32
Nesti
Mój zły humor ustąpił, gdy tylko wyszliśmy na ulicę. Trzymałam Haydena przez cały czas za rękę, ciesząc się z tego, że wreszcie mogłam iść obok niego bez zawiązanych oczu. Cieszyłam się ciepłem jego silnego ciała i przypominałam sobie sytuację sprzed dwóch lat, kiedy to kroczyłam obok niego z tym samym uwielbieniem.
Hayden obiecał mi przejażdżkę na motorze dziś wieczorem, ale na razie mieliśmy pojechać do mojego mieszkania czarnym BMW. Nie wątpiłam w to, że mój ukochany miał dużo pieniędzy. Enchant było luksusowym klubem, którego fenomen rozprzestrzenił się na wiele krajów. Oprócz Stanów, mieli swoje filie również w Paryżu, Londynie czy w Rzymie.
Cieszyłam się, że będę mogła współuczestniczyć w jego ozdobnym życiu, choć poczucie winy i tak zżerało mnie od środka. Nie chciałam, aby mnie utrzymywał, choć Hayden nie chciał słyszeć, abym po raz kolejny mu się sprzeciwiła.
- Wsiadaj, księżniczko.
Otworzył dla mnie drzwi samochodu niczym najprawdziwszy dżentelmen. Wsiadłam więc do środka i gdy tylko to zrobiłam, luksus samochodu w zupełności mnie pochłonął.
- Pięknie tutaj - zauważyłam, gdy Hayden wszedł do samochodu.
Miał na sobie ściśle przylegającą do ciała koszulkę i czarne dresy. Mimo tak zwyczajnego stroju, wyglądał obłędnie. W końcu dostałam swoją szansę od losu. Miałam cudownego faceta, który nie dość, że był fenomenalny w łóżku, to jeszcze tak bosko wyglądał.
- Ty jesteś piękna.
Mimo tak ckliwego komentarza, i tak się uśmiechnęłam.
Samochód ryknął, gdy Hayden go odpalił. Ruszyliśmy w miasto, zmierzając do mojego mieszkania.
Serce waliło mi jak oszalałe, gdy dotarliśmy na miejsce. Hayden położył dłoń na dole moich pleców i podprowadził mnie do wejścia. Wklepałam kod i weszłam do budynku, który za kilkadziesiąt minut przestanie być moim domem.
Wchodząc wyżej, usłyszałam czyjś głos. Zatrzymałam się w miejscu, a Hayden wpadł na moje plecy.
- O co chodzi? - spytał zatroskany, kładąc dłoń na moim karku.
- Myślisz, że ona tam jest?
Nie chciałam wchodzić wyżej, ale musiałam zmierzyć się z rzeczywistością.
Matka nie odwiedziła mnie w Nowym Jorku ani razu od dnia, w którym wraz z tatą wynajęła dla mnie mieszkanie. Nie spodziewałam się jej tutaj kiedykolwiek zobaczyć, ale teraz stała kilka metrów ode mnie, rozmawiając z kimś żywo przez telefon. Na końcu korytarza znalazł się mężczyzna, którego doskonale poznałam. Był to Richard, kochanek mojej matki. Pocałowała go w usta, nie zdając sobie sprawy z mojej obecności i weszła do mojego byłego mieszkania, w którym wciąż były moje rzeczy.
- Nie dam rady tam wejść. Nie chcę jej widzieć. Nie sądziłam, że tutaj przyleci.
Położyłam dłoń na sercu, czując jak nierównomiernie biło. Hayden pocałował mnie w szyję, na której nie miałam w tej chwili obroży.
- Wejdziemy do środka, skarbie. Masz pełne prawo tutaj być. Twoja matka nie poinformowała cię, że kupiła mieszkanie z zamiarem jego sprzedaży. Weszła tutaj bez twojej zgody. W środku są twoje rzeczy. Musimy tam wejść. Zawlokę cię za sobą, jeśli będziesz się opierać.
Każda minuta była ważna, a ja nie miałam ochoty na zabawę. Pokiwałam więc głową i pozwoliłam, aby Hayden podprowadził mnie do drzwi mieszkania. Były uchylone, więc doskonale słyszałam mamę rozmawiającą z Richardem.
- Nie zainteresujesz się, gdzie jest twoja córka? - spytał mężczyzna, którym tak się brzydziłam.
- Mam gdzieś tą siksę. Może dalej jest w Teksasie. Richard, za pół godziny przyjdzie tutaj potencjalny nabywca.
- Co w takim razie zamierzasz zrobić z rzeczami córki?
Mama zaśmiała się, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Było mi wstyd, że Hayden był świadkiem takiej wymiany zdań. Czułam jego wsparcie, gdy gładził mnie po ramionach.
- Spalę je albo oddam potrzebującym. Choć wątpię, żeby ktokolwiek chciał dostać coś po tej szmacie.
Miarka się przebrała. Wpadłam do mieszkania, patrząc na zaskoczoną matkę i jej przebrzydłego kochanka. Poczułam łzy w kącikach oczu, ale co było ważniejsze, czułam również ręce Haydena na swoich ramionach. Nie puścił mnie ani na chwilę, udzielając mi fizycznego wsparcia.
- Proszę, proszę. Kto tutaj się pojawił? Moja ukochana córeczka i...
Zmierzyła Haydena wzrokiem, chłonąc jego piękno. Nie chciałam, aby patrzyła się w ten pożądliwy sposób na mojego mężczyznę. Rozstawiłam ręce na boki, co pewnie nie było mądrym posunięciem i nie mogło ochronić mojego faceta przed czujnym spojrzeniem matki, ale nie obchodziło mnie zdanie innych. Mama może odebrała mi beztroskie dzieciństwo, tatę i mieszkanie, ale nie odbierze mi jedynej osoby, którą tak kochałam.
- Kto to jest?
- Nie powinno cię to obchodzić. Jakim prawem sprzedajesz moje mieszkanie?
Starałam się być opanowana. Nie potrafiłam jednak poradzić nic na złamane przez rodzica serce. Nie chciałam płakać, lecz czułam, że było to nieuchronne i niebawem łzy miały spłynąć po moich policzkach.
- Mam pełne prawo do tego mieszkania. Kupiłam je już jakiś czas temu, nic ci o tym nie mówiąc. Zamierzam sprzedać je za wysoką kwotę i ciebie wyeksmitować. Miałam nadzieję, że przyjdziesz do mnie z podkulonym ogonem i zaczniesz błagać, żebym nie odbierała ci domu, ale widzę, że znalazłaś sobie sponsora.
- On nie jest moim sponsorem - warknęłam, zaciskając dłonie w pięści. - Nie masz prawa obrażać mężczyzny, którego kocham. Mam gdzieś, co zrobisz z tym mieszkaniem. Za piętnaście minut stąd wyjdę. Spakuję, co muszę, i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
Musiałam przejść obok mamy, aby dostać się do sypialni, w której pod łóżkiem trzymałam walizkę. Nie mogło to jednak być takie proste.
Mama chwyciła mnie boleśnie za ramię, jednak jej ręka zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
Patrzyłam, jak Hayden ściska nadgarstek mamy, a jej twarz wykrzywia szok połączony z bólem. Spojrzałam na jej kochanka, który nie przyszedł mamie na pomoc. Stał z boku i patrzył na rozgrywającą się scenę. Nie popędził na pomoc swojej kochance. Richard może i był gliniarzem, ale w porównaniu z Haydenem nie miałby szans.
- Jeszcze raz dotknie pani mojej kobiety bez jej zgody, a nie zawaham się przestrzelić pani dłoni.
Mama prychnęła, lecz w jej oczach widziałam strach. Hayden nad nią górował, zgniatając ją swoim spojrzeniem.
- Groźby są karalne.
- Jak widać, twój pieprzony kochanek, który podobno jest gliniarzem, ma to w dupie. Podobnie jak ja.
- Kim ty jesteś dla mojej córki? Jak mogłeś zakochać się w takiej dziwce?
- Jeszcze słowo, a zaraz odetnę ci język, podła suko.
Otworzyłam usta ze zdziwienia postawą Haydena. Richard jak stał, tak stał.
- Nie masz prawa mnie tak nazywać!
- Owszem, mam takie prawo. Nazwałaś moją kobietę dziwką. Zabiłaś swoje męża. Jesteś chorą psychicznie suką. Zamierzam trzymać cię z daleka od mojej kobiety. W razie, gdybyś była niegrzeczna, zapoznam cię z moimi dobrymi przyjaciółmi z gangu motocyklowego. Lubią sztuczne blondynki z powiększonymi cyckami i gównem w mózgu. Sam może skorzystam i zabawię się z tobą w sposób, który będziesz wspominała nawet w piekle.
Mama nie ukrywała dłużej przerażenia moim ukochanym. Pokiwała posłusznie głową. Hayden ją puścił i podszedł do mnie.
- Spakuj się, skarbie. Jak zabierzesz stąd wszystko, czego potrzebujesz, zabiorę cię do mojego apartamentu.
Nie tracił energii na moją matkę i jej żałosnego kochanka. Położywszy dłoń na dole moich pleców, skierował mnie do mojej sypialni.
Usiadłam na łóżku i zalałam się łzami. Hayden ukucnął przede mną, patrząc na mnie ze współczuciem.
- Możesz sobie popłakać, kochanie, ale zrób to później. Chcę jak najszybciej stąd wyjść i zabrać cię od tej chorej suki. Pomogę ci się spakować, zgoda?
Pokiwałam głową i po tym, jak Hayden pstryknął mnie w czubek nosa, wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam wrzucać do niej, co popadnie.
Nie miałam wielkiego dobytku, więc nie potrzebowałam drugiej walizki. Rzuciłam się do szafy i wyjęłam z niej ubrania oraz buty. Nie bawiłam się w składanie ich, tylko wrzuciłam je byle jak do walizki. Hayden pomagał mi, pakując do przywiezionej ze sobą torby moje książki i laptopa. Wziął również materiały na studia, z których korzystałam i ułożywszy je w schludny stosik, spakował do torby.
- Pamiętasz to zdjęcie?
Hayden wyrwał mnie z rozpaczy, pokazując mi oprawione w złotą ramkę zdjęcie mojego ulubionego aktora.
- Dwa lata temu, gdy zabrałam cię do siebie, myślałeś, że to mój chłopak.
Zaśmiał się, kręcąc głową. Nie spodziewałam się, że tą ramkę również spakuje. Zrobiło mi się ciepło na sercu patrząc, z jaką delikatnością i szacunkiem pakował moje rzeczy. Podczas gdy ja wrzucałam swój przybytek do walizki jak popadnie, on układał wszystko i pakował do torby tak, aby nic się nie zniszczyło.
Po niespełna dziesięciu minutach intensywnego pakowania, byłam gotowa do wyjścia. Pożegnałam się z tym mieszkaniem bez emocji. Spotkało mnie tu wiele dobrego, jednak nie zostałabym tutaj, nawet gdyby mama jakimś cudem odpuściła.
Wyszliśmy na korytarz, gdzie czekała na nas moja mama z Richardem. Nie obdarzyłam jej spojrzeniem. Przeszłam obok niej, ciągnąc za sobą walizkę. Hayden trzymał w ręce torbę sportową z moimi rzeczami, a wolną dłonią objął mój kark. Tym gestem nie tylko dawał mi wsparcie, ale również pokazał mojej mamie, że należę do niego i będzie mnie chronił.
- Zawiodłam się na tobie. Musisz być dobra w łóżku, skoro znalazłaś takiego sponsora.
Nie miałam siły kłócić się z matką. Pochyliłam głowę i pozwoliłam, aby włosy zasłoniły moją czerwoną od płaczu twarz.
- Jeszcze słowo, a urzeczywistnię moje słowa i odetnę ci język, suko.
Po tym mama już się nie odezwała. Hayden warknął jak dzikie zwierzę, wyprowadzając mnie z budynku. Do bagażnika spakował walizkę i torbę, po czym otworzył dla mnie drzwi. Weszłam czym prędzej do środka i gdy tylko Hayden ruszył z miejsca z piskiem opon, schowałam twarz w dłoniach i zaniosłam się szlochem.
Hayden
Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Jechałem naokoło w razie gdyby jacyś ludzie mnie śledzili. Patrząc na to, jaką szmatą była matka mojej Nesti, nie zdziwiłbym się, gdyby wysłała swoich ludzi, którzy mieliby na celu zabicie jej córki.
Nesti płakała na siedzeniu pasażera, ani na chwilę nie podnosząc wzroku. Bolało mnie w piersi, gdy widziałem ją w tym stanie. Miałem pomysł na to, jak odciągnąć jej myśli od tego, co przed chwilą się wydarzyło. Miałem tylko nadzieję, że to się uda.
- Nienawidzę jej, panie. To okropny człowiek.
- Wiem, skarbie. Nie bój się. To już koniec. Nie pozwolę jej cię skrzywdzić.
Chciałem ją dotknąć, aby ją pocieszyć, ale bezpieczeństwo na drodze było dla mnie priorytetem.
- To szalone, że przez lata próbowałam być jej idealną córką - ciągnęła, pociągając nosem. - Chciałam, aby rodzice byli ze mnie dumni. Jako dziecko nie wiedziałam, że coś było z nimi nie tak. Miałam swoje momenty i chciałam poczuć się jak zwyczajne dziecko, ale nigdy nie miałam takiej możliwości. Mama liczyła na to, że pójdę w jej ślady i będę elegancką kobietą. Nie interesowały jej moje marzenia. Żyła sama dla siebie.
Na szczęście szybko zajechaliśmy do budynku, w którym mieszkałem. Wyciągnąłem Nesti z samochodu, ignorując jej bagaże. Zostawiłem je w bagażniku, aby wrócić po nie później.
Nesti kroczyła przy mnie, starając się przestać płakać. Zaprowadziłem ją do windy, mijając sąsiadów z czwartego piętra. Skinąłem do nich głową i kliknąłem przycisk prowadzący na piętro, na którym mieszkał mój przyjaciel.
Moja dziewczynka była tak zajęta przeżywaniem katuszy, że nawet nie zauważyła, iż wyszliśmy na inny korytarz niż nasz. Ocknęła się dopiero w chwili, w której zapukałem do drzwi.
- Haydenie, co ty...
Otworzył nam półnagi Vance. Miał na sobie tylko spodnie od dresu i mokre włosy. Pewnie brał kąpiel nie tak dawno temu.
Mężczyzna spojrzał na Nesti. Uśmiechnął się do niej, ale gdy zobaczył, jak marnie wyglądała, darował sobie.
- Co się sta...
- Czy jest u ciebie Holly?
Zmarszczył brwi, kiwając przecząco głową.
- Nie ma jej. Pracuje dzisiaj w Enchant do osiemnastej.
- W takim razie mam nadzieję, że pomożesz mi w pewnej sprawie.
Nesti jeszcze nie wiedziała, co miało ją czekać, ale jeżeli Vance przystanie na mój plan, czeka ją popołudnie pełne ekstatycznych doznań.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top