Rozdział 10
– Pożegnanie –
Ze zdenerwowaniem skubała rękaw swojej kurtki, gdy wraz z senseiem Wu oraz Lloydem kierowali się do jej domu. Z każdą chwilą, z każdym krokiem zbliżającym ich do budynku, coraz bardziej bała się reakcji swojej ciotki. Bo w końcu nie tylko spóźniła się z powrotem do domu o dobre kilka godzin, ale również wraca do niego z przyjacielem i jego wujkiem, jakby zrobiła coś złego.
Odkluczyła drzwi i weszła do domu, wpuszczając za sobą pozostałą dwójkę. Pokazała im na migi, że mają chwilę poczekać po czym zdjęła buty i podeszła do salonu, w którym jej ciotka aktualnie oglądała wiadomości.
– Ciociu, ktoś chciałby z tobą porozmawiać. Czeka w przedpokoju – poinformowała kobietę drżącym głosem. Zdawała sobie sprawę z tego, że brzmiąc w ten sposób utwierdza Lloyda w przekonaniu, że wcale nie ma dobrych relacji z ciotką i że wcale nie jest tak okej jak mówi.
– Co żeś znowu zrobiła durna dziewucho? – westchnęła kobieta wstając z kanapy. – Przynosisz wstyd tej rodzinie oraz mi. Nic nie umiesz dobrze zrobić – dodała, po czym skierowała się do korytarza, gdzie jak powiedziała jej bratanica czekał Wu oraz jego bratanek.
– Witaj Arano. Ile to lat minęło – przywitał się Wu.
– Czego chcesz od mojej bratanicy? – warknęła kobieta, czym wyjątkowo zaskoczyła Lenę. Nigdy wcześniej nie spotkała się z tym, że ciotka ją w jakikolwiek sposób broniła.
– Może porozmawiamy przy herbacie? Wyjaśnię ci wszystko na spokojnie.
– Nie trzeba. Już rozumiem, dlaczego tu jesteś. I dlaczego on – tu wskazała na Lloyda – jest tak uparty w kontakcie z Leną. Bierz ją. Chcesz ją trenować, proszę bardzo. Ale niech mi się więcej tu nie pokazuje. Ani ona, ani wy.
Lena zamarła. Patrzyła się w plecy ciotki nie mogąc wydusić ani słowa. Ona ją właśnie wyrzuciła z domu? Nie może się więcej tu pokazać? W domu, w którym się praktycznie wychowała? Ale w takim razie, co z jej rzeczami? Może je zabrać, czy ciotka jej nie pozwoli? Spodziewała się wszystkiego, ale nie zgody na to, by się stąd wyprowadziła. I wygląda na to, że na stałe.
– Niech będzie. W takim wypadku, jutro mój bratanek oraz reszta przyjaciół Leny przyjdą po nią i jej rzeczy, zgadzasz się na to Arano?
– Byle szybko – fuknęła kobieta po czym wróciła do salonu ponownie ignorując gości.
– W takim razie, Leno, spakuj się, a jutro jak skończycie lekcje zapraszamy cię na Perłę.
– Jasne. To do zobaczenia – odpowiedziała uśmiechnięta dziewczyna, starając się sprawiać wrażenie szczęśliwej. Stwierdziła, że średnio jej to wyszło, gdy została przytulona przez młodego Garmadona i usłyszała:
– Będzie dobrze.
W to że będzie dobrze, nie wątpiła. Po prostu najpierw musiała pogodzić się z wiadomością, że nigdy więcej nie wróci do domu rodzinnego i że praktycznie została wydziedziczona.
Zamknęła drzwi za gośćmi po czym poszła, prawdopodobnie ostatni raz do swojego pokoju. Weszła do pomieszczenia, zapalając światło po czym oparła się o drzwi oddychając głęboko.
Musiała się spakować. I to najlepiej jeszcze dzisiaj. Musiała zrobić lekcje i nauczyć się na kartkówkę z angielskiego. Ale najpierw musiała się opanować. Bo teraz nie była wstanie nawet ustać na nogach. Dlatego osunęła się na ziemię i wlepiła wzrok w okno znajdujące się na przeciwległej ścianie.
Miała zupełny mętlik w głowie. Spisując wczoraj pytania o ninja, nie sądziła, że skończy się to w ten sposób. Durne kilka pytań sprowadziło ją do tego, że musi na zawsze opuścić dom. Że jest mistrzynią jakiegoś żywiołu. Jakiegoś, ponieważ jeszcze nie wie jakiego. Sprawiło, że od jutra będzie ciągle otoczona ludźmi i już prawdopodobnie nigdy nie będzie miała chwili absolutnie dla siebie. Wiedziała jak żyją ninja. Przynajmniej na statku. Nya, jako że jest dziewczyną posiada osobną kajutę, którą prawdopodobnie teraz będzie dzielić z Leną, a reszta ninja mieszka w drugiej kajucie. Wu ma swój gabinet a Misako to już nie wiedziała. Zapewne również posiada swoją kajutę. W takim wypadku, Lena straci jedyne miejsce, gdzie będzie mogła się ukryć przed światem. Miejsce, gdzie schowana przed oczami wszystkich będzie mogła się wypłakać, następnie przybierając na usta uśmiech. I zapewne tak już będzie zawsze. A przynajmniej tak na tą chwilę myślała.
Mając w absolutnym poważaniu wszelkie nakazy i zakazy ciotki, włączyła na telefonie muzykę i zgłośniła ją na tyle, żeby dobrze słyszeć każde słowo tekstu. Następnie skierowała się na strych gdzie czekała na nią pusta walizka oraz kilka pustych kartonów, na właśnie takie okazje. Wzięła to wszystko i zaniosła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się i zaczęła się zastanawiać od czego zacząć. Po chwili namysłu stwierdziła, że najprościej będzie upchać ubrania do walizki więc się za to zabrała.
Otworzyła swoją szafę i zaczęła przekładać kupki dokładnie złożonych spodni, bluzek, sukienek, spódniczek oraz swetrów do walizki, układając je tak, żeby zmieściło się tam jak najwięcej. Zaskoczyła się, gdy opróżniła szafę praktycznie do zera, a w walizce dalej było trochę miejsca. Czyżby naprawdę miała tak mało ubrań i nigdy tego nie zauważyła?
Żeby nie marnować miejsca w walizce postanowiła tam włożyć również swoją kosmetyczkę. Nie była ona wielka, ponieważ mieściła jedynie szczotkę, parę gumek i spinek oraz mgiełkę i pomadkę ochronną. Zauważając, że i tu pozostało trochę miejsca dorzuciła tam również całą swoją biżuterię, która również nie liczyła sobie za dużo przedmiotów. Ułożyła kosmetyczkę w walizce zastawiając się, co jeszcze może tam położyć. Upchnęła tam wszystkie pary swoich butów, czyli trzy, nie licząc butów do wf-u a na wierzch położyła jeszcze kilka istotniejszych bibelotów i pamiątek, które nie mogły się zniszczyć. Zamknęła walizkę i ustawiła ją pod drzwiami rozglądając się za kolejnymi rzeczami do spakowania.
Rozkładając kolejny karton i zabezpieczając go przed rozpadnięciem się przy pomocy taśmy klejącej zaczęła w nim układać książki które stały na półce oraz złożony plakat i rzeczy wiszące aż do dzisiaj na jej tablicy korkowej znad biurka. Gdy karton zapełnił się do połowy, zanurkowała pod łóżko, wyciągając spod niego drewniany kuferek, który sobie kiedyś kupiła. Był zamykany na kluczyk, który nosiła wraz z resztą swoich kluczy. W kuferku znajdował się jej pamiętnik, notatniki które nie mogły ujrzeć światła dziennego, kilka starych fotografii, które pozostały jej po rodzicach oraz jej skarbonka z pieniędzmi z wypłaty. Ciotka nie wiedziała o tym kuferku, więc mogła tam wszystko bezpiecznie trzymać.
Kuferek włożyła do kartonu po czym zamknęła go i podpisała: „Książki". Wyciągnęła następny, mniejszy do którego włożyła swoje kurtki. Jego również zamknęła podpisując. Zawartość biurka wpakowała do plecaka. W biurku trzymała tylko podręczniki, zeszyty oraz rzeczy potrzebne do szkoły więc zmieściło się to bez problemu.
Z przerażeniem stwierdziła, że to było już wszystko. Laptopa oraz telefon i kable do nich postanowiła włożyć dopiero przed pójściem spać do plecaka, żeby teraz jeszcze móc popisać swoje opowiadanie.
***
Tak jak zostało to ogłoszone, następnego dnia po lekcjach, wraz z ninja kierowała się ostatni raz do domu po swoje rzeczy. Samochodu ciotki nie było na podjeździe, co trochę ucieszyło Lenę. Przynajmniej nie musiała wysłuchiwać ostatnich słów jak to beznadziejna jest. Wpuściła przyjaciół do domu i skierowała się do swojego pokoju po kartony, walizkę i plecak.
– Jak tu pusto... – stwierdził Jay przekraczając próg jej królestwa.
– Pusto, bo wszystko leży spakowane – powiedziała Lena wysuwając rączkę walizki oraz zarzucając plecak na plecy. – Weźmiecie kartony?
– Te trzy? – Cole wskazał pudła stojące obok łóżka.
– Tak.
– Ty się spakowałaś w trzy małe kartony i walizkę? – zdziwił się Kai.
– I plecak. Sama byłam zaskoczona tym, jak mało rzeczy mam – odpowiedziała dziewczyna patrząc jak Kai, Cole i Zane biorą kartony. – No to chyba możemy iść – westchnęła, po czym wraz z resztą skierowała się na dół. Kiedy zamykała drzwi na klucz, pod dom podjechał samochód. Wysiadła z niego ciotka dziewczyny.
– Świetnie. Już się wynosisz – zauważyła. – Żyj sobie z tymi ninja i nie wracaj z płaczem tak jak twój ojciec.
– Rozumiem ciociu. Do... do widzenia – odpowiedziała Lena po czym zaczęła się kierować do ninja.
– Nie zapomniałaś o czymś? – zatrzymała ją kobieta wyciągając wyczekująco dłoń. – Klucze.
– A, już – dziewczyna odpięła od pęczka klucze do domu i podała je ciotce. Ta, gdy tylko otrzymała przedmiot odwróciła się na pięcie i weszła do domu nie racząc nawet odpowiedzieć na pożegnanie.
Lena spojrzała na dom po czym podeszła do przyjaciół.
– Możemy iść? – niecierpliwił się Kai.
– Tak. Chodźmy – odpowiedziała Lena.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 1352 słowa –
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top