rozdział 9
Lekarz Harrego zgodził się na to, żeby mógł wyjść pod opieką Kate na jakiś czas na zewnątrz. Od kiedy dowiedział się o tym, chłopak nie potrafi myśleć i mówić o niczym innym. Jest przez cały ten czas niesamowicie podekscytowany i nie może się już doczekać. Nie tylko ze względu na czas spędzony na dworze. Szalę szczęścia przeważa to, iż towarzyszyć mu będzie Kate.
Harry chociaż chciałby się ustrzec, nie może. Jej uśmiech, jej spojrzenie, a nawet sposób w jaki mówi sprawia, że jest dla niego zagadką. Jest absorbująca i niezwykle urocza. Gdyby tylko nie był chory to zaprosiłby ją do kina.
Chciałby spędzać z nią trochę więcej czasu, a potem ukraść całusa. Chciałby zestarzeć się z nią oraz zabawiać dzieci, a następnie wnuki. Chciałby dożyć tego czasu, dokładnie teraz - kiedy znalazł kogoś, z kim pierwszy raz w życiu myśli, że mógłby to zrobić.
Jakkolwiek niespotykane to jest, Harry nie przeklinał swojego życia za to, że jest chory. Nie zastanawiał się głębiej nad tym czy jest ku temu głębszy sens. Śmierć to śmierć.
Jednak, kiedy spotykasz na swojej drodze kogoś.. Kogoś takiego jak Kate to przewartościowujesz się. I może dla niej był tylko zwykłym pacjentem, ale ona dla niego była iskierką, płomieniem, promykiem. Wchodziła do sali i rozświetlała tą pustą przestrzeń.
Z pewnością nie kochał jej. Jeszcze. No właśnie. Prawie tak, ale zawsze prawie robi różnice. Chociaż chciał to nie mógł się zakochać. Nie chciał zostawiać tutaj rozpaczającej osoby, obarczać jej swoim bólem. Nie chciał by jeszcze jedna osoba tęskniła za nim.
A Kate nie zasługiwała na to. Nie zasługiwała, żeby płakać i tęsknić. Powinna mieć kogoś, dzięki komu na jej twarzy mógłby widnieć uśmiech, przez cały czas. Harry żałował, że nie mógł być tą osobą. Nie dałby rady, ponieważ nie zostało mu wiele czasu.
Podświadomie, podskórnie czuł, że koniec jest już blisko. Wszystkie znaki na niebie i ziemi potwierdzały jego teorię.
Niby nikt nic nie mówił, ale widział ten wszech panujący ból w oczach jego siostry.
Gemma i Tim..
Jedyna rodzina jaką miał, jaką musiał zostawić i opuścić. Wiedział, że dla małego chłopca był jak wzór. To było najtrudniejsze. Ponad wszystko żałował, że nie zobaczy jak będzie się stawał powoli mężczyzną. Kiedy skończy szkołę, porzuci zabawki i zajmie się dziewczynami. Jaki obierze kierunek w swoim życiu.
Harry mógł mieć tylko nadzieję, że gdziekolwiek się znajdzie po śmierci... Będzie mógł obserwować ludzi, których tutaj zostawił, którzy są dla niego ważni..
*
Kate siedziała z doktorem Wilsonem w jego gabinecie. Kiedy tylko weszła pielęgniarka i podała im wyniki Harrego spięła się w oczekiwaniu. Ta słodka nadzieja, która nęci, że może się poprawiło. Może stał się cud.
Smutne spojrzenie doktora utwierdziło ją w przekonaniu, że to tylko mrzonki. Podał jej dokumenty i zostawił ją samą w pomieszeniu.
Kiedy przeczytała.. Kiedy zobaczyła i uświadomiła sobie jak niewiele czasu zostało tak naprawdę Harremu ogarnęła ją rozpacz.
Chciałaby tyle z nim zrobić, tyle mu pokazać...
Podparła głowę o ręce i łkała cicho i sucho nad niesprawiedliwością losu.
Smuciła się nad nim, nad nią, nad nimi, nad jego rodziną..
Biedny Harry..
Harry..
Jej Harry..
Nadszedł czas, żebym przestała się zamartwiać i zastanawiać, jak to się wszystko skończy. Nadszedł czas, żeby nauczyć się cieszyć z tego, co mam - zanim nastąpi kolejna zmiana.
***
zważywszy na to, że wczoraj odeszła z tego świata Kobieta dla mnie ważna będzie mnie tutaj troche mniej fizycznie i znacznie mniej duchowo. mam nadzieję, że rozumiecie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top