3

Nesti

Mimo tego, co wcześniej zapowiedział Hayden, mężczyzna wcale nie jechał wolno ani nie prowadził bezpiecznie. Brał szybkie i mocne zakręty, a ja coraz mocniej go obejmowałam. Starałam się robić to jak najlżej, aby po pierwsze go nie udusić, a po drugie aby nie pomyślał sobie, jak bardzo mi się podobał.

Choć oboje już przyznaliśmy na głos, że taka była prawda.

Myślałam, że blondyn zabierze mnie w typowe dla swojego stylu życia miejsce. Nie określił, co robił na co dzień, ale kilka razy zdążył podkreślić, że jego życie było niebezpieczne. Biorąc pod uwagę, że zobaczyłam go zranionego w dłoń na ulicy, musiałam wierzyć w jego zapewnienia.

Moje zdziwienie było więc niemałe, gdy zatrzymaliśmy się przed Rockefeller Center. Mimo późnej pory znajdowało się tu kilka osób, choć były tak zajęte sobą, że nie zwróciły nawet uwagi na ryk motoru Haydena. 

Gdy mężczyzna zszedł z maszyny, podał mi rękę i pomógł mi zejść. Zdjęłam kask i oddałam w jego ręce.

- Nie boisz się, że ktoś ukradnie ci motor? - spytałam, gdy on schował kluczyki do kieszeni spodni i chwyciwszy mnie za rękę, ruszył do wejścia budynku.

- Nie, skarbie. Nikt nie odważyłby się tknąć mojej maszyny, a jeśli by to zrobił, nie skończyłby dobrze. 

- Nie mów mi tylko, że jesteś mordercą.

Hayden zaśmiał się dźwięcznie, odchylając głowę do tyłu.

- Pozwól, że nie powiem ci nic o swoim życiu, moja Nesti. Nad ranem się pożegnamy i na zawsze zniknę z twojego życia. Chcę podarować ci tę jedną noc i nic więcej. Nie chcę, abyś później próbowała mnie odnaleźć. Tak więc proszę, abyśmy dziś nie rozmawiali o tym, jak wyglądało nasze życie albo o tym, co planujemy robić w przyszłości. Cieszmy się chwilą, skarbie. Obiecuję, że gdy się rozluźnisz i pozwolisz mi przejąć kontrolę, nie pożałujesz tego.

Kiedy Hayden wspomniał o przejęciu kontroli, nogi się pode mną ugięły. Był silnym i dominującym mężczyzną, co sprawiło, że momentalnie straciłam dla niego głowę. Gdyby nie te jego ciągłe przypomnienia o tym, że nigdy więcej się nie zobaczymy, zrobiłabym wszystko, aby go przy sobie zatrzymać. Nie chciałam jednak mu się narzucać. Skoro tak usilnie wmawiał mi, że czeka nas tylko dzisiejsza noc i nic poza tym, musiałam mu się nie podobać. Tylko nie chciał mnie ranić, dlatego nie powiedział mi tego dosadnie.

Podeszliśmy do wejścia prowadzącego do Rockefeller Center.

- Co chcesz zrobić? Przecież o tej godzinie jest już zamknięte.

- Nie dla mnie, skarbie.

Hayden wyjął z kieszeni telefon komórkowy i do kogoś zadzwonił.

- Jesteś dzisiaj w pracy, Chris? Tak? To świetnie. Podejdź do drzwi i mi otwórz. 

Nie czekał na odpowiedź rozmówcy, tylko się rozłączył. Spojrzałam na niego, podziwiając jego zapierający dech w piersi profil. Przepadłam dla tego mężczyzny. Bałam się, że im dalej będę z nim w to brnąć, tym trudniej będzie mi o nim zapomnieć. 

Blondyn zauważył, że mu się przyglądam. Puścił mi oczko, a ja o mało nie jęknęłam. 

Gdy już chciałam poprosić, aby odwiózł mnie do mieszkania, drzwi otworzył nam ochroniarz. Był to młody facet, lekko po trzydziestce. Miał ciemne włosy i uśmiech, który zwiastował kłopoty.

- Szykuje się randka, przyjacielu? - spytał, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.

- Zaprowadź nas to windy. To jest Nesti. Moja dziewczyna na dzisiejszą noc.

Jego słowa, mimo że tak miłe, jednak zabolały.

Byłam dziewczyną tylko na tę noc. Jedną, jedyną noc, po której nie będzie już nic.

Chris zaprowadził nas w głąb budynku. W Rockefeller Center oprócz części dla turystów znajdowały się również studia telewizyjne wielu amerykańskich programów. Podziwiałam wnętrze oniemiała. Było tutaj pięknie.

Przyjaciel mojego nocnego towarzysza zaprowadził nad do windy. Odblokował ją specjalną kartą pracowniczą, po czym wszedł z nami do środka. Winda miała zawieźć nas na najwyższe piętro Rockefeller Center. Byłam trochę podenerwowana. Hayden, jak zwykle czując moje emocje, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Odruchowo położyłam dłoń na jego twardej piersi i westchnęłam. Ta chwila była zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa.

- Jesteśmy, gołąbeczki - oznajmił Chris, wyprowadzając nas z windy. - Bawcie się dobrze. Zadzwońcie do mnie, kiedy będziecie chcieli wracać na dół.

Hayden skinął głową, a ja w dalszym ciągu oniemiała wpatrywałam się w to, co działo się wokół mnie.

Znaleźliśmy się na najwyższym piętrze budynku. Wokół nas panowała ciemna noc, rozświetlona światłami jednego z największych na świecie miast. Dookoła znajdowały się szklane ściany, które uniemożliwiały spadnięcie w dół. Podobno w Empire State Builiding, który zresztą było stąd widać, ktoś próbował popełnić samobójstwo. Dlatego po tym incydencie zamontowano kraty na tarasie widokowym, co psuło efekt, ale przynajmniej było tam bezpiecznie.

Podeszłam do szklanej ściany i położyłam na niej dłonie. Uczucie było niesamowite. Pode mną rozciągał się Central Park, a obok tętniło życie. 

Nagle poczułam, jak Hayden przywiera piersią do moich pleców. Położył dłonie na moich rękach, które trzymałam na szybie. Pogładził czubkiem nosa moją szyję, po czym mnie w nią pocałował. Nie wiedzieć jakim sposobem wciąż trzymałam się na nogach. 

- Podoba ci się, skarbie?

- Hayden...

- Masz lęk wysokości?

Zaśmiałam się, kiwając przecząco głową. 

- Nie. Po prostu nigdy tutaj nie byłam.

Niespodziewanie mężczyzna chwycił mnie w pasie. Odwrócił mnie tak, że opierałam się plecami o szybę. Odwróciłam się odruchowo w tył. Wiedziałam, że szyba była solidna i nie było sposobu, abym spadła w dół, jednak umysł ludzki miał w sobie wszczepiony strach przed spadaniem.

Blondyn chwycił mój podbródek w dwa palce i nakierował moje spojrzenie na siebie. Po tym chwycił moje nadgarstki w jedną dłoń i umieścił mi je nad głową. Przyparł do mnie całym ciałem, ocierając się o mój brzuch erekcją. Przymknęłam oczy, dysząc ciężko. Tego było za wiele.

- Nie chcę, abyś się ze mną bawił - wykrztusiłam, wciąż mając zamknięte oczy. Gdybyśmy nie znajdowali się w tak intymnej pozycji łatwiej byłoby mi na niego spojrzeć, ale w tej sytuacji wydawało się to niemożliwe.

- Nie bawię się z tobą, skarbie. Daję ci to, czego potrzebuje twoje ciało i twój umysł. Chciałaś przeżyć przygodę z nieznajomym mężczyzną i to właśnie ci ofiaruję. Po prostu mi się poddaj. Przestań tyle myśleć i pozwól mi działać.

Otworzyłam oczy. Twarz Haydena była tak blisko mojej, że wystarczyłoby, aby się pochylił i nasze usta znów by się spotkały.

- Nigdy nie miałam chłopaka - wypaliłam, gdy on dalej napierał na mnie swoim wzwodem i trzymał w jednej ręce moje nadgarstki, więżąc mi je nad głową. - Marzyłam o tym, Haydenie. Marzyłam o tym, co robimy teraz. Boję się, co się ze mną stanie, gdy rano odejdziesz, a ja nigdy więcej cię nie zobaczę. Wiem, że mężczyźni są zdobywcami, ale kobiety myślą inaczej. Pragną znaleźć księcia na białym koniu, który będzie je kochał i się o nie troszczył i nigdy nie odejdzie. Rozumiem, że sama poprosiłam cię o nocną randkę, ale chyba źle zrobiłam.

Zamiast odpowiedzieć, Hayden pochylił się i zaatakował moje usta swoimi wargami. Wsunął mi do ust język i manewrował nim tak, że jęczałam przy nim bezwstydnie. Ocierał się o mnie swoją erekcją, a ja o mało nie doszłam, choć przecież nic takiego nie zrobiliśmy.

- Nie byłbym dla ciebie dobry, skarbie - wychrypiał między pocałunkami. - Jestem złym chłopcem. Tacy jak ja nie zasługują na tak cudowne kobiety.

Chciałam się z nim nie zgodzić, ale oboje wiedzieliśmy, że stawianie się Haydenowi było jak walka ze ścianą. Był zbyt silny i pewny siebie, aby pozwolić mi wejść sobie na głowę. Poza tym był starszy i to on miał tutaj władzę. W innej sytuacji chętnie bym mu się poddała, padając przed nim na kolana i błagając, aby mnie zdominował, ale moje marzenia musiały pozostać tylko marzeniami.

- Jesteś piękna, Nesti. Nie dam ci jednak niepotrzebnej nadziei. Nie zrobię ci tego.

Hayden odsunął się ode mnie, puszczając mnie. Oparłam się mocno plecami o szklaną ścianę. Cała drżałam, wpatrując się w znajdującego się ode mnie kilka metrów dalej mężczyznę. Podszedł do przeciwległej ściany i wepchnąwszy dłonie do kieszeni, westchnął ciężko.

Postanowiłam do niego podejść. Położyłam dłonie na jego ramionach i poczułam, jak się spiął. 

- Chcesz już stąd iść, skarbie? Czeka nas jeszcze trochę przygód tam na dole.

- Gdzie jeszcze masz zamiar mnie zabrać? - spytałam, rozmasowując jego spięte mięśnie. Skoro miałam go tylko na tę noc, chciałam go dotykać tyle, ile mogłam. Później pozostanie mi jedynie fantazjowanie o jego cudownym ciele, głębokim głosie i obezwładniającym dotyku.

- To nie będzie niespodzianka, jeśli już teraz ci powiem.

- Jakie jest twoje marzenie?

Mężczyzna odwrócił się do mnie przodem. Przechylił głowę w bok, czym przypominał szczeniaka.

- Wydawało mi się, że mieliśmy nie rozmawiać o naszym życiu.

- Daj spokój. To nie rozmowa o przeszłości ani przyszłości. Nie musisz mi zdradzać, czym się zajmujesz ani gdzie mieszkasz. Po prostu powiedz mi, o czym marzysz. Kiedy odejdziesz, nic mi po tobie nie pozostanie. Pozwól mi chociaż nacieszyć się zdradzeniem sekretu.

- Pod warunkiem, że ty też mi powiesz, jakie jest twoje marzenie.

I tu zaczynały się schody. Hayden nie musiał dowiadywać się, o czym skrycie marzyłam. Powiedziałam o tym tylko Javierowi, a i tak uznałam to za błąd. Wstydziłam się swoich pragnień. Może facet taki jak Hayden by je zrozumiał i nawet zaakceptował, ale nie byłam w stanie mu tego zdradzić. Nie chciałam go jednak okłamywać i zmyślać swojego marzenia.

- W takim razie może wróćmy na dół. Zabierz mnie jeszcze gdzieś, a potem odstaw do domu. 

Myślałam, że wystarczająco zraziłam do siebie mężczyznę, ale on miał gdzieś moje zachowanie. Chwycił mnie za rękę i po tym, jak pocałował mnie w czubek głowy, ruszył do windy. Zadzwonił do swojego przyjaciela, który wyprowadził nas z budynku i po życzeniu udanej dalszej randki, wrócił do swojej pracy. 

Po tym, jak bez słowa wsiedliśmy na motocykl, Hayden zawiózł mnie na Coney Island.

Coney Island było ostatnim miejscem, o którym mogłabym pomyśleć, że mógłby mnie zabrać do niego Hayden. Była to plaża z parkiem rozrywki, który w nocy oczywiście był nieczynny. Miałam nadzieję, że mój towarzysz nie zadzwoni zaraz do jednego ze swoich przyjaciół, który tak się okaże, że będzie strażnikiem parku rozrywki i uruchomi dla nas całe wesołe miasteczko. Uspokoiłam się więc, gdy po dotarciu na miejsce, Hayden zabrał mnie na plażę. Była nieznacznie oświetlona, aby ludzie nie pałętali się tutaj pijani po nocach, ale Haydena to nie zraziło. Zaprowadził mnie do miejsca, w którym jak przypuszczałam, bywał dosyć często. Usiadł na piasku i rozchylił nogi. Poklepał miejsce między nimi, a ja spojrzałam na niego, jakby zwariował.

- Chcesz, żebym usiadła ci między nogami?

Blondyn uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.

- Przynajmniej tym razem nie musisz przede mną klękać, skarbie. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top