2

Nesti

Kiedy wkroczyliśmy do łazienki, atmosfera jeszcze bardziej się zagęściła. Podeszłam do apteczki pierwszej pomocy i wyjęłam z niej potrzebne do opatrzenia rany rzeczy. W tym czasie Hayden usiadł na brzegu wanny i jakimś cudem zdjął z siebie bluzę z kapturem. Najwyraźniej jego poraniona ręka nie była aż tak chora. 

Stanęłam w odległości dwóch metrów od niego, bo na więcej nie pozwalał mi rozmiar pomieszczenia i otworzyłam szeroko usta. Moją uwagę najpierw przykuły jasne, lekko kręcone włosy mężczyzny. Były w kolorze ciemnego blondu. Później zjechałam niżej, na jego muskularną i wytatuowaną pierś. Miał na boku ciała wytatuowanych kilka lecących ptaków, a na ramionach inne, bardzo stonowane i delikatne malunki.

Hayden był tak przystojny, że nogi się pode mną ugięły. Nigdy nie widziałam piękniejszego fizycznie mężczyzny. Chyba, że na okładkach magazynów dla spragnionych doznań kobiet.

- Dlaczego się rozebrałeś?

Mężczyzna posłał mi swój czarujący uśmiech. Wystawił przed siebie zranioną dłoń.

- Myślałem, że po tym, jak się mną zajmiesz, będziemy uprawiać dziki seks pod prysznicem. Chodź nieco się rozczarowałem, gdy zamiast prysznica zobaczyłem w twojej łazience wannę. Niemniej jednak znam kilka pomysłów, w jaki sposób moglibyśmy umilić sobie czas.

Facet puścił do mnie oczko. Na szczęście w łazience było uchylone okno, więc nie bałam się, że tak szybko stracę przy nim przytomność.

Podeszłam do Haydena i zaczęłam dezynfekować ranę na jego dłoni.

- Łatwiej by ci było, gdybyś przede mną uklękła, a nie się pochylała. Na starość będą cię bolały plecy, skarbie.

- Będziesz wtedy przy mnie, aby mi je pomasować?

Zaczęłam grać w flirtowanie Haydena. Mężczyźnie się to najwyraźniej spodobało. Odchylił głowę do tyłu i zaniósł się śmiechem. Myślałam, że dezynfekcja będzie go piekła, ale się myliłam. Gość bawił się w najlepsze.

- Pewnie, skarbie. Żadna kobieta jeszcze się mną tak czule nie zajęła, wiesz?

- Nawet twoja matka?

Hayden umilkł. Cwany uśmieszek zniknął z jego twarzy tak szybko, jak się na niej pojawił. Dalej zajmowałam się dezynfekcją rany na jego dłoni, a gdy już ją ukończyłam, założyłam mu opatrunek. Ku mojemu własnemu zdziwieniu, po zakończonej pracy uklękłam przed nim na miękkim różowym dywaniku. Hayden miał szczęście, że przed wejściem do łazienki zdjął buty. Inaczej musiałabym tutaj później porządnie posprzątać.

- Dlaczego przede mną uklękłaś, skarbie? Naprawdę masz ochotę na igraszki, co?

- Opowiedz mi o swojej mamie - odrzekłam, zamiast udzielić odpowiedzi na jego zaczepne pytanie. 

Blondyn wplótł palce w moje włosy. Poddałam się chwili i uklękłam przed nim, nie dbając o to, co sobie o mnie pomyśli. Trochę wstydziłam się swojego bezwstydnego zachowania, ale na dobrą sprawę nie zrobiłam nic złego. Tylko przed nim uklękłam, prawda?

- Skarbie, nie będę zdradzał ci szczegółów ze swojego życia. Bez urazy, ale nic o tobie nie wiem. Na pewno jesteś dobrym człowiekiem, bo przygarnęłaś nieznajomego z ulicy, który w dodatku wyglądał jak gangster. Nie masz o mnie pojęcia, a przede mną klękasz. W innej sytuacji zapewne wykorzystałbym twoją naiwność i pieprzyłbym się z tobą do utraty tchu, ale nie mam sumienia ci tego zrobić. Jesteś czarującą młodą kobietą, która nie nadaje się dla mnie.

To zabolało prosto w serce.

- Rozumiem - odrzekłam, próbując wstań. Nagle na moich ramionach wylądowały dłonie Haydena. Mężczyzna przycisnął mnie w dół, abym pozostała na klęczkach.

- To, że dziś nie będę się z tobą pieprzył, nie znaczy wcale, że możesz mnie już wyprosić, skarbie. Uratowałaś mnie z ulicy jak zagubionego kociaka. Muszę ci się jakoś odwdzięczyć.

Uśmiechnęłam się lekko, kiwając przecząco głową.

- Dziękuję, Haydenie, ale nie musisz mi się za nic odwdzięczać. Wróć do swojego domu i swojego życia. Zapomnijmy o tym, że się spotkaliśmy.

- Skarbie, nie jestem ślepy - zauważył, podkładając pod mój podbródek dwa palce. Uniósł moją głowę tak, że musiałam patrzeć mu się w oczy. Patrząc na niego z tej pozycji wydawał się jeszcze bardziej onieśmielający. Gdybym nie zważała na resztki wstydu, jakie we mnie zostały, pewnie nie wahałabym się, aby iść z nim do łóżka. Czym innym było jednak fantazjowanie o niebezpiecznym seksie i porządnej zabawie, a czym innym znalezienie się w takiej sytuacji w prawdziwym życiu. 

- O co ci chodzi?

- Widzę, że ci się podobam, maleńka - wyszeptał, gładząc kciukami moje policzki. - Chciałaś poczuć niebezpieczną zabawę na własnej skórze. W innym wypadku nie zaprosiłabyś mnie do swojego małego, choć eleganckiego mieszkania. Widzę, że czegoś ci brakuje i chciałbym ci pomóc. Nie zostanę w twoim życiu na stałe, gdyż nie chciałbym sprowadzić na ciebie niebezpieczeństwa, ale mogę dać ci tę noc. Poproś mnie o cokolwiek w ramach wdzięczności za to, że zabrałaś mnie do domu i opatrzyłaś mi dłoń. Śmiało. Jak w ogóle masz na imię?

Zaśmiałam się, gdy on dalej gładził kciukami moją twarz, uważnie ją studiując.

- Nesti.

- Poważnie? Nigdy nie słyszałem takiego imienia.

- Moi rodzice są szalonymi lekarzami. Nie mam innego usprawiedliwienia.

- To dlatego potrafiłaś opatrzyć moją ranę. Musisz mieć dzianych rodziców, skarbie.

Posmutniałam, nie chcąc o nich rozmawiać. Hayden najwyraźniej to wyczuł.

- Nie każ mi siebie nigdzie porywać, skarbie. Powiedz mi o jednym swoim życzeniu, a ja postaram się je spełnić. Tylko nie każ mi wywieźć cię na Karaiby, bo nie wrócimy do rana.

Znów się zaśmiałam, czując ulgę w jego towarzystwie. Może i go nie znałam, ale był dobrym człowiekiem. Potrafił mnie rozbawić i rozpalał mnie do czerwoności swoją aparycją i czarującą osobowością. 

- Zabierz mnie na randkę.

- Na randkę?

Hayden zmarszczył brwi. Wplótł palce w moje włosy, a ja momentalnie zaczęłam fantazjować o tym, co by się stało, gdyby ściągnął spodnie i pozwolił sobie ulżyć. Później mógłby wziąć mnie do sypialni, związać i zdominować.

To właśnie było moje marzenie, ale mój nocny towarzysz nie miał nigdy się tego dowiedzieć.

- Tak. Jeśli chcesz mi się jakoś odwdzięczyć, zabierz mnie proszę na randkę. Chyba, że masz dziewczynę. Wtedy to odpada, nawet jeśli to tylko przysługa.

Mężczyzna wstał. Zarzucił na siebie bluzę. Pewnie wcześniej zdjął ją specjalnie, aby zrobić na mnie wrażenie swoją wyrzeźbioną i wytatuowaną klatą. Może i chciał się popisać, ale z pewnością mu się to udało. W końcu padłam przed nim na kolana, czego nie zrobiłam nigdy przy żadnym facecie.

Hayden wyciągnął do mnie rękę. Pomógł mi wstać i pociągnął mnie do siebie tak, że wpadłam na jego klatkę piersiową. Uniósł moją głowę i pocałował mnie miękko w usta. Położyłam dłonie na jego piersi, zupełnie zatracając się w tym nieznajomym, pięknym mężczyźnie.

- Tak się składa, że nie mam dziewczyny - oznajmił, owiewając oddechem mój policzek. - Poza tym, nasza przygoda będzie miała miejsce tylko dziś. Nie miałbym sumienia wciągnąć cię do mojego niebezpiecznego świata, choć nie ukrywam, że mnie oczarowałaś. Ślinisz się na widok mojej piersi, ale to nawet dobrze. Dotychczas na swojej drodze poznałem kobiety, które szły ze mną do łóżka, aby nad ranem zrobić nam selfie, gdy ja spałem i wrzucały je do internetu. Sypiały ze mną, bo chciały się pochwalić takim przystojniakiem. Zdaję sobie sprawę z mojej urody, ale nie pomaga mi to w znalezieniu odpowiedniej kobiety. Ty jesteś taka młoda i niewinna, Nesti. 

Nawinął sobie na palec wskazujący kosmyk moich włosów i kontynuował. 

- Byłabyś idealna, ale zniszczyłbym cię. Dlatego podaruję ci dzisiejszą noc. Zabiorę cię gdzieś, gdzie nigdy wcześniej nie byłaś. Nad ranem odwiozę cię tutaj albo na studia, bo biorąc pod uwagę twoją torbę, z której wylewają się notatki, pewnie coś robisz ze swoim życiem. Jak będzie, maleńka? Wchodzisz w to ze mną?

- Dobrze - wyszeptałam. Gdyby jedną ręką nie trzymał mnie w pasie, runęłabym przed nim na kolana.

- Dobrze - powtórzył, całując mnie w czoło. - W takim razie weź ze sobą kurtkę. 

Hayden wyszedł z łazienki, a ja zostałam tam sama. Spojrzałam się w swoje lustrzane odbicie. Nie wyglądałam najlepiej po całym dniu spędzonym na uczelni. Szybko rozczesałam włosy, ale najwyraźniej robiłam to zbyt długo, gdyż mój tajemniczy towarzysz znów pojawił się w łazience.

- Skarbie, wyglądasz ślicznie. Nie musisz się czesać ani poprawiać makijażu. Czeka nas przygoda. Nie marnuj czasu na coś tak nieznaczącego jak upiększanie się.

Nie wiedziałam, kim był ten facet. Pojawił się w moim życiu jak grom z jasnego nieba. Mijając go na ulicy, nie przypuszczałabym, jaki był piękny. Zarówno na zewnątrz, jak i w środku.

Skinęłam głową i pozwoliłam, aby po wyjściu z łazienki Hayden zarzucił mi na ramiona moją kurtkę. Wybrał czarną skórzaną i uśmiechnął się, gdy ją włożyłam. Podał mi rękę i po tym, jak zamknęłam za sobą drzwi, pozwoliłam mu się porwać w szaloną noc.

Kiedy wyszliśmy z budynku, owiało mnie zimne powietrze. Hayden musiał zauważyć, że marzłam i przyciągnął mnie do swojego boku. Pocałował mnie w czubek głowy, górując nade mną wzrostem. Na twarzy byłam pewnie cała czerwona. W końcu nie codziennie spotykały mnie takie przygody.

- Na pewno nie jesteś seryjnym mordercą, Haydenie? -spytałam, rozkoszując się ciepłem jego ciała.

- Dziś nic nie ma znaczenia, skarbie. Mógłbym nawet przyjaźnić się z bossem mafii narkotykowej z Rosji, a ty i tak byś się o tym nie dowiedziała. 

Kiedy skręciliśmy za róg, dostrzegłam motocykl. Maszyna lśniła nowością i była olśniewająca. Rozejrzałam się po okolicy, szukając właściciela.

Kiedy Hayden pociągnął mnie to motoru, spojrzałam na niego zszokowana.

- To twoje? - spytałam, gdy on podał mi kask.

- Nie wyglądam na motocyklistę? - odpowiedział pytaniem.

- Nie wiem, co mam o tobie sądzić. Kiedy zobaczyłam cię skulonego na ulicy, siedzącego na ziemi i oglądającego zranioną dłoń, dałabym się pociąć, że jesteś bezdomnym. Nie pomogłam ci ze względu na to, jak wyglądałeś. Miałeś na głowie kaptur i nie widziałam twojej twarzy. Mogłabym pomyśleć sobie o tobie wszystko, ale nie to, że masz motor i jesteś dziany. Spójrz na tą maszynę. Musiała kosztować fortunę.

Hayden zaśmiał się, przeczesując palcami jasne włosy. Wyglądał obłędnie, a ja oszalałam na jego punkcie. Fakt, że rano mieliśmy się rozstać i nigdy więcej nie zobaczyć mi nie pomagał.

- Ludzie mają tendencję do oceniania innych po pozorach. To nie w porządku, moja słodka Nesti. Nie wyplenimy jednak tego nawyku z zachowania ludzkiego, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że chociaż ty po spotkaniu ze mną zmienisz spojrzenie na świat. Wskakuj na motor, skarbie. Obiecuję, że będę jechał powoli, abyś się nie bała. Chyba, że wolisz szybko?

Założyłam kask, uśmiechając się do mężczyzny.

- Wsiadaj, kierowco. I zawieź mnie tam, gdzie chcesz.

Blondyn ukłonił mi się teatralnie. Założył swój kask i wskoczył na motor. Usiadłam za nim, obejmując go bezwstydnie w pasie. Skorzystałam z okazji, aby dotknąć pięknie wyrzeźbionego męskiego ciała. Gdybym mogła, wsunęłabym mu dłonie pod koszulkę, a może i w spodnie. Na razie jednak musiało mi wystarczyć to, że przytulałam się do niego policzkiem i piersią.

- Gotowa, skarbie? - spytał, odpalając maszynę.

- Jak nigdy w życiu - odparłam, gdy on ruszył z miejsca. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top