rozdział 16
Kate zacisnęła powieki z całych sił. Chciała udawać, że nie słyszała tego wyznania z jego ust. Przekonywać siebie naiwnie, że to się nie wydarzyło. Ale stało się i była tego pewna. W głębi serca naprawdę tego chciała, był dla niej idealny. Niestety bała się, ponieważ teraz to wszystko się zmieni. Jeśli nadejdzie koniec jego życia to nie będzie to tylko koniec ich przyjaźni - dwójki znajomych, który znaleźli bratnie dusze pośród piekła. To będzie koniec uczucia, miłości bezinteresownej i płomiennej. Prawdziwego uczucia, a nie mrzonek czy ilustracji wyimaginowanej przez podświadomość.
- Co takiego? - Kate nabrała sił, aby odwrócić głowę i spojrzeć na Harrego. Widziała w jego oczach szok i zmieszanie w jego twarzy. Zauważyła to jak szybko zaczerpnął powietrza i niemal mogła usłyszeć jak trybiki w jego mózgu przesuwają się wyszukując wymówek. Ale Kate nie chciała tego, pragnęła prawdy.
- Ja..Ja.. - Jąkał się nie mogąc odnaleźć słów. Co miał powiedzieć? Że jak młodziak zakochał się bez pamięci w kimś kto po prostu okazał mu trochę łaski.
- Nie bój się. Jeśli to czujesz powiedz mi to w twarz. - Dotknęła dłonią jego policzka, a jego oczy zamknęły się. Oczy Kate zeszkliły się. Jeśli kiedykolwiek to straci...
- Kocham cię. - Poraził ją mocą jego głosu. Pewnością w dużych, zielonych oczach. Nie zauważyła nawet krzty zawahania i to sprawiło, że stała się niepewna.
- Dlaczego? Kiedy? - Motała się.
- Dlaczego? Może po prostu dlatego, że byłaś tutaj dla mnie. Nie patrzyłaś na mnie przede wszystkim jak na chorego, potrzebującego litości. Wydawałaś się zawsze taka wyrozumiała. Jakbyś wiedziała co czuje i dlaczego nie chcę współczucia. Widziałaś ze mnie normalnego faceta, którym nadal jestem pomimo choroby jaką noszę. Z taką pewnością mówisz o swoim zawodzie, a mimo wszystko wydałas mi się taka delikatna, kiedy ze mną wyszłaś. Kiedy cię pocałowałem.. To wszystko.. Ja po prostu wiedziałem, że nie będę mógł wyjść z tego inaczej.
- Nie wiem co powiedzieć.. - Starła łzy wierzchem dłoni.
- Może to dla ciebie niekomfortowe, że kocha cię ktoś taki jak ja. Rozumiem to. Nie mogę ci nic dać, nie oprócz miłości i niepewności.
- Nie mów tak.
- To nic. Nie musisz zwracać na to uwagi, po prostu nie odrzucaj mnie. - Zaczesał kosmyk jej włosów za ucho.
- Ja chyba.. No wiesz..
- Nie, nie mów tego. - Przerwał jej.
- Co? Dlaczego?
- Nie chcę, żebyś to robiła ponieważ czujesz że musisz. Nie potrzebuję tego jeśli nie jesteś gotowa. Zresztą.. Zrozumiem, jeśli nigdy nie będziesz w stanie mnie pokochać. Miłość to nie jest coś co można wypracować. Ona albo jest, albo jej nie ma.
- Ja wiem co czuje. Czemu nie chcesz dać mi tego powiedzieć?
- Bo widzę w twoich oczach, że nie jesteś gotowa. Tak jak widziałem w twoich oczach, że byłaś zraniona ale to zaczęło znikać. Lubie myśleć, że to dzięki naszym rozmowom.
- Bo tak jest. - Harry uśmiechnął się do Kate i pocałował jej dłoń.
- Pragnę, żebyś którego dnia mi o tym powiedziała. - Widząc jej minę dopowiedział. - Kiedy będziesz gotowa. - Pokiwała głową. - Miałaś spać, pamiętasz?
- Teraz mi o tym mówisz? Po wszystkim?
- Szz.. To nic takiego, po prostu zamknij oczy, a ja cię przytulę. Jesteś ze mną bezpieczna.
- Wiem o tym Harry. - Odwracając głowę musnęła jego usta.
Ciepłe i muskularne ramiona obięły jej ciało. Czuła się dobrze, kochana. Chciała go, nie mogła temu zaprzeczyć. Nie wiedziała czy dobrze dopuszczać do siebie myśl, że ona także odwzajemnia jego uczucia, mimo że to najprawdziwsza z prawd. Może mniej autodestrukcyjne jest myślenie, że to jednostronne? Mimo wszystko i tak czułaby się zobowiązana. A nader wszystko czułaby się źle pozwalają mu umierać z myślą, że ona go nie kocha. To zbyt wielki sekret aby tłamsić to w sobie.
- Nie na krześle, nie we śnie nie w spokoju i nie w dzień. Nie chcę łatwo, nie za sto lat, chciałbym umrzeć z miłości. Nie bez bólu i nie w domu nie chcę szybko i nie chcę młodo nie szczęśliwie i wśród bliskich, chciałbym umrzeć z miłości.* - Cicho szeptał jej od ucha.
Z delikatnym głosem wypowiadającym słowa do ucha, z ukochanym zapachem z ciepłem i miłością otulającą ją z każdej strony zasnęła. Pogrążyła się w niebycie z ostatnimi słowami na ustach, jakie chciała wypowiedzieć tego choremu chłopakowi, ale chciała poczekać. Oznajmi mu to, kiedy nie będzie myślał, że zrobiła to ponieważ czuła się zobowiązana.
Do miłości nie można być zobowiązany, mój słodki chłopcze. Ona po prostu we mnie jest.
Nie ma takiego cierpienia, którego miłość nie byłaby w stanie uleczyć.
***
* - Myslovitz - Chciałbym umrzeć z miłości.
ja życiowy nieudacznik. chciąc zapalić pierwszego noworocznego papierosa przez nieuwagę podpaliłam sobie grzywkę fajnie fajnie *ok* dobrze że nie stopiłam okularów!
kacyk jest? postanowienia noworoczne sa? ja oczywiście jak każda baba bym chciała schudnąć połowę, a poza tym wzięłam udział w wyzwaniu że przeczytam 52 książki przez cały rok! kto we mnie wierzy? :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top