, że nie jest Was zbyt dużo. Dziękuję za rady. Czuję, że następne rozdziały będą coraz lepsze... 💕💕 Rozdział nie został sprawdzony
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top