08| Nowy początek (epilog)

****

*10 lat później*

-Jeremy, uważaj!- Betty krzyczy w stronę naszego sześcioletniego syna, który biega po cmentarzu, prawie wywracając się o jeden z grobów.

Więliśmy ślub sześć lat temu, gdy Betty była w ciąży. Mamy obecnie tylko jednego syna, ale spodziewamy się kolejnego dziecka, dziewczynki.

-To już 10 lat.- szepczę, niby do siebie, niby do żony. Kobieta przytula mnie delikatnie.

Zawsze wie co robić.

Moja matka, po długich rozprawach, tonach przesłuchań i tysiącach wylanych łez, została skazana na dożywocie. Oboje z ojcem bardzo odetchnęliśmy gdy dekadę temu usłyszeliśmy wyrok.

Jakby kamień spadł z serca.

-Jeremy!- krzyczę w stronę syna.- Chodź do mnie na chwilę.

Chłopiec podchodzi w stronę ławki na której siedzę.

-Co jest tato?- pyta.

-Wiesz czyj to grób?- patrzę na niego pytająco.

-Tato! Mówiłeś mi to już chyba ze sto razy!- narzeka dziecko.- To twoja siostra, która zmarła zanim się urodziłem.

-Juggie.- Betty patrzy błagalnie w moją stronę.- Nie męcz go już tym.

Spoglądam na nią i pozwalam dziecku zejść z moich kolan.

-Czy naprawdę musisz go o to pytać za każdym razem?- żona głaszcze mnie delikatnie po ramieniu.

-Chcę, żeby na pewno o tym pamiętał.

Blondynka uśmiecha się delikatnie, a ja to odwzajemniam.

-Kocham Cię.- szepczę.

-Ja Ciebie też, Jug.- kobieta łączy nasze usta w głębokim pocałunku.

-Fuuj!- odrywamy się od siebie, słysząc krzyk naszego syna. 

Betty i ja śmiejemy się na widok obrzydzenia naszego dziecka, a ja wstaję i łapię chłopca za boki, łaskocząc.

-Tato, przestań!- śmieje się Jeremy.

Nowy początek.

****

Dziękuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top