48
Hayden
- Uciekła?
Nesti spojrzała na mnie zbłąkanym wzrokiem. Zabolało mnie to, ale byłem tak oszołomiony faktem, że ta niespełna rozumu kobieta zabiła więziennego strażnika, że przez chwilę stałem nieruchomo, niezdolny do kontaktu z otaczającą mnie rzeczywistością.
- Haydenie, ona jest na wolności, tak? Nie, to nie może być prawda.
Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka, chowając twarz w dłoniach. Drżała niekontrolowanie, a po jej policzkach spłynęły łzy. Chciałem dać jej kurewsko przyjemny orgazm na dobranoc, a wiadomość od jednego z moich działających w ukryciu ludzi spierdoliła miły nastrój.
Uklęknąłem przed nią. Położyłem dłonie na trzęsących się udach Nesti. Dziewczyna spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Lubiłem, gdy płakała, tylko wtedy, kiedy chciałem się na niej seksualnie wyżyć. Kiedy płakała z cierpienia, a ja nie mogłem nic na to poradzić, czułem się bezużytecznie.
- Skarbie, ona nic ci nie zrobi. Budynek, w którym mieszkamy, jest chroniony. Policja jej szuka. Nie wiem, jakim cudem udało jej się uciec, ale jestem pewien, że niebawem ją znajdziemy.
- Nie możesz być tego pewien.
Usiadłem na łóżku i podsadziłem Nesti, aby usiadła na mnie okrakiem. Znacznie bardziej lubiłem taką pozycję, niż gdy siedziała mi na kolanach bokiem. Teraz czułem się jak połączony z nią organizm.
Dziewczyna zarzuciła ręce na moją szyję, płacząc w moje ramię. Gładziłem ją uspokajająco po plecach, ale moje próby spełzły na niczym. Nie radziłem sobie z płaczącymi kobietami. W ogóle nie radziłem sobie z kobietami. Kiedy byłem członkiem gangu, postrzegałem kobiety jedynie jako dobrą zabawę. Z tyłu głowy miałem świadomość, że powinienem darzyć je szacunkiem, ale jak to mawiają, z kim przystajesz, takim się stajesz.
- Możesz coś dla mnie zrobić, kochanie?
Uwielbiałem, gdy zwracała się do mnie w taki sposób. Nie mówiła tak często, co jeszcze bardziej podnosiło ważność tego jednego słowa.
Wiedziałem, że Nesti nie poprosiłaby mnie o nieważną rzecz. Nie była taka, jak inne kobiety. Kiedy zdawały sobie sprawę, na jak bogatego faceta trafiły, dobrze go wykorzystywały, jednocześnie omamiając go swoimi wdziękami. Nesti jednak nigdy nie poprosiłaby mnie o torebkę luksusowej marki ani buty czy sukienkę. Dla niej liczyły się najbardziej przyziemne rzeczy i to kochałem w niej najmocniej.
- Wszystko, co zechcesz, skarbie.
- Czy na czas, kiedy mama jest na wolności, Javier mógłby tutaj zamieszkać?
Zdążyłem już prawie całkowicie zapomnieć o tym chłopaku. Czułem się trochę winny, że ograniczyłem jego kontakt z Nesti, ale wiedział, że robiłem to dla jej dobra. Skoro jednak matka Nesti była na wolności i była żądna krwi, musiałem zapewnić bezpieczeństwo jej najbliższemu przyjacielowi. Nesti nie zniosłaby, gdyby coś mu się stało. Nie byłem wielbicielem tego pomysłu, ale bezpieczeństwo było najważniejsze.
- Oczywiście. Zadzwonię do niego już teraz. Wyślę po niego Vance'a, dobrze? Holly będzie bezpieczna w swoim apartamencie, a Javier będzie miał zapewnioną najwyższą ochronę. Twoja matka zna Vance'a i wie, że jest nieobliczalny i nie zawahałby się jej skrzywdzić.
Pokiwała głową. Pocałowałem ją w czoło i położyłem na łóżku. Przykryłem Nesti kołdrą i dałem jej znać gestem ręki, żeby leżała w miejscu i nigdzie się nie ruszała.
Nie wiedziałem, co począć. Nie spodziewałbym się, że ta chora wariatka uwolni się z więzienia. Musiała być potwornie przebiegła, skoro udało jej się znaleźć sposób, aby wymknąć się z tak dobrze pilnowanego miejsca.
Wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Vance'a. Podałem mu adres Javiera, który oczywiście miałem zapisany pod ręką. Kiedy Nesti wkroczyła do mojego życia, odpowiednio się zabezpieczyłem. Nie pomyślałem jednak, aby sprawdzić jej rodzinę w Teksasie. Uznałem, że skoro ignorowali Nesti przez kilka lat, nie będą stanowili dla niej zagrożenia. Byłem jednak w błędzie.
Vance obiecał, że da mi znać, gdy Javier będzie siedział u niego w samochodzie. Skoro matka Nesti znalazła nas w Enchant, nic nie byłoby w stanie jej powstrzymać przed odnalezieniem mieszkania Javiera i zaatakowaniem chłopaka. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Zwykle działałem ostrożnie i obserwowałem swoje ofiary przez tygodnie, a czasami miesiące, ale to była sprawa niecierpiąca zwłoki. Ten budynek był jedynym miejscem, w którym mogliśmy się czuć bezpieczni.
Po tym, jak zadzwoniłem do Vance'a i przekazałem mu wytyczne, zatelefonowałem do Jake'a. Był nowym szefem gangu motocyklowego działającego na innych zasadach niż ten, którego członkiem byłem ja. Jake pilnował, aby członkowie podlegającego mu gangowi byli czyści i szczerzy. Nie prowadzono tam nielegalnego handlu ludźmi, nie porywano kobiet i nie handlowano narkotykami. Jake miał swoje za uszami, jednak policja nie miała prawa się do niego przyczepić.
- Jake?
- Hayden? Bracie, nie słyszałem od ciebie od roku! Wszystko w porządku?
- Przepraszam, że przeszkadzam o tak późnej porze, ale mam dla was robotę.
Mężczyzna z uwagą wysłuchał, co miałem mu do powiedzenia. Gliny zapewne już szukały zbiega, ale na Jake'u mogłem polegać bardziej niż na nich. Gang załatwiłby sprawę szybko i zamiótłby ją pod dywan. Czekałem na moment, w którym będę mógł pochować tą świruskę, aby spokojnie żyć z moją dziewczyną.
- Prześlij mi tylko jej zdjęcie i zaczniemy działać.
Podziękowałem Jake'owi, po czym z niecierpliwością czekałem na wiadomość od Vance'a. Według moich obliczeń, powinien dojechać do mieszkania Javiera za niespełna siedem minut. Nie chciałem wracać do Nesti, aby mogła w spokoju ochłonąć. Zafundowałem jej dzisiaj dużo emocji i mimo tego, że byłem jej panem, każda uległa czasami potrzebowała chwili dla siebie.
Czekanie na informacje zaczęło być nużące i tym samym denerwujące. W końcu na ekranie mojego telefonu pojawiło się imię Vance'a. Odebrałem prędko połączenie, czekając na wieści.
- Masz go?
- Hayden...
- Kurwa, masz go?!
- Javiera nie było w mieszkaniu. Jego współlokatorów również. Chodzę wokół budynku, ale nigdzie go nie widzę.
- Kuźwa!
Wstałem z miejsca. Krzyknąłem tak głośno, że sprowadziłem na siebie uwagę Nesti. Dziewczyna weszła do pokoju, w którym przebywałem i posłała mi pytające spojrzenie.
- Wracaj do sypialni, Nesti. Nie wychodź stamtąd, dopóki ci nie pozwolę. Nie waż mi się sprzeciwiać. Jestem wkurwiony i nie zawaham się ciebie ukarać.
Nie chciałem tak na nią naskoczyć, ale obwiniałem o wszystko buzujące we mnie emocje. Zaczekałem, aż Nesti wyjdzie z pokoju i zamknie za sobą drzwi.
- Spokojnie, Hayden. Wiem, że jesteś wkurwiony, ale może spróbuj do niego zadzwonić.
Niespodziewanie usłyszałem walenie w drzwi. Prędko chwyciłem pistolet znajdujący się w jednej z szuflad i odbezpieczyłem go.
- Nie rozłączaj się. Schowam telefon do kieszeni. Ktoś wali do drzwi.
- Uważaj na siebie.
Schowałem urządzenie do kieszeni spodni i podszedłem do drzwi. Nie mogłem zobaczyć, kto znajdował się na zewnątrz. Otworzyłem szybko drzwi, celując w głowę ofiary. Na szczęście nie wystrzeliłem pocisku. Byłbym skończony.
- Javier?
Chłopak opierał się o ścianę. Miał ranę na policzku, z której wypływała krew. Trzymał się za brzuch. Zginał się wpół i patrzył na mnie zmrużonymi oczami. Javier mógł bez problemu wejść do budynku, gdyż podałem mu kod kilka dni temu i zaznajomiłem ochroniarzy z jego podobizną. Nie spodziewałem się jednak, że do mnie kiedykolwiek przyjdzie z własnej woli.
- Kuźwa, wchodź do środka.
Objąłem chłopaka i wprowadziłem do apartamentu. Kulił się ze strachu, oddychając szybko. Domyślałem się, co go spotkało, ale nie chciałem sobie uzmysłowić, że ta chora kobieta była zdolna do zaatakowania bezbronnego chłopaka, który tak się składa, że był najlepszym przyjacielem jej jedynej córki.
Wyjąłem z kieszeni telefon.
- Javier jest u mnie. Cały poobijany. Przyjedź jak najszybciej. Możesz wrócić do Holly. Zajmę się chłopakiem.
Vance był zbyt szokowany, aby coś powiedzieć. Ja zresztą czułem się podobnie. Miałem w głowie mętlik. Wszystko układało się w logiczną całość, ale było zbyt popieprzone, aby było prawdziwe.
- Idziemy do łazienki. Rozbierz się do bokserek. Muszę opatrzyć twoje ciało.
Chłopak pokiwał głową i syknął przez zęby. Zaprowadziłem go do łazienki i pomogłem mu zdjąć ubrania. Szybko poszedłem do Nesti. Bez słowa pociągnąłem ją za rękę w stronę łazienki. Gdy zobaczyła pobitego przyjaciela, padła przed nim na kolana. Zapłakała głośno, gdy Javier wyciągnął rękę, aby pogładzić przyjaciółkę po głowie. Nesti łkała głośno, rozumiejąc jak ja, że to był dopiero początek tej chorej gry.
Ignorując zawodzenie dziewczyny, podszedłem do Javiera. Dopiero w świetle jarzeniówek zobaczyłem, że miał podbite oko. Syknąłem, przeklinając pod nosem.
Wziąłem do ręki ręcznik namoczony wodą i przycisnąłem do policzka bruneta. Javier zamknął oczy, pozwalając mi się sobą zająć. Nic nie powiedział, ale cała trójka wiedziała, kto go tak skrzywdził.
- Ta szajbuska miała nóż - wyszeptał łamiącym się głosem. Był daleki od płaczu. Chodziło bardziej o szok. - Wracałem do mieszkania z pracy. Napadła na mnie w ciemnej uliczce. Naszła mnie od tyłu i przystawiła mi nóż do szyi. Nie szarpałem się, bo wiedziałem, że gdy stawię opór, zrani mnie. Domyślałem się, że zaatakowała mnie kobieta, bo miała słabe ciało. Sądziłem, że chciała sobie na mnie ulżyć, ale kiedy odwróciła mnie i zobaczyłem jej twarz, wszystko zrozumiałem.
- Javier...
Nesti położyła na kolanach chłopaka. On nieprzerwanie gładził ją jedną ręką po głowie. Ja w tym czasie opatrzyłem mu policzek i przyłożyłem zimny kompres do opuchniętego oka. Przytrzymał go wolną dłonią i gdy ja badałem pozostałe obrażenia, on mówił dalej.
- Była naćpana. Tak się przynajmniej zachowywała. Miała nienaturalnie duże oczy i bez przerwy syczała na mnie jak jakiś pierdolony wąż. Myślałem, że mam omamy. Kopnąłem ją w brzuch, a ona wbiła mi nóż w policzek i sprzedała cios w oko. Straciłem na chwilę zdolność myślenia i osunąłem się na ziemię. Zaczęła kopać mnie w brzuch i w nogi. Powiedziała, że niedługo przyjdzie po sukę, która śmie się nazywać jej córką i ją zniszczy.
Moja ukochana płakała głośno. Było mi żal, że nie ochroniłem Javiera.
- Zostaniesz u nas - rozkazałem tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Dopóki matka Nesti jest na wolności, żadne z was się stąd nie ruszy. Zadzwoniłem do gangu motocyklowego i rozkazałem znalezienie i zabicie tej kobiety. Jeśli ją dorwą i ukatrupią, nigdy nie wyjdzie to na światło dzienne. Policja może znaleźć ją szybciej, ale jest to mało prawdopodobne. Tutaj jesteście bezpieczni. Załatwię ci jutro wizytę z lekarzem, Javier. Zbada cię i sprawdzi obrażenia.
Chłopak podniósł na mnie spojrzenie. Mimo wykrzywionej bólem twarzy, posłał mi uśmiech.
- Nie musisz tego dla mnie robić, Haydenie.
Poczułem zupełnie nieuzasadnione ukłucie zazdrości, kiedy Nesti tak przed nim klęczała. Do bólu przypominało to scenę z jej mieszkania sprzed dwóch lat.
- Nie dyskutuj ze mną. Zostajesz tutaj. Oboje macie zakaz opuszczania tego miejsca do odwołania.
Czy mi się to podobało, czy nie, bezpieczeństwo zawsze stanowiło priorytet.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top