Rozdział 17 "Spełnienie"

                - Kupię wam dwadzieścia minut, ale nic więcej. Jeśli w ogóle plan się powiedzie, to będzie cud... – powiedział Walter, a dwaj chłopcy przytaknęli nerwowo. To było jasne od początku, że dyrektora ciężko będzie przechytrzyć, nawet jeśli ten nie wie kompletnie o jakiejkolwiek misji wywiadowczej w jego gabinecie, ale nie mieli wyjścia. Jego półka była jedynym miejscem, w którym mogli by znaleźć jakiekolwiek informacje.

- To i tak sporo. Dzięki. – odparł krótko Malcolm. Elf przyjrzał mu się uważnie, po czym przerzucił wzrok na Nico i zapytał:

- Czego wy tam tak właściwie szukacie? Chyba nie myślicie serio, że to dyrektor za tym stoi... nie?

- To nie tak. Po prostu wydaje mi się, że wśród jego dokumentów może być coś, co naprowadzi nas na jakiś trop. – wyjaśnił Cambriel, starając się jak najbardziej unikać prawdziwego powodu ich misji. Widać było po minie Waltera, że nie kupił tej wymówki, ale nie pytał już więcej. Zwyczajnie odmeldował się i ruszył wykonać swoją część planu, a w tym czasie Nico i Malcolm ruszyli w stronę gabinetu dyrektora, gdzie mieli krążyć i obserwować czy Douma rzeczywiście da się wyciągnąć na zewnątrz.

Usiedli pod ścianą w drugim korytarzu, uważnie przyglądając się po skosie drewnianym drzwiom. Trwało to może trzydzieści minut, gdy nagle obok nich przebiegła jedna z nauczycielek i zaczęła nerwowo pukać w drzwi dyrektora. Douma wyszedł natychmiast i ruszył za belferką w stronę sal lekcyjnych, gdzie Walter miał wzniecać bunt.

Nico nie czekał dłużej tylko pobiegł w stronę drzwi i wszedł do środka. Cambriel był tuż za nim. Weszli oboje do gabinetu, gdzie Malcolm od razu podszedł do odpowiedniej gabloty i pociągnął za klamkę odsuwając szkło. Stały tam trzy wielkie stare księgi i kilka mniejszych książeczek, które sprawiały wrażenie nowych. Blackwood od razu zabrał jeden z większych antyków i przebiegł wzrokiem po okładce.

- To stara kronika szkoły... – zauważył, a Malcolm machnął ręką i sięgnął po drugą w kolejności. Ta wydała się bardziej obiecująca. Tytuł był w łacinie, a w środku znajdowało się pełno rysunków dziwnych symboli oraz kaligraficznych imion w górze kartek. Demon szybko zauważył, że jest ich siedemdziesiąt dwa i nie są zapisane w porządku alfabetycznym. Zaczął prędko kartkować strony, szukając imienia Mastema. Nie znalazł jednak nic takiego.

Tymczasem Nico sięgnął po trzecią księgę. Była cieńsza niż poprzednie, ale wydawała się dość interesująca. Chłopak zaczął przerzucać strony, zauważając wiele różnych rytuałów w środku oraz rysunków. Wyglądało to jak podręcznik dla początkującego satanisty.

- Mal? Patrz na to... – mruknął Nico i wskazał palcem na jeden z krótkich opisów opatrzonych kaligraficznym „Douma".

- „Anioł milczenia i śmiertelnej ciszy..."? Co to znaczy? Douma jest aniołem? – przeczytał zaskoczony Malcolm, a wtedy Nicodemus wzruszył ramionami i zaczął przesuwać wzrokiem przez kolejne linijki.

- Zobacz... Chyba jednak słaby z niego anioł. Piszą o nim jako o Księciu Piekła.

- Zostawmy Doumę. Nie ma tu czegoś o niej? – zapytał cicho Cambriel. To interesowało go bardziej niż rodowód dyrektora. Chciał wiedzieć wszystko, ale w tym momencie najbardziej potrzebował informacji o jego przyjaciółce.

Blackwood jak na życzenie zaczął kartkować księgę, szukając odpowiednich informacji, gdy nagle mignęła mu jakaś smukła i piękna litera „M". Wrócił do odpowiedniej strony i zauważył, że należała ona do demona imieniem Mansemat. Szybko jednak dojrzał, że obok tego imienia drobnym drukiem napisane było „Mastema". Nico prawie krzyknął z radości. Malcolm natychmiast wyrwał mu książkę i sam zaczął czytać:

- „Anioł oskarżyciel, kusiciel, ojciec zła, sprowadza nieszczęście, chciał zabić Mojżesza..."

- Niezła kartoteka. – skomentował Nico, na co Malcolm zareagował prychnięciem. Przy odkładaniu ksiąg na miejsce, kronika szkoły wysunęła im się z rąk i upadła z głośnym hukiem na ziemię. Wtedy spośród setek stron wypadła mała lekko pożółkła kartka. Nico pochylił się i złapał ją do ręki, odwracając. Szybko okazało się, że to stara fotografia.

Malcolm zerknął wampirowi przez ramię i przyjrzał się zdjęciu. Były na nim dwie osoby. Jedną z nich był na pewno Douma, chociaż miał wtedy średniej długości włosy i uśmiechał się promiennie, czego nie można by o nim powiedzieć obecnie. Drugą osobą był chłopak o jasnej i uśmiechniętej twarzy i wielkich niebieskich oczach. Jego włosy były jasne, ale przez stan zdjęcia, chłopcy nie mogli określić ich dokładnego koloru. Na jego wystających obojczykach miał blade wzory, które przypominały tatuaż, ale symbol nie był im znany. Mężczyźni stali blisko siebie, a niższy opierał głowę o ramię dyrektora. Za nimi rozciągała się biała ściana i coś jeszcze bezpośrednio za jasnowłosym, jednak było to zbyt niewyraźne. Nie potrafili określić, gdzie zostało zrobione zdjęcie, ale na pewno dawno temu.

- Wygląda znajomo... – wyznał cicho Malcolm. Blackwood spojrzał na niego z uniesioną brwią. – Ten chłopak. Mam wrażenie, że go znam.

- Może jest więcej zdjęć... – zastanowił się głośno wampir i sięgnął po kronikę, kartkując ją ostrożnie. Jednak nic więcej nie znaleźli. Najwidoczniej była tylko jedna fotografia, co zmartwiło Malcolma. Tak naprawdę niewiele odkryli. – Sprawdź w pozostałych książkach!

Chcieli dowiedzieć się czegoś więcej, ale nim zdążyli cokolwiek wyciągnąć, usłyszeli charakterystyczny stukot niskich obcasów dyrektora. Praktycznie rzucili się, aby odłożyć księgi, ale na ucieczkę było już za późno. Nico w ostatniej chwili wskoczył pod biurko, podczas gdy Malcolm, nie wiedząc co zrobić, usiadł ostentacyjnie na fotelu Doumy, jakby na niego czekał. Kiedy dyrektor wszedł do gabinetu spojrzał uważnie na ucznia i rozejrzał się po pomieszczeniu prędko.

- Co tu robisz? – zapytał nisko, a Malcolm, czując, że jego policzki zaraz eksplodują z ciepła, odparł cicho:

- Czekałem na Pana. Chciałem porozmawiać o jednej rzeczy, ale zapomniałem, że została w moim pokoju. Może przejdzie się Pan tam ze mną?

Douma uniósł jedną brew i stojąc dalej w przejściu założył ręce i w oczekiwaniu patrzuł na młodszego demona. Tymczasem Cambriel powoli zaczął hiperwentylować i drżeć na całym ciele ze strachu. Widział kątem oka przerażony wzrok Nico, który patrzył na niego spod biurka.

- No dobrze. Koniec przedstawienia. Może łaskawie wyjdzie pan, panie Blackwood?

Wtedy krew odpłynęła z twarzy obu chłopców. Nicodemus powoli wyszedł i stanął obok Malcolma. Obaj wyglądali, jakby zaczynało brakować im tlenu.

- Jeśli to jakiś żart albo spełnienie waszych dziwnych fantazji seksualnych o pieprzeniu się na moim biurku, to lepiej wyjdźcie stąd, póki jeszcze nikogo nie spopieliłem.

- Fanatazje...? – jęknął Malcolm.

- Seksualne...? – dodał jeszcze ciszej Nico.

Wtedy dyrektor westchnął ciężko i potarł dłonią czoło, odgarniając przy tym kosmyk ciemnych długich włosów. Wyglądał na naprawdę rozbawionego ich zażenowaniem i strachem.

- Panie Blackwood... Śmierdzi pan demonem na kilometr.

- Ja nie śmierdzę! – zaprotestował wtedy Malcolm, a dyrektor tylko parsknął śmiechem i odparł:

- No cóż... Lepiej przyznać się późno niż wcale. Wypieprzać stąd, bo moja cierpliwość się kończy.

Na te słowa natychmiast opuścili gabinet, a gdy znaleźli się na korytarzu, choć byli czerwoni ze wstydu, odetchnęli z ulgą. Ta rozmowa mogła potoczyć się zdecydowanie gorzej. Nico wydawało się, że za chwilę wypluje płuca, ponieważ dostał jakiejś hiperwentylacji, siedząc pod biurkiem dyrektora, tymczasem Malcolm przechodził burzę we własnej głowie. W kieszeni jego spodni tkwiło zdjęcie, które wsunął, nim do pokoju wszedł dyrektor. Tajemniczy mężczyzna przewracał się w myślach Malcolma.

- Chodźmy. Musimy to obgadać jak najszybciej. – rozkazał Cambriel, a wampir tylko skinął głową i ruszył za nim w stronę ich sypialni.

⚝⚝⚝

- Dostałem tydzień w kuchni na garach i dodatkowo zadzwonili do moich rodziców, którzy byli akurat w trakcie obchodów święta ziemi i byli nieźle wkurzeni, że im przeszkadzano. Także no... Wszystko dlatego, że podniosłem alarm w jadalni. – powiedział spokojnie Walter. Elf czekał na nich pod ich sypialnią, kiedy wrócili. – Mam nadzieję, że moja ofiara przyniosła jakieś korzyści.

Natychmiast zaprosili go do środka i wtedy pokazali mu zdjęcie. Wyjaśnili, że szukali u dyrektora jakiś informacji, celowo omijając wątek Mastemy. Nie wiedzieli czy tym samym nie przysporzą sobie więcej kłopotów, jednak kiedy tylko Walter przyjrzał się zdjęciu i zobaczył dziwne tatuaże, natychmiast otworzył szeroko oczy.

- O kurwa. – tylko tyle wydostało się z jego gardła. Załapał natychmiast zdjęcie i przyjrzał się jeszcze uważniej.

- O co chodzi? – zainteresował się Malcolm, ale Walter natychmiast pokręcił głową.

- Te tatuaże... Znam ten symbol, ale nie jestem pewien... One są bardzo różne. Przedstawiciele niektórych ras na wyższych stanowiskach mają takie same, ale to zależy od rasy. Każdy gatunek ma inny wzór. Ojciec mi kiedyś o nich mówił.

- Wiesz, gdzie możemy się dowiedzieć tego? Myślisz, że twój ojciec będzie wiedział, co znaczy ten konkretny? – zapytał natychmiast Cambriel. Czuł, że to nie mógł być przypadek, że osoba ze zdjęcia sprawiała wrażenie znajomej.

- Nie mam pojęcia... Ale myślę, że możemy zapytać. Przerysuję ten wzór i wyślę go do ojca. Jeśli czegokolwiek się dowiem, natychmiast do was przyjdę. – powiedział Beauclerk. Szybko przerysowali na kartce z zeszytu symbol i Walter wyszedł, wpatrując się tępo w ich nowy ślad. Nie wiedzieli, czy to mogło mieć związek ze sprawą, ale każda choćby najmniejsza wskazówka była dla nich jak żyła złota.

Kiedy zostali sami, a drzwi do ich sypialni się zamknęły, nastała chwilowa cisza. Malcolm usiadł na swoim łóżku, a Nico przysiadł obok i oparł głowę o jego ramię. Byli zmęczeni, ale ekscytacja nowym odkryciem spowodowała, że nie byli w stanie nawet na moment zmrużyć oczu.

- Czy ja naprawdę śmierdzę Tobą? – zapytał niespodziewanie Nico. Malcolm aż podskoczył w miejscu i spojrzał na wampira z kompletną dezorientacją. Blackwood wpatrywał się w jakiś punkt przed sobą.

- Czy to jest rzecz, która martwi Cię w tym momencie najbardziej? – zapytał z niedowierzaniem.

- A Ciebie nie? – odpowiedział pytaniem, a wtedy Malcolm uderzył się z otwartej dłoni w czoło. Na ten gest Nico prychnął pod nosem i obraził się.

- Nico... No proszę Cię... To chyba nic złego. W końcu chodzimy ze sobą, nie?

- Ale nic nie zrobiliśmy! Od całusów się to nie dzieje!

Malcolm zaniemówił. Nicodemus oskarżał go o brak namiętności w ich życiu, podczas gdy w ich szkole grasował morderca, a ich przyjaciel został niesłusznie oskarżony. Nigdy nie potrafił zrozumieć tego wampira, ale w tym momencie stało się to jeszcze bardziej widoczne, niż zazwyczaj.

Wtedy zauważył, że chłopak jest czerwony ze wstydu, a jego wzrok uparcie unika jego osoby. Dotarło do niego, jak bardzo ważne jest to dla staroświeckiego wampira. Pochylił się na nim i nim ten zdążył cokolwiek zrobić, pocałował go, przyciągając go dłonią bliżej siebie. Nico oddał pocałunek, ale był bardzo wycofany. Wciąż czuł się głupio. Tymczasem Malcolm nie poddawał się, tylko coraz bliżej przysuwał się do chłopaka i w końcu znalazł się tuż obok niego, a Nico w drodze ucieczki oparł się plecami o ścianę za nim. Najwidoczniej tego nie przewidział.

Cambriel przełożył jedną rękę na jego klatkę piersiową, a drugą złapał za rąbek koszuli, ciągnąc ją w górę. Odkrył nagą skórę Nico, a ten wzdrygnął się z zimna. Malcolm na moment spojrzał w górę, jakby szukając zgody na ciąg dalszy. Blackwood zaciskał oczy i ciężko oddychał.

- Wszystko gra? – spytał cicho, widząc, jak bardzo bał się wampir. Nico otworzył oczy i przytaknął, ale nie wyglądało to zbyt przekonująco. – Jeśli nie chcesz, przestanę.

- Nie! – zaprotestował natychmiast. – Ja... Znaczy... To pierwszy raz... z Tobą, boję się, że będzie bolało i nie chcę tak... Nie chcę, żebyś czuł się zmuszany. Ja tego pragnę, bo chyba Cię kocham... A co z Tobą?

- Chcę, bo Cię kocham, ale nie zamierzam zrobić Ci krzywdy... Mam inny pomysł, ale musisz mi zaufać. – odparł Cambriel, a Nico nerwowo przytaknął. Gładkie dłonie Malcolma na powrót znalazł się na ciele wampira. Przesuwał nimi powoli i drażnił przy tym chłopaka. W końcu podciągnął jego koszulkę mocniej i zdjął mu ją, natychmiast zabierając się za spodnie.

Zostały mu tylko bokserki, podczas gdy Malcolm wciąż był całkiem ubrany. Blackwood pociągnął za materiał okrywający demona i przylgnął do niego blisko. Sygnał został od razu odczytany i po chwili koszulka Malcolma leżała już za łóżkiem.

- Odwróć się i oprzyj rękami o łóżko. – wskazał Cambriel, a Nico wykonał szybko rozkaz. Dłonie demona przejechały po talii chłopaka i zatrzymały się przy pośladkach. Malcolm pochylił się i pocałował Nico w dole pleców, a pobudzony wampir stęknął i ugiął się pod dotykiem drugiego. – Nie bój się...

Pomimo braku doświadczenia Malcolm wydawał się lepiej opanowany niż Nico. Wampir notorycznie wzdrygał się i uciekał, jakby obawiał się każdego dotyku. W jego głowie szalała burza, kiedy wspominał każdą chwilę z demonem. Zastanawiał się, jak do tego doszło, jednak ani przez moment nie żałował. Chciał tego bardziej niż powinien. Doskonale o tym wiedział.

Usta Malcolma krążyły po plecach wampira, a ten z ledwością utrzymywał się na dłoniach, pragnąc, aby całe podniecenie uleciało z niego jak najszybciej. Kiedy dłoń Cambriela pojawiła się w okolicach jego krocza, ten wygiął się i głośno jęknął. Odruchowo pchał się w stronę kochanka. Chciał jak najprędzej poczuć Malcolma.

Kiedy palce demona owinęły się wokół jego przyrodzenia, Nico westchnął i zacisnął szybko usta. Pokierował dłonią, aby powstrzymać się od jęków, ale Cambriel złapał go za tę rękę i przytrzymał ją, wciąż drażniąc chłopaka w odpowiednim miejscu. Kiedy jednak Blackwood zaczął coraz głośniej krzyczeć o zbliżającym się spełnieniu, Malcolm cofnął rękę i zaczął odpinać swoje spodnie, ściągając je prędko i odrzucając gdzieś na bok. Widząc to, Nico wstrzymał oddech, ale demon uspokoił go szybko i obrócił na moment, aby złożyć delikatny pocałunek na ustach wampira.

Wyciągnął własne przyrodzenie i przysunął się blisko Nico, owijając ramię wokół jego talii i zbliżając usta do jego ucha. Dmuchnął na nie delikatnie, a kiedy ten stęknął cicho, Malcolm szepnął:

- Zaciśnij mocno nogi.

Nico zamroczony przyjemnością wykonał rozkaz, czując jak ciało Cambriela zaczyna się powoli ruszać i drażnić go w okolicach krocza. Jęknął po raz kolejny, czując jak własność Malcolma ociera się o jego własną. Zbliżając się do końca, opadł twarzą na poduszkę. Nie był w stanie już dłużej utrzymywać się na dłoniach i nawet podtrzymujące go ramię demona nie mogło pomóc.

- M-Mal... – jęknął cicho Nico i odwrócił twarz w stronę chłopaka, widząc jak krople potu spływają po jego twarzy, a jego malinowe usta są seksownie rozwarte. Malcolm szybko dostrzegł, że wampir jest już przy samym końcu i przyspieszył, doprowadzając drugiego do tak dużego spełnienia, że upojony przyjemnością opadł na poduszki. Sam pomógł sobie i po chwili doszedł mocno. Ułożył się obok wampira i przyciągnął go do siebie, owijając ręce wokół jego talii. Chłopak odwrócił się do niego i przylgnął do jego klatki piersiowej, natychmiast zasypiając.

⚝⚝⚝

Malcolm obudził się wcześnie nad ranem. Bolały go plecy, a całe jego ciało kleiło się od nasienia, którego nie posprzątali ubiegłej nocy. Demon spojrzał na Nico i uśmiechnął się pod nosem. Wampir był zarumieniony i wyglądał niebywale uroczo. Cambriel nie mógł sobie tego podarować i pogładził chłopaka po policzku, a ten kichnął cicho i otworzył oczy. To spowodowało, że demon zaśmiał się i podniósł, przeciągając się i spoglądając na Nico.

Wampir wciąż był lekko nieprzytomny. Jego oczy z ledwością poruszały się i utrzymywały kontakt wzrokowy z tymi Cambriela, co wydało się demonowi niezwykle zabawne. Obaj byli zmęczeni.

- Pójdę się umyć. – oznajmił Malcolm, a Blackwood przytaknął i uśmiechnął się, na co drugi odwrócił się i pochylił po leżącą na ziemi koszulkę, która nadawała się do prania. Kiedy się wyprostował, usłyszał krzyk i natychmiast odwrócił się w stronę spanikowanego Nico. Chłopak plecami przylegał do ściany i wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. – Co się dzieje?!

- T-Ty masz na plecach... coś...

Malcolm zgłupiał kompletnie. Od razu rzucił się do łazienki, gdzie znajdowało się duże lustro i odwrócił się, zaglądając przez ramię na plecy. Wtedy dostrzegł dwa czarne punkty. Oba znajdowały się na jego łopatkach, każdy po innej stronie.

Do łazienki szybko wpadł Nico, przyglądając się uważnie demonowi. Dotknął jednego z czarnych punktów i rzucił pytające spojrzenie Cambrielowi. Kiedy ten przytaknął, Nico pociągnął za lekko odstające miejsce i wyrwał krzyk z gardła Malcolma. Pociągnięcie było tak płynne, że wampir nawet nie zauważył, kiedy w jego ręce pojawiło się zakrwawione czarne pióro, na którego widok Malcolm prawie odpłynął.

- Mal, rosną Ci skrzydła. Czarne skrzydła.       

~*~ 

Minimalne spóźnienie, ale wszystko ze względu na dłuższy rozdział. Dla tych którzy czekali odwiecznie, aby dowiedzieć się, kto tu jest seme: zagadka rozwiązana! Jednak co z pozostałymi pytaniami? Ktoś ma jakieś pomysły?

Wesołych świąt - spokojnych, zdrowych i radosnych! <3 

~ Lucyfer

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top