59
Hayden
- Cześć, Hector. Dawno mnie tutaj nie było, prawda?
Usiadłem po turecku na przeciwko nagrobka mojego młodszego braciszka. Nie chciałem przywoływać złych wspomnień z tamtej tragicznej nocy. Starałem się odwiedzać grób Hectora tak często, jak się dało, jednak za każdym razem opuszczałem cmentarz płacząc jak dzieciak.
Pogładziłem palcami płytę nagrobną, uśmiechając się w bólu.
Poczułem na ramieniu dłoń Nesti. Dziewczyna usiadła obok mnie. Chwyciłem ją za rękę i uśmiechnąłem się do niej, choć w moich oczach z pewnością widziała cierpienie.
- Żałuję, że nie poznałaś Hectora. To był wspaniały dzieciak. Moja rodzina była piękna.
Moja Nesti pokiwała głową. Zacisnęła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale się przed tym powstrzymała.
Od jej uprowadzenia minęły dwa tygodnie. W tym czasie odbudowywaliśmy naszą relację i staraliśmy się niczego na siłę nie przyspieszać. Nie ukrywałem, że brakowało mi zabaw z nią. Czasami chciałem porwać Nesti do Enchant, zabrać ją do lochów, wychłostać i sprawić, aby doszła za pomocą mojego języka, ale obiecałem sobie, że nie zainicjuję nic, dopóki ona mi na to nie pozwoli. Nie chciałem przyspieszać tego, co i tak miało się wydarzyć. Rozumiałem jednak, jakie piętno odcisnęło na niej to, co zrobił Caden oraz jej zmarła matka, dlatego szanowałem to i czekałem, aż moja cudowna uległa da mi zielone światło.
Cieszyłem się, że nareszcie mieliśmy spokój. Nesti nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Mogła wrócić do pracy w biurze Javiera, choć prosiłem ją, aby z niej zrezygnowała, żeby mogła spędzać całe dnie ze mną. Nie chciałem jednak być egoistyczny i uszanowałem to, że Nesti potrzebowała kontaktu z innymi ludźmi, aby czuć się szczęśliwa i spełniona.
Javier zamieszkał w tym samym budynku, w którym mieszkałem ja, Vance, Nesti i Holly. Cieszyłem się, że Nesti była z tego zadowolona. Choć nie ukrywałem, że po tym, co Javier wyprawiał z Nesti podczas naszej zabawy w trójkąt sprawiło, że zacząłem patrzeć na tego chłopaka z większym respektem. Posada dominującego w Enchant czekała na niego, a ja miałem zamiar wytrenować go, aby z dumą pracował dla Vance'a.
Nigdy nie czułem się spokojniejszy i bardziej dumny. Otaczałem się ludźmi, których kochałem i którzy kochali mnie. Może straciłem biologiczną rodzinę, ale zyskałem nową, składającą się ze wspaniałych ludzi, gotowych poświęcić dla mnie wszystko.
- Jesteś szczęśliwa, skarbie?
Nesti pokiwała głową. Wtuliła się w mój bok, wpatrując się w nagrobek. Zaraz przy grobie Hectora pochowano rodziców. Cieszyłem się, że po śmierci mogli być obok siebie.
- Jeszcze pytasz? Nigdy nie byłam szczęśliwsza.
Pocałowałem ją w czubek głowy i uśmiechnąłem się. Mimo, że nie znajdowaliśmy się w miejscu, w którym mogliśmy odczuwać radość, dla nas było to spełnienie marzeń. Oboje wyszliśmy z potwornych sytuacji i staliśmy się silniejsi i niezależni.
- Powiedz mi w takim razie, co czyni cię szczęśliwą.
- Naprawdę tego nie wiesz, mój panie?
Och, nigdy nie miało mi się znudzić, jak mnie tak nazywała.
- Wiem, ale chcę to usłyszeć. Żebyś mogła podbudować moje męskie ego.
Nesti pokręciła głową z dezaprobatą, ale uśmiechnęła się.
Na jej szyi widniała nowa obroża. Tym razem postanowiłem na kolor różowy. W sypialni mogliśmy bawić się innymi obrożami, bardziej wulgarnymi, ale ta miała dla nas znaczenie symboliczne. Nesti przyjęła ją z radością i z dumą ją nosiła wszędzie, dokąd poszła.
- Jestem szczęśliwa, bo facet, w którym zakochałam się bez pamięci dwa lata temu, jest ze mną. Jestem szczęśliwa, bo spełniłam swoje marzenie o wizycie w klubie mrocznych przyjemności i tak się stało, że to tam odnalazłam wspaniałego i seksownego Haydena, przed którym padłam na kolana w dniu, w którym go poznałam. Jestem szczęśliwa, bo mimo tego, że straciłam mieszkanie i rodzinę, zyskałam was. Jestem szczęśliwa, bo mój pan, którego kocham ponad wszystko, dogaduje się z moim najlepszym przyjacielem i pomógł mu zamieszkać w tym samym budynku, w którym mieszkam. Czy potrzeba ci więcej argumentów, kochanie?
Objąłem Nesti obiema rękami i przyciągnąłem ją do siebie tak, że musiała usiąść mi na kolanach. Pogładziła mnie palcami po policzku pokrytym krótkim zarostem, a ja uśmiechałem się jak zakochany nastolatek.
- Mogłabyś wspomnieć coś o tym, jak wspaniałe są moje palce i jak fantastyczną rozkosz niesie tobie mój język.
Dziewczyna uderzyła mnie lekko w ramię. Pocałowałem ją w czubek głowy i uśmiechnąłem się w stronę Hectora. Może nie było go tutaj z nami, ale wierzyłem, że patrzył na nas gdzieś z góry i był szczęśliwy, że jego starszy brat znalazł spokój i szczęście.
- Wiesz, co boli mnie najbardziej, skarbie?
- Co takiego? - spytała, bawiąc się moimi włosami na karku.
- To, że Hector nie zaznał szczęścia. Oboje żyliśmy w biednej rodzinie i byliśmy gnębieni. Hector pragnął miłości i poczucia bezpieczeństwa. Nie zdążył się nawet zakochać.
Nie chciałem płakać, dlatego szybko odgoniłem niechciane łzy. Nesti chwyciła w dłonie moją twarz i zmusiła mnie, abym na nią spojrzał. Przywołałem na twarz uśmiech, choć oboje chyba wiedzieliśmy, że był nieszczery.
- Kochanie?
- To nic - zapewniłem, mrugając szybko, aby pozbyć się łez. - Wiem, że nie mogę nic poradzić na przeszłość. Byłem dzieckiem. Nie mogłem go obronić przed tym, co się stało. Wierzę, że kiedyś się spotkamy gdzieś tam w niebie i mu cię przedstawię. Na pewno się ucieszy, gdy ciebie pozna. Jesteś światłem w moim życiu, Nesti. Nie wierzę w swoje szczęście, że odnaleźliśmy się po tych dwóch latach rozłąki. Do dziś wspominam chwilę, w której w łazience padłaś przede mną na kolana. Już wtedy wiedziałem, że pragnęłaś dominacji. Widziałem to w twoich oczach i za każdym razem, kiedy myślę o tamtej chwili, mam twardo w spodniach.
- Chyba nie powinieneś mówić takich nieprzyzwoitych rzeczy przy swoim młodszym braciszku - zauważyła, uśmiechając się. Pocałowała mnie w pierś. Nie potrzeba było mi niczego więcej.
- Och, wierz mi, skarbie, że Hector z pewnością wyrósłby na takiego perwersa, jakim jestem ja.
- Mam pomysł. Co powiesz na to, że gdy wrócimy do domu, odegramy scenę sprzed dwóch lat?
Och, kuźwa. Kutas stwardniał mi tak, że aż zabolało.
- Tym razem jednak poproszę o inny finał, mój panie. Chciałabym, abyś wszedł we mnie. Co ty na to?
Wstałem i przerzuciłem sobie Nesti przez ramię. Dałem jej klapsa w tyłek, aż krzyknęła.
- Jesteśmy na cmentarzu, Haydenie!
- Dla ciebie jestem panem. Poza tym, Hector musi wiedzieć, na jakiego zboczeńca wyrósł jego starszy brat, prawda?
Nesti
Hayden wpakował mnie na motocykl i ruszył w stronę swojego apartamentu Starałam się przyzwyczaić i przekonać do nazywania tego miejsca swoim domem, ale na razie szło mi to dosyć opornie. Niemniej jednak przestałam już przynajmniej myśleć o swojej przeszłości i skupiłam się na tym, aby moje życie od teraz było dokładnie takie, jakiego pragnęłam.
Kiedy Hayden dojechał na miejsce i zaparkował w podziemnym garażu, znów przerzucił mnie sobie przez ramię. Dał mi takiego klapsa, że jego dźwięk poniósł się po parkingu. Gdyby nie fakt, że w tym budynku mieszkali sami zdeprawowani ludzie, pewnie bym go zganiła za to, jak mnie potraktował, ale Vance i Javier byli doskonałymi przykładami na to, że tutaj nikt nie był normalny.
Cieszyłam się, że za chwilę miało stać się to, na co tak niecierpliwie czekałam. Od dnia, w którym zostałam uprowadzona przez Cadena, Hayden był niezwykle ostrożny. Opiekował się mną i było to urocze, jednak potrzebowałam, aby mój bezwzględny, nieznoszący sprzeciwu pan powrócił i dał mi porządną karę.
- Ależ jestem podniecony, skarbie. Mój fiut rozedrze cię na pół, zdajesz sobie z tego sprawę?
Zachichotałam, gdy wszedł do windy. Szybko dojechaliśmy na nasze piętro. Hayden otworzył drzwi mieszkania, postawił mnie na podłodze i chwycił nóż. Zamarłam, nie mając pojęcia, co wyprawiał. Kiedy zobaczyłam, jak przykłada sobie nóż do palca i robi niewielkie nacięcie, zaczęłam poddawać wątpliwości jego zdrowie psychiczne. Dopiero gdy odłożył narzędzie na stolik i spojrzał na mnie porozumiewawczo, dotarło do mnie, o co w tym wszystkim chodziło.
- Może mogłabym pana opatrzyć?
Oczy Haydena zapłonęły żądzą, gdy nazwałam go znów panem. Cóż, bardzo to lubił, a ja miałam zamiar uszczęśliwiać go najczęściej, jak się dało.
- Nie uważasz, że to nieodpowiedzialne, zapraszać do siebie obcego faceta?
- Chcę tylko panu pomóc. Może pan wyjść, jeśli pan nie chce...
- Zostaję. Nie myśl sobie jednak, że opatrzenie mnie będzie jedynym, co dzisiaj zrobisz, skarbie. Padniesz przede mną na kolana, a potem wejdę w twoją ciasną cipkę i poznasz wielkość mojego fiuta. Będę twoim pieprzonym królem, a ty zostaniesz moją królową.
Patrzyłam na niego, stojącego dumnie na korytarzu. Uniósł sugestywnie jedną brew, a mi nogi ugięły się w kolanach. Chyba już zawsze będę tak na niego reagować.
- Proszę za mną. Zaprowadzę pana do łazienki.
Odwróciłam się, czując na plecach spojrzenie Haydena. Zaprowadziłam go do jego własnej łazienki, dalej odgrywając swoją rolę. Szło mi to całkiem dobrze, ale wizja tego, co niebawem miało się wydarzyć, krążyła nade mną nieuchronnie. Byłam coraz bardziej podniecona, choć nie dotarliśmy jeszcze nawet do gry wstępnej.
- Może pan usiąść na brzegu wanny. Zaraz zajmę się pańskim palcem.
- Mogłabyś zająć się moim fiutem, mała.
Hayden usiadł na brzegu wanny, a ja z rumieńcem na policzkach odwróciłam się i podeszłam do szafki, aby wyjąć opatrunek i wodę utlenioną. Kiedy wróciłam do mężczyzny, który zdjął koszulkę, gdy ja byłam zajęta poszukiwaniem odpowiednich rzeczy, spojrzałam na jego sugestywnie rozszerzone nogi. Bez słowa uklękłam między nimi i spojrzałam w oczy mojego pana.
- Proszę podać mi swój palec.
Blondyn obserwował mnie uważnie. Przygryzł dolną wargę, gdy zajęłam się jego palcem. Kiedy skończyłam, wstał na chwilę i zsunął spodnie wraz z bokserkami. Kopnął je na bok, nie dbając o to, gdzie wylądowały.
Siedział przede mną nagi i tak boleśnie piękny. Bezwiednie jęknęłam, obserwując, jak obejmuje dłonią swojego penisa i masturbuje się na moich oczach.
- Jest taki...
- Jaki, skarbie?
- Twardy - odrzekłam, rumieniąc się jeszcze bardziej. - Ma pan bardzo twardego fiuta, panie...
W tej chwili spojrzeliśmy się na siebie. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nie wiem nawet, jak masz na nazwisko, Haydenie.
- Kuźwa, dlaczego nie wiemy o sobie nawet tak podstawowej rzeczy?
Mężczyzna wziął mnie na ręce, a ja musiałam otoczyć go nogami w pasie, aby nie upaść. Pocałował mnie w kącik ust, prowadząc do sypialni.
- Nazywam się Hayden Williams.
- Hayden Williams? Och, to brzmi bardzo seksownie.
- A ty, Nesti? Jak nazywa się mój skarb?
- Nazywam się Nesti Jones. Miło mi pana poznać, panie Williams.
- Z wzajemnością, pani Williams.
Oczarowało mnie to, że Hayden użył swojego nazwiska, aby się do mnie zwrócić. Cieszyłam się, że już uważał mnie za swoją własność. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego partnera na całe życie. Czasami zastanawiałam się, czy to działo się naprawdę. Zostałam zamknięta w bańce, w której poznałam idealnego faceta swoich marzeń. Hayden uosabiał wszystkie cechy, jakich pożądałam w mężczyźnie. Miałam nadzieję, że w łóżku okaże się równie dobry, choć co do tego nie powinnam mieć raczej żadnych wątpliwości.
- Zaczynamy, pani Williams. Sprawdźmy, jak się czuje pani cipka i czy jest gotowa na mojego fiuta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top