Rozdział 16 "Skandaliczne Uczulenie"
Nico popchnął drewniane drzwi, które otworzyły się, skrzypiąc, po czym wypadły z zawiasów i z głośnym trzaskiem rozbiły się na kamieniach. Wampir przez kilka sekund stał zaskoczony z ręką uniesioną jak w geście pukania.
- Brawo. – powiedział krótko Malcolm i wyprzedził chłopaka. – Jeśli ktokolwiek jeszcze tu był, element zaskoczenia poszedł się jebać.
- A ty jakbyś to zrobił, co? – mruknął Nicodemus, a Cambriel wzruszył ramionami i odparł:
- Z kopa.
Powoli weszli do środka i rozejrzeli się uważnie. Nikogo nie było tu co najmniej od jakichś dziesięciu lat. Meble były całkowicie pożarte przez korniki, ale zachowały się kształty, dzięki czemu chłopcy szybko zorientowali się w rozmieszczeniu pokoju. Nie było żadnych zdjęć, starych ramek, rysunków ani nic, co mogłoby świadczyć o tożsamości mieszkańców.
Cambriel przeszedł do drugiego pomieszczenia, które najpewniej było sypialnią. Na środku stała metalowa konstrukcja, która kształtem przypominała łóżko, ale materac zgnił i teraz wyglądało to jak wielkie gniazdo. Przez myśl przeszło mu, że być może było to legowisko jakiegoś ptaka. Chłopak jak na potwierdzenie własnych przypuszczeń dostrzegł kilka piór, ale były one inne od tych znalezionych w ich pokoju. Były zdecydowanie większe i na dodatek białe.
Malcolm podszedł bliżej i złapał jedno z nich unosząc do światła. Dotąd nie widział tak wielkiego ptaka, który mógłby zgubić podobne pióro. Chwilę potem do pokoju wszedł Nico. Zobaczył znalezisko demona i uniósł jedną brew.
- Ogromne. – zauważył Nicodemus. Malcom przytaknął i podał wampirowi pióro. Ten uważnie mu się przyjrzał. – Myślisz, że ma związek z tymi u nas w pokoju?
- Nie wiem. Wygląda inaczej, ale równie dobrze mogłoby być związane. Może należą do tego samego stworzenia, ale z innych części ciała? Pomyśl... Równie dobrze to coś może być czarno-białe. – zastanawiał się głośno Cambriel.
- Czy ty mi próbujesz powiedzieć, że to, co tutaj mieszkało, teraz jest w zamku? – zapytał cicho Nico. Demon miał nadzieję, że się myli, bo walka z niezidentyfikowaną istotą mogłaby być bardzo kłopotliwa.
- Trzeba powiedzieć o tym dyrektorowi...
- Nie! – zaprotestował Blackwood. – Pomyśl, co się wtedy stanie. Będzie musiał się dowiedzieć o katakumbach i o tym, że spiskowałeś z cieniem!
- Nie spiskowałem! Tylko rozmawiałem z nią! Weź się w końcu odczep, ona jest dobra! – zdenerwował się Malcolm. Do tej pory wampir tylko go oskarżał. Widać było po nim, że jest wściekły, bo jego czerwone oczy stały się prawie czarne.
- Myślałem, że mogę Ci ufać... A ty nie powiedziałeś mi o niej ani słowa! – warknął wampir i odwrócił się na pięcie. Chciał jak najszybciej dostać się do zamku i nie musieć oglądać demona. Rozważał nawet przeprowadzenie się do pokoju Terry'ego albo nocowanie u Waltera. Serce go bolało, a to wszystko, co miało miejsce w ciągu ostatniej nocy powodowało u niego duszności. Potrzebował natychmiastowej przerwy od tego wszystkiego.
Malcolm potrząsnął głową i zaczął nerwowo chodzić po chacie. Był zły, ale nie do końca wiedział na kogo. Z jednej strony Nico oskarżał go o knucie i nawet nie wysłuchał, ale demon wiedział, że ten bardzo się o niego martwił. Niejednokrotnie mu o tym przypominał. Poza tym nie był pewien czy może ufać Mastemie, po tym, jak zamknęła ich w katakumbach. To nie był pierwszy raz, kiedy zwątpił w jej szczerość.
- Nico, czekaj! – krzyknął i wybiegł z domu za wampirem. Chłopak był już za ogrodzeniem i zmierzał w stronę zamku. Nawet się nie obrócił, więc Malcolm rzucił się biegiem za nim i kiedy był już naprawdę blisko, nie wyhamował i uderzył w wampira, przewracając się razem z nim na trawę. Przeturlali się oboje o jakiś metr w prawo i wpadli prosto na pole maków. Tam Nico zaczął wrzeszczeć i szarpać się, aby zrzucić z siebie drugiego chłopaka.
- Puszczaj! Zostaw mnie!
Tymczasem Malcolm nie dawał za wygraną. Unieruchomił ręce wampira, ale nogi sprawiały mu problemy. Całym ciałem przywarł do Nico, dzięki czemu chłopak przestał się chociaż na moment wierzgać. Momentalnie Cambriel uniósł głowę i spojrzał na wampira. Ten patrzył na niego z lekko otwartą buzią i nagle kichnął gwałtownie, przez co demon aż podskoczył. Nie minęła chwila i powtórzyło się to. Wampirem aż wstrząsnęło, kiedy kolejne kichnięcia zaczęły wydostawać się przez jego nos i usta.
- Ty głupi – psik- demonie! Złaź – psik – ze mnie natychmiast! – starał się brzmieć poważnie, ale zabawny odgłos spowodował, że Malcolm zaczął się głośno śmiać i widząc zdezorientowaną minę wampira, praktycznie dał za wygraną i zsunął się w bok, puszczając chłopaka.
Nico podskakiwał w miejscu dusząc się przez kichnięcia. Jego nos zrobił się czerwony, a oczy duże i szklane. Cambriel natychmiast pomógł mu wstać i z głośnym śmiechem poprowadził go z powrotem na ścieżkę, oddalając się od czerwonych maków tak bardzo, jak tylko się dało.
- Masz uczulenie. – wyjaśnił demon, a Nico przyjrzał mu się uważnie, jakby nie dowierzał w to, co ten mu powiedział. Kiedy jednak dotarli poza obrzeża wielkiej łąki, oboje wybuchnęli gromkim śmiechem i upadli na ziemię w akompaniamencie pojedynczych kichnięć Nico.
Gdy w końcu opanowali się i śmiechy ucichły, Malcolm spojrzał czule na wampira i cicho przeprosił. Blackwood obserwował to w ciszy, jakby analizował prawdziwość tych słów.
- Nie powinienem na Ciebie naskakiwać... Prawda jest taka, że nic o niej nie wiem, ale była jedyną osobą, która nieprzerwanie mnie słuchała i służyła dobrym słowem. W głębi serca po prostu nie chciałem, aby okazało się, że ona jest jednak zła.
- Ja też nie powinienem od razu jej oskarżać. Widziałem ją tylko przez chwilę i nawet nie rozmawiałem z nią. Nie mam prawa oceniać jej bez żadnych argumentów, ale się wystraszyłem. Bałem się, że przeciągnęła Cię na swoją stronę, że coś chce Ci zrobić albo, co gorsza, wykorzystać do czegoś. – odparł cicho Nicodemus. Widać było po nim, że też ciężko to znosił.
Rozmowa popłynęła w bardzo spokojnej atmosferze, a kiedy oboje wyrzucili z siebie swoje żale i przemyślenia, Nico powoli wstał i kichając jeszcze ostatni raz, wyciągnął dłoń do Malcolma, a ten przyjął ją od razu i podniósł się z ziemi. Obejrzeli się jeszcze raz do tyłu na starą szopę i zdecydowali, że wrócą tam jeszcze raz później.
Resztę drogi pokonali w milczeniu, a gdy dotarli do bramy szkoły, weszli na palcach do środka i unikając spojrzeń innych uczniów, wrócili do swojego pokoju. Byli tak zmęczeni, że kiedy tylko zorientowali się, która jest godzina, od razu padli na łóżko i zasnęli, trzymając się bardzo blisko siebie. To była dla nich długa noc.
⚝⚝⚝
Malcolm obudził się o w samo południe. Uważnie rozejrzał się po pokoju, po czym przerzucił wzrok na wciąż śpiącego Nico. Wampir przylgnął do jego klatki piersiowej i pochrapywał cichutko. Obrazek niczym z bajki.
Wydarzenia ubiegłej nocy wróciły do demona z wielką prędkością, przyprawiając go o ból głowy. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Zachowanie Mastemy było bardziej niż podejrzane i kiedy w tym momencie o tym myślał, zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nic o niej nie wiedział. Nie miał pojęcia, kim jest, co robi w zamku ani skąd się tam wzięła.
Tak naprawdę wiedział tylko, jak się nazywa oraz, że ma obsesję na punkcie demonów. Kochała je i wychwalała pod niebiosa. Kiedy Cambriel przypomniał sobie lekcję pani Wither, szybko zdał sobie sprawę, że mogła być cieniem, jakiegoś silnego demona albo czarnoksiężnika nekromanty.
Kiedy tak zastanawiał się nad różnymi ewentualnościami, leżący przy nim Nico zaczął się wiercić, aż w końcu otworzył oczy i spojrzał na niego. Wciąż był zaspany i bardzo zmęczony, ale uśmiechnął się do demona i przyjął krótki cmok w czoło na „dzień dobry".
- Jak się spało? – zapytał Cambriel, a wtedy wampir wzruszył ramionami i odparł szybko: „krótko".
Podciągnął się na łokciach i oparł głowę o ramię demona, splatając przy tym palce ich dłoni. Kiedy tak rozkoszowali się własną obecnością, Malcolm westchnął i mruknął cicho pod nosem:
- Miałeś rację. Nic o niej nie wiem i jeśli chcemy rozwiązać tę całą zagadkę, musimy zacząć od Mastemy. Może być cieniem jakiegoś demona. To by wyjaśniało, dlaczego mieszkała akurat w tej części katakumb i tak bardzo mnie lubi.
Nicodemus słuchał go uważnie, a kiedy demon skończył, on po chwili zastanowienia dodał:
- Gdzie zaczniemy poszukiwania?
Cambriel nie był tego pewien. Szkolna biblioteka raczej nie była zaopatrzona w książki o demonologii, a pani Wither zadałaby za dużo pytań, gdyby chcieli się cokolwiek od niej dowiedzieć. Było tylko jedno miejsce, gdzie mogli znaleźć informacje na temat demonów.
- Gabinet dyrektora. On ma półkę z książkami za biurkiem. Jeśli szukamy czegokolwiek o demonach, najlepiej poszukać czegoś u jednego z nich.
- Szkoda, że ty nie masz takiej fajnej biblioteczki. – jęknął pod nosem Blackwood. Sama świadomość faktu, że będą musieli wejść do gabinetu Doumy bez pozwolenia, powodował, że wampir trząsł się cały. Wolał się nie zastanawiać, co zrobiłby, gdyby się zorientował, że ktoś myszkował w jego własnym biurze. – Jak zamierzasz to zrobić?
- Trzeba mu umilić czas. Jeśli go czymś zajmiemy, powinniśmy mieć wystarczająco dużo czasu, żeby chociaż zajrzeć do tych książek. – wytłumaczył Malcolm. Miał wiele racji, ale Nico nie miał pojęcia, co mogłoby zająć dyrektorowi aż tyle czasu.
- Co chcesz zrobić? – spytał Blackwood.
-Potrzebujemy pomocy Waltera i kilku innych osób. Mały bunt powinien załatwić sprawę
~*~
Jest godzina 23:58, więc zmieściłam się w czasie! Przepraszam Was, ale to był wyjątkowo trudny tydzień dla mnie i mojej rodziny. ~ Lucyfer
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top