Rozdział 9 >> Żywi

Włączyłam światło, a moim oczom ukazały się dwa ciała mężczyzny i kobiety oparte o ścianę. 

Podeszłam do nich na tyle blisko aż mogłam ich dotknąć i dojrzałam, że jednak nie wyglądają tak normalnie jak na początku myślałam.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk, jakby coś szklanego upadło na ziemie rozbijając się.
Odwróciłam się w stronę drzwi i w tym samym momencie coś złapało mnie za nogę i zaczęło ciągnąć do siebie. 
To był mężczyzna nie dawno leżący bez ruch przy ścianie.
Próbowałam się wydostać, ale gdy już byłam blisko obudziła się kobieta. 
Powoli wstała i zaczęła iść w moją stronę.

Czy to kolejny pojebany sen?!

Kurwa co mam robić przecież młotek zostawiłam przy drzwiach...
Wyrywałam się próbując się uwolnić, jednak nic z tego.
Zaczęłam krzyczeć, jednak nie spodziewając się pomocy... Bo niby kto miałby mi pomóc? Jestem sama!
Aż w pewnym momencie usłyszałam podwójny strzał z broni.
Odetchnęłam z ulgą i po chwili wstałam.

- Wszystko dobrze?-Zapytał wysoki, ciemnoskóry mężczyzna.

- Tak, jestem cała. Dziękuje za ratunek.-powiedziałam podchodząc do mężczyzny.

- Jest was więcej?-spytał.

- Co? W jakim sensie?

- Czy jesteś jeszcze z kimś czy sama?-spytał zaciekawiony.

- Sama.-Odpowiedziałam.

- Wow, szacun, że sama przeżyłaś tyle czasu. Jestem Leon.-powiedział podając mi rękę.

- Haha. Melinda miło mi.-Powiedziałam uśmiechając się i też podając mu rękę.

- Dobra, koniec pogaduch, musimy już iść-Powiedział blondyn stojący na schodach.

Poszliśmy na górę, gdzie znajdowały się 3 kobiety i 4 mężczyzn wliczając Leona.

- Co to za jedna?-zapytała jedna z kobiet.

- Była na dole... Jeszcze chwila i drętwi mieli by wyżerkę-powiedział Leon.

- Ale nie została ugryziona? Sprawdziłeś?- zapytała ta sama kobieta.

- Powiedziała, że jest cała.

- Ale nie sprawdziłeś ty kretynie! Nie możemy ryzykować!- Krzyknęła kobieta podchodząc do mnie i patrząc czy nie mam ugryzień. 

- To wy ich nazywacie drętwi?-powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Tak, a ty jak ich nazywasz?-zapytała inna kobieta opierająca się o ścianę.

- Różnie, ale najczęściej chyba nazywam ich sztywnymi.

- Haha. Sztywni, dobre!-powiedziała śmiejąc się.

- Dobra, jest czysta.-powiedziała dziewczyna opatrująca mnie przed chwilą.                                         W tym samym czasie podeszła do blondyna.

Po chwili wszyscy ustawili się w kółko i zaczęli rozmawiać.
Nie dużo usłyszałam, bo zbyt daleko stali.
Jedno co usłyszałam to pytanie jednej z kobiet czy mnie biorą czy zostawiają...

Po chwili debatowania podszedł do mnie blondyn, który prawdopodobnie był ich przywódcą i powiedział...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top