26
Nesti
- Przyleci do ciebie?
- Tak.
- Będzie tutaj?
- Tak.
- Rany, nie wiem, czy to dobry pomysł.
Javier krążył po pokoju od kilkunastu minut. Kiedy oznajmiłam mu, że mój pan niebawem do nas dołączy, był w szoku. Nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Nie podobało mi się, że tak zareagował, ale jakby nie patrzeć, ja również miałam swoje obawy.
Siedziałam na brzegu łóżka w koszulce Harleya Davidsona, mając nadzieję, że mój pan poprze mój wybór. Na wyjazd wzięłam tylko kilka ubrań, a większość z nich nie była zbyt seksowna. Przyleciałam tutaj w końcu, aby zobaczyć swojego ojca, który miał przebywać w szpitalu po wypadku. Prawda okazała się druzgocąca, ale Javier utrzymywał mnie w ryzach, abym zupełnie nie zwariowała.
- Posłuchaj, ja też nie jestem za tym pomysłem, ale on się uparł.
- Bo cię kocha.
- Słucham?
Chłopak zatrzymał się na środku naszego niewielkiego pokoju hotelowego. Podparł się pod boki i westchnął ciężko, odchylając głowę w tył.
- Mała, to jasne jak słońce. Ten facet, kimkolwiek jest, cholernie cię kocha. Inaczej nie leciałby do innego stanu pierwszym samolotem, aby upewnić się na własne oczy, że jesteś cała i zdrowa po tym, jak płakałaś mu do telefonu.
Pokręciłam głową. Zaczęłam wykręcać palce dłoni, coraz bardziej się denerwując nieuchronnie zbliżającym się spotkaniem z moim dominującym.
- Znamy się kilka dni, Javier. To niemożliwe, aby ten człowiek mnie pokochał. Może jest zauroczony i niebawem mu przejdzie. W końcu kto chciałby spędzić życie z kimś takim, jak ja?
Javier podszedł bliżej. Położył dłoń na moim karku i zmusił mnie, abym odchyliła głowę i spojrzała mu w oczy.
Mój przyjaciel był pięknym młodym facetem. Dziwiłam się, że nigdy nie poczuliśmy do siebie pociągu. Oboje wskoczylibyśmy za sobą w ogień, gdyby zaszła taka potrzeba. Ludzie, którzy uważali, że przyjaźń damsko-męska nie istniała, byli w błędzie. Owszem, w przeszłości wylądowałam z nim w łóżku i oddałam mu swoje dziewictwo, ale nawet po kilku latach od tego wydarzenia tego nie żałowałam. Javier był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Traktował mnie jak siostrzyczkę. Ceniłam go za to i mimo, że miał swoje ciemne strony, akceptowałam go i kochałam.
Na tym w końcu polegała miłość. Na akceptowaniu wad partnera i pomaganiu mu uporać się z demonami przeszłości. Nam wychodziło to całkiem nieźle, choć obecna sytuacja raczej mogłaby na to nie wskazywać.
- Jesteś zajebiście piękna, Nesti.
- Javier, nie...
- Teraz ja mówię - warknął, zaciskając palce na moim karku. - Jesteś cudowną dziewczyną. Nie mówię tego tylko dlatego, aby poprawić ci samopoczucie. Jesteś inteligentna, zabawna i delikatna. Potrafisz się bawić, choć większość czasu spędzasz samotnie w swoim małym mieszkanku. W przeszłości zostałaś skrzywdzona przez rodziców, ale teraz jest lepiej. Dzisiejszy dzień uświadomił ci, że na zawsze zerwiesz więzy z rodziną. Jakby nie patrzeć, wcale nie uważam tej podłej suki za twoją rodzinę. Nie jest mi nawet z tym źle, że nazywam twoją matkę w taki sposób. To bezczelna suka, która zabiła swojego męża, aby być z jakimś pieprzonym kochankiem. Kto przy zdrowych zmysłach by tak postąpił?
- Zapewnie nikt - odparłam, lekko się uśmiechając.
- Punkt dla ciebie, mała. Za kilka godzin przyleci do ciebie twój facet. Nie próbuj mi wmawiać, że nim nie jest. Pozwól sobie mu się porwać. Poddaj mu się. To doświadczony gość. Zabrał cię do siebie na noc, pokazał ci, jak wspaniała jest relacja BDSM łącząca dwóch kochanków. Musiałabyś kłamać mi w żywe oczy, gdybyś powiedziała, że ci na nim nie zależy. Teraz prześpijmy się kilka godzin, mała. Obudzę cię, kiedy dostaniesz wiadomość od swojego pana.
Javier pocałował mnie w czoło i podciągnął mnie na łóżko. Ułożył się obok mnie i odwrócił na drugi bok. Kilka razy spaliśmy obok siebie, ale nigdy się wówczas nie przytulaliśmy.
To była granica, której nie chcieliśmy przekroczyć. Kochaliśmy się w końcu jak brat i siostra, więc nie wypadałoby, abyśmy się tulili w nocy, prawda?
Zasnęłam z zaschniętymi na policzkach łzami. Skuliłam się i nakryłam kołdrą.
Sen wydawał się trwać krótko i tak w rzeczywistości było. Gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, była siódma rano. Znaczyło to, że przespałam cztery godziny. Byłam zmęczona, ale zmęczenie szybko ustąpiło miejsce ekscytacji. Zepchnęłam myśli o wyrodnej mamie na boczny tor, aby w pełni skupić się na wizycie mojego ukochanego.
- Budzimy się, mała. Nakarmię cię. Twój pan będzie tutaj za czterdzieści pięć minut.
Podniosłam się gwałtownie. Nie byłam gotowa, aby zobaczyć się z nim już za czterdzieści pięć minut.
Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Miałam zaplątane włosy i opuchniętą od płaczu twarz. Wyglądałam żałośnie.
- Idę po śniadanie, mała. Wrócę za pięć minut. Ubierz się w jakąś seksowną bieliznę i zarzuć na siebie koszulkę Harleya. Twój facet musi ją uwielbiać, skoro jeździ na motorze.
Gdy tylko Javier wyszedł z pokoju, podniosłam się szybko z łóżka. Znalazłam w walizce szczotkę i uczesałam włosy. Nie malowałam się, gdyż wiedziałam, że na oczach będę miała opaskę i mój pan i tak nie zobaczy moich zapłakanych i żałośnie wyglądających oczu.
Zgodnie z prośbą Javiera, wyszukałam w walizce komplet czarnej koronkowej bielizny. Co chwila odwracając się w stronę drzwi, wsuwałam na siebie majtki. Czułam się niepewnie, robiąc to, co robiłam. Kilka godzin temu zostałam w końcu wyrzucona na amen z domu, dowiedziałam się, że mój ojciec nie żył i znalazłam się w przydrożnym hoteliku z Javierem. Miałam prawo być załamana, jednak świadomość, że za kilkadziesiąt minut miał pojawić się tutaj mój pan, całkowicie zdominowała moje myśli.
Po założeniu bielizny, zarzuciłam na siebie koszulkę. Z uśmiechem założyłam na szyję obrożę.
Kiedy Javier wszedł do pokoju, zagwizdał z uznaniem. W dłoniach miał tacę z pysznie wyglądającym jedzeniem.
- Ta obroża jest oszałamiająca. Aż mam ochotę rzucić cię na kolana.
Mimo ciągle obecnego bólu w sercu, uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Javier położył tacę z jedzeniem na środku łóżka. Wspięłam się na nie i zaczęłam szybko jeść.
Zanim się obejrzałam, minęło pół godziny. Javier dostał wiadomość i sięgnął po telefon znajdujący się na stoliku nocnym.
- To twój pan.
- Ma twój numer? - spytałam zaskoczona.
- Podałem mu swój numer, gdy pisałem z nim na twoim telefonie. Pisze, że chciałby się najpierw spotkać ze mną. Mogę zostawić cię samą w pokoju, skarbie? Zamknę drzwi na klucz i oddam je twojemu panu, aby mógł do ciebie przyjść, gdy porozmawiamy.
- Dlaczego, u licha, on chce z tobą porozmawiać?
Javier odstawił tacę po jedzeniu na bok. Przytulił mnie mocno i trzymał przez chwilę w ramionach.
- To dobrze wróży. Nie doszukuj się drugiego dna, Nesti. Przygotuj się dla swojego pana. Uklęknij na podłodze, czy co tam chcesz.
Kiedy Javier odchodził, rzuciłam w niego poduszką. Szybko jednak wstałam i podniosłam ją, gdy tylko wyszedł. Nie chciałam, aby mój pan zastał bałagan, gdy tu wejdzie.
Nie rozumiałam, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Nie rozumiałam, dlaczego moja mama okazała się być takim potworem. Nie rozumiałam, dlaczego mężczyzna, którego znałam kilka dni, rzucił wszystko i przyleciał do Teksasu, aby zobaczyć się ze mną i mnie pocieszyć.
Nie chciałam przyznawać Javierowi racji, ale czułam, że chłopak miał rację. Prawdopodobnie mój pan, mój dominujący z Enchant, się we mnie zauroczył.
Uklękłam na podłodze, tuż przed drzwiami i założyłam sobie opaskę na oczy. Przełknęłam ślinę, denerwując się. Gdy byłam sama ze sobą i byłam odcięta od zmysłu wzroku, czułam się niepewnie. Kiedy jednak był ze mną on, mój kochanek, nie bałam się niczego. Przy nim miałam wrażenie, że byłam bezpieczna. Wierzyłam, że mój tajemniczy mężczyzna obroni mnie w razie potrzeby i będzie mnie kochał do końca naszych dni.
Pokręciłam głową, czując się żałośnie sama ze sobą. Miałam dwadzieścia cztery lata, a zachowywałam się, jakbym dalej była małą dziewczynką. Żyłam w dużym mieście, gdzie codziennie czyhały na mnie różne niebezpieczeństwa, a ciągle wierzyłam w to, że pewnego dnia poznam swojego księcia na białym koniu, który rzuci mi do stóp cały świat i będzie mnie kochał, codziennie mi to pokazując.
Oprócz tego, że marzyłam o przystojnym księciu z bajki, przez cały czas wspominałam Haydena. Człowieka, który otworzył moje serce na nowe doznania. Człowieka, którego zaciągnęłam do swojego mieszkania i opatrzyłam jego dłoń, uprzednio padając przed nim na kolana. Pozwoliłam, aby zabrał mnie w wir tętniącego życiem nocnym miasta. Znałam go kilka godzin, ale zauroczyłam się nim tak potężnie, że nie potrafiłam wyrzucić go z myśli nawet po dwóch latach. Pewnego dnia musiałam pozwolić mu odejść i zacząć żyć swoim życiem. Może nie było ono idealne, ale było moje i to w moich rękach leżało to, aby jak najlepiej je przeżyć.
Hayden
Napisałem do Javiera z prośbą o to, abyśmy mogli się spotkać.
Stałem na parkingu przed 7-eleven. Był to najbliższy hotelowi supermarket, ale znajdował się w takiej odległości, że miałem pewność, iż Nesti mnie nie zobaczy. Nie byłem gotów zdradzić jej swojej tożsamości tutaj, gdzieś na odludziu w Teksasie. Przyleciałem tutaj, aby dać jej wsparcie, a nie wyjawić tą zżerającą mnie od środka tajemnicę.
Wbiłem ręce do kieszeni dżinsów i czekałem.
Po kilku minutach zobaczyłem idącego w moją stronę chłopaka. Poznałem go, gdyż widziałem go z okna Enchant, gdy patrzyłem, jak odbiera Nesti.
Gość miał ciemne włosy i był dobrze zbudowany. Nie rozumiałem, dlaczego Nesti się w nim nie zakochała. Cieszyłem się, że tego nie zrobiła, ale na wszystkie świętości świata, chłopak wyglądał jak model wyciągnięty z okładki.
- Ty musisz być panem mojej drogiej przyjaciółki.
Było wcześnie rano i na szczęście nikogo nie było wokół nas. Ludzie pewnie zdziwiliby się, gdyby usłyszeli, w jaki sposób zwrócił się do mnie Javier.
- Miło mi poznać, Javier. Wybacz, że nie wyznam ci swojego imienia, ale...
Chłopak machnął ręką, uśmiechając się promiennie.
- Rozumiem, stary. Jesteś w końcu znaną osobistością w świecie BDSM. Szanuję to, co robisz. Sam kocham dominować kobiety, ale nie wiem, czy byłbym w stanie połączyć to z pracą.
Uśmiechnąłem się, ciesząc się, że Javier był takim otwartym chłopakiem.
- Musiałem tutaj przylecieć. Ja...
- Nie tłumacz mi się, przyjacielu. Cieszę się, że Nesti znalazła sobie kogoś, kto ją tak kocha. Obiecaj mi, że nigdy jej nie zostawisz. Możesz mi to obiecać.
Nie rozumiałem Vance'a ani Javiera. Oboje jakimś cudem poznali, że byłem zakochany w Nesti. Moje zachowanie nie pozostawiało wiele do życzenia. W końcu w jednej chwili wsiadłem w samolot lecący do Teksasu, aby móc wziąć w objęcia swoją ukochaną dziewczynkę, która potwornie cierpiała po zdradzie rodziny.
Patrzyłem w pełne nadziei oczy Javiera. Westchnąłem ciężko, zdając sobie sprawę, w jak absurdalnej sytuacji się znalazłem.
Na pierwszy rzut oka dało się poznać, że Javier był człowiekiem o dobrym sercu. Jego uśmiech pełen był ciepła, a oczy nadziei. Mogłem mu obiecać, że nigdy nie zostawię Nesti i do końca swojego nędznego życia będę robił wszystko, aby mnie kochała, ale on również został ofiarą mojego kłamstwa.
Przez chwilę chciałem mu powiedzieć prawdę. Sumienie nakrzyczało na moje brudne serce, jednak umysł kazał mi dalej w to brnąć.
- Obiecuję, że nigdy jej nie zostawię. Facet, który założy swojej uległej obrożę, pokazuje światu i jej samej, że należy ona do niego.
Javier przytulił mnie po przyjacielsku, jakbyśmy znali się latami. W tej chwili zrozumiałem, że spierdoliłem sprawę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top