42

Hayden 

dzień, w którym moje życie się zmieniło

Siedziałem na kanapie, popijając whisky z lodem. Archer zajmował miejsce obok mnie, paląc skręta. Dochodził do mnie jego zapach. Sam nie przepadałem za używkami. Zdecydowanie wolałem towarzystwo alkoholu.

Za dziesięć minut miała rozpocząć się licytacja. To był mój ulubiony czas miesiąca. Szef przez cztery tygodnie porywał najładniejsze dziewczyny, zwracając szczególną uwagę na to, aby były dziewicami. Jeśli któraś była wyjątkowo urodziwa, nie liczyło się nawet, czy była dziewicą. Zarabialiśmy na tym interesie całkiem niezłą kasę. Na początku, kiedy trafiłem do gangu, nie tolerowałem tego, co się tu działo za zamkniętymi drzwiami, ale szybko nauczyłem się, jak czerpać przyjemność z życia, w którym wszystko miałem zapewnione.

- Widziałeś tą brunetkę? Jest z Meksyku. Ma na imię Andrea. Sam bym ją kupił, ale pewnie zejdzie za dużo kasy. 

Pokiwałem głową. Dokładnie obejrzałem dziewczyny, które miały iść na aukcję. W tym miesiącu było ich dziesięć. Jedna ładniejsza od drugiej.

Rozumiałem, dlaczego Andrea przypadła do gustu Archerowi. Była śliczna, niewinna i do bólu uległa. Ciągle płakała, co mnie wkurwiało, ale przekonałem się na własnej skórze, że potrafiła doskonale obciągać. Zwykle nie dotykałem towaru, który miał iść na sprzedaż, jednak wczorajszego wieczoru przegięliśmy z Archerem jeśli chodziło i alkohol i poszliśmy do dziewczyn, które musiały nam dogodzić. 

Światła w sali były przygaszone. Wszyscy goście siedzieli już na swoich miejscach. Większość z tych facetów znałem osobiście. Współczułem dziewczynom, które miały do nich trafić. Niektórzy z tych gości lubili ostro się zabawić. W szczególności szejk z Arabii Saudyjskiej. Na świecie był szanowną osobą, ale mało kto wiedział, że lubił związywać kobiety w najróżniejszych pozycjach i dominować je jak rasowy pan. 

Czekałem cierpliwie na rozpoczęcie aukcji. Gdy światła na widowni zgasły całkowicie, na scenę weszła pierwsza dziewczyna. Miała na sobie komplet granatowej koronkowej bielizny. Wczoraj dotykała się na naszych oczach, urządzając nam pokaz. Miała w oczach strach. Była trzymana za ramię przez Bryana, jednego z naszych braci.

- Cena wywoławcza to sto tysięcy - rozległ się głos naszego szefa, który ukrywał się za kulisami. Tam wprowadzał ostatnie poprawki do wyglądu dziewczyn. - Dziewczyna z Oklahomy, Tessa. Dwadzieścia dwa lata, blond włosy do tyłka. Jest uległa i gotowa zaspokoić swojego nowego pana. Nie muszę chyba dodawać, że jest dziewicą. 

Usłyszałem, jak mężczyźni zaczynają licytować. Koniec końców Tessa została sprzedana za ćwierć miliona. Nie była najpiękniejsza ze wszystkich porwanych w tym miesiącu dziewczyn, ale rozumiałem, dlaczego faceci tak się o nią bili.

Następnie na scenę wyszła brunetka z Denver. Fiut drgnął mi w spodniach. Bryan powalił dziewczynę na kolana i dał jej mocnego klapsa. Zwykle nie dotykaliśmy w ten sposób towaru, który za kilka chwil miał trafić do nowych właścicieli, ale czasami potrzebowaliśmy dodać pikanterii. Klaps w pośladek brunetki wywołał u niej krzyk. Bryan szarpnął dziewczyną tak, aby wypięła tyłek w kierunku widowni. Usłyszałem kilka gwizdów zachwytu.

- Dziewiętnastoletnia Bianca. Dziewica, którą należy okiełznać. Potrafi pokazać pazurki, ale jestem pewien, że na sali znajdą cię mężczyźni gotowi na tresurę niewolnicy. Cena wywoławcza to sto pięćdziesiąt tysięcy. 

Na szczęście razem z Archerem siedzieliśmy na samym końcu sali, w którym nikt nas nie widział. Uwaga wszystkich zebranych skupiona była na niewielkiej scenie.

Wsunąłem rękę w spodnie, odnajdując swojego penisa. Zacisnąłem na nim palce, masturbując się.

- Zboczeniec.

Archer zaśmiał się cicho, ale również wsunął dłoń w swoje spodnie. Nie kręcił mnie ten widok, dlatego szybko odwróciłem wzrok i znów skupiłem się tylko i wyłącznie na scenie.

Pojawiły się na niej jeszcze inne dziewczyny, aż nadszedł czas na Andreę. Szef nieźle się postarał. Bryan wtargał na scenę skrępowaną dziewczynę. Miała związane za plecami ręce i nagie piersi. Jako jedyna nie dostała stanika, ale nie trzeba było długo się zastanawiać, dlaczego tak się stało.

Bryan powalił Meksykankę na kolana. Dziewczyna jęknęła z bólu. Bryan miał sporo zabawy, mogąc bawić się jej piersiami przed widownią. Widok wijącej się w spazmach rozkoszy dziewczyny spowodował, że szybko doszedłem, zalewając bokserki własnym spełnieniem.

- Na koniec mamy naszą Andreę. Porwana prosto z gorącego Meksyku. Jest młodziutka, panowie. Ma zaledwie siedemnaście lat i jest niewyszkolona. Dziewica z uległym spojrzeniem, gotowa zaspokoić każdego pana, jeśli tylko poddana zostanie odpowiedniej tresurze.

Szef nie zdążył nawet podać ceny wywoławczej. Mężczyźni na sali już bowiem zaczęli się przekrzykiwać, oferując coraz to większe sumy za Andreę. 

Została sprzedana za pół miliona. Nie zdziwiłem się, że trafiła do szejka. Facet zostawiał sobie najlepsze na koniec. Kupił dzisiaj dwie niewolnice, ale wiedziałem, że to z Andreą czeka go przednia zabawa. 

Atmosfera zmieniła się całkowicie, kiedy rozległ się głośny huk. Razem z Archerem wstaliśmy, chwytając do ręki pistolety.

Wszystko działo się cholernie szybko. Na salę wkroczyła policja. Wszyscy padli na ziemię, łącznie z bogatym i wpływowym szejkiem. Biedna Andrea, która wciąż była skrępowana i świeciła nagimi piersiami przed tyloma mężczyznami, nie miała możliwości wstać. Bryan przycisnął lufę broni do jej skroni. Andrea płakała. Nie wiedziałem, czy bardziej bała się umrzeć przez kulkę Bryana, czy obawiała się szejka.

Zacząłem strzelać do glin, podobnie jak mój brat. Ktoś niespodziewanie zaszedł nas z tyłu. Zostałem powalony na podłogę. Wierzgałem się i krzyczałem, gdy ktoś mnie obezwładnił. Wykręcił mi ręce za plecy, skuwając je kajdankami. Próbowałem kopać, ale moje nogi zostały unieruchomione równie szybko, jak nadgarstki. Na moich kostkach znalazły się kajdany, przez które nie mógłbym wykonać ani jednego kroku.

- Złaź ze mnie, skurwielu! Zabiję cię!

- Nie wątpię, że byś to zrobił. Niemniej jednak to ja mam większą władzę. 

Następne godziny były prawdziwym koszmarem. Patrzyłem, jak gliny obezwładniają naszych stałych klientów i wyprowadzają przerażone dziewczyny, które niebawem miały wrócić do swoich rodzin. Byłem wkurwiony, gdyż czułem się bezbronny. W gangu nauczono mnie, aby stąpać pewnie po ziemi i nigdy nie pozwolić nikomu się obezwładnić. 

Kroczyłem powoli w kierunku samochodu policyjnego. Wbiłem wzrok w swoje stopy. Gdyby nie przytrzymujący mnie facet, spadłbym na twarz przy pierwszym kroku. Miałem ochotę zerwać te pieprzone kajdany z kostek, abym mógł uciec, ale pierwszy raz w życiu znalazłem się w sytuacji bez wyjścia.

Zostaliśmy zabrani na komisariat. Mój anioł stróż, jak nazwałem glinę, który mnie skuł, wpakował mnie na tylną kanapę swojego wozu. Sam usiadł na miejscu kierowcy i ruszył przed siebie. 

W pokoju przesłuchań nie chciałem do nikogo się odzywać. Czułem się słabo. Wolałem umrzeć niż dać się złapać. Było mi wstyd, że do tego doszło, ale przecież nie mogłem obwiniać się za coś, co nie było moją winą. To nie ja miałem za zadanie pilnować siedziby aukcji. Nasi bracia się nie spisali, a konsekwencje tego ponieśliśmy nie tylko my, ale i nasi klienci.

Po kilku godzinach, podczas których różni policjanci próbowali do mnie dotrzeć, do sali przesłuchań wszedł on. Ciemnowłosy facet z brązowymi oczami. Patrzyłem na niego z nienawiścią, gdy on się do mnie uśmiechał.

- Przyniosłem ci wodę. 

Mężczyzna postawił przede mną plastikowy kubek. Musiałem się powstrzymać, aby nie wylać mu jej na twarz. Co prawda, miałem ręce przykute do haka na stole, ale byłem w stanie unieść je na tyle wysoko, aby oblać gościa. Nie chciałem jednak bawić się w dziecinadę. 

- Powiedz mi, co robiłeś w takim miejscu? 

Brunet usiadł na krześle wygodnie. Rozparł się, przerzucając ramię przez oparcie. Nogę założył na nogę. Przez lata w gangu zdążyłem się nauczyć, jak zachowywali się dominujący mężczyźni. Ten facet zdecydowanie był dominującym. Uśmiechnąłem się sam do siebie na tę myśl. Mogłem zaproponować mu trójkąt z jedną z naszych porwanych dziewczyn, ale na szczęście dla siebie wiedziałem, kiedy się zamknąć.

- Potrzebowałem nowych bodźców.

- Wydaje mi się, że nie trafiłeś do gangu motocyklowego z własnej woli.

- Co ty możesz wiedzieć? - prychnąłem, gromiąc go wzrokiem. - Nic o mnie nie wiesz. Nie masz prawa zakładać, co sprawiło, że znalazłem się w tym miejscu.

- Miałeś trudne dzieciństwo?

Gość nie ustępował, a mi się to nie spodobało.

- Facet, daj mi spokój.

- Posłuchaj, Haydenie - rzekł spokojnie, kładąc dłonie na stole. Wpatrzyłem się w nie. Na palcach miał litery układające się w słowo "ekstaza". Uśmiechnąłem się do niego. Gość był chyba niezły w te klocki. - Powinieneś cię cieszyć, że to ja zdecydowałem się ciebie przejąć. Moi koledzy z policji chcieli zamknąć was wszystkich. Mamy do tego prawo biorąc pod uwagę, czym się zajmowaliście. Mieliśmy na oku wasz gang od dłuższego czasu, a dzisiaj nadarzyła się idealna okazja, aby wkroczyć do akcji. Widzę w tobie potencjał. Na pewno nie trafiłeś do gangu z własnej, nieprzymuszonej woli. Jestem niewiele starszy od ciebie. Zrobię wszystko, abyś nie trafił za kratki. Pomogę ci wyzdrowieć, Haydenie. Dam ci chwilę do namysłu. Kiedy wrócę, chcę, abyś podjął decyzję. 

Mężczyzna wyszedł z pokoju przesłuchań, zostawiając mnie samego z tym pieprzonym plastikowym kubkiem wody. Warknąłem i szarpnąłem kajdanami u rąk i nóg.

Schowałem twarz w dłoniach, czując w oczach łzy. Domyślałem się, że gliny obserwowały mnie przez lustro weneckie. Nie wyobrażałem sobie pokazać im swojej słabości.

Rozpłakałem się po raz pierwszy od lat. Nienawidziłem czuć łez na policzkach. W gangu uczono nas, że nigdy nie powinniśmy okazywać słabości. Płacz nie był dozwolony u mężczyzn. 

Nie rozumiałem, co mnie tak dotknęło. Może to, że obcy facet chciał mi pomóc? Czy to było, kuźwa, możliwe, abym rozpłakał się, bo ktoś wyciągnął do mnie pomocną dłoń?

Nie chciałem się nad tym zastanawiać. Nie miałem wyjścia. Mogłem udawać, mogłem kłamać, ale miałem zamiar wyjść kiedyś na wolność. Byłem zbyt młody, aby spędzić życie w pace. 

Kiedy gość wrócił, usiadł przede mną. Uniosłem na niego wzrok. Zmarszczył brwi, domyślając się, że płakałem. Nie mówił jednak nic, dopóki sam nie zabrałem głosu.

- Pomóż mi. Oddaję się w twoje ręce. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top