Rozdział 23 - Epilog
– Potęga emocji –
(Piosenka w mediach - Ella Henderson - "Emotions")
Czarnoksiężnik patrzył zdezorientowany na chłopaka stojącego po prawej Leny. Widocznie nie spodziewał się, że dziewczyna będzie potrafiła wykorzystać swoją moc do teleportacji.
Przeniósł swój wzrok na nieprzytomnego mężczyznę, który leżał pod jego nogami. Na jego twarzy zaczynała malować się wściekłość. Wskazywały na to również jego palce, coraz mocnej zaciskające się na Lasce.
Ponownie spojrzał na Lenę, która zadowolona ze swojego osiągnięcia patrzyła na niego wyzywająco, ściskając w prawej ręce prawdziwą Laskę z przymocowanymi do niej dwoma kamieniami. Mężczyzna widząc to zacisnął jeszcze mocniej zęby.
– Oddawaj to, głupia! – warknął. – Nikt z was nie wykorzysta odpowiednio mocy tego przedmiotu!
– Może i nie... – odparła spokojnie dziewczyna. – Ale wiesz co? Bardziej zależy mi na życiu tych wszystkich ludzi. Laska może i się zmarnuje. Ale przynajmniej nie będzie wywoływać zagrożenia jakie wywołujesz teraz ty. Więc poproszę cię teraz ładnie o oddanie mi pozostałych pięciu kamieni, albo wezmę je od ciebie siłą.
– Siłą? – zaśmiał się. – Przecież nie masz takiej mocy, by móc się ze mną równać.
– Powtórzę. Oddaj mi Obsydian Zła, Bursztyn Śmierci, Ametyst Życia oraz Opal Szczęścia, a nic ci nie zrobię – zignorowała wypowiedź Czarnoksiężnika.
– To urocze, że po tylu latach postanowiłaś się zbuntować. Wybrałaś sobie niestety najgorszy moment.
– Rozumiem, że nie zamierzasz współpracować. Cóż, trudno – odparła dziewczyna po czym wycelowała trzymaną w ręce Laskę w mężczyznę. – Wiesz, miałam trochę czasu na zapoznanie się ze swoją mocą. Szczególnie gdy jeden z twoich sługusów pozbawił mnie przytomności zamykając głęboko w mojej duszy.
Laska trzymana przez Czarnoksiężnika zaczęła się trząść i rozpadać. Drzazga po drzazdze, a jednak kamienie dalej trzymały się w tym samym miejscu, w którym były. Lena widziała, jak Czarnoksiężnik usiłował je chwycić, ale natychmiast cofnął rękę niczym oparzony.
– Jak ty to robisz? – zapytał widocznie zaskoczony.
– Prawdę mówiąc... Nie mam pojęcia. I to cię musi strasznie uwierać. Nie jesteś wstanie powstrzymać jednej, samotnej nastolatki, która zwyczajnie robi to, co uważa za słuszne.
– Z tą samotną to nie przeginaj – odezwał się damski głos z głośników. Lena nie musiała się oglądać, żeby wiedzieć, że przybyło jej wsparcie w postaci pozostałych ninja.
– No, ale jak następnym razem będziesz chciała się wymknąć na decydujące starcie, to nie zapomnij wziąć nas ze sobą – dodał Cole.
– Wiecie, cieszę się, że jesteście, ale trochę mnie rozpraszacie – fuknęła Lena. – Jak chcecie się na coś przydać, to zajmijcie się Zmiennokształtnymi. Nie chcę żeby mnie który naszedł od tyłu.
Lena ponownie skupiła się na Czarnoksiężniku. Jego podrobiona wersja laski oraz pirytu rozleciała się w pył a pozostałe pięć kamieni unosiło się w powietrzu. To na nich Lena skupiła teraz swoje myśli. Wszystkie pięć kamieni zalśniło, zawirowało i z zawrotną prędkością poleciało w stronę dziewczyny, po kolei przyłączając się do Laski, którą trzymała w ręce. Gdy wszystkie były już na swoich miejscach Lena poczuła się lepiej niż kiedykolwiek. Przepełniało ją uczucie równowagi. Absolutnego spokoju. Niestety, to uczucie dość szybko minęło. Ale moc i pewność pozostały. Lena była już pewna jak zakończyć ten dzień.
Bez pośpiechu podeszła do Czarnoksiężnika, który aż do teraz wydawał jej się rzeczywiście potężny. Teraz jednak, gdy stała oddalona od niego na wyciągnięcie ręki widziała doskonale, że był kolejnym starym, zmęczonym człowiekiem, który przed laty dał się pochłonąć mrocznej energii.
– Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie skrzywdziłabym nawet muchy... – mruknęła. – I wiesz co? Miał rację. Nie skrzywdzę żadnego stworzenia, które posiada bijące serce. Nie z własnej woli. I ty nie jesteś wyjątkiem. Nie zabiję cię. A jedynie uwolnię twój umysł spod władania mrocznej energii. Dlatego, ładnie cię proszę, nie rzucaj się teraz za bardzo i nie krzycz.
Bez zbędnego przeciągania dotknęła końcem Laski Przeciwieństw miejsca, gdzie Czarnoksiężnik powinien mieć serce. Nie było to tak proste jak pragnęła, ponieważ mężczyzna dalej był sporo od niej wyższy.
Dziewczyna widziała jak magia z kamieni przechodzi przez drewniany trzon i kieruje się ku sercu Czarnoksiężnika. Gdy do niego dotarła, zarówno Czarnoksiężnik, jak i wszyscy Zmiennokształtni wydarli się w niebogłosy, jakby palono ich żywcem. Pomimo ogromnej chęci odsunięcia Laski od mężczyzny i zakrycia sobie uszu, Lena nie zrobiła tego. Wiedziała, że żeby wszyscy przeżyli proces musi przebiec bez zakłóceń. Przyglądała się jak cała czerń znika ze skóry starca ujawniając bardzo bladą skórę.
Kiedy przemiana dobiegła końca Lena miała przed sobą chudego, zgarbionego, leciwego mężczyznę z rzadkimi ciemnosiwymi włosami na głowie. Spoglądał na nią zmęczonymi, ciemnobrązowymi oczami. Łachmany które nosił w mrocznej postaci teraz mogły opleść go co najmniej dwa razy. Dziewczyna odsunęła od niego Laskę, oglądając się na pozostałych. Wszystkie osoby, które były dotychczas Zmiennokształtnymi, ponownie przybrały swoje ludzkie postacie, tyle że dalej miały chorobliwie szare skóry. Lena była świadoma, że jeszcze dużo czasu minie, zanim wrócą w pełni do zdrowia.
Ponownie przeniosła wzrok na Czarnoksiężnika kulącego się teraz na ziemi pod jej nogami. W tej postaci wydawał się dużo bardziej nędzny.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że za wszystkie twoje czyny powinieneś wylądować w więzieniu o zaostrzonym rygorze?
– Przyjmę każdą karę, jaką mi wyznaczysz. Proszę cię jednak o wybaczenie. Od lat mój umysł był zaciemniony.
– Doskonale rozumiem twoją sytuację. Mroczna moc opętała twój umysł, odcinając cię i odbierając ster. Dlatego nie winię cię za to co zrobiłeś.
– Jednakże musisz wiedzieć jedno, Leno. To ja byłem tym, który zabił twoich rodziców.
– Wiem – odparła obojętnie. – Zdałam sobie z tego sprawę już przy naszym pierwszym spotkaniu. Teraz jednak to nie jest istotne. Wysłuchaj swojego wyroku. Zamierzam wysłać cię do Przeklętej Krainy, gdzie będziesz przebywać do końca swych dni.
– Lena, nie chcę ci psuć planów, ale Przeklęta Kraina została zniszczona – zauważył Kai.
– Pamiętam. Wszędzie o tym trąbili. Ale ja mam swoją teorię i jestem jej pewna. Nie zniszczyliście Krainy. Ona dalej istnieje. Zniszczyliście jedynie Znakomitość, która była łącznikiem z Przeklętą Krainą. A swoją drogą, jeśli istnieje Kraina to istnieje też Znakomitość.
– Nawet jeśli, to dlaczego akurat tam? – dopytywał Cole
– Po pierwsze, mroczna energia nie została uwolniona z Czarnoksiężnika. Jedynie uśpiona. Nie jestem wstanie całkowicie jej zniwelować, przez co może sprawiać zagrożenie. Przeklęta Kraina jak sami zauważyliście dłuższy czas temu, nie jest już połączona z tym światem. To po drugie. Po trzecie, jeśli moje informacje są aktualne w Przeklętej Krainie znajduje się jedna, niesłusznie skazana dusza – tu spojrzała na Lloyda. – A jak to się mówi: „Dusza za duszę".
– Ja dobrze rozumiem? Chcesz uwolnić Lorda Garmadona i w zamian za niego wysłać tam Czarnoksiężnika? – upewnił się Jay.
– Dokładnie.
– A jak zamierzasz się tam dostać?
– Przy pomocy Laski Przeciwieństw. Jej magia powinna pozwolić na otwarcie szczeliny. Ale nie zrobię tego tutaj. Nie chcę narażać mieszkańców okolic na atak ze strony Znakomitości. Do tego czasu można go przetrzymać w areszcie na policji.
– Sensei nie będzie zadowolony z takiego obrotu spraw – zauważył Cole.
– Lepsze takie wyjście niż żadne. Zagrożenie zażegnane. Teraz wystarczy posprzątać. No i napiłabym się herbaty.
– Faktycznie, zimno się robi – potwierdziła Nya.
– W takim razie wracajmy do klasztoru. Po drodze odwieziemy dziadka na komisariat.
***
– To co zrobiliście było zupełnie nieprzemyślane i nieodpowiedzialne! – zdenerwował się Wu praktycznie od razu, gdy ninja weszli do kuchni w klasztorze. – Wszystkich was powinny spotkać konsekwencje.
– Mistrzu, jak masz kogoś obwiniać, to mnie – odezwał się Lloyd. – Kazałeś mi nie dopuścić do tego, żeby Lena jechała tam sama. A jednak umożliwiłem jej to.
– To miłe, że się za mną wstawiasz, Lloyd, ale to ja powinnam ponieść konsekwencje – wtrąciła szatynka. – Znałam twoją opinię, mistrzu, a jednak się nie usłuchałam. Przepraszam.
– Oboje ponosicie równą odpowiedzialność za to, co mogło się wydarzyć – westchnął starzec. – Ale właśnie dlatego, że się nie wydarzyło oraz dlatego, że pomimo pochopnej decyzji zachowaliście się wyjątkowo dojrzale, nie wyciągnę konsekwencji z tej samowolki. Ale żebyście mi nie osiedli na laurach tak jak za każdym razem.
– Spokojnie mistrzu. Mamy jeszcze jedną rzecz do zrobienia – zapewniła Lena.
– Mogę wiedzieć jaką? Wygląda na to, że wszystkie sprawy już zakończyliście.
– Lena postanowiła, i wszyscy się z nią zgadzamy, że Czarnoksiężnik dalej jest zbyt dużym zagrożeniem, by przebywać tu, w Ninjago – zaczęła Nya.
– Dlatego przy użyciu kompletnej Laski Przeciwieństw zamierzam otworzyć szczelinę do Przeklętej Krainy i wysłać tam Czarnoksiężnika, w zamian za Lorda Garmadona – dokończyła Lena.
– Absolutnie się na to nie zgadzam – powiedział Wu.
– Myślałam, że tak powiesz, mistrzu. Ale to moja decyzja. I nie zamierzam jej zmieniać niezależnie od tego, co usłyszę.
***
Następnego dnia, gdy na zegarze wybiło południe Lena wraz z Lloydem oraz komisarzem policji, który przyprowadził Czarnoksiężnika udali się na pole ryżowe, gdzie to wszystko miało się zakończyć.
– Lena, na pewno wiesz co robisz? – upewnił się Lloyd, gdy dziewczyna wyciągnęła Laskę Przeciwieństw.
– Zależy o co pytasz. Czy wiem jak to zrobić? Nie. Czy wiem, co powinnam zrobić? Tak. Dlatego na wszelki wypadek odsuńcie się, gdyby coś nie poszło po mojej myśli. Nie chcę żeby was też wciągnęło.
– Ale uważaj na siebie, dobra? Nie mogę stracić i ciebie.
– Nic nie obiecuję.
– Jakby kogoś to obchodziło, to jestem gotowy – odparł Czarnoksiężnik stojący kilka metrów przed nimi.
– Cieszę się. Dobra, do roboty.
Lena wycelowała koniec Laski w przestrzeń nad głową mężczyzny i w ogromnym skupieniu wyobraziła sobie Przeklętą Krainę, którą oglądała na ilustracji w jednej z ksiąg.
– Wielcy Generałowie, Znakomitości. Proszę was, ten jeden raz otwórzcie przejście do Przeklętej Krainy – powiedziała wyniosłym tonem a powietrze zafalowało. – Pozwólcie mi odebrać niesłusznie przeklętą duszę Lorda Garmadona w zamian za Czarnoksiężnika. Nosiciela mrocznej energii – zawiał wiatr, lecz nic więcej się nie wydarzyło. – No dalej, dlaczego nie działasz? – mruknęła do siebie.
– Jeśli wolno... – odezwał się nieśmiało Czarnoksiężnik, a Lena skupiła na nim swój wzrok. – Jedna z plecionek jest nie poprawnie ułożona.
– Wiesz jak to naprawić?
Czarnoksiężnik skinął głową.
– W takim razie podejdź tu.
Mężczyzna zbliżył się do Leny, która wyciągnęła w jego stronę koniec Laski Przeciwieństw. Zawinął luźną plecionkę wokół trzonka, umocował jej zakończenie w odpowiednim miejscu po czym wrócił na swoje miejsce. Lena ponownie wycelowała Laskę w przestrzeń nad nim. Zanim powiedziała choćby słowo, z końca przedmiotu niczym błyskawica wystrzelił snop światła, który rozdarł falujące powietrze nad Czarnoksiężnikiem. Ze szczeliny, która powstała wypełzły macki. Lena obejrzała się za siebie, żeby zobaczyć miny Lloyda i komisarza policji. Obaj wydawali się zaskoczeni powodzeniem.
Jedna z macek oplotła Czarnoksiężnika w pasie, uniosła nad ziemię i wciągnęła do szczeliny. Zapanowała głucha cisza. Wszyscy z wyczekiwaniem wpatrywali się w szczelinę oczekując dalszego ruchu. Nic się nie działo. Lena zaczynała się powoli martwić. Czyżby nie spodobała im się dusza Czarnoksiężnika? Przecież wydawała się idealna. Równie silna i skażona mrokiem co dusza Lorda Garmadona. Więc dlaczego nic się nie działo?
Zaświeciło światło. Zawiał wiatr. Macki się cofnęły. Lena już zrobiła krok w przód żeby przypomnieć o pierwszej części swojego żądania, gdy światło skumulowało się przy ziemi. Kiedy zniknęło mogli zobaczyć zmęczoną, skołowaną postać Lorda Garmadona. Całego i względnie zdrowego. Potem szczelina się zamknęła. Lena przestała czuć przepływ mocy z Laski. Znowu wszystko wydawało się szare i spokojne. W końcu wszyscy przygotowywali się do zbliżających się wielkimi krokami świąt.
Zakręciło jej się w głowie. Przez krótki moment czuła się, jakby miała zemdleć. Ale po chwili to uczucie przeszło, zastąpione przez ulgę. Teraz mogła odpocząć. Nic im już nie zagrażało. I to było najlepsze uczucie ze wszystkich.
– Tato? – usłyszała Lloyda, który podszedł do mężczyzny.
Lena spojrzała na nich. Nie dało się zaprzeczyć, że Lord Garmadon był ojcem Lloyda. Byli do siebie tacy podobni. Z tą różnicą, że Lloyd był młodszy.
– Lloyd? Synu, co ja tu robię?
– Uwolniliśmy cię. Lena zamieniła ciebie na osobę... Bardziej odpowiednią do tamtego miejsca. – wyjaśnił chłopak, przytulając ojca.
Lena usłyszała dźwięk odpalanego silnika. Komisarz odjechał wracając do pracy.
– Lena?
– Moja dziewczyna – odparł blondyn, skupiając tym uwagę szatynki na sobie.
– Nie wiedziałem, że masz dziewczynę – przyznał Garmadon.
– A ja nie wiedziałam, że mam chłopaka – wtrąciła Lena podchodząc do nich. – Miło pana poznać. Jestem Lena Asteri.
– Ach tak... Znałem twoich rodziców. Jesteś do nich niesamowicie podobna.
– Lloyd, czy jak wrócimy do klasztoru mogę zamienić z tobą słówko? – zapytała, przenosząc wzrok na chłopaka. – Chyba musimy coś przegadać.
– Lloyd a czy twoja matka...
– Wie o tym co tu zrobiliśmy i zapewne wraz z wujkiem czeka w klasztorze i się niecierpliwi.
***
Powrót do klasztoru zajął im dużo mniej niż się spodziewali. Chociaż może to dlatego, że wszyscy pragnęli już tam być i razem z pozostałymi cieszyć się z zakończenia tej misji.
Kiedy przekroczyli bramę od razu zostali otoczeni przez pozostałych ninja, którzy niczym komary latem obskakiwali ich z każdej strony zadając masę pytań, które zlewając się ze sobą brzmiały jak jedno wielkie brzęczenie. Lena natychmiast postąpiła kilka kroków wstecz uwalniając się od znajomych. Magicznym zrządzeniem losu udało jej się przemknąć niezauważoną do salonu, gdzie czekało ją niesamowite zaskoczenie. Cały salon był udekorowany świątecznymi ozdobami. W rogu pokoju stała duża, zielona, ubrana choinka a pod nią leżały prezenty. Na stoliku przed kanapą nie było góry gier komputerowych i pustych butelek a ładna serweta a na niej gwiazda betlejemska w równie ładnej doniczce. Firany w oknach były poprzeplatane z migającymi lampkami. Dopiero teraz spostrzegła się, że w całym klasztorze pachnie przyprawą piernikową. Swoją drogą, spostrzegła, że na stole stoi pełna miska udekorowanych pierniczków.
Była wyjątkowo zaskoczona takim widokiem. No bo kiedy oni mieli czas na przygotowanie tego wszystkiego? Jeszcze rano nic tu nie stało. Nie widziała też żadnej choinki. A teraz, po niecałej godzinie jej nieobecności, cały salon jest udekorowany. I sądziła, że nie tylko salon. Dodatkowo, zrobiło jej się niesamowicie ciepło na sercu, bo ostatni raz udekorowaną choinkę widziała jeszcze przed śmiercią rodziców. Jej ciotka w końcu uważała, że choinka jedynie zagraca pokój i generuje więcej bałaganu więc nigdy jej nie kupowała. Czasami zdarzało się, że kupiła paczkę pierników, którymi Lena mogła się w rozsądnych ilościach poczęstować, ale to była rzadkość. Dlatego teraz czuła się wyjątkowo nieswojo. A jednocześnie, było jej bardzo przyjemnie. W końcu czuła się jak w domu.
– Podoba ci się? – usłyszała za sobą. Kiedy się odwróciła, zobaczyła przy drzwiach Lloyda.
– Zastanawiam się, kiedy oni zdążyli to zrobić?
– Od rana się do tego szykowali. I widzę, że wszystko poszło zgodnie z planem.
– Planem?
– Jak byłem w twojej głowie widziałem masę twoich wspomnień. Trafiłem też na „dział świąteczny", gdzie było tylko jedno wspomnienie. Więc stwierdziłem, że może się ucieszysz, jak te święta będą wyglądały... Tradycyjnie.
– Nie będę komentować tego, że grzebałeś mi we wspomnieniach – stwierdziła. – I muszę przyznać, to miłe, że wyszedłeś z taką inicjatywą. Dziękuję.
– Nie ma za co.
Zapanowała chwila ciszy. Oboje patrzyli na siebie w ciszy, usiłując zebrać myśli. Wiedzieli, że to jest odpowiednia chwila, żeby porozmawiać na temat pewnego doboru słów, który pad niecałą godzinę wcześniej, ale nie za bardzo wiedzieli od czego zacząć.
– Lena bo... Ty chyba powinnaś coś wiedzieć – zaczął. Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że słucha. – Kocham cię – powiedział po prostu. – Powinienem był ci to powiedzieć już dawno temu. Może gdybym to zrobił, udałoby nam się uniknąć wielu głupich błędów. Z drugiej strony – Dodał, zaczynając się uśmiechać. – Czasem myślę, że to przez te wszystkie przeszkody pokochałem cię tak bezgranicznie.
Lena wpatrywała się w niego w milczeniu, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Spodziewała się to usłyszeć, ale nie powiedziane aż tak prosto z mostu. A jednak, pomimo tego, że przeczuwała, że padną właśnie te słowa, teraz uderzyły w nią z podwójną mocną. Zupełnie tak, jakby wcześniej, pomimo przewidywań, wmawiała sobie, że to nie możliwe, żeby ktoś ją pokochał. I w sumie tak było. Całe życie sobie wmawiała, a ciotka bardzo jej w tym pomagała, że nie da się kochać kogoś takiego jak ona. Ale widocznie się dało. Ba! Dotarło do niej, że wielokrotnie już to słyszała, ale nigdy nie przywiązywała do tego uwagi.
„Ale wiedz, że mi zależy. Na tobie. Że jesteś dla mnie ważna."
Lloyd jako jedyny został, usiłując wyrwać ją spod działania magii Czarnoksiężnika.
„Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że cię nie dopadły. Nie wiem co bym zrobił, jakbym nie zdążył."
To on był przy niej, kiedy przestała sobie radzić z emocjami. To on przeszedł przez cały jej umysł i duszę, żeby ją odnaleźć i uratować.
„Jakby coś się działo... Wiedz, że zawsze możesz mi powiedzieć."
To on był, gdy miała wrażenie, że wszyscy inni się od niej odsunęli.
No i jeszcze to wyobrażenie miłości. Od początku wiedziała, że zielona postać to właśnie Lloyd. A jednak długo odpychała tą myśl nie wierząc w to, że mogłaby się spełnić.
Wszyscy to widzieli. Widzieli to, czego nie widziała ona.
„Co łączy ciebie i mojego bratanka?"
„Kłótnia w raju?"
„– Chciałabym być teraz...
– Sama? – przerwała jej Nya. – Wiem. Ale wiem też, że gdybym była Lloydem, wcale byś tego nie powiedziała."
„Jemu nie tylko zależy"
Wielokrotnie sugerowano jej, że powinna się przyjrzeć emocjom, którymi darzy Lloyda. Przecież, sama powiedziała wczoraj Czarnoksiężnikowi, że Lloyd nie jest jej obojętny.
– Zrozumiem, jeżeli nie czujesz tego co ja... – westchnął chłopak.
– Nie, Lloyd, to nie tak. Ja po prostu... Wiesz, ciężko mi czasami powiedzieć, co czuję. Przez lata mojej ciotce udało się usunąć wiele emocji z mojej pamięci i trudniej mi je rozpoznać. Jedną z nich jest miłość. Ale... wydaje mi się, że to co czuję przy tobie... Chcę powiedzieć, że... – zaczęła się plątać nie wiedząc jak wyrazić swoją myśl. – Trafiłeś na mnie na mojej pustyni – nawiązała do myśli, którą była pewna, że widział.
– Ale uznałaś mnie za fatamorganę – uśmiech ponownie pojawił się na jego ustach. – Mam rozumieć, że ty też...
– Chyba tak.
– Nawet nie wiesz jak mi teraz ulżyło – przyznał, po czym podszedł do niej i zwyczajnie ją przytulił. Lena choć początkowo czuła się nieswojo z powodu takiego obrotu spraw w końcu również się przytuliła, ciesząc się długo wyczekiwanym spokojem. Jednak, jej uwagę przykuło coś co znajdowało się nad nimi. A stanowczo tego tam nie było.
– Lloyd... – mruknęła, wlepiając wzrok w powieszoną na czerwonej wstążce charakterystyczną roślinkę. Chłopak również na nią spojrzał po czym przeniósł wzrok na dziewczynę.
– Mogę?
Lena kiwnęła głową, by po chwili poczuć na swoich ustach dotyk jego ust. Nie było to długie, lecz na pierwszy raz na pewno idealne. Kiedy się od siebie odsunęli usłyszeli klaskanie oraz gwizdy.
– Nareszcie! – ucieszył się Cole, który wraz z pozostałymi ninja, Misako, Garmadonem oraz mistrzem Wu stali w drzwiach salonu, widocznie od dłuższego czasu obserwując całe zajście.
🔹🔹KONIEC🔹🔹
– 3050 słów –
I oto mamy koniec. Mam nadzieję, że wam się podobało.
Bardzo wam dziękuję, że przeszliście przez tą historię ze mną. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i wyświetlenia, no i oczywiście za wasze genialne komentarze. Czytając niektóre z nich szczerze się śmiałam :)
Muszę przyznać, że będę tęsknić za pisaniem tej książki. Była pierwszą, którą pisało mi się tak dobrze. A warto wspomnieć, że napisanie jej zajęło mi tylko cztery miesiące - bo zgodnie z moją zasadą, zanim coś wrzucę, muszę mieć to w całości napisane. Biorąc pod uwagę, że niektóre potrafię pisać latami, ta ma niesamowity wynik.
Chciałabym was również zaprosić do odwiedzenia mojego profilu, gdzie może znajdziecie jeszcze coś dla siebie. Tego, oraz drugiego - Pisarka_z_aparatem - na którym będą kiedyś moje zupełnie autorskie książki.
A tymczasem, ja się z wami żegnam. Udanego życia moi drodzy.
Ta_co_czyta
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top