04| Czepialska Veronica

****

Następnego dnia rano razem z Archie'm udajemy się do szkoły. Chcemy iść jedynie we dwójkę, jednak zostaje nam to odebrane, gdyż po jakimś czasie dołączają do nas Betty i Veronica. Ostatecznie idziemy w dwóch parach.

-Razem z mamą pomieszkujemy teraz u Archiego.- mówię po chwili.

-Dlaczego?- pyta zmartwiona. Jej ton jest na tyle głośny, że para idąca przed nami odwraca się i patrzy zdziwiona.

O co im chodzi?

-Potem Ci powiem.- szepczę i wpatruję się w budynek szkoły, będący tuż przed nami.

Przed wejściem na ławce siedzi szkolna drużyna footballu z Reggie'm w samym centrum. Mój rudy przyjaciel podchodzi do nich, by się przywitać.

-Hej! Jughead!- słyszę za swoimi plecami krzyk Reggiego. Przełykam ślinę i odwracam się w ich stronę.

-Oho! Jones znów z kimś się bił!- krzyczy jeden z pozostałych chłopaków.- Kto tym razem, co?

Ponownie odwracam się w stronę wejścia do szkoły.

Muszę jak najszybciej tam wejść.

Staram się nie zareagować na żadną z zaczepek, które kierują się w moją stronę przez najbliższe chwile, lecz jedna z nich przekracza wszelkie granice.

-Jak tam Twoja siostra?- to pytanie pada z ust Moose'a. W tym momencie roześmiane towarzystwo cichnie, a ja odwracam się w stronę zbiorowiska.

Mój wzrok kieruje się na autora wcześniejszych słów. Przez chwilę wpatruję się w niego, a za moment uśmiecham się w jego stronę i mówię:

-Mosse, zadam Ci podobne pytanie kiedy to Ty będziesz przeżywał totalne załamanie psychiczne i będziesz musiał funkcjonować w środowisku półmózgów i kretynów, nie mogąc żadnego z nich zadźgać nożem.

Nie wierzę, że udało mi się powiedzieć to bez popłakania się.

Po wszystkim zwyczajnie odwracam się i idę samotnie w stronę biura szkolnej gazetki Blue and Gold.

****

-Mam nadzieję, że nie przejmujesz się tym, co powiedział rano Moose.- mówi Archie przy lunchu. Przez cały dzień w jakiś sposób udawało nam się omijać ten temat.- To idiota.

Jakbym jeszcze tego nie zauważył.

Wzdycham.

-Daj spokój, Arch.- mówię i sięgam po chipsa paprykowego z paczki leżącej przede mną.

Betty spogląda na mnie kątem oka.

Pewnie myśli o tym, jak zareagowałeś tuż po zdarzeniu w Blue and Gold, kretynie.

-To dobrze.- odpowiada Archie i zaczyna zjadać swoje frytki, które przez tę chwilę zdąrzyła podjeść mu trochę Veronica.

****

-Jughead zostań na chwilę po lekcji, dobrze?- pyta nauczycielka języka hiszpańskiego, gdy rozdaje nasze klasówki.

Veronica, siedząca kilka ławek przede mną, spogląda na mnie. Jako jedyna z naszej paczki uczestniczy ze mną w tej lekcji.

-Dobrze.- szepczę w odpowiedzi.

Dzwonek dzwoni, wszyscy wychodzą z klasy, a ja zostaję w pomieszczeniu. Podchodzę do biurka nauczycielki.

-Jughead.- zaczyna kobieta.- Wiem, że w tym momencie przechodzisz żałobę, a Twoja sytuacja rodzinna nie jest zbyt łatwa, ale naprawdę?- pyta i wyciąga moją kartkę, by za moment położyć ją przede mną na biurku.- Jedynka z gramtyki? Przecież Ty to umiesz!

-Przepraszam.- mówię.- Ostatnio po prostu...- przerywam na chwilę a nauczycielka wpatruje się we mnie.- Ostatnio po prostu nie mam do tego wszystkiego głowy.

-Naprawdę mnie to martwi.- odpowiada po chwili kobieta.- Mam nadzieję, że do następnej klasówki wszystko będzie w porządku.- mówi, chowając kartki do teczki, którą po chwili chowa do szuflady.- Jeśli będziesz potrzebował pomocy, możesz w każdej chwili przyjść do mnie lub każdego innego nauczyciela, jasne?

-Tak.

-Więc adiós!- żegna się nauczycielka.

-Adiós.- odpowiadam i zbieram swoje rzeczy by wyjść z pomieszczenia.

Przed klasą czeka na mnie już zmartwiona trójca- Archie, Betty i Veronica. Gdy tylko mnie widzą, od razu podchodzą i zaczynają mówić.

-Co od Ciebie chciała?-pytanie pada z ust Veronici.

-Bardzo źle poszła mi ostatnia klasówka.- odpowiadam.- Powiedziała, że ma nadzieję, że się poprawię i jakbym potrzebował pomocy to mogę przyjść do niej lub innego nauczyciela.

Wszyscy stoimi przez chwilę w zupełnej ciszy.

Trwające wieczność chwilę zupełnej ciszy.

-Idziemy może do Pop's?- Veronica rzuca pomysł.

Wszyscy przytakujemy i wychodzimy niezbyt szybkim krokiem ze szkoły.

****

Całą czwórką siedzimy przy stoliku w barze. Wszyscy pijemy swoje napoje, rozmawiamy i co jakiś czas podjadamy frytki.

-Znalazłem ciekawą rzecz w komputerze Jellybean.- mówię w pewnym momencie.- Prawdopodobnie pomoże mi to w znalezieniu tego, dlaczego się zabiła.

Przy ostatnich słowach ściszam głos maksymalnie, by nikt z ludzi siedzących przy innch stolikach nie usłyszał mojej wypowiedzi.

-Co to takiego?- pyta Archie.

-Coś w rodzaju pamiętnika albo dziennika.- odpowiadam.

-Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?- kontynuje rudy.

-Na razie jeszcze nic.- mówię.- Ale mam nadzieję, że znajdę tam to, czego szukam.

Veronica przewraca oczami i odwraca się w stronę okna, popijając czekoladowego shake'a.

-O co Ci chodzi?- pytam w stronę czarnowłosej.

-Za bardzo się tym przejmujesz.- mówi.- To była jej prywatna sprawa, więc nie powinieneś teraz kopać.

-Za bardzo się przejmuję?!- podoszę głos i parskam śmiechem.- Żartujesz sobie ze mnie?!

-Nie unoś się na mnie, dobrze?!- krzyczy dziewczyna i patrzy mi w oczy.

-Jak mam się nie unosić, kiedy pierdolisz takie głupoty?!- odpowiadam również krzykiem i wstaję od stolika.

-Jughead, stój.- słyszę za sobą głos Betty, ale zanika on po zamknięciu się drzwi.

****

-Dlaczego wyszedłeś wtedy z Pop's?- pyta Archie, kiedy oboje leżymy już u niego w pokoju przygotowani do pójścia spać.

-Veronica mocno mnie wkurzyła.- odpowiadam.

-Ma trochę racji, wiesz?- kontynuuje i spogląda na mnie.

-Ty też?- mówię z lekkim wyrzutem.- Naprawdę nie rozumiem, o co Wam chodzi. Chcę się po prostu dowiedzieć, dlaczego moja siostra popełniła samobójstwo, to aż tak złe?

-Po prostu powinieneś trochę odpuścić, ale jak uważasz.- w tym momencie przyjaciel odwraca się przodem do ściany i tym samym kończy rozmowę.

-Dobranoc, Archie.- mówię i zamykam oczy, układając się wygodnie na materacu.

Po chwili jednak słyszę bardzo cichą odpowiedź przyjaciela:

-Dobranoc, Jug.

****

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top