Rozdział 18
– Zagadka Sfinksa –
Przez kilka następnych dni wszystko wracało powoli do normy. Lena zdążyła się już zapoznać z całym klasztorem, zadomowiła się w sowim nowym pokoju i całe godziny przesiadywała w bibliotece przeglądając zwoje i książki, które wpadły jej do ręki. Nie szukała niczego szczególnego. Po prostu była ciekawa tego, jak są napisane oraz czy kryją jakieś intrygujące zagadki lub ciekawostki, które mogłyby jej się przydać podczas walki z Czarnoksiężnikiem, która zbliżała się wielkimi krokami.
Przez te kilka dni Lena starała się jak najbardziej wynagrodzić swoją zdradę, choć wszyscy uparcie twierdzili, że prędzej powinna odpocząć, niż wysilać się przy sprzątaniu, gotowaniu czy dogadzaniu im. Ale ona uparcie, bez zająknięcia codziennie przygotowywała posiłki, sprzątała i do tego ćwiczyła. Bo tak naprawdę, już nie czuła się winna za to co się stało. Teraz starała się zająć czymś swoje myśli, żeby nie skupiać się na zbliżającej się konfrontacji z przeciwnikiem, który z dnia na dzień rósł w siłę, o czym mówił kolejny zdobyty przez niego kamień.
I takim sposobem jesteśmy tu. Tydzień po uratowaniu Leny spod władania Czarnoksiężnika. Dwie godziny po tym, jak ninja ponownie zawalili sprawę ochrony kamienia.
– Podsumujmy więc – odezwał się Kai. – Czarnoksiężnik posiada cztery kamienie. My jeden. A o Topaz dobra i samą Laskę jeszcze możemy powalczyć. To nie brzmi optymistycznie.
– Może i nie brzmi. Ale nie możemy się załamywać – stwierdził Lloyd. – Dalej mamy minimalne szanse na wygraną.
– Lloyd, naprawdę podziwiam twój optymizm, ale jesteśmy na przegranej pozycji. Nawet jeśli Czarnoksiężnik nie zdobędzie Topazu, Pirytu czy Laski, i tak posiada wystarczającą moc, żeby zasiać co najmniej niepokój – powiedziała Nya.
– Ale puki nie mają mnie, z kamieni nie ma pożytku – odpowiedziała Lena. – Przecież tylko ja mogę aktywować ich moc. Więc do czasu, aż się im nie poddam, nic nie zdziałają.
– No chyba, że Czarnoksiężnik wymyśli sposób, na wykorzystanie mocy kamieni bez twojej pomocy – odezwał się Cole.
– Tak czy siak, zanim to nastąpi, minie sporo czasu.
– Kim jesteś i co zrobiłaś z Leną? – zaśmiał się Kai.
– Ale o co ci chodzi? – zdziwiła się szatynka.
– Jak to, o co? Chyba wszyscy tu siedzący zgodzą się ze mną, że od kiedy wróciłaś, bardzo się zmieniłaś. Jesteś weselsza, uśmiechasz się, myślisz optymistycznie. Z tego co słyszeliśmy, to nawet wróciłaś do pisania.
Przy ostatnim zdaniu Lena zmarszczyła brwi. Co ma znaczyć „Z tego co słyszeliśmy"?
– Dość mocno dusisz klawisze – wyjaśniła Nya, widząc konsternację na twarzy przyjaciółki.
– Po prostu jesteś taka jak kiedyś – ucieszył się Jay. – Jak wtedy, kiedy cię poznaliśmy.
Taka jak kiedyś...
– Cieszę się, że tak uważacie – odparła. Skłamała. To, że była taka jak kiedyś, nie świadczyło o niczym dobrym. Ale oni nie byli tego świadomi. Przynajmniej nie wszyscy. – Faktycznie czuję się lepiej niż kiedyś. Zupełnie tak, jakby wyłączenie umysłu na jakiś czas oraz późniejsza rozmowa z Wu mnie oczyściły – kolejne kłamstwo. Wcale nie czuła się lepiej. Wręcz odwrotnie. Tylko teraz, zamiast ciotki, miała nad głową przepowiednię, która utrudniała jej każdy ruch. Sam fakt uśmiechania się przy ninja był dla niej ogromnym wysiłkiem. A co dopiero optymistyczne myślenie. Ale tak już do tego przywykła, że nie zawracała sobie głowy specjalnym zamartwianiem się.
– A gdyby zdobyć Topaz i Laskę przed Czarnoksiężnikiem? – wypalił nagle Cole. – Bo wiecie, wtedy mielibyśmy to przy sobie, Lena mogłaby aktywować moc Laski i kamieni... I kto wie, może udałoby nam się w taki sposób powtrzymać Zmiennokształtnych!
– Po pierwsze, pomysł dość dobry. Po drugie, nie jestem przekonana do wykorzystywania kamieni. Nie wiemy nawet jak zadziałają. I czy w ogóle zadziałają. Dlatego nie opierałabym na tym naszej strategii powstrzymywania tej kanalii – stwierdziła Lena.
– Ale tak jak mówisz, sam pomysł jest dobry. Chociaż nie jestem pewien, czy u nas Laska będzie bezpieczniejsza niż w klubie podróżnika – powiedział Lloyd.
– Stare pryki oddadzą ją Czarnoksiężnikowi szybciej niż zdążymy powiedzieć „klub" – zauważył Kai.
– Też racja. Czyli postanowione. Jutro jedziemy do klubu, odzyskujemy Laskę i staramy się namierzyć Topaz Dobra.
Po tych słowach ninja, z wyjątkiem Leny, opuścili kuchnię w której dotychczas siedzieli i wrócili do swoich pokoi. Dziewczyna za to zrobiła sobie kubek herbaty, zgarnęła koc i wyszła przed klasztor, następnie wdrapując się na dach, skąd było widać wieczorne niebo, na którym powoli malowały się gwiazdy oraz łuna bijąca od miasta. Usiadła wygodnie, opatuliła się kocem i popijając gorący napar wpatrywała się w niebo starając się opanować myśli.
Wygrana z Czarnoksiężnikiem mogła zależeć od niej. Jeżeli zdobędą Laskę i połączą ją z Pirytem Goryczy oraz jeśli uda im się do tego zdobyć Topaz Dobra, jest cień szansy, że będą mogli odzyskać pozostałe cztery kamienie i przy ich pomocy pokonać Czarnoksiężnika. I jeśli dobrze myślała, wystarczyłoby aktywować kamienie i ich moc skierować przeciw niemu i jego Zmiennokształtnym. Jest szansa, że wtedy stworzenia ponownie przemienią się w ludzi a Czarnoksiężnik zniknie. Ale jest druga opcja. Moc działająca na Czarnoksiężnika uwolni go z kryształowej kuli nadając fizyczne ciało. A wtedy na pewno przegrają.
Najbardziej przytłaczająca była myśl, że nie wie jak sprawić, by zadziało się pierwsze, bez drugiego. Ba. Ona nawet nie wie jak uruchomić te przeklęte kamienie! Przecież Pirytu Goryczy już dotykała i nic się nie wydarzyło.
– Herbata ci stygnie – usłyszała za sobą damski głos. Po chwili obok niej usiadła Nya, ubrana w cieplejszy sweter.
– Chciałabym być teraz...
– Sama? – przerwała jej Nya. – Wiem. Ale wiem też, że gdybym była Lloydem, wcale byś tego nie powiedziała.
Lena uśmiechnęła się lekko słysząc to. Nya miała rację. To nie tak, że chciała być sama. Ona po prostu nie była z osobą, z którą chciałaby być.
– Lloyd niestety teraz nie jest dostępny, więc jeśli ci to za bardzo nie przeszkadza, zastąpię go.
Zapadła chwila ciszy, podczas której obie dziewczyny wpatrywały się w żyjące swoim życiem chmury i drzewa za murem klasztoru, delikatnie targane wiatrem.
– Musi być ci z tym ciężko – stwierdziła w końcu Nya. – Mistrz tak długo ukrywał przed tobą treść przepowiedni, że teraz pewnie nie wiesz za co się zabrać. Znając jego jeszcze zrobił ci mocno odbiegający od tematu wykład na temat mocy czy bycia ninja czy co tam jeszcze mógł.
– Opowiedział mi tylko o rodzicach – odpowiedziała Lena. – Ale trochę racji masz, nagły natłok informacji robi mi lekki mentlik w głowie.
– Od początku nie podobało mi się, że sensei tyle przed tobą ukrywał. Od początku powinien być z tobą szczery.
– To już nie istotne. Przeszłości nie zmienię. Trzeba się modlić, żebym z przyszłością dała sobie radę.
– Zawsze masz nas. Wszyscy chcemy ci pomóc.
– Już to gdzieś słyszałam – prychnęła Lena. – Właśnie to jest w was zabawnego. Wszyscy chcecie mi pomóc. Ale ciekawe, że jak potrzebowałam pomocy, tylko Lloyd został. Wy zwialiście, bo baliście się tego, że mogę wam przypadkiem zrobić krzywdę. Tak bardzo mi ufacie Nya. Tak bardzo chcecie mi pomóc. Pewnie dziwiłaś się, że szczerze rozmawiam tylko z Lloydem. Pewnie właśnie dlatego teraz tu jesteś. Ale już podałam ci odpowiedź. Rozmawiam tylko z nim, bo tylko on jest szczery. Tylko on nie rzuca słów na wiatr. Tylko jemu na mnie zależy.
– Lena...
– Nie, Nya. Mam dość. Przyszłaś tu, zostałaś, choć wyraźnie powiedziałam, że chcę być sama. A teraz jeszcze wciskasz mi kit, że wszyscy chcecie mi pomóc. Wybacz, ale nie mam zamiaru tego słuchać – powiedziała, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Lena opadła na łóżko, uprzednio odstawiając kubek na stolik nocny. W jej oczach znowu pojawiły się łzy. Dawno nie płakała. Ale teraz nie miała siły, żeby się powstrzymywać. Teraz się wypłacze, zapomni o tej rozmowie i jutro znowu będzie mogła być uśmiechnięta jak zawsze. Tak jak kiedyś. Bo przecież kiedyś było z nią lepiej, nie? Miała o wiele lepsze życie. Coraz bardziej zaczynała je doceniać. Choć wiedziała, że wcale nie było takie kolorowe. Ale wtedy przynajmniej nie miała „przyjaciół", którzy udawali, że im na niej zależy.
Jej telefon zawibrował. Podniosła się na łokciach, zastanawiając się, kto może do niej pisać o tej porze. Gdy na wyświetlaczu zobaczyła krótkie „Od: Nya", miała ochotę wyłączyć urządzenie. Ale coś zwróciło jej uwagę. Więc weszła w wiadomość i ją odczytała.
„Nie chciałam cię zezłościć. Przepraszam. Zanim sobie poszłaś, chciałam ci jeszcze powiedzieć, że jemu nie tylko zależy."
Lena prychnęła. Skoro nie chciała jej denerwować, to po co w ogóle zostawała. Przeczytała wiadomość jeszcze raz, jakby spodziewając się, że coś przeoczyła.
– Co ma niby znaczyć, że jemu nie tylko zależy? – burknęła do siebie.
***
Od samego rana w klasztorze panowała napięta atmosfera. Dla Leny było to bardzo korzystne, ponieważ dzięki temu nikt nie zauważył niechęci, jaką miała do Nyi po późnowieczornej rozmowie.
Zaraz po śniadaniu, poszli się przygotować do wyjazdu. Lena wróciła zatem do swojego pokoju, żeby zabrać stamtąd kilka potrzebnych rzeczy, jednak od wejścia coś przykuło jej uwagę. Był to równo złożony, fioletowoczarny strój na łóżku. Kiedy wzięła go do rąk i rozłożyła, uznała, że jest odpowiedniego rozmiaru dla niej. Zanim zdążyła mu się lepiej przyjrzeć, do jej drzwi ktoś zapukał.
– Proszę! – zawołała, a drzwi otworzyły się, ukazując Lloyda w stroju zielonego ninjy.
– Chciałem ci tylko przekazać, że za pięć minut wyjeżdżamy. I Nya kazała jeszcze powiedzieć, że za coś przeprasza.
– Jasne – odpowiedziała Lena, siląc się na uśmiech.
– Ja cię! Masz już swój strój! – zauważył chłopak, podchodząc do szatynki i oglądając ubranie, które miała w rękach.
– Ta, no... Na to wychodzi.
– Przebierz się. Będziemy czekać na dziedzińcu.
– Jasne.
Kiedy drzwi się zamknęły, Lena przebrała się w strój. Wyglądał dość prosto. Czarny, przylegający golf z długim rękawem oraz przyszytymi rękawiczkami bez palców. Do tego ciemnofioletowe, luźne spodnie, z trochę jaśniejszym paskiem i buty, przypominające bardziej skarpety. Do tego jeszcze fioletowy napierśnik na pół klatki i ramienia zaczepiany z lewej strony. Do tego była oczywiście maska w formie chusty na dolną połowę twarzy.
Przyglądając się sobie w lustrze, czuła się dziwnie. Nie wyglądała źle, ale stanowczo nie była ubrana w coś, w czym kiedykolwiek miała okazję chodzić. Z resztą, co się dziwić, skoro przez większość czasu chodziła w zwykłych jeansach i za dużych swetrach czy bluzach.
Rzuciła okiem na zegar, który wskazywał, że już dawno minęło pięć minut. Pospiesznie zgarnęła z szafki telefon, umieszczając go w znalezionej w stroju kieszeni, związała włosy w kitkę i tak szybko jak potrafiła, pobiegła na dziedziniec.
Gdy dotarła na miejsce, zauważyła, że brakuje jeszcze Zane'a. Kai, Jay oraz P.I.X.A.L zostawali w klasztorze wraz z Senseiem i Misako, więc ich się tu nawet nie spodziewała.
***
Zatrzymali się pod sporą kamienicą, z piękną bramą, na której znajdował się symbol róży wiatrów. W kilku oknach budynku paliło się światło. Choć Lena sądziła, że zrobią bardziej uprzejme wejście, ninja postanowili, dosłownie, wejść z buta, otwierając tym samym czerwone drzwi prowadzące do holu. Ona, jak na cywilizowanego człowieka przystało weszła zaraz za nimi, rozglądając się po pięknie wyglądającym wnętrzu budynku.
– Mogę w czymś pomóc? – odezwał się mężczyzna, stojący za ladą po lewej.
– Potrzebujemy czegoś, co posiadacie w swojej kolekcji – powiedział Lloyd.
– Laski, stworzonej z drewna z Mrocznej Wyspy – uzupełniła Nya.
– Owszem, taki przedmiot znajduje się w naszej kolekcji, ale stanowczo odmawiam wydania go wam – odpowiedział mężczyzna.
– Prosimy, to sprawa życia i śmierci – wtrąciła Lena.
– Wszystkie przedmioty zebrane przez członków Klubu, należą do Klubu. A wy z tego co mi wiadomo do niego nie należycie. Dlatego prosiłbym was o natychmiastowe opuszczenie budynku. Inaczej, wezwę ochronę.
– Musi być jakiś sposób, żebyśmy ją chociażby mogli zobaczyć – jęknęła Lena.
– Owszem, jest pewien sposób. Jednakże, mało komu udaje się wygrać z nim.
– Wygrać z kim?
– Ze Sfinksem oczywiście – odpowiedział mężczyzna. – Ale muszę was ostrzec, że jego zagadki nie są proste. Czy tak czy siak chcecie spróbować?
– Co się stanie jak przegramy? – upewniła się Nya.
– To proste. Osoba, która trzykrotnie błędnie odpowie, więcej tu nie wejdzie.
– Chcemy spróbować – odezwała się Lena. Co prawda nie była pewna tego, czy dadzą radę odpowiedzieć na pytanie Sfinksa, ale zawsze można się było o to modlić. Więc przybierając pewny wyraz twarzy oczekiwała na pojawienie się postaci.
Mężczyzna za ladą pociągnął za niewielką dźwignię, a podłoga przed schodami rozstąpiła się ukazując figurę Sfinksa. Praktycznie od razu w oczy rzucał się fakt, że monument był zaczarowany. Świecące oczy, ruszające się usta oraz głos wydobywający się z kamiennych szczęk tylko to potwierdzały.
– Jam jest Sfinks. Ten, kto rozwiąże moją zagadkę, będzie mógł przejść dalej. Macie trzy próby. Czy jesteście gotowi? – zapytała głębokim głosem figura.
– Tak – odpowiedział Lloyd.
Lena rozejrzała się po obecnych. Zane, nindroid, zapewne odpowie błędnie. Zagadki Sfinksa nie są czymś, na co da się odpowiedzieć myśląc logicznie. Trzeba mieć wysoko rozwinięte pojęcie filozoficznego myślenia. Nya również myślała nazbyt sztywno, by udzielić poprawnej odpowiedzi. Choć zapewne będzie usiłowała odpowiedzieć. Co do Lloyda dziewczyna nie była pewna.
Trochę się zestresowała. Nie była najlepsza w zagadkach, a tylko w niej nadzieja. W takich sytuacjach pozostaje wiara w to, że się uda. Jeśli jednak zawalą, prawdopodobnie nigdy nie wygrają z Czarnoksiężnikiem.
– Zagadka brzmi: Jestem, czym będziesz. Byłem, czym jesteś. Czym jestem? – odezwał się Sfinks.
Takiej zagadki się nie spodziewała. Była dużo trudniejsza niż oczekiwała. I choć początkowo nie była wstanie znaleźć odpowiedzi, w końcu jedna myśl przyszła jej do głowy. Zanim jednak zdążyła ją wypowiedzieć, odezwał się Zane.
– Czy jesteś pyłem? – Jjedna z pochodni przed Sfinksem zgasła, co oznaczało błędną odpowiedź.
– Śmierć – mruknęła Lena. – Jesteś śmiercią.
Z niecierpliwością oczekiwała, aż druga pochodnia zgaśnie, ale nic takiego się nie stało.
– Poprawna odpowiedź – odezwał się posąg po czym zniknął pod ziemią.
– Niezwykłe. Pierwszy raz spotykam się z tym, że już druga odpowiedź jest poprawna.
– Teraz może nas pan zaprowadzić do Laski z Mrocznej Wyspy? – zapytała zniecierpliwiona Nya.
– Owszem.
Mężczyzna obszedł ladę, kierując się do jednej z sal wystawowych, gdzie członkowie Klubu składowali swoje zdobycze. Lena, Nya, Lloyd i Zane skierowali się za nim zastanawiając się, jak przekonać Klub do chociażby pożyczenia im Laski.
Zaraz po przekroczeniu progu pomieszczenia, w którym znajdował się poszukiwany przez nich przedmiot poczuli spory niepokój. W każdym rogu znajdowały się kamery a sam przedmiot był bardzo dobrze wyeksponowany na samym środku pomieszczenia. A to, że w około było kilka mniejszych eksponatów wcale nie zmieniało tego, że Laska z Mrocznej Wyspy przyciągała całą uwagę osoby znajdującej się w pomieszczeniu. Ponieważ, choć nie było tego widać, emanowała bardzo dziwną energią, która wzbudzała jednocześnie czujność i spokój, co dla ninja oraz mistrzów żywiołów było dość dekoncentrujące.
– Jakieś pomysły? – mruknął Lloyd rozglądając się po pomieszczeniu.
– Ja mam jeden – przyznała Lena. – Zane, zajmiesz się kamerami. Chwila zakłóceń wystarczy. Lloyd i Nya, wy zajmijcie czymś tego faceta. Ja w tym czasie stworzę kopię Laski i je podmienię. Miejmy nadzieję, że nie mają tutaj żadnego czujnika ruchu przy eksponatach.
– Chyba ogarniam o co ci chodzi – stwierdziła Nya.
– To do dzieła. Ile czasu potrzebujesz? – upewnił się Lloyd.
– Minutę – oszacowała dziewczyna, po czym na spokojnie podeszła do przedmiotu uważnie mu się przyglądając.
Kopia, którą chciała stworzyć musiała być idealnym odwzorowaniem oryginału. Inaczej ktoś mógłby się skapnąć, że oryginał został skradziony. Choć skradziony to w tym wypadku dość mocne słowo. Spojrzała na przyjaciół. Zane pokazał jej kciuk do góry, co oznaczało, że może działać. Lloyd i Nya aktualnie wypytywali mężczyznę o inny przedmiot, więc Lena mogła działać.
Z sercem na dłoni wyciągnęła rękę w stronę Laski. Jeśli się teraz zawaha, nie będzie drugiej szansy. Musiała to zrobić perfekcyjnie. A jednak się tego obawiała. Dlaczego? Przecież dokładnie to samo zrobiła z Pirytem Goryczy. Więc dlaczego teraz zżerał ją stres, że zawali? Czemu nagle ma wątpliwości? Przecież wcześniej ich nie miała. Więc co się zmieniło? Teoretycznie – Nic. Praktycznie – Bardzo wiele.
Ale decyzja zapadła. Zostało jej kilka chwil. To nie jest odpowiedni czas na wahanie się. Złapała magiczny przedmiot i ostrożnie go uniosła. Choć czuła, że go trzyma, że go unosi, nie było tego widać. I tak właśnie miało być. Prawdziwy przedmiot stał się chwilowo niewidzialny, a kopia została na miejscu, chwilowo w postaci iluzji, która powoli się materializuje.
Gdy tylko zabrała laskę z podstawy i przyczepiła niewidzialny oryginał do paska od stroju, kamery ponownie zaczęły poprawnie działać, a uwaga mężczyzny, który ich oprowadzał została skupiona na celu wyprawy.
– Widzę, że nasza geniusz od zagadek wie po co przyszła – odezwał się. – Tak, to jest Laska z Mrocznej Wyspy. Nasza największa duma w tej sali. Zdobycie jej było piekielnie trudne, ale się udało.
– Rozumiem, że nie ma szans na to, żeby nam ją pan pożyczył? – zapytała Lena.
– Najmniejszych – zapewnił. – Nie możemy pozwolić sobie na utratę któregokolwiek z przedmiotów znajdujących się tu. Byłaby to dla nas zbyt wielka strata.
– Cóż. Warto było spróbować. Dziękuję, że pozwolił nam ją pan chociaż zobaczyć, ale będziemy się już zbierać.
– Oczywiście młoda damo. Odprowadzę was do wyjścia.
Tuż po tym, jak brama Klubu Podróżnika zamknęła się za ninja, wszyscy przestali powstrzymywać cisnące się na usta uśmiechy.
– Udało się? – spytała Nya.
– Tak. Ale nie mogę wam jej tutaj pokazać. Kto wie gdzie oni mają kamery.
– Byłaś niesamowita – pochwalił dziewczynę Lloyd, na co się zarumieniła. Cały czas pamiętała pytanie zadane przez Wu. – Rozwiązanie zagadki, potem ten plan i samo zdobycie.
– Dobra dobra. Będziecie sobie słodzić jak wrócimy do klasztoru – przerwała Nya.
– Racja. Teraz trzeba bezpiecznie odnieść Laskę do nas, zanim Czarnoksiężnik zorientuje się, że coś nie gra. A założę się, że nas obserwuje.
– Zgadza się przyjaciółko. Od kiedy opuściliśmy klasztor naszym tropem podąża dwóch Zmiennokształtnych. Aktualnie znajdują się na dachu budynku na piątej – potwierdził Zane.
– Wracamy. Nie mam teraz najmniejszej ochoty na konfrontację.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 2908 słów –
Nie ma co, trochę długie to wyszło... Ale przynajmniej nie ucięłam w połowie sceny! Możecie mi dziękować za nie bycie polsatem.
Num, ale mogę wam zdradzić, że zostało pięć rozdziałów i kończymy tą historię.
Do tego czasu jednak może się jeszcze wiele wydarzyć.
Gwiazdkujcie, komentujcie, a ja się z wami na ten moment żegnam.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top