𝟮: tak, ojcze
Dłoń Seijuro nerwowo zacisnęła się na oparciu krzesła, obok którego stał. Nie przyjął propozycji ojca, aby usiąść naprzeciwko niego, po przeciwnej stronie biurka. Teraz powoli zaczął sądzić, że zrobił źle. Informacja, którą podał mu jego ojciec, prawie całkowicie ścięła go z nóg.
- Mała, słodka Nao wydłubała sobie oczy? Jak to w ogóle możliwe? - szepnął swoimi spierzchniętymi ustami, nie wierząc w te słowa. Owszem, on nieraz groził i niekiedy chciał to zrobić, ale nigdy nie mógł postawić ostatniego kroku w kierunku okaleczenia się. Czy ona kompletnie nie posiadała instynktów przetrwania?
- Pan Naosaki właśnie ze mną rozmawiał. Dziewczyna jest już w specjalnym ośrodku dla niestabilnych psychicznie, ale nie chce jeść, pić, nawet spać. Całymi dniami siedzi przy oknie, udając, że wpatruje się w czubki drzew. Prawdopodobnie znowu popadła w depresję przez swoją matkę. - Pan Akashi, zazwyczaj zimny i opanowany mężczyzna, teraz wydawał się emanować niepokojem i troską o tą uroczą dziewczynę, która była tu częstym gościem. Tak jak on, wydawała się być geniuszem, także w zjednywaniu sobie ludzkich serc. - Chcę, abyś do niej pojechał. Musisz dowiedzieć się co u niej i czy niczego nie potrzebuje. Jeśli tak, bez względu na koszty, masz jej to zapewnić. - Padł rozkaz. Akashi schylił głowę. Jego ojciec był jedynym człowiekiem, który potrafił go do tego zmusić.
- Tak, ojcze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top