rozdział 13

Harry od kilku dni czuł się naprawdę źle. Jego skoki ciśnienia nie miały jakiegokolwiek oparcia w historii jego choroby. Kate bała się że być może rak rozprzestrzenia się w tak szybkim tempie, że zdążył opanować już niemal cały organizm. Nie była pewna, czy chce widzieć wyniki jego badań. Nie mogła zdecydować czy chciałaby znać wyrok, jeżeli owy już zapadł. 

Wszystko co chciała robić to rozmawiać z tym chłopakiem, na każdy temat. Patrzeć na uśmiecha się i zastanawia. Cieszyć oczy widokiem takiej dobroci, przyzwoitości i pozytywności zamkniętej w jednej osobie. Był jej osobistym pocieszeniem pośród całego chaosu jej życia.

Zabawne, prawda? Ktoś, kto sprawia, że przez większość czasu przesycona jesteś strachem o jego życia i skrajną niepewnością jego losu to tak naprawdę Cię wycisza i mimo wszystko pragniesz ze spokojem patrzeć w przyszłość. 

Kate siedziała tak po prostu przy łóżku Harrego. Dziś był jej dzień wolny, ale miała wrażenie, że tak naprawdę niewielu zdziwiło się widząc ją w progu tej sali. To było już jakby dla każdego wiadome, że ta dwójka może nie tyle ma się ku sobie, ale po prostu lubi spędzać czas w swoim towarzystwie. 

Dziewczyna nie spała dobrze dzisiejszej nocy. Poprosiła, aby ktoś do niej zatelefonował, kiedy tylko z Harrym będzie źle. Ne spodziewała się, że będzie bała się zasnąć, by nie obudził jej telefon przynoszący złe wieści. Wiedziała, że nie może się załamać, ale jednocześnie była temu niezwykle bliska. 

Każdy kolejny dzień bez niego wydawał się męką. Cierpieniem tak ogromnym, że nie potrafiła sobie tego wyobrazić, nie chciała tego robić. 

Kate podniosła dłoń chłopaka do ust i zaczęła po kolei całować knykcie. Nagle dłoń zacisnęła się na jej własnej, a właściciel podniósł powieki z małym uśmiechem.

- Dzień dobry. - Powiedział lekko zachrypniętym głosem.

- Jak się czujesz? - Przyłożyła dłoń do jego policzka.

- Dobrze. - Powiedział, ale kiedy tylko chciał obrócił swoje ciało w jej stronę skrzywił się z bólu.

- Nie kłam. Proszę, Harry powiedz mi prawdę.

- W zasadzie to czuję się źle. Ale przecież tak to będzie wyglądać, prawda? Choroba się rozwija, a czas upływa coraz szybciej. Nie możemy się oszukiwać, że ja wyzdrowieję i będę żyć długo i szczęśliwie.

- Nie mów tak.. - Kate powiedziała niemal płaczliwie. 

- To jest prawda i ty także o tym wiesz. Mnie może tutaj już nie długo nie być, ale ty.. Ty wciąż masz przed sobą całe życie.

- J..Ja.. - Spojrzała w bok, próbując odgonić łzy.

- To wszystko tak właśnie wygląda. Chciałbym żebyś była szczęśliwa, nawet po mojej śmierci. Masz przed sobą całe życie. Powinnaś zaznać smaku miłości i ciepła. Naprawdę chcę, żebyś była szczęśliwa.

- Nie mów do mnie tak, jakby to miała być nasza ostatnia rozmowa. Czemu się żegnasz?

- Ja.. Nigdy nie wiem, czy kładąc się spać obudzę się następnego dnia rano. Każdy nowy poranek jest dla mnie niespodzianką. Chciałbym każdy nowy dzień zaczynać, dzielić i kończyć z tobą. Nie mogę jednak ponieważ kiedy ja odejdę to ty tutaj zostaniesz i wszystko czego pragnę, to abyś była szczęśliwa. 

- Dlaczego mi to mówisz?

- Ponieważ widze w twoich oczach, że się zadręczasz. Proszę nie rób tego. 

Tak mało czasu jest nam dane przeżyć na tej ziemi u boku tych, których kochamy.

***

*zamarzam*

dziękuję za ten ogromnu odzew na moją propozycję, nadal można się oczywiście zgłaszać, decyzja nie zapadła, a jest tak wiele wspaniałych osób, że nie wiem czy jestem tego chciażby bliska! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top