Rozdział 12 >> POTRZEBNE LEKI!
Od ostatniej awantury minęły osiem dni. Okazało się, że Mia stanęła w mojej obronie i oberwała za to. Wszystkiego dowiedziałam się od Leona. Ostatnio zaczęliśmy się trzymać razem. Dogadujemy się. Na szczęście uspokoiła się też sytuacja z Sandrą, jednak przyjaciółkami na pewno nie zostaniemy.
***
- Melinda jedziesz dzisiaj ze mną do apteki? Trzeba kupić leki dla Gregora.-zapytał Leon.
- Jasne, że jadę. Ale chwila... Który to?
- Nie kojarzysz go, bo choruje już od miesiąca, ale długo tak nie wytrzyma...-Leki skończyły się już pięć dni temu, a jego organizm coraz gorzej sobie radzi bez ich pomocy...
- Na co choruje?
- Przeziębienie. Jednak dość poważne i długo go trzyma.-odparł ze współczuciem mężczyzna.
- To ktoś ważny prawda?
- Tak. To mój kuzyn. Ma tylko siedemnaście lat.-Obiecałem ciotce, że będę się nim opiekować.
- I robisz to.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Widocznie niezbyt dobrze, jeżeli zachorował.
- Nie wszystko co się dzieje zależy od nas... Tym bardziej w dzisiejszych czasach.
- Może i masz racje. No tak czy inaczej muszę znaleźć leki.-powiedział wsiadając do starego i brudnego jeepa.
- Tym jedziemy?-zapytałam z niepokojem.
- A co jest z nim nie tak?
- Mam jakieś złe przeczucia co do tego samochodu.
- Na razie nie mamy innego do wyboru.
- Wiem, wiem.-powiedziałam pod nosem i wsiadłam do pojazdu.
***
Po krótkiej drodze byliśmy już przed apteką. Była nienaruszona-szklane drzwi i okna były całe co jest bardzo dziwne, bo ludzie zdemolowali już wszystkie budynki w tym mieście bardziej lub mniej... Jednak najwidoczniej istnieją takie nie naruszone jeszcze przez człowieka...
- Nie dziwi cię trochę, że ta apteka nie jest zdemolowana jak reszta budynków w tej okolicy?-spytałam zaniepokojona.
- Trochę dziwi, ale widziałem już takie budynki.-odparł Leon.
- Ta? Kiedy ostatnio widziałeś?
- Noo... Jakiś czas temu.-Leon ruszył przed siebie i powoli otworzył drzwi.
- Widzę, że umiesz otwierać nawet te skomplikowane zamki.
- Ten świat nie daje mi wyboru Melinda.
- Nikomu nie daje wyboru, jednak nie każdy radzi sobie tak z zamkami jak ty.- Wątpię, że nauczyłeś się tego przez tą apokalipsę.
- Bo nie nauczyłem. Przed tym całym gównem, które się teraz dzieje włamywałem się do sklepów i kradłem samochody na części z bratem.
- Twój brat?...-zapytałam jednak w tym czasie przerwał mi Leon.
- Nie. Wiem o co chciałaś się zapytać. Przed tą apokalipsą wpadł i siedzi w pudle, a raczej siedział.
- Skąd pewność, że siedział?
- Byłem tam i pewnie się nie uratował...
- Skąd wiesz?! Może jednak...
- Coś ty! Nie umiał uciec dwóm psom, a uciekłby setkom szwędaczy???-stwierdził z pewnością w głosie dochodząc do kolejnej półki z lekami zgarniając je do plecaka.
- No, więc jak już wiemy wszystko o mnie to teraz ty opowiedz coś o sobie.-powiedział z uśmiechem.
- Yyy... Z tym będzie problem, bo nic nie pamiętam z przed apokalipsy.-odparłam z kwaśna miną.
- To chujowo tak nic nie pamiętać prócz tych chodzących trupów.
- Kwestia przyzwyczajenia.-rzekłam odwracając się w stronę drzwi.
- Kurwa!-krzyknęłam-przede mną stał zombie-wyjęłam nóż i włożyłam mu głęboko w czaszkę.-Jednak za mną stanął kolejny i przewrócił na podłogę.
- Melinda? Gdzie jesteś?!-krzyczał Leon.
- W drugiej alejce. Pomóż mi.-W tym samym momencie poczułam krew i bezwładność ciała szwędacza.
- Dzięki. To już drugi raz.-powiedziałam z uśmiechem powoli wstając z podłogi.
- Nie ma za co.-odparł odwzajemniając uśmiech.
- Uważaj!-krzyknęłam głośno i wyjmując pistolet i strzeliłam w łeb kolejnego trupa, którym powoli zbliżał się do Leona.
- Patrz ile ich jest! Lepiej stąd spadajmy.-powiedział wskazując na kilkunastu zbliżających się do nas zombie i kierując się do drzwi.
- Okej, wsiadaj!-powiedział podniesionym głosem Leon odpalając samochód.
***
- Kurwa!!!-krzyknął mężczyzna i w tym samym momencie poczułam szarpnięcie,usłyszałam pisk opon, a po jakimś czasie mocne uderzenie...
Co się stało? Czy Leon i Melinda wyjdą z tego cali?
I najważniejsze czy Melinda znów straci pamięć?
O tym w następnym rozdziale!!! Mam nadzieje, że ten wam się spodobał i będziecie czekać na następny ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top