30

Hayden

Wiedziałem, że to będzie trudne, ale nie sądziłem, że aż tak. 

Patrzyłem w piękne oczy Nesti po raz pierwszy od dwóch lat. Widziałem je przez zamazane spojrzenie, ale nie umniejszało to jej pięknu.

Obserwowałem moją ukochaną dziewczynkę, która była naga i zniewolona. Jedynym, co miała na sobie, była jej obroża. Modliłem się do wszystkich bogów świata o to, aby dziewczyna nie odeszła ode mnie. Zatraciłem się w miłości do niej.

Moja mama miała rację. Kiedy miłość pojawia się w życiu człowieka, ten traci nad sobą kontrolę. Wszelkie jego działania są spowodowane uczuciami. Nie ważne, jak ktoś będzie z nimi walczył. Na koniec i tak przegra. I choć zawsze wychodziłem z przeróżnych sytuacji zwycięsko, tym razem miało stać się zgoła inaczej.

Nesti patrzyła na moją twarz, a później jej spojrzenie zjechało niżej. patrzyła na moje tatuaże i adorowała moje ciało. Odruchowo zdjąłem koszulkę, aby mogła mnie popodziwiać. Podobnie zresztą postąpiłem dwa lata temu w jej łazience, gdy moja dobrotliwa dziewczynka opatrywała mi dłoń. Wówczas również chciałem, aby spodobało jej się moje ciało. 

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Mogłem paść przed nią na kolana, złożyć dłonie jak do modlitwy i zacząć ją przepraszać. Nigdy nie padłem na kolana przed żadną inną kobieta, ale dla Nesti byłem w stanie zrobić wyjątek. Mogłem nawet odpuścić sobie pracę w Enchant i zrezygnować z roli dominującego. Mogłem stać się jej niewolnikiem, którego by skuwała i traktowała niczym najprawdziwszego więźnia. Nesti nie była jednak taka, aby mogła mnie zdominować, jednak jeśli wydarzyłoby się cokolwiek, co zmieniłoby jej pogląd, byłem w stanie zrobić dla niej wszystko.

- Hayden.

Usłyszawszy swoje imię z jej ust, nogi się pode mną ugięły. Otarłem wierzchem dłoni oczy, patrząc na nią przepraszająco.

- Spierdoliłem.

Mówiłem tak słabym głosem, którego nigdy wcześniej u siebie nie słyszałem. Wskazywał na moją słabość, ale mimo to kontynuowałem.

- Kocham cię, moja dziewczynko. Jesteś dla mnie wszystkim. Chcę ci pomóc. Zrozumiem, jeśli mnie znienawidzisz, ale...

- Kiedy mówiłam ci o tym w Enchant, nie zająknąłeś się. Słuchałeś o tym, z jakim uwielbieniem mówiłam o mężczyźnie, który zwalił mnie z nóg tamtej nocy. Klęczałam przed tobą i ci o tym mówiłam, a ty tego słuchałeś, mając świadomość, że źle postępujesz. 

- Skarbie...

Zbliżyłem się o kilka kroków do Nesti. Może, gdy zobaczy cierpienie w moich oczach, łatwiej jej będzie mi przebaczyć. 

- Wiesz co? Może to głupie, ale kiedy zakochiwałam się w tobie, starałam się tego nie robić, ciągle mając nadzieję, że być może kiedyś spotkam Haydena. Śniłam o nim nocami. Uwielbiałam to, co ze mną zrobił. Ja go naprawdę kochałam. Teraz się okazało, że mój pan to Hayden. 

Chwyciłem jej twarz w dłonie. Przybliżyłem się tak, że oparłem czoło o jej czoło. Miałem nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko takiej bliskości. Nie wiedziałem, jak ona, ale ja potrzebowałem poczuć, że Nesti wciąż tu ze mną była i nic jej nie groziło. 

- Powinnam się na ciebie wściec, ale nie potrafię.

Jej szloch mnie załamał.

- Mój skarbie, ja nie...

- Kocham cię! - krzyknęła, ale się od niej nie odsunąłem. Położyłem jedną dłoń na jej karku, wyczuwając pod palcami skórzaną obrożę. - Pokochałam cię w chwili, w której gdy padłam przed tobą na kolana, ty się mną zająłeś! Bałam się wchodzić w tą relację, bo wiedziałam, że nie zniosę odrzucenia! Moje serce jest głupie, bo dalej kocha kogoś, kto mnie oszukiwał! Mówiłam ci, że jestem słaba! Jak inaczej wytłumaczyć to, że kocham człowieka, który mnie okłamywał?

Łkała głośno, a ja wraz z nią. 

- Mimo wszystko rozumiem, dlaczego to zrobiłeś - mówiła dalej, już przynajmniej nie podnosząc głosu. - Sądziłam, że Hayden, którego poznałam dwa lata temu, chciał ode mnie uciec jak najdalej, dlatego postanowił od razu powiedzieć, żebym nie liczyła na nic więcej. Powinnam była go zrozumieć. Był dorosłym facetem, który kochał silne i piękne kobiety. Ja taka nie byłam. Tamten Hayden pokazał mi jednak, jak to jest być adorowaną. Uwielbianą. Kochaną. Przy nim poczułam się jak księżniczka. Do diabła, to jesteś ty.

Nie miałem sumienia słuchać dłużej jej przejmujących jęków, ale za nic nie zostawiłbym jej samej. Nie po tym, co przeszła w Teksasie.

- Kocham cię - oznajmiła znów, ale mi nigdy miało się to nie znudzić. - Kocham cię, panie. Kocham cię, Haydenie. Jestem zła i zraniona. Czuję się upokorzona. Powinnam dojść do tego, że to byłeś ty, ale twój głos się zmienił. Nie przypuszczałam, ale teraz czuję ulgę.

- Naprawdę? - spytałem z ustami tuż przy jej wargach.

Pokiwała głową, a ja westchnąłem czując, że jakiś niewidzialny ciężar zszedł z mojego serca.

- Kocham cię. Nie chcę jednak, abyś się nade mną litował. Straciłam rodziców i mieszkanie. Jestem bezdomna. 

- Kurwa, Nesti.

Odsunąłem się od niej na kilka centymetrów. 

- Nie pozwolę ci mieszkać pod mostem, ani szukać pomocy u obcych. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, bo zachowałem się jak skurwiel, ale mam nadzieję, że pozwolisz mi, abym dalej się tobą opiekował. Nie chcę rezygnować z roli twojego pana. Zależy mi na twoim szczęściu. Nie powinnaś wstydzić się tego, że potrzebujesz pomocy. I tak przeszłaś piękną metamorfozę. Jako twój pan, jestem z ciebie dumny.

Nesti pochyliła głowę. Zapłakała cicho, ale się uśmiechnęła. Wziąłem to za dobry znak. Może nasza miłość, choć chora i pokręcona, nie była jeszcze spisana na straty?

- Też mnie kochasz, panie?

To, że dalej tytułowała mnie panem po tym, co jej wyznałem, napawało moje serce nadzieją. Nie zasługiwałem na tą wspaniałą młodą kobietę. Nesti miała serce, które mogłoby przynieść ulgę wielu ludziom. Kochała mnie i mimo tego, jak spierdoliłem sprawę, dalej mnie szanowała.

 Spodziewałem się, że gdy pozna prawdę, będzie na mnie krzyczeć i każe mi się rozkuć. Bałem się, że wyjdzie stąd i nigdy więcej jej nie odnajdę. Tak naprawdę skułem ją, bo obawiałem się jej reakcji. Nie powinienem był zachowywać się tak egoistycznie, jednak mimo tego, że próbowałem stać się lepszym człowiekiem, już na zawsze miała płynąć we mnie nuta domina. 

Patrzyłem w jasne oczy Nesti przepełnione nadzieją i zaufaniem. Pocałowałem ją miękko w usta i mimo tego, że ta chwila przepełniona była najróżniejszymi emocjami, i tak się podnieciłem. 

- Kocham cię, skarbie - wychrypiałem, uspokajając się po płaczu. - Pokochałem cię już tamtego dnia, w którym wzięłaś mnie do swojego mieszkania i opatrzyłaś mi dłoń. Pokochałem cię, gdy przycisnąłem cię do szyby na szczycie Rockefeller Center i zobaczyłem w twoich oczach pożądanie. Pokochałem cię, gdy na Coney Island nie chciałaś mi powiedzieć o swoim marzeniu. Pokochałem cię ponownie, gdy zobaczyłem cię w pokoju zabaw w Enchant. Pokochałem cię, gdy po raz pierwszy się przy mnie załamałaś, a ja cię poskładałem. Pokochałem cię w chwili, w której wybaczyłaś mi moje egoistyczne kłamstwo. Jesteś aniołem, Nesti. Nie zasługuję na ciebie, ale niech mnie, nigdy nie pozwolę ci odejść. Jesteś moja. Obiecuję, że wszystko naprawię. Uczynię cię szczęśliwą. Wyznam ci prawdę o tym, dlaczego tamtej nocy zniknąłem i pomogę ci rozprawić się z twoją diabła wartą matką. Zrobię wszystko, abyś była ze mną szczęśliwa, słoneczko.

Ucałowałem ją znów w usta, czując pod wargami jej nieśmiały uśmiech.

- Obiecaj mi jeszcze jedno, Haydenie.

Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do słuchania swojego imienia płynącego z jej ust.

- Cokolwiek zechcesz, kochanie.

Nesti popatrzyła na mnie rozczulająco. Widziałem na jej twarzy cierpienie, ale pozostawała silna. Kuźwa, moja dziewczynka. 

- Obiecaj, że nie zamienisz się w łagodnego chłopca. Potrzebuję, abyś czasami mnie związał i dał kilka klapsów.

Zaśmiałem się, kiwając głową. 

- Masz to u mnie załatwione, skarbie. Jeśli chcesz, możemy się zrelaksować w ten sposób już teraz. Co ty na to, abyśmy na zgodę się zabawili?

- Tak, mój panie.

Niczego więcej nie potrzebowałem do szczęścia.

Nesti

Wybaczyłam mu. Umysł krzyczał, abym uciekała stąd jak najdalej, ale serce błagało na kolanach, abym tutaj została.

Czułam, że postąpiłam dobrze. Może powinnam się trochę wściec, aby pokazać Haydenowi, że mnie zranił. Nakrzyczałam na niego po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia naszej relacji. Czułam się źle, że tak postąpiłam, ale zasłużył na to. 

Byłam na siebie zła, że nie zauważyłam nic, co mogłoby mi podpowiedzieć, że człowiek, któremu oddałam serce, był w zasadzie tą samą osobą, którą pocałowałam dwa lata temu. Głos Haydena jednak nie przypominał jego głosu sprzed dwóch lat. Prawdopodobnie się nie zmienił tylko ja zaczęłam go sobie inaczej wyobrażać. 

Tatuaże jednak były na swoim miejscu, a nawet przybyło kilka nowych malunków. Oczy Haydena dalej był tak samo piękne i zniewalające, a ja, choćbym próbowała, nie byłam w stanie się od niego uwolnić. 

Nie chodziło tylko o to, co przy nim czułam i co we mnie wyzwalał. Hayden traktował mnie jak księżniczkę. Przyleciał do Teksasu, aby pomóc mi uporać się z matką i obiecywał, że kobieta popamięta swoje zachowanie. Nie chciałam, aby robił jej krzywdę, choć biorąc pod uwagę, że mama ze złości odebrała mi moje jedyne lokum w Nowym Jorku, mogłam mu pozwolić na choćby jej zastraszenie. 

Krzyknęłam z rozkoszy, gdy mój pan położył mnie na plecach na łóżku i po tym, jak skuł moje nadgarstki kajdankami i przykuł je do wezgłowia, zsunął się między moje uda. Lizał moją cipkę i przygryzał łechtaczkę, a ja jęczałam raz po raz, całkowicie mu się oddając.

Byłam szczęśliwa i zraniona jednocześnie. 

To, co zrobiła moja mama, było niewybaczalne. Wiedziałam, że była podła, ale ostatnie godziny uświadomiły mi, że była prawdziwym potworem.

Nie chciałam mieć już z nią do czynienia. Miałam nadzieję, że nie odnajdzie mnie u Haydena i nie zrobi mi ani jemu krzywdy. Skoro posunęła się do zabójstwa męża i uszło jej to na sucho, byłam pewna, że nie powstrzymałaby się również przed zranieniem swojej jedynej córki. Miała w końcu po swojej stronie gliniarza, a znając życie w moim małym miasteczku w Teksasie, nikt nie uwierzyłby, gdyby ktoś oskarżył moją matkę o zabójstwo.

Hayden lizał mnie i podszczypywał. Ciągle wylewałam z siebie łzy, które miały na celu oczyszczenie. 

Zerwałam bowiem z dawną Nesti. Uświadomiłam sobie, że miałam jedno życie i to w moich rękach ono spoczywało. Nie było sensu gniewać się na Haydena. Większość kobiet przy zdrowych zmysłach pewnie by tak postąpiła, ale jakby nie patrzeć, oprócz niego i Javiera nie miałam już nikogo. Potrzebowałam czuć się potrzebna i bezpieczna, a przy moim panu tak się właśnie czułam.

- Mocniej, panie! Proszę!

Hayden wsunął we mnie dwa palce i pieprzył mnie nimi. Wyrzucałam biodra w przód, nadziewając się na jego palce. Gdy orgazm przeszył moje ciało, mężczyzna podsunął się wyżej. Wsunął mi do ust swoje palce pokryte moją wilgocią, a ja posłusznie ją zlizałam.

- Grzeczna dziewczynka - rzekł z dumą, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.

- Jesteś piękny. To niewiarygodne, że jesteś tylko mój.

- Tylko twój, skarbie - wychrypiał, całując mnie w kącik ust. - Na zawsze twój. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top