Rozdział 22

– Laska Przeciwieństw –


– Dalej nie rozumiem jak ty sobie to zrobiłaś. – stwierdził Zane po opatrzeniu Leny.

– Mówiłam ci już. Przeciążyłam nadgarstek podczas treningu.

Od kiedy dziewczyna się ocknęła minęło parę godzin. Natychmiast został sprawdzony jej stan zdrowia, żeby upewnić się, że mroczna energia nie spowodowała również urazu fizycznego. Oprócz rany na ramieniu spowodowanej atakiem Zmiennokształtnych wykryto również zapalenie nadgarstka, którego Lena nie potrafiła wyjaśnić w sensowny sposób.

– Nie da się w taki sposób uszkodzić ręki podczas treningu! Musiałabyś machać mieczem w powietrzu przez kilkanaście dni bez przerwy – zauważył Cole.

– Widocznie ja potrafię. Możemy teraz o tym nie myśleć? Chciałabym jak najszybciej zakończyć sprawę z Czarnoksiężnikiem a jesteśmy już prawie na mecie.

– Jasne, zakończymy. Ale bez ciebie – stwierdził Lloyd. – Z zapaleniem nadgarstka nie możesz walczyć. Inaczej możesz sobie zrobić coś gorszego.

– Miło mi, że się o mnie martwisz, ale nie musisz mi matkować, Lloyd. Sama sobie świetnie radzę. I naprawdę, nic mi nie jest. Trochę poboli i przestanie. Już kiedyś tak miałam.

– Nie puszczę cię – ogłosił blondyn.

– Niby jak chcesz to zrobić? – prychnęła Lena.

– Nie wiem. Coś wymyślę. Ale nie możesz...

– Wybaczcie, że przerywam kłótnię małżeńską – wtrącił Kai. – Ale zlokalizowaliśmy położenie Topazu dobra czy jak to się nazywa. Sensei chce nas wysłać od razu.

– Świetnie – ucieszyła się Lena. – Ruszamy.

– Ty nie – powiedział Kai. – Mistrz chciał z tobą rozmawiać.

– Nie może tego zrobić później?

– Mówił, że to pilne.

– Niech was wszystkich szlag trafi – fuknęła dziewczyna po czym wyszła z pomieszczenia w którym się aktualnie znajdowali.

– Tą co ugryzło?

– Nic. Uwolniła się od... – zaczął Lloyd, ale uświadomił sobie, że Lena prawdopodobnie nie chciałaby, żeby to co ma w głowie było ogólnodostępne. – Mniejsza. To gdzie ten topaz?

– Jeśli moje dane są aktualne powinien znajdować się dokładnie tam, gdzie znaleźliśmy Piryt goryczy.

– Oni się nigdy nie nauczą? – westchnął Jay. – Przecież to najbardziej pechowe miejsce w mieście!

– Widocznie im to nie robi różnicy. Ninja, GO!

Chwilę po tym jak ninja pojechali odzyskać Topaz Dobra od jego aktualnych właścicieli, Lena udała się do gabinetu senseia Wu, gdzie spodziewała się go zastać. Choć nie podobało jej się to, że musiała zostać w klasztorze, podczas gdy pozostali ninja jechali zdobyć ostatni element układanki w którą została wciągnięta, wolała nie narażać się dodatkowo na złość mistrza. Dlatego zgodnie z jego prośbą została w klasztorze i dokładnie w tym momencie pukała do drzwi jego gabinetu. Kiedy usłyszała stłumione proszę, weszła.

– Chciałeś mnie widzieć.

– Tak, to zajmie chwilę. Herbaty?

– Podziękuję. W takim razie o co chodzi? – zapytała dziewczyna siadając na poduszce naprzeciwko starca.

– Pragnę zadać ci kilka pytań dotyczących ostatnich zdarzeń oraz wyjaśnić sytuację, która może z tego wyniknąć – powiedział, a Lena patrzyła na niego znudzona. Nie miała najmniejszej ochoty po raz kolejny wysłuchiwać kazań na temat tego, jak bardzo jej decyzje będą ważne w najbliższych wydarzeniach. A słyszała to za każdym razem, gdy mistrz wzywał ją do siebie. – Czy możesz mi zdradzić, co wydarzyło się podczas gdy byłaś nieprzytomna?

– Wolałabym nie. To co dzieje się w mojej głowie czy duszy to tylko i wyłącznie moja sprawa.

– Rozumiem. A jednak dopuściłaś tam mojego bratanka, który tak jak ty wrócił wyjątkowo odmieniony. Wnioskuję z tego, że wydarzyło się tam coś ważnego.

– Zapewniam, że nie było tam nic istotnego. Lloyd zwyczajnie został uświadomiony w tym, co siedzi w mojej głowie. Każdy wraca odmieniony, gdy nagle jego mniemanie o drugim człowieku zostaje tak brutalnie zniszczone.

– Wyczułem również zmianę w sile twojego żywiołu.

– Możliwe, że gdy wygrałam z kilkoma sprawami, które mnie blokowały, dotarłam do pełni możliwości. Czy to naprawdę takie istotne?

– Żeby odpowiednio przygotować was do konfrontacji z Czarnoksiężnikiem powinienem wiedzieć jak najwięcej. A informacja o twojej pełni możliwości niesamowicie mnie cieszy.

– Sensei, wszyscy wiemy, że ani ty, ani Lloyd nie pozwolicie mi wychylić nosa poza mury klasztoru do czasu aż całkowicie nie wyzdrowieję. Nie ma sensu okłamywać się twierdząc, że wezmę udział w decydującym starciu.

– Chciałbym, żeby to była prawda, Leno. Jednak jeżeli wszystko będzie wyglądać tak samo jak wygląda teraz, możliwe, że będziesz jedyną osobą, która będzie potrafiła pokonać Czarnoksiężnika.

– Nie rozumiem – przyznała Lena. – Przecież ninja dobrze sobie radzą.

– Tak sądzisz? Znam ich dużo dłużej niż ty, dzięki czemu potrafię zauważyć rzeczy, które ty pomijasz. Zobaczysz, gdy powrócą z tej misji. Swoją drogą, jak relacje z moim bratankiem?

– Mistrzu... – westchnęła Lena. – To nieprofesjonalne.

– Już nie można być ciekawym. Ale muszę ci powiedzieć, że mój brat by cię polubił. Widzę jednak, że rozmawianie na ten temat nie jest dla ciebie komfortowe.

– A jakie ma niby być? Moje uczucia, a już szczególnie miłość nie są rzeczą, o której chciałabym rozpowiadać – prychnęła.

– Porzućmy więc ten temat. Chciałbym jeszcze omówić z tobą taktykę, na wypadek, gdyby ninja zgodnie z moim przewidywaniem nie dali sobie rady.

– Czemu mamy od razu zakładać, że ninja nie dadzą sobie rady? Przecież równie dobrze możemy założyć, że dadzą sobie świetnie radę, a ja się na nic nie przydam. Przynajmniej nie będziemy marnować swojego czasu.

– Rozumiem. W takim razie możesz już iść.

Lena wstała z poduszki, na której siedziała po czym opuściła pomieszczenie kierując się do centrum dowodzenia w garażu, gdzie zamierzała oczekiwać powrotu ninja. Z drugiej strony teraz po jej głowie ponownie zaczęło chodzić wiele różnorakich myśli. Zaczynając od tego, co dokładnie czuje do Lloyda, choć niby było to już oczywiste, szczególnie po tym co wydarzyło się w jej duszy, kończąc na tym, jak będzie wyglądać pokonanie Czarnoksiężnika.

Czysto teoretycznie wystarczyłoby rozbić kulę w której się ukazuje. Z praktycznego punktu widzenia ma to mniej sensu, ponieważ Czarnoksiężnik równie dobrze może mieć już fizyczną postać i po prostu udawać, że znajduje się w kuli, by go nie doceniali. Biorąc pod uwagę to, jak to wszystko wygląda, jest to bardziej niż prawdopodobne. Dlatego sensei chciał omówić z nią taktykę. I Lena doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że powinni omówić plan B, którym była ona. A jednak uciekała od tego, niczym od ognia. Zwyczajnie bała się uświadomić sobie, że ciąży na niej aż taka odpowiedzialność. Bo jeśli ona zawali sprawę, cała kraina Ninjago zostanie... No właśnie. Zniszczona? A może tylko przemieniona? Z drugiej strony, co za różnica. Przecież to są prawie synonimy. Niezależnie od tego, czy wszyscy zostaną przemienieni w Zmiennokształtnych, zabici czy wzięci do niewoli u Czarnoksiężnika. To i tak będzie się równało zniszczeniu Ninjago. Bo gdy zawiodą ninja, nie będzie już żadnego ratunku. A tak jak powiedział Wu, wiadomym jest, że ninja nie poradzą sobie z Czarnoksiężnikiem. Mówi o tym nawet legenda od której to wszystko się zaczęło. 

Tak zakręciła się w myśleniu o przyszłości, że nie zauważyła, kiedy w garażu pojawili się pozostali ninja. Dopiero gdy zaczęli żywo rozmawiać, opowiadając Nyi która została wraz z P.I.X.A.L. i Leną w klasztorze, o tym co się stało podczas tej wycieczki, szatynka ocknęła się z zamyślenia. Nie zwracając na siebie jak na razie za dużej uwagi przyjrzała się ninja. Wszyscy mieli siniaki i zadrapania.

– Co was tak poharatało? – zdziwiła się.

– Zmiennokształtni zakazili pracowników wystawy. Nie byli do końca przemienieni, więc żyjemy, ale mogło być gorzej – wyjaśnił Zane.

– Chcesz mi powiedzieć, że nie poradziliście sobie z kilkoma ludźmi?

– Dziwni byli – odezwał się Lloyd. – Znacznie silniejsi niż Zmiennokształtni. Wyglądali jak w transie. Szara skóra, otwarte szeroko oczy. Zupełnie jak twoi rodzice.

– Tylko, że żywi – burknęła niezadowolona z porównania Lena. – Zdobyliście chociaż Topaz?

– Tak. Zane go ma. My nie mogliśmy go dotknąć – potwierdził młody Garmadon.

– Dlaczego?

– Wydaje się, że się aktywował. Zane jako nindroid był wstanie go dotknąć.

– Ale i tak źle działa na moje układy – wtrącił.

Lena wolała się nie odzywać na temat tego, że nikt wcześniej nie powiadomił jej o tym, że Zane to nindroid. Czyli nie człowiek. Czuła, że gdyby zrobiła jeszcze z tego problem mogliby już zupełnie nie dać rady z niczym. Dlatego nie wypomniała ujawnienia informacji i zachowywała się tak, jakby wiedziała o tym od początku. A reszta widocznie nie zauważyła swojego błędu.

– Mogę go zobaczyć? – zapytała Lena.

– Nie jestem pewien, czy powinnaś go dotykać – powiedział Lloyd.

Dziewczyna zignorowała uwagę chłopaka i wyciągnęła rękę po dość spory kamyk trzymany przez Zane'a. Ten bez wahania podał jej przedmiot.

Gdy tylko kamień zetknął się ze skórą Leny, zabłyszczał, po czym ponownie stał się zwyczajny. Lena obejrzała go z każdej strony, ale nie wydawało się, żeby moc przedmiotu robiła na niej jakieś wrażenie.

– Macie rację. Został aktywowany.

– Ludzie jest problem! – zawołała P.I.X.A.L. wpadając do pomieszczenia. – Zmiennokształtni pojawili się w centrum. Chcą rozmawiać z Leną.

***

– Nie zgadzam się – odparł twardo Wu. – Nie możesz tam iść sama.

– Ale...

– Nie, Leno. Musimy to załatwić inaczej.

Od raz jak ninja dowiedzieli się o żądaniu Zmiennokształtnych poszli do mistrza, żeby dowiedzieć się, co powinni zrobić. Została rzucona propozycja, żeby Lena poszła zobaczyć o co chodzi, ale Wu już któryś raz stanowczo odmówił takiego rozwiązania, co coraz bardziej irytowało dziewczynę. 

– Właściwie sensei, dlaczego pozostałych ninja puszczasz na samotne misje a mnie nie chcesz puścić nawet na pertraktacje ze Zmiennokształtnymi? – oburzyła się dziewczyna.

– Zmiennokształtni to stanowczo większe zagrożenie. A ninja jeśli są wysyłani na samotne misje to jeżdżą na nie dwójkami.

– Muszę zaprzeczyć – odezwał się Zane. – Wielokrotnie wysyłałeś pojedyncze osoby, żeby rozmawiać z istotami dużo groźniejszymi niż Zmiennokształtni.

– Dziękuję Zane, za tą słuszną uwagę. Tak czy siak, Leno, nie wyślę cię samej nie tylko z powodu zagrożenia jakie sprawiają Zmiennokształtni ale również z powodu twojej kontuzji oraz braku doświadczenia, jakie posiadają ninja.

– Jak niby mam zbierać doświadczenie, gdy ty nie pozwalasz mi ruszyć się z klasztoru?

– Zwyczajnie nie chcę zapeszać. Nie jesteś jeszcze gotowa na konfrontację z Czarnoksiężnikiem.

– Jasne, rozumiem – prychnęła Lena po czym poszła do swojego pokoju ignorując słowa reszty.

Powoli zaczynała mieć wrażenie, że po całej akcji z podróżą Lloyda do jej duszy mistrz Wu stara się jej nie przeciążać, dodatkowo ograniczając możliwości wypełnienia przepowiedni. A tak się składa, że ona wolałaby już mieć to za sobą. Szczególnie rzecz biorąc, że przepowiednia nie mówi o niczyjej śmierci a ona czuje się gotowa zawalczyć z człowiekiem, który od kilku ładnych miesięcy zatruwa jej życie.

Dlatego postanowiła zignorować słowa senseia. Po dotarciu do pokoju, zamknęła drzwi, zasłoniła okna, przebrała się w swój strój i wykorzystując zdolności ninjy których się dotychczas nauczyła skierowała się do biblioteki, w której Wu trzymał Laskę Mistrza oraz kamienie – Piryt goryczy i Topaz dobra.

Stanęła przed stołem na środku którego leżały owe przedmioty. Była zaskoczona tym, że nikt tego nie pilnował. Pomijając masę książek, biblioteka była zupełnie pusta. Nie trzeba by wielkiego trudu, żeby wykraść stąd magiczne przedmioty. Swoją drogą właśnie to chciała zrobić. Zabrać je stąd bez zgody ogółu.

– Lena co ty chcesz zrobić? – usłyszała za sobą. – Słyszałaś mistrza. Nie powinnaś tam iść.

– Lloyd proszę cię, nie utrudniaj mi. Chcę mieć to z głowy. No i mam przeczucie co do tej rozmowy ze Zmiennokształtnymi.

Przez chwilę dziewczyna widziała na jego twarzy zawahanie. Jakby zastanawiał się, czy powinien ją powstrzymywać, czy wręcz przeciwnie.

– Zaufaj mi – dodała błagalnie.

– Dobra – ugiął się. – Pomóc ci jakoś?

– Przydałby mi się transport – stwierdziła.

Chłopak machnął ręką dając znak żeby poszła za nim. Lena zgarnęła ze stołu Laskę oraz kamienie i ukrywając je pod iluzją poszła za nim do garażu.

– Właściwie, to skąd wiedziałeś, że tam będę? – zagadnęła gdy podchodzili do jego motoru.

– Przeczucie.

– A gdzie reszta?

– Zane gotuje kolację. Kai, Jay i Nya poszli po zakupy. P.I.X.A.L. chyba jest z Zanem.

– A mistrz i twoja mama?

– Dalej u niego w gabinecie. Jeśli dobrze zrozumiałem, starają się wymyśleć coś w sprawie Zmiennokształtnych.

– A my niedługo odbierzemy im pole do popisu – stwierdziła zakładając kaptur od stroju na głowę i wsiadając na motor.

– Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?

– Nie. Ale bardziej pewna nie będę.

Chłopak bez słowa usiadł przed dziewczyną, odpalił maszynę i ruszył w stronę centrum, gdzie mieli spotkać się ze Zmiennokształtnymi.

***

Zgodnie z tym co mówiła P.I.X.A.L., niedaleko wierzy Borga, czyli w centrum Ninjago City było spore zgromadzenie Zmiennokształtnych. Stali w równych rzędach niczym żołnierze gotowi na przemówienie generała. Na ich czele stała dużo wyższa od nich postać o czarnej skórze z mocno zarysowanymi mięśniami i ścięgnami. Postać miała dwa długie, zawijające się lekko rogi na głowie, uszy niczym elf, twarz, jakby wyrytą w korze drzewa, długie ręce, nogi oraz palce u rąk. Zamiast stóp posiadała kopyta. Postać nosiła poszarpane szaty sięgające ziemi. Lena natychmiast ją rozpoznała. To był Czarnoksiężnik. Tak jak sądziła, posiadał fizyczny kształt a to co widziała w kuli miało ją tylko zmylić.

Lloyd zatrzymał motor kilkanaście metrów od nich, aby w razie potrzeby mogli w miarę bezpiecznie uciec. Od razu gdy maszyna się zatrzymała, Lena zeskoczyła, stając twardo na ziemi i podchodząc kilka kroków w stronę małej armii.

– Chciałeś mnie widzieć, to jestem – krzyknęła, by Czarnoksiężnik na pewno ja usłyszał.

– Nie cieszysz się na mój widok, dziecko? – zapytał równie dudniącym głosem co ostatnio. Czyli to nie był tylko zabieg magiczny. On naprawdę miał taki głos. Przyprawiający o dreszcze, niepokojący.

– Nie za bardzo. Jak się ostatnio widzieliśmy nie byłeś zbyt miły.

 – Ależ byłem tak miły jak tylko mogłem. Jednak, jeżeli ma się do czynienia z niesfornym dzieckiem, czy nie należy wyciągać z tego konsekwencji? Moje zachowanie jest zależne tylko i wyłącznie od twojego postępowania. Wybrałaś ich, ninja. Jasną stronę. Tych, którzy usiłują nieumiejętnie chronić życia w tym marnym świecie. Więc nie licz na litość z mojej strony.

– Nawet jej nie chcę. Czego chcesz? Gadaj.

– Twoi... przyjaciele, jak sądzę, zabrali coś, co należy do mnie. Oczekuję, że mi to zwrócisz.

– A o czym dokładnie mówimy? Bo chyba nie jestem w temacie.

– Nie udawaj głupiej. Doskonale wiesz, że ninja niecałą godzinę temu zabrali z muzeum Topaz Dobra. A jak wiesz, bez niego nie mogę ukończyć tworzenia Laski Przeciwieństw.

– A bez niej nie możesz zawładnąć nad światem. Tak, wiem. Muszę cię jednak zasmucić. Nie mam kamienia przy sobie.

– Łżesz – warknął mężczyzna, o ile można go tak nazywać. – Czuję doskonale jego magię przy tobie. Jego i nie tylko. Posiadasz jeszcze coś. Coś równie magicznego.

– Fakt. I jestem ciekawa, czy zgadniesz co to takiego.

– Sądziłem, że jesteś na tyle dorosła, by nie bawić się w zgadywanki. Czyżbym się pomylił?

Lena poczuła na sobie zdenerwowane spojrzenie. Obejrzała się za siebie, żeby dowiedzieć się, czy to Lloyda zżera stres czy o co chodzi. Ze zdziwieniem zauważyła, że chłopaka tam nie ma.

– Pewnie szukasz tego chłopaczka, z którym tu przyjechałaś – odezwał się Czarnoksiężnik. – Podejrzewałem, że nie będziesz chciała po dobroci oddać mi kamienia, więc kazałem moim ludziom zaczaić się za wami.

Czarnoksiężnik machnął ręką a rząd Zmiennokształtnych rozstąpił się pozwalając przejść dwóm innym trzymającym szarpiącego się Lloyda. Lena natychmiast postąpiła krok do przodu chcąc mu pomóc, ale zatrzymało ją coś, co zrobił Czarnoksiężnik. Mianowicie, wyciągnął spod swojej szaty prawie ukończoną Laskę Przeciwieństw. Lena widziała własnoręcznie podrobiony drewniany kij owinięty kilkoma kolorowymi plecionkami do których zostało przyczepione sześć kamieni. A jednak dwie wstążki dalej wisiały bez kamienia.

Lena zmarszczyła brwi. Dwie? Przecież Czarnoksiężnik nie posiada tylko jednego kamienia. W takim razie o co chodzi? Przecież zgodnie z rysunkiem, który widziała w książce wszystkie plecionki były zakończone kryształem. Czyżby jeden kryształ został zniszczony? A może to jakiś błąd?

– Już nie jesteś taka pewna, co? – zadrwił. – Zobacz, co miłość robi z ludźmi. Stajecie się słabi.

– Miłość nie osłabia – odpowiedziała automatycznie Lena.

– A jednak boisz się zrobić kolejny krok – zauważył, zbliżając koniec Laski do szyi blondyna. – Jak myślisz, co się stanie, jak dotknę go mocą sześciu kamieni? Przemieni się? A może zginie? Ja nie wiem. Chętnie się przekonam.

Lena bała się tego, co mogą zrobić kamienie w połączeniu z Laską i początkowo faktycznie zamarła ze strachu. Ale potem coś sobie przypomniała. Przecież, jeżeli Czarnoksiężnik dotknie go tylko Laską, to nic się nie stanie. W końcu drewniany trzon jak i jeden z kamieni są podrobione przez nią. Czyli nie przewodzą magii.

– Nie rzucisz się, żeby uchronić swojego chłopaczka od niechybnej śmierci?

– Po co? Przecież to i tak nie zadziała. Przyznaj. Nie udało ci się aktywować ani laski ani Pirytu.

– Skąd ta pewność?

– A wiesz, ptaki mi wyśpiewały – odpowiedziała prześmiewczo. – A tak serio. Przecież widać, że są podrobione. Nie wierzę, że dałeś się na to nabrać. A teraz zostaw Lloyda. Ta wojna nie dotyczy jego.

– Zaczęła go dotyczyć w chwili, jak obdarzyłaś go uczuciem. I Nawet jeśli laska nie działa, to działają cztery kamienie. Jeśli go nimi dotknę...

Czarnoksiężnik zbliżył pięć kamieni na niebezpieczną odległość do Lloyda. Serce Leny zaczęło bić co najmniej dwa razy szybciej. Wiedziała, że tym razem Czarnoksiężnik nie blefuje i faktycznie zamierza dotknąć blondyna mocą pięciu kamieni. Musiała coś wymyśleć. Zanim cokolwiek komuś się stanie.

Poczuła jak owiewa ją ciepły, suchy wiatr. Było to dość dziwne, biorąc pod uwagę, że temperatura na dworze zbliżała się do zera z powodu astronomicznej zimy, która rozpoczęła się poprzedniego dnia. Z tego powodu dość szybko doszła do tego, czym ten wiatr był. Strach zaczął przejmować nad nią kontrolę.

Musiała się uspokoić. Jak najszybciej. Postanowiła zacząć od zebrania do kupy wszystkich informacji. Czarnoksiężnik posiada całą armię Zmiennokształtnych. Dwóch z nich trzyma Lloyda. Czarnoksiężnik zamierza zrobić blondynowi krzywdę przy pomocy kamieni emocji. Ona została sama. No, z jednym Zmiennokształtnym zakradającym się do niej od tyłu.

Chwila. Co?

Dziewczyna obejrzała się za siebie, żeby dostrzec, że niecały metr za nią czai się wysokie, zgniłozielone stworzenie, które właśnie w tej chwili zamachiwało się ręką, by ją zranić. Uskoczyła. Jednocześnie do jej głowy przyszedł pomysł, który zamierzała wykorzystać. Miała tylko nadzieję, że jej moc jest zdolna do tego, do czego sądziła, że jest.

Wykorzystując atak, który wymyśliła podczas ćwiczeń z robotem na Perle Przeznaczenia, podeszła do Zmiennokształtnego i dotknęła go, skupiając się na Lloydzie. Chwilę później nie trzymała za nadgarstek stworzenia, a właśnie chłopaka. Uśmiechnęła się na ten widok i puszczając go, odwróciła się do Czarnoksiężnika, który zanim zorientował się co się stało, dotknął kamieniami Zmiennokształtnego. Stworzenie zawyło, przemieniło się w człowieka i padło krzyżem na ziemię.

🔹🔹🔹🔹🔹

– 3050 słów –

Muszę wam się do czegoś przyznać. Tak jak pozostałe części były pisane ciurkiem, tak ten pisałam po długiej przerwie, spowodowanej zapaleniem nadgarstka. Dlatego bardzo przepraszam, jeśli coś mi umknęło, się zmieniło lub zwyczajnie brzmi gorzej. Dawno nic nie pisałam, ale starałam się zrobić to jak najlepiej. 

Jeszcze dzisiaj wleci Epilog więc wyczekujcie. :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top