Rozdział 2 >>Bliskie spotkanie

Melinda:

Po przejściu długiego korytarzu wyszłam na zewnątrz.
To co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania...
Na ulicach nie jeździły już samochody, a na chodnikach nie chodzili już ludzie...
Jednak w oddali zobaczyłam człowieka, a raczej tak mi się wtedy wydawało, że nim jest.
Pobiegłam w jego stronę, jednak im bliżej byłam tym bardziej byłam pewna,że to nie jest człowiek...
Poruszał się wolno, jakby jego ciało odmówiło posłuszeństwa, ale mózg jeszcze pracował i kazał iść przed siebie, jego skóra była szara, jakby zaczęła się rozkładać.

- Ej!- krzyknęłam.

Jednak nie było żadnej reakcji z jego strony...

- Ej, stój!- krzyknęłam jeszcze raz.

Ale tym razem też nie zwrócił na mnie uwagi. Podbiegłam bliżej i złapałam go za ramie, odwrócił się.
Jego twarz była w takim samym kolorze jak reszta ciała, jego oczy były mętne, a skóra popękana.
Zamurowało mnie. Wtedy już byłam pewna, że to nie jest już człowiek...
Gdy moja intuicja wróciła zrozumiałam, że to coś nie chce mi pomóc. Zbliżał się do mnie coraz bliżej, ale ja nie umiałam się ruszyć.
W pewnym momencie rzuciło się na mnie i próbowało mnie pożreć. I wtedy dotarło do mnie, że muszę coś zrobić, że nikt mnie nie uratuje, muszę radzić sobie sama.
Wzięłam pierwszą rzecz, którą miała pod ręką i wbiłam mu je w ucho, na tyle głęboko, aby być wstanie zepchnąć go z siebie i uciec, ale nie na tyle, aby go zabić...

Hej, mam nadzieje, że wam się podoba to opowiadanie, swoją opinie piszcie w komentarzach :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top