ROZDZIAŁ XII
***Endyne POV*** (do końca książki)
Obudziłam się. Leżałam w moim pokoju, jednak wyglądał zupełnie inaczej. O kurwa. To mój pokój w zapchlonej dziurze aka domu Tegresa. Czy to wszystko było tylko snem?
- Czy... Czy to był tylko sen? - zapytałam sama siebie.
- Tak, spokojnie.
Spojrzałam na szafkę obok. Stał tam Flowey i patrzył na mnie ze zmartwioną miną. Po chwili powiedział:
- A teraz ZGINIESZ.
ŻE CO, KURWA?! O CO TEMU PIEPRZONEMU BADYLOWI CHODZI?!
Otoczyło go białe światło i pojawił się God of Hyperdeath. Zaczął strzelać tęczowymi kulkami. Coś mi nie pasowało. TO jest sen. Endyne? Możesz się obudzić? Byłabym wdzięczna.
~~~
Obudziłam się. Teraz już na serio. Leżałam w Podziemiach, dokładnie tam gdzie zemdlałam.
- DU JU ŁANA HEF E BAT TAJM?! - usłyszałam głos Sansa.
Strzeliłam sobie facepalma (naprawdę głośnego facepalma). Wszyscy zwrócili się w moją stronę.
- MUSIAŁEŚ to powiedzieć? Serio? - zapytałam.
- Endyne! Ty żyjesz! - wykrzyknął Paps.
- Nie, wiesz co, kurwa umarłam i jestem duchem!
Heh, kocham być ironiczna.
- Nie. NIE! NIE MOŻESZ ŻYĆ! MASZ ZGINĄĆ!
- Zamknij się, ty jebany sukinkocie.
Wstałam, otrzepałam się, wzięłam włócznię i powiedziałam:
- Załatwmy to między sobą.
- Nie! Przecież masz dwa HP! - wykrzyknął Paps.
- I co z tego? Od zawsze marzyłam, aby przypierdolić temu czemuś.
Omijałam zręcznie wszystkie ataki. Jednak ciągle przyspieszały. Azzy nie dawał za wygraną. Nie mógł mnie trafić. Zmęczył się.
Po chwili nieoczekiwanie wystrzelił.
Dostałam prosto w serce.
________________________________
Sorki, że takie krótkie, ale chciałam skończyć dokładnie w tym miejscu. Xdddd.
Mam nadzieję, że koniec jest tak creepy, jak chciałam xdd.
No i ogólnie rzecz biorąc jak to opublikuję, to pewnie już wrócimy, chociaż ten i trzy kolejne rozdziały napisałam podczas drogi. Lel. 💎💎💎
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top