ROZDZIAŁ XIV
Zaczęłyśmy walkę. Chara zaatakowała pierwsza (akurat słucham Stronger Than You Chara Response. Przypadek?), jednak ja nic sobie z tego nie robiłam, bo i tak wszystko mnie omijało. Oparłam się o jedną z moich włóczni i obserwowałam jej ataki. Po chwili się zezłościła i wybuchła:
- CO TAK STOISZ I SIĘ CIESZYSZ?! JA TYLKO PRÓBUJĘ ZEMŚCIĆ SIĘ ZA TO, CO ZROBIŁAŚ MOJEMU BRATU! JA... JA... - Chara zaczęła płakać i powróciła do swojej normalnej formy:
- Nie ukażę cię za to, Charo.
- Powinnaś - odrzekła.
- Ale tego nie zrobię.
Odwróciłam się w stronę szkieletów. Stali jak wryci. Heh, to był piękny widok.
- Ty... To... Queen of Hyperdeath? - zapytał Paps.
- Ja... To... Queen of Hyperdeath - odpowiedziałam jego przerażonym głosem. - Co tak drżysz? Wam nic nie zrobię.
- Dziewczy... Pani, nie rozumiesz? Jesteś najpotężniejszą istotą świata!
Wycelowałam w niego włócznią.
- Nie mów do mnie pani, bo czuję się poteżna.
- Ale przecież...
- Zamknij się, Sans! Co z tego, że jestem jakąś pieprzoną królową?! Jeśli przez to mam stracić przyjaciół to z chcęcią u... Wait, jestem nieśmiertelna. FUCK!
Sans i Paps zaczęli się śmiać. Schowałam włócznie i powiedziałam:
- Chodźmy do domu. Paps, weź chwasta.
Po drodze Sans zapytał:
- Czekajcie, bo Chara nam powiedziała, że jak wyjdzie z domu to... Frisk...
- A ty na serio jej uwierzyłeś?! Bosz, jaki ty łatwowierny.
- Eeee...
- Ona nas okłamała. W sumie, wiedziałam o tym, ale myślałam, że chce się wykręcić od wyjścia.
- Aha - odpowiedział i zamilkł.
- Ej - zaczął Paps.
- Co, Paps?
- Co zrobią, jak cię zobaczą w takim stanie?
- Padną na kolana - odezwał się Sans.
- Myślę, że moja siostra chwyci za włócznie i ją na mnie rozwali.
- Zakład? - zapytał Sans.
- Ok. O 100 goldów.
- Stoi!
Doszliśmy do domu i weszliśmy do środka.
- Wróciliśmy!
Podeszła do nas Undyne. Zobaczyła mnie, chwyciła za włócznie i uderzyła mnie nią, ale ona się na mnie rozkruszyła.
- Dawaj 100 goldów, Sans.
- Skąd wiedziałaś, że ona to zrobi?
- To moja siostra, mamy identyczny charakter.
- E... Endyne? - zapytała Undyne.
- Nom.
- Co się stało?!
- Poszliśmy na górę MrEbott, spadłam do dziury, naskoczył na mnie Azzy, przybrał formę God of Hyperdeath, zbił mi HP do 2, potem zemdlałam, potem Paps i Sans chcieli z nim walczyć, ale się obudziłam, potem mnie zabił i zmieniłam się w Queen of Hyperdeath, on się poddał, pojawiła się Chara, próbowała mnie zabić, ale jej nie pykło i wróciliśmy. 100% normalka.
- A-ale wrócisz do normalnej formy?
- Za jakiś tydzień.
- A co trzyma Paps?
- Hej! - oburzył się Srasriel. - Nie jestem czymś!
- To Azzy, książę Podziemia, God of Hyperdeath. Syn Asgore'a i Toriel.
_________________________________
Nie chce mi się pisać xd.
Prawdobodobnie to przedostatni lub przedprzedostatni rozdział ;-;.
No chyba, że będę miała napad weny xd.
Wiem, że ten rozdział jest beznadziejny.
I tak btw, ostrzegam, że zmieniam profilówkę 1000 razy dziennie, bo ciągle siedzę na internetach i jak widzę coś zajebistego pobieram i ustawiam xd.
Ledwo powstrzymuję się przed zrobieniem spamu rozdziałami ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top