Mrs.Velez

Emi pov:

     Z nutą niepewności i strachu kliknęłam zieloną słuchawkę na ekranie.
- Halo?- odezwałam się jako pierwsza.
- No witam.- usłyszałam. Od razu po głosie rozpoznałam, że to Jose, mój były chłopak.
   Rozstaliśmy się półtorej roku temu, bo zachowywał się nieobliczanie, często wdawał się z kimś w bójki i dużo krzyczał.
     W mojej głowie natychmiast narodziło się pytanie: czemu on do mnie w ogóle dzwoni?
- Pewnie dziwi cię ten telefon.- rzucił, jakby usłyszał moje myśli. To było dziwne.- Ale potrzebuję twojej pomocy.
- Pomocy..... mojej?- to zszokowało mnie jeszcze bardziej.
- Wyszła sprawa sprzed dwóch lat. Zostałem oskarżony o gwałt.
Chodzi o sprawę z Louie...... ta impreza. Byłaś tam ze mną, jesteś więc świadkiem i pomyślałem...... że może byś mogła zeznawać.- objaśnił mi szybko.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- wyznałam.
- Błagam. To bardzo ważne. Do pierwszego procesu został ponad miesiąc.
- No zobacze co da się zrobić.....- westchnęłam.
- Może spotkamy się za dwa tygodnie?- zaproponował.
- Niech będzie......- wiedziałam, że to najgorsze co mogłam odpowiedzieć......

Perrie pov:

     Czekałam cała zapłakana na ławce w parku.
  Nie byłam w stanie przejść choćby jednego metra.
    Prawdopodobnie skręciłam kostke.
Jak do tego doszło?
    Biegłam na taksówkę, bardzo się śpieszyłam, no i oczywiście musiałam źle stanąć. Od razu upadłam na twardy beton i ledwo dotarłam do ławki.
  Jestem wściekła. Za tydzień mamy koncert.
   Muszę się szybko wykurować.
Nie mogę trafić do szpitala, ani do lekarza, bo zapewne dostałabym zalecenie aby zrezygnować z koncertu, a będzie na nim moja rodzina, więc nie mogę odpuścić.
     Znając życie straciłam cały makijaż przez płacz i zostałam pandą.
  Po dłuższej chwilii w końcu pojawiło się przede mną czarne sportowe audi.
     A dosłownie minute później klękał przede mną Chris ze zmartwieniem, wypisanym na twarzy.
- Boże...... Perrie, co się stało?- spytał, dokładnie oglądając moją spuchnietą kostke.
- Chyba jest..... skręcona.- wymamrotałam niewyraźnie, próbując zatrzymać płacz.
- Kochanie, już ci mówiłem, żebyś tak nie biegała wszędzie, bo to się źle skończy.- skarcił mnie.
- Christopher, błagam cię, nie matkuj.- syknęłam.
- Dobrze, już dobrze, zaraz pojdziemy do lekarza......- zaczął, ale mu gwałtownie przerwałam.
- NIE! Żaden lekarz. Nie. Rozumiesz? Musze być na tym koncercie, nie może mi w tym przeszkodzić żaden lekarz.
- Kochanie, ja wiem, że bardzo ci na tym koncercie zależy, ale......
- NIE. Zawieź mnie do twojego domu. Chcę do łóżka.
- Skarbie, nie musisz mówić tego tak wprost.- zażartował.
   Po chwilii byłam już w jego ramionach. Niósł mnie jak księżniczkę do samochodu.
      Gdy już byliśmy w środku, znowu zaczął:
- Moim zdaniem lekarz to lepszy pomysł.
- Sama się tym zajme. Jedźmy już.- obróciłam głowę w strone okna.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Pezz, w końcu i tak......
- Jeśli do jutra nie przestanie boleć, to pojedziemy. Obiecuje.- zakończyłam nasz malutki spór.
- No niech ci będzie.- pocałował mnie w czoło, po czym ruszył w stronę swojego domu.

Joel pov:
     Cały wieczór Emilia zachowywała się bardzo dziwnie. Atmosfera między nami była napięta, a sama dziewczyna wydawała się być poddenerwowana.
   Gdy Emi poszła się myć, to przyszedł do niej SMS.
Zerknąłem na wyświetlacz mimowoli. To co tam ujrzałem wyprowadziło mnie z równowagi, zacisnąłem pięści na prześcieradle.
    Treść SMSA od nieznanego numeru brzmiała tak:

Do zobaczenia w następnym tygodniu, Emi. Kto wie, może będzie to okazja na przywołanie paru miłych wspomnień sprzed zerwania.

Chris pov:

     Perrie uparła się, żeby nie jechać do lekarza, ale widziałem, że ledwo wytrzymuje ból mimo leków i okładów.
  Gdy w końcu usnęła w moich ramionach, poszedłem zadzwonić do Richarda, bo podobno chciał mi powiedzieć coś bardzo ważnego.
- No, co jest stary?- spytałem, gdy odebrał.
- Mam bardzo złą informacje......- jego głos urwał się z cieniem rozpaczy.
- No mów!!- ponagliłem go.
- Dopiero się dowiedziałem.
Dzwonił Alonso . Alan miał wypadek, stłuczkę....... jest w bardzo słabym stanie. Zabrali go na stół operacyjny.
- Wyjdzie z tego?- zmartwiłem się.
  Alan to dobry kumpel, mimo, że mieliśmy w życiu pare większych kłótni.
- Nie o niego chodzi...... nie jechał sam......- wyjąkał Richard.
- Jak to nie sam? To z kim? Ktoś z jego zespołu? I co z tą drugą osobą?- zasypywałem go pytaniami
- Właśnie dlatego do ciebie zadzwoniłem. Nie do końca wiem jak ci to powiedzieć. To może być dla ciebie ogromny szok...... ale uznałem, że musisze wiedzieć...... ona..... ona nie...... o Boże...... nie żyje......

******************************
Ktoś zginął...... tylko pytanie: kto??
A i w końcu poznaliście szczęśliwą wybranke Christopherka XDD.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top