Rozdział 7 >> Czy to koniec?

Wstając rano nadal nie pamiętałam czemu tak kocham swoją ciotkę...
Zeszłam na dół i w pewnym momencie z rogu wyskoczył mi sztywny. 
Kopnęłam go w nogę aż upadł na podłogę, a ja w tym samym czasie włożyłam mu nóż w głowę.
Teraz leżał bez ruchu...
Powoli weszłam do kuchni, wzięłam trochę prowiantu i wyszłam z domu w dalszą wędrówkę. 
Czy moje życie naprawdę musi tak wyglądać?! Mam do końca życia włóczyć się po ulicach, spać w opuszczonych domach i zabijać coś co nawet nie żyje?!
W mgnieniu oka się ściemniło, nawet nie wiedziałam jak i kiedy. Nie czułam głodu ani zmęczenia...

Czy przeszłam naprawdę tak długo?
W pewnym momencie zobaczyłam nieżywego w stroju policjanta. 
Podeszłam do niego z myślą, że musi mieć broń. 
Bez chwili namysłu wbiłam mu nóż w mózg. 
Nie wiem, który to już nieżywy. Przestałam liczyć... 
Przeszukałam go i okazało się, że nie myliłam się. 
Miał mały policyjny pistolet, jednak gdy go wyjęłam poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.
Odwróciłam się i ujrzałam kolejnego zimnego. 
Pociągnęłam za spust, a nabój przeleciał przez czaszkę tej istoty.  
I nie ukrywam nie było to najmądrzejsze posunięcie, aby strzelać w środku miasta. 
Nie musiałam długo czekać żeby dziesiątki tych istot otoczyły mnie z każdej strony. 
Próbowałam się bronić, jednak wiedziałam, że nie mam szans.
Miałam za mało naboi, a ich było za dużo...
Aż w pewnym momencie poczułam ogromny ból, jakby ktoś zgniatał mi rękę.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak jeden z nich wgryza mi się w nią rozrywając na wierzchnią tkankę. 
Wtedy dotarło do mnie, że ta wyprawa była moją ostatnią. 
Upadłam na ziemie kompletnie się poddając.
Leżałam tak bez ruchu i czułam jak zżerają mnie żywcem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top