1
Nesti
- Nie sądziłem, że zdecydujesz się na coś nowego. Jesteś taka przewidywalna.
- Jak widzisz, czasami potrafię zadziwić nawet ciebie.
Posłałam uśmiech Javierowi. Chłopak przewrócił oczami i wrócił do zajadania się pączkami, które wcześniej kupił. Nie miałam pojęcia, jakim cudem ten człowiek miał tak pięknie wyrzeźbione ciało, skoro ciągle zajadał się słodyczami. Najwyraźniej potrafił znaleźć w tym wszystkim balans, podczas gdy ja musiałam celowo rezygnować z cukierków, aby być w dobrej formie.
Wcześniej, zanim usiedliśmy na trawie w Central Parku, wybraliśmy się na poranny bieg. Była sobota rano, więc mogłoby się wydawać, że o tak wczesnej porze w weekend w parku nie spotkamy wielu osób, ale Nowy Jork miał to do siebie, że żył przez całą dobę.
Piłam nowy napój, który kilka dni temu został zaprezentowany w Starbucksie. Zwykle kupowałam kawę w innych, mniej drogich kawiarniach, ale tym razem postanowiłam zaszaleć. Byłam przewidywalna i każdy mój dzień był podobny do drugiego.
W tej monotonii moją jedyną odskocznią był Javier. Chłopak o ciemnych włosach i zielonych oczach oraz o figurze modela. Studiowaliśmy razem od dwóch lat na lokalnym uniwersytecie. Nas obojga przyciągnął do Nowego Jorku styl życia tutejszych mieszkańców. Szybko się ze sobą zaprzyjaźniliśmy, ale nie było między nami szans na nic głębszego. Nie chodziło o to, że mój przyjaciel wolał mężczyzn. Po miesiącu znajomości poszliśmy do łóżka, ale nic z tego nie wyszło. Oprócz dobrej zabawy nie poczuliśmy między sobą chemii, jednak to nie spowodowało, że przestaliśmy się przyjaźnić.
Javier zerwał nawet dla mnie ze swoją dziewczyną o imieniu Ashley, z którą spotykał się zeszłej wiosny. Była ładna, ale cholernie niesympatyczna. Kiedy powiedziała Javierowi, że rzuci go, jeśli nie przestanie się ze mną spotykać, mój przyjaciel spakował walizkę i uciekł z jej apartamentu. Cieszyłam się, że tak cenił naszą przyjaźń. Wiele dla mnie znaczył. Bez niego moja przygoda z Nowym Jorkiem nie byłaby taka ekscytująca.
- Odpłynęłaś, Nesti.
Spojrzałam na Javiera, który w ciągu kilku minut zdążył zjeść cztery pączki. Po tym oblał swoje półnagie ciało wodą, przyciągając na siebie uwagę kilku turystek przechadzających się niedaleko nas.
- Myślałam o projekcie na studia. We wtorek mam go oddać, ale nie mam na niego pomysłu.
- Kłamiesz. Widzę to w twoich oczach.
Westchnęłam ciężko, odwracając wzrok od przeszywających zielonych oczu mojego przyjaciela.
- Wiem, czego ci trzeba - zaczął, przez co znów na niego spojrzałam. - Potrzebujesz faceta, Nesti. Znam cię już wystarczająco długo, aby to zauważyć. Dzisiaj obleciałaś wzrokiem trzech półnagich przystojniaków w parku, nie wliczam w to siebie. Musisz sobie kogoś znaleźć, bo inaczej oszalejesz. Mógłbym, co prawda, dać ci wspaniały seks, ale...
Szturchnęłam go łokciem w twardy jak kamień brzuch. Javier zaśmiał się i położył na plecach na trawie. Pewnie później będzie miał jej całkiem sporo na spoconych plecach i będzie tak paradował, aż dotrzemy do swoich mieszkań.
Tak, mimo tego, że byłam studentką, miałam w Nowym Jorku mieszkanie. Skorzystałam z uprzejmości moich całkiem bogatych rodziców. Choć tyle mogli mi dać po tym, co przez nich przeszłam.
- Niby gdzie miałabym poznać faceta?
Położyłam się obok Javiera i spojrzałam w jaśniejące niebo. Zapowiadał się ciepły letni dzień.
- Na uczelni jest wielu przystojnych chłopaków, Nesti. Wystarczy się rozejrzeć i pozwolić jakiegoś do siebie dopuścić. Chyba, że interesują cię nieco starsi mężczyźni, co?
Javier znał mnie na wylot, ale nie wiedział o mnie jednego. Sama nie chciałam przed nikim przyznać tego na głos. Wiedziałam, że mój przyjaciel nigdy by mnie za to nie ocenił, ale czułam, że to, czego pragnęłam, było złe.
- Nesti? Cholera, znowu odpłynęłaś. Powiedz mi, chodzi o facetów, tak? Kręcą cię starsi?
- Nie o to chodzi - warknęłam, całkowicie zdezorientowana. Zasłoniłam oczy dłońmi, walcząc ze sobą. Czułam, że wypowiedzenie prawdy na głos mi ulży, ale jednocześnie się obawiałam. Choć sama nie wiedziałam, czego dokładnie. - Widzisz, mam specyficzne upodobania.
- Och, robi się ciekawie.
Kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam podpierającego się na przedramieniu Javiera. Chłopak zwrócony był w moją stronę i uśmiechał się szeroko.
- Dawaj, mała. Sam jestem uzależniony od pornoli, więc wiem, co ludzie potrafią ze sobą robić. Przecież wiesz, że cię nie ocenię. Możesz powiedzieć mi wszystko, dziecino.
Westchnęłam po raz kolejny. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przyciągnąwszy nogi do piersi, objęłam je rękami.
- Sama nie jestem w stanie całkowicie stwierdzić, czy mnie to kręci - zaczęłam, za wszelką cenę unikając wzroku przyjaciela. - Wiesz, że oprócz ciebie nie miałam żadnego partnera. Nasz pierwszy raz był cóż, niezbyt udany, ale to nic nie znaczy. Od kilku miesięcy przechodzę obok pewnego miejsca, o którym w Nowym Jorku jest głośno, ale jednocześnie cicho. Podobno owiane jest legendą. Słyszałam, jak koleżanki z roku o tym mówiły, ale...
- Zaczekaj, Nesti. Masz na myśli klub BDSM?
Spłonęłam rumieńcem, chowając głowę między nogami.
- Nie ma się czego wstydzić. Ja też próbowałem wiązania i chłostania z Ashley, ale sama wiesz, że jej nie cierpiałem. Co nie znaczy, że nie może być to przyjemne. Chciałabyś pójść do tego klubu? Mógłbym ci potowarzyszyć.
- To nie jest takie proste. Mogą tam wejść tylko osoby uprzednio zbadane pod kątem psychologicznym i do tego przygotowane.
- Widzę, że zapoznałaś się z tematem dosyć dogłębnie.
Nie wierzyłam, że naprawdę mówiłam Javierowi o swoich fantazjach seksualnych. Były to tylko fantazje, gdyż moje życie seksualne prawie nie istniało. Nie mogłam jednak ukryć, że ciekawiło mnie, co działo się za drzwiami owianego legendą klubu Enchant. Zdążyłam poczytać o ich działalności w internecie. Okazało się, że oprócz tradycyjnych sesji z klientami, wyszkoleni do tego pracownicy przeprowadzają również sesje terapeutyczne. Podobno jest to miejsce, które poprzez chłostanie i odpowiednie zajęcie się klientami, potrafi naprawić człowieka.
- Mogłabyś spróbować się tam dostać. Na pewno jest tam bezpiecznie, skoro to legalna działalność. Na ulicach naszego miasta nie mógłby istnieć nielegalny biznes, szczególnie tak wpływowy.
- Nie dziwisz się, że ci o tym powiedziałam?
Javier posłał mi spojrzenie pełne litości. Podał mi rękę i zacisnął na niej palce.
- Mała, chcę twojego dobra - zaczął, gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. - To, że cię to kręci, nie znaczy przecież, że jesteś złą osobą. Nie znam drugiej tak oddanej i kochającej dziewczyny jak ty. Zasługujesz na dobrego mężczyznę, a skoro chcesz spróbować swoich sił w takim klubie, działaj. Pomogę ci przejść proces przygotowań i zrobię wszystko, abyś choć spróbowała swojego marzenia. Jeśli ci się tam nie spodoba, trudno. Przynajmniej będziesz wiedziała, że spróbowałaś. Jeżeli jednak takie zabawy przypadną ci do gustu i poznasz odpowiedniego faceta, będziesz cholernie szczęśliwa.
Zarzuciłam ręce na szyję Javiera. Mimo tego, że dalej byliśmy spoceni po porannym joggingu, przytuliliśmy się.
- Dziękuję, że cię mam - wyszeptałam, gdy on poklepał mnie po plecach.
- Do usług, Nesti. Ty wyciągnęłaś mnie z opresji, gdy tego potrzebowałem, więc nadeszła pora, abym spłacił ci ten dług.
***
Podążałam uliczkami Nowego Jorku, kierując się do mieszkania. Nie widziałam się z Javierem od soboty. Był już wtorek, a ja szczęśliwie oddałam projekt na zajęcia. Mój przyjaciel w niedzielę musiał polecieć do Austin do rodziny, gdyż jego ojciec trafił do szpitala. Javier, w przeciwieństwie do mnie, miał dobry kontakt z rodzicami. Chciałam być przy nim, aby go wspierać w tym trudnym czasie, ale chłopak nakazał mi tutaj zostać, abym mogła robić dla niego notatki z zajęć.
Nowy Jork był spełnieniem moich marzeń, oprócz jednej kwestii. Wieczorów.
Noce w tym mieście były szczególnie niebezpieczne. Mieszkałam w dobrej dzielnicy z pięknymi nowoczesnymi mieszkaniami, jednak nawet tutaj na ulicach mieszkało wielu bezdomnych. Czasami dawałam im pieniądze, choć nie miałam ich zbyt wielu. Rodzice przesyłali mi regularnie co miesiąc trochę kasy, ale większość przeznaczałam na naukę i jedzenie, które w Nowym Jorku nie należało do najtańszych.
Szłam szybkim krokiem, aby jak najszybciej dotrzeć do domu. Przyspieszyłam, gdy usłyszałam rozmowę dwóch postawnych mężczyzn. Jeden z nich rzucił do mnie, że chętnie by mnie przeleciał. Pochyliłam więc głowę i ruszyłam dalej, będąc coraz bliżej mieszkania.
Skręciwszy w ostatnią uliczkę oddzielającą mnie od celu, poskoczyłam w miejscu. Przede mną siedział oparty plecami o mur mężczyzna. Miał na głowie kaptur, więc nie widziałam jego twarzy. Doskonale natomiast widziałam krew na jego ręku. Nieznajomy obracał ręką w różne strony, jakby oceniając szkody.
Chciałam go minąć, ale nie miałam sumienia go zostawić. Wokół mnie nie było już nikogo. Dzielnica była spokojna i po powrocie z pracy wszyscy wracali do mieszkań, aby cieszyć się z czasu spędzonego z rodziną.
- Mogłabym panu jakoś pomóc?
Podeszłam bliżej mężczyzny, ale nie na tyle blisko, aby mógł mnie chwycić. Facet uniósł głowę i w świetle latarni ujrzałam jego intensywnie niebieskie oczy. Miał na twarzy kilkudniowy zarost, ale nie widziałam jego włosów ukrytych pod kapturem.
- Nie trzeba. Dziękuję.
Cóż, przynajmniej był uprzejmy i nie zachowywał się tak, jak spotkani przeze mnie wcześniej mężczyźni.
- Pańska ręka krwawi.
- Widzę, skarbie. Nie przejmuj się. Wracaj do domu, zanim napadnie cię jakiś niebezpieczny zakapturzony typ.
Mimo protestów, podeszłam jeszcze bliżej nieznajomego. Wyciągnęłam do niego rękę, czując dreszcz przebiegający mi po plecach.
- Nie słyszałaś? Idź do siebie. O tej porze jest tu niebezpiecznie.
- Obiecuję, że sobie pójdę, ale najpierw opatrzę pańską rękę.
- Urwałaś się ze szkoły pielęgniarskiej, skarbie?
Westchnęłam i pokiwałam przecząco głową ze zrezygnowaniem. Odwróciłam się na pięcie i podążyłam w stronę mieszkania, które było już tak blisko.
- Propozycja dalej jest aktualna?
Odwróciłam się, słysząc za plecami głos mężczyzny. Musiał wstać z prędkością światła. Mimo krwawiącej ręki, prezentował się onieśmielająco. Na nogach miał ciemne dżinsy i buty motocyklowe. Nie wyglądał na bezdomnego.
- Proszę iść za mną. Jak tylko pana opatrzę, może pan sobie pójść.
Facet zrównał ze mną kroku. Wiedziałam, że podjęłam nierozważną decyzję, gdy postanowiłam mu pomóc. Gość mógł być w końcu seryjnym mordercą, który gdy tylko dotrzemy do mojego mieszkania, obezwładni mnie i zgwałci. Popełniłam błąd, jednak nie chciałam zostawić go tam samego. Rana wyglądała poważnie, a przez to, że moi rodzice byli lekarzami, wiedziałam, jak ją opatrzyć.
Oddychałam płytko, gdy mężczyzna przy mnie kroczył. Był ode mnie wyższy i muskularny, ale nie przesadnie. Byłam ciekawa, co kryło się pod jego ubraniem. Nie potrafiłam ukryć dreszczyku emocji i podniecenia w tej sytuacji. Ubóstwiałam onieśmielających i złych chłopców.
Jeśli okaże się, że facet mnie zabije, trudno. Moje życie i tak nie było usłane różami i oprócz marzenia o wielkiej i brudnej miłości, nie miałam nic, co by mnie przy nim trzymało.
- Życie ci niemiłe, skarbie?
Spojrzałam na faceta, szukając w torebce kluczy do mieszkania.
- Nic do ciebie nie mam - zaczął, gdy ja otwierałam drzwi prowadzące do budynku. - Po prostu za cholerę nie potrafię zrozumieć, dlaczego postanowiłaś pomóc zakrwawionemu nieznajomemu, który może cię zabić. Gdy inne kobiety w twoim wieku widzą mnie na ulicy, uciekają jak najdalej. A ty zabierasz mnie do siebie, jakbym był twoim facetem.
Nie wiedziałam, jak racjonalnie wytłumaczyć mu swoje zachowanie, więc nic nie powiedziałam. Z dłonią na sercu wkroczyłam do mieszkania, zapraszając faceta do siebie.
- Pójdziemy do łazienki - oznajmiłam, odkładając torebkę na stolik przy drzwiach.
- Seks pod prysznicem na powitanie? - spytał, śmiejąc się.
Obserwowałam, jak mężczyzna chodził po moim małym mieszkanku i wszystko uważnie oglądał. W zdrową dłoń chwycił ramkę, którą miałam na biurku.
- Twój chłopak?
Zaśmiałam się, kręcąc przecząco głową.
- To mój ulubiony aktor. Nie ogląda pan telewizji? Jest dość znany.
- Przestań już mi panować, skarbie. Mam na imię Hayden. Nie mam oczywiście nic przeciwko tytułowaniu mnie w ten sposób w sypialni, ale jestem od ciebie niewiele starszy.
Zacisnęłam nogi, gdy wspomniał o zabawach w sypialni. Na szczęście Hayden, kimkolwiek był, dalej niestrudzenie oglądał z zafascynowaniem moje mieszkanie. Podszedł do regału z książkami i przechylił głowę, aby przeczytać tytuły.
- Idziemy do tej łazienki, skarbie? Nie chcę marnować twojego czasu. Opatrzysz mnie i się stąd zmywam.
Pokiwałam głową, niezdolna nic powiedzieć. Podążyłam do łazienki i usłyszałam za sobą ciężkie kroki mężczyzny.
Mimo tego, że na początku miałam obawy, teraz wcale nie chciałam, aby wychodził.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top