Rozdział 4 >> Nieznajoma

Po 30 minutach drogi stanęłam przed drzwiami szpitala.
Weszłam do środka i zaczęłam szukać bandaży oraz wody utlenionej.
Weszłam do pokoju pielęgniarek, jednak w tym samym momencie usłyszałam krzyk z prośbą o pomoc.
Postanowiłam pomóc tej osobie, bo przypomniałam sobie jak bezradnie się czułam bez broni zaatakowana przez tą istotę.
Szłam za rozprzestrzeniającym się krzykiem po wąskim szpitalnym korytarzu.
W końcu doszłam do centrum hałasu i ujrzałam kobietę broniącą się wszelkimi sposobami od tej dziwnej istoty. Dziewczyna miała długie czarne włosy, była szczupła i miała brązowe oczy.
Strzeliłam prosto w głowę, mózg rozprysnął się po podłodze i ścianach.

Podbiegłam do dziewczyny.

- Wszystko okej?- zapytałam.

- Tak wszytko dobrze, dziękuje ci za to, że mnie uratowałaś- powiedziała jeszcze lekko zszokowana dziewczyna.

- Nie ma za co, nie umiałabym inaczej.- powiedziałam.

- Jest za co, bez Ciebie bym sobie nie poradziła.- powiedziała dziewczyna.

- Okej, zwijamy się stąd, strzał rozprzestrzenił się po całym tym piętrze... Lepiej nie ryzykujmy- powiedziałam z zaniepokojeniem w głosie.

Wyszłyśmy ze szpitala bez żadnych problemów i poszłyśmy przed siebie, aż doszłyśmy do domu, w którym ostatnio się schroniłam. Weszłyśmy powoli i bardzo cicho patrząc na około czy nie ma tu jakiś nieproszonych gości.
Po rozejrzeniu się po domu, usiadłyśmy na podłodze w sypialni.

- Tak w ogóle to jestem Melinda.- powiedziałam.

- Oo bardzo ładne imię, ja jestem Alice.- powiedziała dziewczyna z błyskiem w oku.

- Alice jak się znalazłaś w tym szpitalu.- zapytałam z zaciekawieniem.

- Hmm, długa historia...- odpowiedziała dziewczyna.

Naszą rozmowę przerwał hałas, jakby wybijanej szyby.

- To pewnie jeden z nich.- pomyślałam.

- Spokojnie, zejdę na dół i zobaczę co się dzieje.- powiedziałam kierując się już do drzwi.

- A jak cię zabiją?- zapytała przestraszna Alice.

- Spokojnie, mam broń, poza tym jeszcze jesteś ty.- opowiedziałam dziewczynie z pewnością w głosie.

•Zeszłam powoli na dół•

Dlaczego takie rzeczy muszą dziać się tylko tutaj?!- zapytałam sama siebie.
Ale gdy już byłam na dole nikogo nie było, a raczej nikogo w zasięgu mojego wzroku...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top