49
Nesti
Leżałam obok Javiera w pokoju gościnnym. Zasłoniłam żaluzje do końca, jakby miały uchronić mojego przyjaciela przed moją chorą matką. Chciałam zamknąć go tutaj na zawsze, aby był bezpieczny. Winiłam się za to, co mu się stało. Czułam się podle, choć Hayden próbował mi uzmysłowić, że to nie była moja wina. Ja jednak widziałam to nieco inaczej.
Chłopak głaskał mnie po głowie, choć nalegałam, aby odpoczął i się nie ruszał. Wtulałam się w jego pierś, leżąc zwrócona do niego bokiem. Brunet spoczywał na plecach, oddychając miarowo. Był daleki od zaśnięcia i wcale się temu nie dziwiłam. Sama nie potrafiłabym usnąć po napaści. To musiał być dla niego koszmar. Byłam wdzięczna jedynie za to, że moja matka go nie zabiła. Skoro otruła własnego męża, zamordowanie mojego przyjaciela nie stanowiłoby dla niej wyzwania.
Położyłam dłoń na brzuchu chłopaka, uważając jednak na jego obolały brzuch. Hayden profesjonalnie zajął się Javierem. Cieszyłam się, że chciał mu pomóc i nie widział w nim zagrożenia. Obu ich kochałam bezgranicznie i nie wyobrażałam sobie życia bez nich. Potrzebowałam ich obojga. Cieszyłam się, że miałam ich teraz obok siebie. Świadomość, że byli bezpieczni, była dla mnie bardzo ważna.
- Tak bardzo cię przepraszam.
Łkałam już tak długo, że odeszła mi ochota na dalszy płacz. Gardło bolało mnie od krzyków, a oczy były opuchnięte. Kiedy dowiedziałam się, że moja matka zabiła strażnika więziennego i była na wolności, przeraziłam się. Wcześniej byłam sceptyczna co do pomysłu Haydena, żebym na jakiś czas zrezygnowała z pracy, ale teraz rozumiałam, że on robił wszystko dla mojego dobra.
Javier pocałował mnie w czubek głowy i westchnął ciężko. Hayden wcześniej pomógł mu się umyć. Mogłam zostać z nimi. Ciało Javiera nie było dla mnie tajemnicą. Sądziłam jednak, że chodziło o męską dumę Haydena. Nie chciał, abym patrzyła na nagie ciało swojego przyjaciela, skoro to on był teraz moim panem i to on akceptował lub odrzucał facetów, którymi się otaczałam.
- Daj spokój, mała. Wolałem oberwać ja, niż żeby tobie miała przytrafić się krzywda.
- Nie wiedziałam, że matka ucieknie. Ona jest chora, Javier.
Podciągnęłam się wyżej. Oparłam się na przedramieniu, obserwując twarz chłopaka z góry. Mimo opatrunku na policzku, uśmiechnął się do mnie.
Javier wyciągnął do mnie rękę. Pozwoliłam, aby pogłaskał mnie po policzku.
- Na szczęście mamy Haydena.
Zmarszczyłam brwi, nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli.
- Ten człowiek nas chroni, Nesti. Odkąd jesteś w jego życiu, musiał pogodzić się również z tym, że ja jestem w nim obecny. Żadne z nas nie przypuszczało, że twoja chora psychicznie matka zabije kolejnego człowieka i ucieknie z więzienia. Do teraz nie wiem, jakim cudem udało jej się tego dokonać, ale mam to w dupie. Najważniejsze, że jesteś pod dobrą opieką i nic ci się nie stało. Jestem tylko poobijany. Nie patrz na mnie, jakbyś ponosiła winę za wszystkie krzywdy świata. Jesteś zbyt dobra i dobrze o tym wiesz.
Uśmiechnęłam się, gdy Javier musnął kciukiem mój nos. Na powrót się w niego wtuliłam, choć wiedziałam, że za chwilę musiałam wrócić do mojego ukochanego.
- Obiecujesz, że stąd nie wyjdziesz, gdy pójdę spać do Haydena?
Javier zaśmiał się, a ja poczułam przyjemne ciepło. Przez ostatnich kilka dni bardzo mi go brakowało i dopiero teraz, w obliczu zagrożenia, zdałam sobie z tego sprawę. Cóż, lepiej późno niż wcale.
- Mała, za nic nie pozwolę, aby przegapić jęki, które będę słyszał za ścianą. Może i jestem poobijany, ale gdy będę miał ochotę sobie zwalić, zrobię to.
Trzepnęłam go żartobliwie w ramię.
- Ani mi się waż masturbować się do moich jęków. Jesteś moim przyjacielem.
Javier posłał mi spojrzenie, które uświadomiło mnie w tym, co planował robić dzisiaj, gdy go opuszczę i wrócę do Haydena. Nie zawsze w końcu miał okazję spać w tak luksusowym miejscu. Ściany apartamentu Haydena były dźwiękoszczelne i wiedziałam, że w razie wypadku Javier nie usłyszałby ani jednego mojego jęku. My za to z pewnością nie usłyszelibyśmy stękań mojego przyjaciela.
Pocałowałam chłopaka w czoło i podeszłam do drzwi. Zanim życzyłam mu spokojnego snu, zatrzymał mnie jego głos.
- Nesti?
Przystanęłam w drzwiach i spojrzałam na Javiera. W pokoju świeciła się tylko niewielka lampka nad łóżkiem, która oświetlała twarz i pierś chłopaka. Był tragicznie poturbowany przez moją matkę. W tym całym nieszczęściu jedynym, co przynosiło mi ulgę, było to, że teraz był bezpieczny i tutaj nikt nie mógł go znaleźć.
- Tak?
- Jesteś z nim szczęśliwa?
Uśmiechnęłam się do Javiera i pokiwałam głową.
- Nigdy nie czułam się lepiej.
- To dobrze - odrzekł, odpowiadając mi uśmiechem.
Nie potrzebowaliśmy słów, aby się porozumieć. Javier znał mnie jak mało kto. Był przy mnie, gdy dwa lata temu zniknął Hayden, w którym się zakochałam. Był ze mną, gdy płakałam za człowiekiem, o którym nie wiedziałam prawie nic. Nie denerwował się, kiedy próbowałam za wszelką cenę odszukać Haydena, choć oprócz tego, jak wyglądał i jak miał na imię, nie wiedziałam o nim niczego.
Podziwiałam Javiera za to, jaką siłę miał w sobie. Codziennie uśmiechał się do ludzi, ale oni nie wiedzieli, jaki mrok w sobie skrywał. Każdy z nas miał swoje demony i każdy z nas radził sobie z nimi na własne sposoby. Javier jako młody chłopak szukał ucieczki w narkotykach i alkoholu. Sporo łączyło go z Haydenem, choć za nic nie chciałam ich porównywać. Każdy był indywidualnością, którą kochałam na swój sposób. Javier był otwarty, sympatyczny, troskliwy, kochany i współczujący. Hayden był dominujący, pewny siebie, czarujący, opiekuńczy i diabelnie seksowny. Cieszyłam się, że miałam tych mężczyzn w swoim życiu i wiedziałam, że zrobię wszystko, aby ich ochronić.
Wyszłam z gościnnej sypialni i po cichu przeszłam do lochów, w których dzisiaj miał zamiar spać Hayden. Domyślałam się, że gościna Javiera źle wpływała na mojego ukochanego. W tym miejscu to on bowiem dominował i był jedynym samcem alfa. Dlatego podświadomie starał się uciec od mojego przyjaciela i spać w miejscu, w którym ściany były cholernie grube i żaden krzyk ani jęk nie mógł się przez nie przedostać.
Hayden siedział na łóżku z laptopem na kolanach. Opierał się plecami o zagłówek. Obok niego zwisało kilka par kajdan. Miał na nosie okulary w cienkich oprawkach. Wyglądał w nich tak seksownie, że aż nogi zmiękły mi w kolanach. Nie wiedziałam, że miał wadę wzroku, ale musiałam przyznać, że widok Haydena w tym wydaniu zrobił na mnie niemałe wrażenie.
Mężczyzna krzyżował nogi w kostkach. Miał na sobie jedynie dresy. Podziwiałam jego muskularną i pięknie zbudowaną klatkę piersiową. Ślina napłynęła mi do ust. Wyglądał bajecznie. Niczym prawdziwy książę z tą jednak różnicą, że jego upodobania z pewnością nie przeszłyby w rodzinie królewskiej.
Zdał sobie sprawę z mojej obecności dopiero po dłuższej chwili. Nie odłożył jednak laptopa. Uśmiechnął się do mnie i poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam obok blondyna i wtuliłam się w jego bok. Zauważyłam, że przeglądał strony z bronią. Trochę mnie to zaniepokoiło, choć przecież nie powinno mnie to dziwić. Hayden miał obsesję na punkcie mojego bezpieczeństwa i choć z pewnością miał kilka rodzajów broni, pragnął jeszcze bardziej się zabezpieczyć.
- Wszystko u niego w porządku?
Hayden kupił przez stronę na dark webie jakiś dziwny pistolet i zamknął przeglądarkę. Nie skomentowałam jego działań, choć miałam na to nieodpartą ochotę.
- Poleżałam z nim chwilę. Stara się zachowywać, jakby nic się nie stało, ale dobrze go znam. Widzę, że czuje się niepewnie.
- Tutaj nic mu nie grozi - odrzekł, ściągając okulary. Odłożył je na szafkę nocną.
Kiedy Hayden nie patrzył, chwyciłam w dłoń pierwszą lepszą parę kajdanek, jaka wpadła mi w ręce i gdy mężczyzna znów na mnie spojrzał, wystawiłam mu kajdanki przed oczy.
- Chcesz, żebym cię skuł, skarbie?
- Sama nie wiem, co robię - wyjaśniłam, opadając na plecy. Hayden zniżył się tak, że jego usta dotknęły mojego ramienia. Wziął ode mnie kajdanki i założył mi je na nadgarstki.
- Nie ma nic złego w tym, że chcesz się zabawić, choć sądziłem, że na dziś będziesz już raczej miała dość. Niemniej jednak, jeśli pragniesz mojego fiuta, zapewnię ci wspaniałe doznania.
Uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam skute ręce przed siebie. Wplotłam palce w jasne włosy Haydena.
- Jesteś piękny - powiedziałam, nie zważając na to, co mówię. - Jesteś taki piękny, Haydenie. Nie tylko z zewnątrz. Twoje ciało jest cudowne i uwielbiam to, gdy mnie dotykasz i pieścisz swoimi sprawnymi męskimi dłońmi, ale to twoje serce mnie urzekło. Przeszedłeś piekło, a dalej chcesz pomagać innym. Uwolniłeś Archera od gnicia w więzieniu. Vance pomógł tobie, a ty pomogłeś swojemu przyjacielowi z gangu. Nie zastanawiałeś się dwa razy, kiedy poprosiłam, aby Javier na jakiś czas tutaj został. Kocham cię, Haydenie. Mój panie.
Hayden usiadł na mnie okrakiem. Pocałował mnie w usta. Zamknęłam oczy, gdy jest wargi zsunęły się na moją szyję. Muskał mnie ustami, składając delikatne pocałunki na skórze.
Za to właśnie go kochałam. Gdy potrzebowałam jego dominacji i silnej ręki, był przy mnie, aby zaofiarować mi siebie. Kiedy potrzebowałam jego delikatności i uwagi, również przy mnie był.
Miałam nadzieję, że nasza bajka będzie trwała jak najdłużej. Póki co jednak musiałam wierzyć w to, że moja matka zostanie jak najszybciej złapana i zostaną wymierzone jej takie konsekwencje, żeby mogła zrozumieć, jaki błąd popełniła.
Hayden
Obudziłem się w nocy, czując pustkę. Nie chodziło o wewnętrzną pustkę, ale o to, że Nesti nie było obok mnie.
Zmrużyłem oczy, włączając światło. Drzwi lochów były uchylone. Wstałem z łóżka i wyszedłem na korytarz, zarzucając na siebie szlafrok. Podszedłem do łazienki, nasłuchując dziewczyny.
- Skarbie?
Zapukałem dwukrotnie w drzwi, jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Wtargnąłem do środka, ale nie zastałem tam nikogo.
Bez zastanowienia pobiegłem do pokoju gościnnego, w którym umieściłem Javiera. Otworzyłem gwałtownie drzwi, świecąc światło. Chłopak jęknął, ochraniając oczy przed sztucznym światłem. Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do gwałtownej zmiany oświetlenia, spojrzał na mnie niepewnie.
- Hayden? Co się dzieje?
- Nie ma Nesti.
- Jak to jej, kurwa, nie ma?
Wyszedłem na korytarz. Przebiegłem salon i dopiero gdy znalazłem się przy drzwiach, dotarło do mnie, że Nesti nie mogła być w apartamencie. Została stąd zabrana.
Nie czekając na Javiera, zbiegłem po schodach pożarowych kilka pięter niżej. Słyszałem za sobą kroki Javiera, jednak nie czekałem na niego. Adrenalina wypełniła moje ciało, a krew płynęła szybciej niż powinna. Zacząłem walić w drzwi Vance'a, aż ten otworzył mi po kilkunastu sekundach. Spojrzałem na niego z nadzieją, ale brunet zdawał się nie rozumieć, o co mi chodziło.
- Czy jest u was Nesti?
Nie poznawałem swojego przepełnionego gniewem głosu. Miałem ochotę coś rozwalić, a najlepiej kogoś. Od czasu odejścia z gangu próbowałem przekonać się, że przemoc nie jest rozwiązaniem, ale jeśli to, o czym myślałem, stało się prawdą, byłem pewien, że prędko pozbawię kogoś życia.
Vance zmrużył oczy. Za jego ramieniem niebawem pojawiła się zaspana Holly.
- Pytałem, czy jest u was Nesti?
- Nie ma jej tutaj - oznajmił stanowczo Vance. Wkrótce spojrzał na Javiera, który doczłapał się do nas. Wyglądał jak siedem nieszczęść z rozcięciem na twarzy, sińcem na oku i poobijaną nagą klatą.
Do Vance'a w końcu dotarło, co miało miejsce.
- Kurwa mać.
- Dzwoń do swoich kolegów z policji. Ja skontaktuję się z gangiem Jake'a.
Nie chciałem przyjąć tego do wiadomości, ale musiałem to zrobić, aby jak najszybciej zacząć działać.
Nesti została porwana i nie stał za tym nikt inny, jak jej pojebana matka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top