14
Nesti
Przebrałam się w czarne dżinsy z dziurami na kolanach i koszulkę z logo Harleya Davidsona. Kupiłam ją kilka dni po tym, jak w moim życiu pojawił się Hayden. Tęskniłam za tym niebezpiecznym motocyklistą, którego znałam zaledwie kilka godzin i chciałam w jakikolwiek sposób mieć cząstkę jego przy sobie. Facet miał wspaniale wyglądający motocykl. Nie znałam się na tych maszynach, więc zamówiłam koszulkę przez Internet, nie robiąc sobie wstydu w sklepie stacjonarnym. Miałam nadzieję, że mój dominujący doceni mój wybór i nie zacznie się ze mnie śmiać.
Rozpuściłam włosy i chwyciłam w dłoń opaskę na oczy. Javier zmierzył mnie wzrokiem i pokazał kciuk uniesiony w górę.
- Wyglądasz obłędnie. Jak dziewczyna motocyklisty.
- Uważasz, że ta koszulka to dobry pomysł?
- Jak najbardziej - odrzekł pewnie. Leżał na mojej kanapie z rękami wyciągniętymi za głowę i uśmiechał się bezwstydnie.
Dopadłam do stołu, na którym leżał mój telefon. Zapiszczał, co oznaczało, że dostałam kolejną wiadomość. Javier podniósł się do pozycji siedzącej, a ja padłam na kanapę obok niego.
"Chcę, abyś otworzyła drzwi swojego mieszkania. Po tym usiądź gdzieś wygodnie i załóż opaskę na oczy. Mam nadzieję, że ten Javier już sobie poszedł?"
- Niech mnie, facet z Enchant zna moje imię. Zmywam się, zanim mnie wybiczuje za nieposłuszeństwo. Trzymaj się, Nesti. Będę z tobą duchem.
Nie miałam szansy odpowiedzieć chłopakowi. Javier pstryknął palcami i już go nie było. Przez okno zobaczyłam, że oddala się od budynku. Poczułam dreszcz emocji, gdyż z nim czułabym się pewniej. Rozumiałam jednak, że mój pan nie chciał, aby Javier go zobaczył i później powiedział mi, jak wygląda. Musiałam to uszanować i to też zrobiłam, choć strach przejmował nade mną kontrolę.
Po wyjściu Javiera nie zamknęłam za nim drzwi. Usiadłam na kanapie.
"Javier wyszedł w tej chwili, panie. Zostałam sama. Drzwi do mieszkania są otwarte. Kod do budynku do 4227. Czy mogę wiedzieć, czego się spodziewać?"
Byłam przerażona. Nie wiedziałam dlaczego. W końcu miałam już za sobą dwie sesje z tym mężczyzną i za każdym razem czułam się z nim bezpiecznie. Prawdopodobnie mój strach spowodowany był tym, że tutaj mój pan zobaczyłby, jak żyję. Byłabym z nim sam na sam, bez nadzoru klubu Enchant. Wierzyłam, że mężczyzna mnie nie skrzywdzi, jednak strach zżerał mnie od środka.
"Nie, kochanie. Nie bój się jednak. Przyjdę sam. Zobaczysz, co dzisiaj zrobimy".
Odłożyłam telefon na szklany stolik, na którym znajdował się stos książek. Założyłam na oczy opaskę i czekałam, wykręcając palce dłoni.
Nie wiedziałam, ile czasu minęło, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Miałam nadzieję, że był to on, a nie włamywacz. Obawiałam się zostawić mieszkanie otwarte, choć znałam większość osób mieszkających w budynku. Byli to zapracowani nowojorczycy, głównie pary, czasami rodziny z dziećmi. Byłam jedną z niewielu osób, która mieszkała tu sama. Mimo wszystko, czułam się bezpiecznie. Do budynku mogły dostać się tylko osoby znające kod. Może podawanie go mojemu panu nie było zbyt racjonalne, ale nawet nie przeszło mi przez myśl, aby mu odmówić.
Ciężkie kroki zbliżały się do mnie. Przełknęłam ślinę.
- To ja, kochanie. Nie musisz się już bać. Jestem przy tobie.
Mężczyzna położył dłonie na moich udach. Całe szczęście nie miałam na sobie sukienki. Wówczas miałby do mnie łatwy dostęp.
- Miło spędziłaś czas z Javierem w muzeum?
Mój pan musiał przede mną ukucnąć. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i na ślepo dotknęłam jego policzka pokrytego kilkudniowym zarostem. Uśmiechnęłam się lekko, gdyż lubiłam mężczyzn z zarostem.
- Tak, panie. Byliśmy tam niecałe dwie godziny.
- Mogłaś zostać tam dłużej, mała. Nie musiałaś od razu do mnie biec. Chciałbym, abyś spędzała czas tak, jak lubisz.
- Javier kazał mi tobie odpisać, panie.
- Lubię chłopaka.
Mężczyzna się zaśmiał, a ja lekko się rozluźniłam. Pogładził palcami moje uda, sunąc nimi coraz wyżej.
Chciałam się zapytać, po co tu dzisiaj przyjechał, ale milczałam. Gładziłam palcami jego policzek i kiedy uznałam, że mogę pozwolić sobie na więcej, wplotłam palce w jego włosy. Uśmiechnęłam się szerzej, czując ich gładkość i jedwabistość. Były wystarczająco długie, aby móc wpleść w nie palce i pociągnąć.
- Podobają ci się moje włosy, kochanie? Widzę, jak się uśmiechasz.
- Och...
Cofnęłam dłoń, ale on chwycił mnie niespodziewanie za nadgarstek.
- Dotykaj mnie, kochanie. Dziś nie jesteśmy w klubie, co nie oznacza, że wyjdę z roli twojego pana. Jesteś moją uległą, ale to nie znaczy, że nie możesz mnie dotknąć.
Pokiwałam głową i skupiłam się na jego cudownych włosach. Byłam coraz bardziej urzeczona tym facetem, choć nigdy go nie widziałam. Dotyk jednak pomógł mi lepiej go sobie wyobrazić.
- Masz świetną koszulkę, mała. Założyłaś ją specjalnie dla mnie?
Pokiwałam głową, jednak szybko sobie przypomniałam, że mój pan oczekiwał odpowiedzi słownych.
- Tak, panie. Miałam nadzieję, że sprawię ci przyjemność.
- Kiedy ją kupiłaś? Lubisz motocykle?
Przygryzłam dolną wargę, rumieniąc się.
- Kupiłam ją ponad dwa lata temu, panie. Mówiłam ci o Haydenie, prawda? Tym mężczyźnie, którego zabrałam do mieszkania i opatrzyłam mu dłoń? On też miał motor. Przewiózł mnie nim po Nowym Jorku. Kiedy zniknął, czułam się smutna i bezsilna. Pragnęłam mieć coś po nim, więc kupiłam tą koszulkę, aby mi o nim przypominała. Wiem, że to żałosne zakochać się w facecie, który od początku mi mówił, że nic między nami nie będzie, ale taka byłam. Potrafiłam łatwo się zakochać i tak było z Haydenem.
Poczułam, jak mężczyzna się spiął. Bałam się, że powiedziałam coś nie tak.
Hayden
Byłem wkurwiony, ale i zagubiony.
Nie wiedziałem, jakim cudem Nesti dalej mnie nie rozpoznała. Miałem nadzieję, że to, iż pozwolę jej dotknąć mojej twarzy, coś jej przypomni. Vance polecił mi, abym spróbował naprowadzić dziewczynę na odpowiednią drogę. Chciałem, aby zrozumiała, że to ja byłem tym Haydenem, o którym z takim utęsknieniem opowiadała, jednak z drugiej strony obawiałem się jej reakcji, gdy już się dowie, kim byłem.
Musiałem próbować dalej naprowadzić ją na trop.
- Panie?
Wróciłem do rzeczywistości, orientując się, że nie udzieliłem jej żadnej odpowiedzi.
- Rozumiem, kochanie. Tęskniłaś za tym człowiekiem, choć faktycznie nie pojmuję, jak mogłaś zauroczyć się gościem, którego znałaś kilka godzin. Wiedziałaś, że wasza relacja nie przejdzie próby i on odjedzie.
- Hayden dał mi coś, czego nie dał mi żaden inny mężczyzna.
- Mianowicie?
Czułem się jak drań, przepytując ją na temat samego siebie, ale nie potrafiłem oprzeć się pokusie. I tak byłem już grzesznikiem i miałem zapewnione stanowisko prawej ręki Lucyfera, gdy trafię do piekła, więc kilka występków więcej nie powinno robić różnicy.
Nie widziałem oczu Nesti, ale sądząc po rozmarzonym wyrazie jej twarzy, miło wspominała Haydena sprzed dwóch lat.
- Hayden pozwolił mi poczuć się kobietą. Przycisnął mnie do szklanej ściany na szczycie Rockefeller Center. Uwięził mnie w swoich ramionach. Chwycił moje nadgarstki w jedną dłoń i docisnął erekcję do mojego brzucha. Igrałam z ogniem, pozwalając mu przejąć nad sobą kontrolę, ale podobało mi się to. Nieustannie jednak pytał mnie o moje marzenie. Sama zaczęłam tą dyskusję, bo poprosiłam go, aby zdradził mi, o czym marzy, jednak tego samego oczekiwał ode mnie. Bałam się, jak na mnie spojrzy, gdy wyjawię mu, że marzę o zniewoleniu i poddaniu się mężczyźnie.
- Dlaczego bałaś się mu o tym powiedzieć, skoro wyznałaś to mnie na naszym pierwszym spotkaniu?
Błogość zniknęła z twarzy dziewczyny. Zastąpił ją niepokój i pewnego rodzaju smutek.
- Chyba jest mi z tobą łatwiej, panie, bo nie mogę na ciebie spojrzeć. Nie widzę twoich oczu i wyrazu twojej twarzy. Poza tym, sesje z tobą są dla mnie oczyszczeniem. Wiem, że bycie dominującym jest twoją pracą i szanuję to. Dlatego tak łatwo było mi się przed tobą otworzyć, choć i tak się obawiałam, jak mnie ocenisz.
Czułem się podle. Byłem bydlakiem.
Wstałem i rozejrzałem się po mieszkaniu. Było dokładnie takie, jak je zapamiętałem. Wszędzie walały się książki, część z nich była erotyczna. Wziąłem do ręki jedną z nich i przekartkowałem.
- Jesteś niegrzeczną dziewczynką. Czytasz tyle zbereźnych książek, kochanie.
Sam wolałem praktykę niż książki, ale rozumiałem, że nie każdy miał wybór. W końcu nie zdobyłem pracy w Enchant za ładny uśmiech.
- To prawda - zaśmiała się, a ja się ucieszyłem, że była taka rozluźniona. - Lubię czytać. W domu dużo czytałam, aby wyrwać się w świat fantazji.
Kuźwa, ona znowu o rodzicach.
Byłem ciekaw, jakimi byli ludźmi. Skoro ich jedyna córka musiała zajmować się czytaniem książek, aby nie myśleć o wszystkich zakazach i nakazach, już ich nie lubiłem. Miałem nadzieję, że nigdy ich nie poznam. Choć nie miałbym nic przeciwko temu, aby polecieć, gdziekolwiek mieszkali i skopać im dupsko. Kilka lat temu jednak skończyłem z działalnością przestępczą i poprzysiągłem sobie, że nikogo więcej nie skrzywdzę. Wyjątkiem były oczywiście moje klientki w Enchant, które wielokrotnie błagały, abym zadał im uderzenia biczem albo je wychłostał.
- Podoba mi się, że masz tyle książek i lubisz je czytać. Niemniej jednak uważam, że powinnaś zacząć żyć prawdziwym życiem, abyś nie utknęła w świecie fantazji. Oczywiście nie zabraniam ci czytać, bo to budujące i pobudza wyobraźnię, jednak mimo wszystko pomogę ci wyjść z kokonu, w który się wplątałaś. Aby udowodnić ci prawdziwość moich słów, chciałbym cię gdzieś dzisiaj zabrać.
To była wina Vance'a, że mi to zaproponował, ale musiałem przyznać, że pomysł mojego przyjaciela nie był najgorszy, choć ryzykowny.
- Gdzie, panie?
Och, tak. Gdy nazywała mnie panem, fiut twardniał mi w gaciach. Chciałem, aby mój kutas wytrzymał jednak jeszcze trochę czasu.
- Klub jest dzisiaj zamknięty, jednak znam miejsce, w którym znajdziemy wiele zabawek erotycznych. Tym miejscem jest moje mieszkanie.
Nesti zamarła. Wbiła paznokcie w uda. Momentalnie pożałowałem, że jej to zaproponowałem, jednak wizja Nesti w moim apartamencie na szczycie wieżowca, gdzie byłbym z nią sam na sam, przyprawiała mnie o dreszcze podniecenia.
Popełniłem błąd. Dziewczyna pochyliła głowę. Uklęknąłem przed nią i chwyciłem ją za nadgarstki, aby przestała wbijać paznokcie w uda i się krzywdzić. Tylko ja mogłem ją ranić i odbudowywać. To była moja działka.
- Bardzo chciałabym do ciebie pojechać, ale...
- Tak, kochanie?
- Boję się, że się w tobie zakocham.
No proszę. Jedna, ale klarowna odpowiedź.
- Skarbie...
- Mam tendencję do zakochiwania się w mężczyznach, którzy tak dobrze mnie traktują. Nie powinnam się w tobie zakochać, bo w końcu nigdy cię nie widziałam. Wygląd nie jest najważniejszy, jednak chciałabym wiedzieć, komu oddaję serce. Nie wiem, dlaczego tak się ze mną bawisz, jednak...
Przerwałem jej tyradę, całując ją w usta. Nesti wplotła palce w moje włosy i zesztywniała, gdy ją całowałem.
Spijałem jej jęki i gryzłem ją lekko w wargi, aby więcej jęczała. Wkrótce podciągnąłem się wyżej i położyłem na niej. Byłem już twardy, co ona zresztą poczuła.
Chwyciłem jej nadgarstki w jedną dłoń, więżąc je nad jej głową. Zupełnie jak tamtej nocy na szczycie jednego z najwyższych budynków w mieście.
- Zależy mi na tobie - wyszeptałem, nie chcąc jej wystraszyć. - Podobasz mi się. Nie powinienem ci tego mówić, aby nie zepsuć naszej relacji pana i uległej, jednak nie będę kłamał. Oszalałem na twoim punkcie, dziewczyno. Możesz oddać mi serce, a obiecuję, że się nim zaopiekuję.
Składałem szczerą obietnicę. Byłbym cholernym szczęściarzem, gdyby Nesti się zgodziła wejść na nowy poziom naszej relacji.
Wiedziałem jednak, że cokolwiek zrobię, skrzywdzę ją. Kiedy dowie się, kim jestem, będzie chciała ode mnie uciec.
Nie byłem pewien, czy byłem na to gotowy.
- W porządku, panie. Możemy pojechać do ciebie.
- Mądra decyzja, kochanie. W takim razie zabieram cię do swojej komnaty grzechu.
Podniosłem się z kanapy, biorąc Nesti w objęcia. Zarzuciła mi ręce na szyję, a ja uśmiechnięty zamknąłem za nami drzwi na klucz i zszedłem po schodach z moją ukochaną w ramionach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top