Rozdział 18 >> Jedna czy dwie kreski?

W poprzednim rozdziale:

- Nasz obóz jest czterdzieści kilometrów stąd. Jak będziesz czegoś potrzebować zapraszamy.-poinformowała Demi.

- Szybko zaczynacie ufać nowym.-stwierdziłam.

- Tym, którzy na to zasługują.

- Skąd pewność, że was nie zaatakuję i nie okradnę?

- Bo wiem, że taka nie jesteś.

- Przecież nawet mnie nie znasz!

- Ale to widać. Zanim wybuchła epidemia byłam dobrym psychologiem, więc zauważam trochę więcej niż przeciętny człowiek i wiem, że nie jesteś tą zła.

- Dobrze... Zapamiętam do kogo mam zgłosić się o pomoc.

- Ale z umiarem.-powiedziała.

- To akurat jest jasne.-odparłam wsiadając powoli do samochodu.

***

Gdy byłam już prawie na miejscu wiedziałam, że nie zdążyłam przed obudzeniem się "obozu". Już zaczęłam myśleć jak powiedzieć o moich podejrzeniach Leonowi...


Melinda:

Wjechałam na podjazd i wyszłam z samochodu mając nadzieje, że "obóz" jeszcze śpi-powoli weszłam do środka idąc w stronę łazienki, aby wykonać test ciążowy. Nie mogę przecież w nieskończoność zwlekać ze sprawdzeniem czy noszę w sobie dziecko Leona... Boje się, że przez spartańskie warunki dziecko może nie przeżyć... I co z porodem?! Kto je odpierze?! Gdy byłam już prawie przy drzwiach usłyszałam głos Leona:

- Gdzie byłaś?!

- Musiałam załatwić pewną rzecz. Wytłumaczę ci zaraz. Daj mi pięć minut!-powiedziałam zamykając drzwi od łazienki.

Po dwóch minutach było po wszystkim, jednak bałam się spojrzeć na wynik. Z drugiej strony i tak już się od tego nie uchronię, nie zatrzymam tego...

***

- Leon, muszę ci coś powiedzieć.-stwierdziłam kierując wzrok w podłogę.

- Co jest?-spytał zaniepokojony.

- Jestem w ciąży.

- Słucham?

Spojrzałam się na niego, a moje oczy zaczęły wypełniać się łzami.

- Masz stu procentową pewność?-zapytał ze spokojem w głosie.

- Tak. Robiłam test. Dlatego mnie nie było. Jechałam do apteki, aby zdobyć ten pieprzony test!

- Który to miesiąc?

- Nie wiem! Nie wyświetla się to na teście wyobraź sobie!

- Ale spokojnie. Poradzimy sobie jakoś. Kocham cię bez względu na wszystko kochanie.-przytulił mnie mocno do siebie.

- Przepraszam.-zaczęłam płakać.

- Za co?

- Za to, że na ciebie nakrzyczałam. Nie powinnam.

- Nic się nie stało.

- Jesteś idealnym chłopakiem!-rzekłam wtulając się w niego jeszcze bardziej.

- A ty idealną dziewczyną.

- Jest jeszcze jedna sprawa...

- Jaka?

- Gdy szukałam tego testu w jednej z aptek spotkałam grupkę dziewczyn, które zaproponowały pomoc, gdy będziemy mieli kłopoty.

- To miło z ich strony.

- Podały dokładnie gdzie jest ich obóz.

- Jak będziemy potrzebować ich pomocy to skorzystamy.

Spojrzałam na swój brzuch, po czym ponownie skierowałam wzrok na Leona.

- Tak, wtedy będziemy potrzebować ich pomocy...

Nie wyobrażałam sobie lepszej reakcji Leona na wiadomość o dziecku. Na chwile zapomniałam jak będzie trudne wychowanie dziecka w dzisiejszym świecie...

***

- To prawda?-zapytała z wielkim uśmiechem dziewczyna.

- Że jestem w ciąży? Tak, prawda. I nie wiem z czego tak się cieszysz Julia...-stwierdziłam odkładając kolejny umyty talerz.

- Bo to w końcu nowe życie. Czy to nie wspaniałe?

- Czy ty jesteś taka głupia czy tylko kurwa udajesz?

- Nie wiem o co ci chodzi.-jej uśmiech natychmiast zniknął.

- A o to, że to nowe życie musi jakoś przeżyć! A w dzisiejszych czasach to jest cholernie trudne.

- Ale przecież poradzimy sobie. Dzieci szybko rosną.-uśmiechnęła się ponownie.

- Jednak jesteś głupia.-powiedziałam patrząc na nią pogardliwym wzrokiem.

- O, widzę, że hormony buzują.

- Jak cię słucham to rzeczywiście, ale nie z powodu ciąży!

Mam powoli dość jej ciągłego optymizmu. Jest tylko dwa lata młodsza ode mnie, a zachowuje się jakby miała pięć lat i głowę wysoko w chmurach przez, które nie widzi co dzieje się pod nimi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top